KSWPolskie MMA

Żyrafa w gazie, emerytowana legenda, fenomen i polski Jones – pięć wniosków z KSW 46

Gala KSW 46 przeszła do historii – i okazała się naprawdę dobra. Nie brakowało dramaturgii, ciężkich nokautów, wybornych występów i historycznych dokonań.

Tomasz Narkun nie pozostawia wątpliwości

Na szczegółową analizę rewanżu przyjdzie pora w najbliższych dniach – jak Bóg da! – ale… Mamed Khalidov prawdopodobnie w tejże walce pobił rekord niewykorzystanych okazji do kontr, jakby za cel stawiając sobie, aby przypadkiem nie odpowiedzieć jakimś ciosem na wyprowadzane przez Tomasza Narkuna z częstotliwością karabinu maszynowego lowkingi i frontale.

Wyniki KSW 46: Tomasz Narkun ponownie pokonał Mameda Khalidova

Berserker podszedł do drugiego starcia niezwykle inteligentnie, wykorzystując najsłabsze ogniwo w grze Czeczena – niezdolność do kontrowania. Był znacznie agresywniejszy, od samego początku regularnie smagając zmuszanego do walki ze wstecznego – a to nie jego bajka! – Khalidova, ostrzeliwując go lowkingami i kopnięciami frontalnymi – z obu nóg. Czeczen nie potrafił znaleźć odpowiedzi na tego rodzaju taktykę – co nie dziwi, a jedynie podkreśla ograniczenia w stylu Mameda Khalidova, których nie dało się dostrzec za czasów jego świetności.

Przez dziesięć lat pokonywał bowiem rywali przede wszystkim swoją firmową kombinacją lewego zaczepnego z prawym na szczękę, najczęściej w pierwszych rundach. Tym, co wymusza postęp, rozwój, wejście na kolejny poziom, jest natomiast często niepowodzenie, porażka. Wyciągasz z niej wnioski, dokonujesz zmian, poprawek, dodajesz nowe narzędzia, usprawniasz stare, łatasz dziury. Rozwijasz się. Khalidov rozbijał natomiast oponentów od lat tymi samymi technikami. Po cóż więc miał eksperymentować?

Nie eksperymentował zatem – bo lepsze jest wrogiem dobrego, bo zwycięskiego składu się nie zmienia. W przeciwieństwie do Conora McGregora – którego pojedynki z Natem Diazem miały mnóstwo elementów wspólnych z bojami Czeczena z Żyrafą – nigdy nie wyróżniał się grą z kontry. Jak powietrza do życia potrzebował czasu i przestrzeni, aby zainicjować własne akcje, wykorzystując swoją niesamowitą dynamikę. Narkun miał jednak inne plany.

Zwycięstwo Berserkera nie podlega dyskusji. Ba, punktacja 30-27 w pełni się broni i w tym kontekście 29-28 było psim obowiązkiem każdego szanującego się sędziego – a ci zaprzęgnięci tego wieczora do działania przez KSW, owszem, szanowali się.

Stargardzianin potwierdza tym samym, że najzwyczajniej w świecie jest teraz lepszym zawodnikiem od Mameda Khalidova, bo – przypominam – wbrew obiegowej, chciałoby się rzec: fanatycznej, narracji, w pierwszej walce żadnego przypadku nie było. Żyrafa posiada piekielnie niewygodny dla Czeczena styl in your face mothermother, doskonały zasięg, lepszą kondycję i parter, jest agresywny, a do tego piekielnie twardy – fizycznie i mentalnie.

Nie ukrywam też, że durne przytyki pod adresem Żyrafy, jakie stanowią oś narracji wśród wielu fanów po walce (zamiast, dla przykładu, wspomnianych ograniczeń w stylu Mameda) – chociażby za pytanie do narożnika „Co robić?”, gdy dostał palcem w oko, nie widział na nie i po prostu potrzebował konsultacji z ludźmi, którym zawdzięcza wszystko, co osiągnął w karierze – są mocno niestrawne. Chłop po raz kolejny pokonuje niezwyciężoną w KSW legendę i tyleś z tego zwycięstwa wyniósł, jeden z drugim? A kysz!

Mamed Khalidov odchodzi, by powrócić?

Przegrawszy z Tomaszem Narkunem, czeczeński zawodnik i jednocześnie ikona nadwiślańskiego MMA zapowiedział zawieszenie rękawic na kołku. Nieszczególnie mnie to zdziwiło – i nie powinno zdziwić nikogo, kto śledzi wpisy Martina Lewandowskiego w mediach społecznościowych, bo współwłaściciel KSW w niezbyty zawoalowany sposób dawał do zrozumienia przed galą, że na szali rewanżu znajduje się właśnie przyszłość Mameda Khalidova.

Czy olsztynianin rzeczywiście zakończy karierę z dwoma porażkami na koncie? Nie wykluczam takiego scenariusza – szczególnie, że ze świecą szukać teraz rywala, z którym czeczeńskiego wirtuoza łączyłaby odpowiednia historia, uzasadniająca powrót z emerytury. Najbliżej tego miana wydaje się być Michał Materla, ale… Mam wątpliwości. Pożegnalna walka w przejętym przez Ramzana Kadyrowa ACB? Niezbyt…

Z drugiej zaś strony… Fani kochają powroty. A od powrotu po dwóch porażkach lepszy jest tylko powrót po dwóch porażkach z emerytury – i medialnie, i finansowo. W końcu, powtarzam, nikt nie chce kończyć kariery z dwoma porażkami.

Khalidov nie wydaje się oczywiście zawodnikiem, który rzuca słowa na wiatr – chociaż niektórzy pamiętają pewną słynną deklarację po jednym ze zwycięstw przed laty – a i w rozmowie z MMA.pl po gali zasugerował, że trapią go poważne problemy zdrowotne, ale… kto wie, jak sytuacja będzie wyglądać za kilka miesięcy? Czy głód walki nie wróci? Czy kiedyś nie obiecał Materli rewanżu?

Mateusz Gamrot na kartach historii, obnaża ograniczenia Klebera Koike Erbsta

Z całą sympatią i ogromnym uznaniem dla parterowej magii Klebera Koike Erbsta – to zawodnik z epoki Royce’a Gracie, co powtarzałem od dawna. Wyborny specjalista w jednej jedynej dziedzinie – i niedomagający w żadnej innej.

Wyrachowany styl, rewelacyjne zapasy i bardzo mocny grappling Mateusza Gamrota – pierwszego w historii KSW zawodnika z pasami mistrzowskimi dwóch kategorii wagowych jednocześnie – musiał stanowić dla brazylijskiego Japończyka ogromny problem. I stanowił. W rezultacie oglądaliśmy powtórkę z Demiana Mai przeciwko Tyronowi Woodleyowi, Colby’emu Covingtonowi i Kamaru Usmanowi pomieszaną z powtórką z Godofredo Pepeya z Darrenem Elkinsem.

Metodyczny w swoich stójkowych poczynaniach Gamrot, walcząc niemal cały czas z odwrotnej pozycji, z dziecinną łatwością ustawiał na siatce piekielnie ograniczonego w swoich kickbokserskich poczynaniach i konsekwentnego w popełnianiu tych samych od lat błędów Klebera, tam zasypując go precyzyjnymi uderzeniami – i zachowując przy tym czujność w defensywie stójkowej i zapaśniczej. W parterze natomiast Gamer był w każdej chwili o krok przed Japończykiem, okazjonalnie wykorzystując nawet agresję rywala do zdzielenia go uderzeniami czy łokciami.

Wyrachowana dominacja.

W kategorii piórkowej oczywistym rywalem dla polskiego zawodnika jest teraz Salahdine Parnasse – i pojedynek ten zapowiada się znacznie ciekawiej od jednostronnego nawet na papierze starcia z Kleberem Koike Erbstem.

Rzecz jednak w tym, że kudowianin zapowiedział już, że pierwej musi spotkać się z szefostwem KSW, bo pewne tematy wymagają wyprostowania. O jakiekolwiek tematy by nie chodziło, to negocjacyjna siła rażenia uzbrojonego teraz w dwa pasy mistrzowskie Gamera mocno wzrosła.

Salahdine Parnasse 3.0?

Się młody skurwiel rozkręca! O ile od strony stójkowej Salahdine Parnasse nieszczególnie zaskoczył pod względem arsenału i jego wykorzystania – doskonałego! – to w potyczce z Marcinem Wrzoskiem zaprezentował doskonałe szlify zapaśnicze i niebywałą dynamikę w tej właśnie płaszczyźnie. Coś, czego wcześniej nie widzieliśmy.

Wyniki KSW 46: Salahdine Parnasse rozbił Marcina Wrzoska na pełnym dystansie

Nie oszukujmy się, jak psu buda należy mu się teraz walka o pas mistrzowski kategorii piórkowej – o ile oczywiście wiąże swoją przyszłość z KSW, bo wszystko wskazuje na to, że jest to talent wykraczający daleko poza polskiego giganta, co też zresztą zasugerował Polski Zombie. Rzadko spotyka się ledwie 20-letniego młokosa, który w tak młodym wieku dysponowałby tak dużymi umiejętnościami w każdej płaszczyźnie walki. Co ważne, francuski 20-latek rzeczywiście wygląda na 20 lat – w przeciwieństwie do pewnego chińskiego 20-latka.

Marian Ziółkowski jak Jon Jones

Nie ukrywam, że zwycięstwo Mariana Ziółkowskiego – a przede wszystkim sposób, w jaki je odniósł – przyniosło mi najwięcej radości podczas całej gali KSW 46 w Gliwicach. Zawsze bowiem miałem sentyment do jego stylu walki i umiejętności, z „co ty, kurwa, wiesz o MMA” wymalowanym na twarzy podchodząc do fanów oraz ekspertów większych i mniejszych od lat bajdurzących o tym, jaki to Marian przeciętniak, by nie rzec – słabeusz. Na pohybel!

Owszem, minimalnie skłaniałem się przed tą walką w stronę Grzegorza Szulakowskiego – a to z prostej przyczyny. Pomimo bowiem tego, że zawsze widziałem u Golden Boya przebłyski uzasadniające taki właśnie pseudonim, to jednak z walki na walkę miałem coraz więcej wątpliwości, że nadejdzie taki dzień, w którym potencjał zamieni na rzeczywistość. To nieustanne cofanie się w linii prostej na siatkę ułatwiające zadania zapaśnikom było prawdziwą zmorą Ziółkowskiego. A teraz? Wow! Jakże on orbitował – i to czasami z ciosami!

Wyniki KSW 46: wielka forma Mariana Ziółkowskiego – Golden Boy rozbił Grzegorza Szulakowskiego

Wygląda też na to, że Marian w końcu naprawdę poświęcił się MMA, z czym od dawna miał pewne problemy – delikatnie rzecz ujmując. Niczym Jon Jones ćpający i chlejący przed walką, aby w swojej głowie zapewnić sobie miękkie lądowanie na wypadek porażki, tak i Marian Ziółkowski obijał się na treningach, podświadomie kreując już sobie w głowie wymówkę na wypadek niepowodzenia. Czy częściowa – bo nadal imprezuje, choć już tylko w weekendy! – zmiana trybu życia wyjdzie na dobre Bonesowi – zobaczymy. Póki co wiadomo natomiast, że wyszła na dobre Marianowi.

Jednym zdaniem

  • Właściciele KSW dokonali morderstwa w białych rękawiczkach na drugiej gali z rzędu – poprzednio ściągając Łukasza Parobca, teraz Viniciusa Bohrera
  • Roman Szymański wreszcie błysnął boksersko – a ze słów jego narożnika wynika, że nie jestem jedynym, który uważa, że pięściarsko stać go na o wiele więcej niż pokazuje
  • Krystian Kaszubowski nie tylko ma kowadło w łapie – ale też masę fanów za sobą w mediach społecznościowych – jego wiktoria odbiła się ogromnym echem w SM Lowkinga
  • Pozdrawiam Pana Andrzeja Janisza – na pewno to czyta!

*****

Lowking.pl trafia na Patronite.pl – oto dlaczego

Powiązane artykuły

Komentarze: 11

  1. Parnasse 3.0, dokladnie tyle placili mi za typ w ktorym to wlasnie Parnasse wygra przez decyzje:) Mega talent, oby sie chlopak rozwijal wedlug mnie „najciekawszy” zagraniczny zawodnik po Mansurze, który zagoscil do KSW i to w dodatku rowniez „Francuz”.

    Co do samej walki Soldicia, jest to jeden wielki skandal tylko pytanie co gorsze samo zestawienie czy to przerwanie?

    Również pozdrowienia dla Pana Janisza, zawsze gdy oglądam UFC na Polsacie Sport to słyszę wiele „tekstów” blizniaczo podobnych do tych, które przeczytalem na Low Kingu 🙈

    Jak zawsze podsumowanie Biznes Klasa.

Dodaj komentarz

Back to top button