Przed burzą – UFC Fight Night 29, Maia vs Shields
Jak na brazylijską galę UFC Fight Night 29 przedstawia się nadzwyczaj dobrze. Przyjrzyjmy się bliżej całej karcie walk.
W karcie głównej brazylijskiej gali znajdziemy same znane nazwiska – a to już jest coś, gdy przypomnimy sobie niektóre poprzednie gale w kraju kawy. Niemal każde starcie będzie miało wysoką stawkę – w postaci czy to wyraźnego awansu w drabince danej kategorii, czy przedłużenia przygody z UFC.
Nie rozwodząc się dalej nad wstępem, przejdźmy błyskawicznie do analizy wszystkich pojedynków.
170 lbs: Demian Maia vs Jake Shields
Kroczący od zwycięstwa do zwycięstwa w nowej kategorii wagowej Demian Maia znajduje się na ostatniej prostej przed walką o pas. Aby jego sen trwał dalej, musi pokonać amerykańskiego mordercę MMA, Jake’a Shieldsa.
Brazylijczyk jest wyraźnym faworytem tego starcia – sposób, w jaki rozprawiał się ze swoimi poprzednimi rywalami w kategorii półśredniej, a szczególnie z wysoko wówczas notowanym Jonem Fitchem, musi robić wrażenie. Jake Shields dysponuje dobrą grą parterową, ale nie może ona równać się z mistrzowską jej odmianą prezentowaną przez Maię. Brazylijczyk będzie też prawdopodobnie silniejszy od swojego amerykańskiego rywala. Jako że BJJ Shieldsa zostanie zapewne zneutralizowane przez Maię, wydaje się, że Amerykanin nie jest szczególnie dobry w żadnej płaszczyźnie. Pozornie jednak – jest bowiem naprawdę dobry w wygrywaniu. W stójce 99% ciosów rzuca z 20% siłą, co ma dwa efekty – negatywny i pozytywny. Negatywny jest oczywiście taki, że Shields nie nokautuje swoich rywali, ani nawet się do tego nie zbliża. Pozytywny natomiast taki, że rzucając te mini-ciosy, pozostaje bezpieczny, nie odsłania się, uniemożliwia rywalom wyprowadzenie skutecznej kontry. Co ważniejsze, styl taki, wraz z wciskaniem rywali w siatkę, co lubi Amerykanin, podoba się sędziom. Jeśli dodamy do tego, że ma naprawdę twardy łeb oraz kondycję prawdopodobnie lepszą od Demiana Mai, to ta walka może okazać się znacznie bardziej wyrównana aniżeli wynika z przewidywań bukmacherów. Warto też podkreślić, że Amerykanin bardzo chętnie uderza na wątrobę – po Fabio Maldonado jest najczęściej bijącym na korpus zawodnikiem w UFC, co w 5-rundowej walce może mieć spore znaczenie. Tym bardziej, że Brazylijczyk młodzieniaszkiem już nie jest.
Im więcej myślę o tym starciu, tym bliższy jestem postawienia na Jake’a Shieldsa (u bukmachera zrobiłem to już dawno), ale jako że wydaje mi się, iż co najmniej raz Maia zdoła obalić Amerykanina (a w UFC w 12 walkach, w których choć raz obalił swojego rywala, ma rekord… 12-0), to postawię jednak na niego.
Zwycięzca: Demian Maia przez decyzję.
170 lbs: Erick Silva vs Dong Hyun Kim
Przez jednych uważany za przyszłego mistrza, przez innych za najbardziej przereklamowanego zawodnika UFC, Erick Silva zmierzy się z drugim wcieleniem Jona Fitcha, Dong Hyun Kimem. Zwycięzca bardzo mocno awansuje w drabince dywizji półśredniej, zbliżając się do titleshota.
Wiele zostało powiedziane i napisane, nie tylko na Lowking.pl, na temat szans obu zawodników. Zgadzam się z tym, że Kim może stać się dla Silvy drugim Fitchem. Ba, uważam, że w kwestii kontrolowania rywali w parterze Koreańczyk przewyższa nawet zwolnionego już z UFC Jona Fitcha – Stun Gun nie zostawia swoim przeciwnikom ani milimetra przestrzeni, w zarodku dusząc ich najdrobniejsze choćby próby nie tylko ucieczki z niekorzystnej sytuacji, ale nawet próby jej poprawienia.
Pomimo tego jestem jednym z tych, którzy uważają, że Erick Silva może jeszcze sporo namieszać w swojej dywizji – pod warunkiem jednak, że poprawi kilka elementów, stając się lepszym, ale, co za tym idzie, także mniej efektownym fighterem. Przede wszystkim mam tu na myśli tempo, jakie narzuca od samego początku swoim rywalom. Tempo, którego nie potrafi sam wytrzymać, jeśli walka dotrwa do drugiej rundy. Brazylijczyk szybko się męczy nie tylko z uwagi na rzeczone szalone tempo – także, a może przede wszystkim, dlatego że w każdy niemal cios wkłada ogromną siłę, pragnąc znokautować swojego rywala. Jeśli zatem Silva rozłoży umiejętnie siły, zacznie korzystać z ciosów mających na celu ustawienie rywala, niekoniecznie jego nokaut, oraz ograniczy liczbę niekonwencjonalnych technik, które czasami przypłaca znalezieniem się w niedogodnej pozycji, to jego zwycięstwo jest jak najbardziej realne.
Pamiętajmy też, iż BJJ Brazylijczyka stoi na naprawdę wysokim poziomie – walka parterowa zapowiada się w tym starciu wybornie, ale… postawię na to, że jej nie zobaczymy. Erick Silva – posiadający nie gorszą dynamikę niż Carlos Condit – znokautuje Kima.
Zwycięzca: Erick Silva przez TKO.
205 lbs: Thiago Silva vs Matt Hamill
Starcie niedocenianego Thiago Silvy z powracającym po rocznej przerwie, a jeszcze wcześniej powracającym ze sportowej emerytury Mattem Hamillem na papierze wygląda na absolutny mismatch. I jego przebieg to potwierdzi.
Dysponujący naprawdę doskonałymi umiejętnościami stójkowymi Brazylijczyk nie zawsze potrafi je wykorzystać, raz za razem waląc sierpami – jednak jego starcie z Rafaelem Cavalcante pokazało, że być może idzie ku lepszemu. Silva zdemolował wysoko notowanego rywala, serwując mu brutalny nokaut. Zresztą, jeśli Brazylijczyk zwycięża w UFC to tylko przez nokaut (6 razy jak dotychczas). Hamill swoich szans musi upatrywać w zapasach, musi powtórzyć to, co dawno temu udało się Rashadowi Evansowi, który pokonał na punkty Silvę. Ale czy 37-letni zawodnik po rocznej przerwie będzie w stanie obalać silnego jak tur, ciężkorękiego Thiago Silvę? Może oczywiście być tak, że ryzyko wylądowania na plecach sparaliżuje stójkowe poczynania Brazylijczyka, ale uważam, że tak się nie stanie – obaj zawodnicy są na tak różnych etapach swoich karier, że nie widzę tutaj innej możliwości niż nokaut na Hamillu, który przypieczętuje koniec jego efektownej medialnie, ale niezbyt efektownej sportowo kariery w MMA, jednocześnie windując Thiago w rejony titleshota.
Zwycięzca: Thiago Silva przez TKO.
205 lbs: Joey Beltran vs Fabio Maldonado
W starciu, które zapowiada się na prawdziwą jatkę, zmierzą się Joey Beltran oraz Fabio Maldonado. Obaj lubią „pizgać i przyjmować”, więc zapowiada się ciekawie. Coś mi jednak podpowiada, że Beltran zniweczy nasze nadzieje i zaprzęgnie do działania swoje zapasy, próbując tam ubić Brazylijczyka. Mexecutioner jest zawodnikiem wszechstronniejszym i dlatego widzę go w roli minimalnego faworyta. Z drugiej strony natomiast mam cały czas w pamięci, że w starciu z Igorem Pokrajacem, w którym zaprezentował się nad wyraz dobrze, Beltran walczył na wspomagaczach, których teraz mu zapewne zabraknie. Jeśli dodatkowo przyjmie kilka ciosów na korpus od uwielbiającego uderzać tam Brazylijczyka, to wszystko może odwrócić się w okamgnieniu.
Zwycięzca: Joey Beltran przez decyzję.
170 lbs: Mike Pierce vs Rousimar Palhares
Mike Pierce wygrał cztery ostatnie walki. Rousimar Palhares przegrał dwie ostatnie. Łaska Joe Silvy, matchmakera UFC na pstrym koniu jeździ…
Wyraźnym faworytem tej walki jest Amerykanin. Warto jednak pamiętać, że toczył on niedawno wyrównany bój z Davidem Mitchellem, a w płaszczyźnie kickbokserskiej nie dawał rady Sethowi Baczynskiemu. Pierce jest jednak twardym skurczybykiem, który nigdy w swojej karierze nie przegrał przed czasem. Czy wobec tego schodzący do dywizji półśredniej Palhares będzie pierwszym, który go podda? Brazylijczyk albo szybko wygrywa, ale zostaje rozbity w pył. Nie radzi sobie z agresywnie walczącymi rywalami, ale też Pierce – jak dotychczas – do takowych nie należał. Coś mi jednak mówi, że Amerykanin tym razem narzuci ostre tempo od początku, mając świadomość, że zbijający pierwszy raz w życiu do 170 lbs Brazylijczyk może tego kondycyjnie nie wytrzymać. Jeśli dodamy do tego nieumiejętność Toquinho z ogarnięciem się po przyjęciu ciosu, to wydaje się, że dysponujący dobrymi defensywnymi zapasami Mike Pierce powinien poradzić sobie z nieobliczanym Brazylijczykiem. Z dwóch najbardziej prawdopodobnych scenariuszy na tę walkę, a zatem poddania w wykonaniu Palharesa oraz decyzji na korzyść Pierce’a, stawiam na ten trzeci – Amerykanin znokautuje Brazylijczyka.
Zwycięzca: Mike Pierce przez TKO.
135 lbs: Raphael Assuncao vs TJ Dillashaw
Niezwykle interesująco z punktu widzenia sytuacji w dywizji koguciej zapowiada się starcie Raphaela Assuncao z TJ Dillashawem. Obaj zawodnicy mają aktualnie na koncie cztery kolejne wygrane i nie można wykluczyć, iż ten, który wyjdzie z oktagonu z tarczą w środę, będzie kolejnym rywalem Renana Barao w walce o (tymczasowy?) pas mistrzowski.
Przewagę w umiejętnościach kickbokserskich bez wątpienia posiadać powinien trenujący pod okiem Duane’a Ludwiga zawodnik Alpha Male. W zasadzie jedyna płaszczyzna, w której widzę niewielką przewagę Brazylijczyka to parter – ale tylko pod warunkiem, że Assuncao będzie z góry. Czy to jednak prawdopodobny scenariusz, biorąc pod uwagę, że TJ Dillashaw nigdy w UFC nie został obalony (Assuncao, nawiasem mówiąc – również)? Jakąś nadzieją dla Brazylijczyka pozostaje fakt, że Amerykanin w swojej karierze, jak dotychczas, mierzył się ze słabszymi rywalami aniżeli Assuncao, ale nie sądzę, by odegrało to większą rolę w trakcie pojedynku. Lepszy w płaszczyźnie kickbokserskiej i zapaśniczej TJ Dillashaw, który zaczyna przypominać Chade Mendesa, pokona Brazylijczyka na kartach sędziowskich.
Zwycięzca: TJ Dillashaw przez decyzję.
170 lbs: Ildemar Alcantara vs Igor Araujo
Ildemar Alcantara rozpoczął swoją karierę w UFC, pokonując w dywizji półciężkiej Wagnera Prado, by następnie zejść o dwie kategorie wagowe i po mało emocjonującym starciu wypunktować Leandro Silvę. Dla jego rywala, Igora Araujo będzie to debiut w największej organizacji MMA na świecie. Araujo jest specjalistą BJJ, ale i Alcantara nie jest w tej płaszczyźnie nowicjuszem. W stójce natomiast wyraźną przewagą umiejętności i niewielką przewagą warunków fizycznych Ildemar powinien zapewnić sobie zwycięstwo. Jasne, ostatnie starcie Alcantary pokazało, że ma masę dziur w płaszczyźnie kickbokserskiej, ale… na Araujo wystarczy.
Zwycięzca: Ildemar Alcantara przez decyzję.
170 lbs: David Mitchell vs Yan Cabral
Miejmy nadzieję, że starcie Davida Mitchella z Yanem Cabralem trafi do parteru, bo tam obaj zawodnicy brylują. W stójce zapowiada się wyrównany pojedynek, choć minimalną przewagę dawałbym tutaj trenującemu w Nova Uniao Brazylijczykowi. Warto też wspomnieć, że Cabral brał udział w brazylijskim TUFie i nawet wygrał dwie pierwsze walki – później z powodu kontuzji musiał się wycofać z programu. Pomimo tego, że na rozkładzie ma kelneropodobnych rywali, to mam wrażenie, że nie podzieli on losu wielu wyciągniętych z kapelusza Brazylijczyków, którzy po jednej czy dwóch walkach żegnają się z UFC.
Zwycięzca: Yan Cabral przez decyzję.
125 lbs: Chris Cariaso vs Iliarde Santos
Iliarde Santos przegrał dwa pierwsze starcia w UFC i jeśli przegra trzecie, wyleci z organizacji. W ostatnich dwóch bojach wyższość rywali uznać musiał także Chris Cariaso i on także walczy o życie.
Obycie w oktagonie przemawia zdecydowanie za Cariaso, ale pamiętajmy, że Santos walkę z szalenie utalentowanym i ogromnym jak na kategorię kogucią (kogucią!) Yuri Alcantarą wziął w zastępstwie, mając miesiąc na przygotowania. Porażka z rąk Iana McCalla również ujmy wielkiej nie przynosi. Problemem Brazylijczyka jest to, że jego defensywa w stójce praktycznie nie istnieje – raz po raz inkasuje ciosy wszelakie. Jest on jednak niezłym zapaśnikiem, a Cariaso nie słynie z dobrych defensywnych zapasów – i to właśnie w tej płaszczyźnie upatruję szansy Santosa na zwycięstwo. Przewaga warunków fizycznych (wzrostu i zasięgu) powinna natomiast odrobinę pomóc mu w wymianach kickbokserskich z czasami przewidywalnym do granic absurdu (lewy middlekick…) Chrisem Cariaso.
Zwycięzca: Iliarde Santos przez decyzję.
155 lbs: Alan Patrick vs Garett Whiteley
Dwaj debiutanci o nieskazitelnych rekordach. Na podstawie obejrzenia 15 minut walki Alana Patricka oraz trzech szybkich zwycięstw Garetta Whiteley’a ciężko przewidzieć, jak ułoży się ten pojedynek. Mam jednak wrażenie, że chaotyczny w stójce, ale silny i duży (przynajmniej takim wydawał się na video) jak na kategorię lekką Alan Patrick będzie w stanie obalać preferującego stójkę i klincz (kolana!) Whiteley’a, fundując mu brutalne gnp.
Zwycięzca: Alan Patrick przez TKO.
fot. ufc.com
Erickowi Silvie nieco brakuje do umiejętności stójkowych Carlosa Condita i mam nadzieję, że zobaczymy trochę kulanki. Nokaut w pierwszych sekundach to coś czego na pewno nie chciałbym zobaczyć. Dla dobra tego sportu i tej dywizji lepiej będzie, żeby ta walka potrwała dłużej.
Nie skreślałbym tak kategorycznie stójki Assuncao. Sam fakt, że ze złamaną ręką wypunktował w tej płaszczyźnie Eastona najlepiej pokazuje jak twardym i mocnym jest zawodnikiem. W ostatnim pojedynku Brazylijczyk też wyglądał przyzwoicie. Mam spory dylemat co do wskazania wyniku tego starcia.
Nie ma umiejętności stójkowych na poziomie Condita, to prawda, ale jest znacznie dynamiczniejszy. Czy to wystarczy, zobaczymy.
Po ważeniu:
– miałem wrażenie, że Pierce jest chory – jakieś szklące oczy ;)
– Palhares zdrowo zakręcony, co nie wróży mu dobrze,
– Thiago Silva – 208 lbs??? Cholera, coś się musiało stać, że nie mógł zbijać i to raczej nic dobrego. Moja wiara w jego zdecydowane zwycięstwo odrobinę osłabła,
– Hamill wyglądał zaskakująco dobrze,
– Shields wyglądał bardzo dobrze, a dzięki butom na nogach wydawał się nawet większy od Mai,
– patrząc na posturę, Patrick powinien zmiażdżyć Whiteley’a, ale.. to tylko postura,
– myślałem, że Santos będzie sporo większy od Cariaso, a nie był – nie wiem, czy Amerykanin miał buty?
Rewelacyjna robota z tym blogiem panowie! Świetne teksty.
Skrętówki Palharesa mają tę zaletę że walka wcale nie musi trafić do parteru żeby je wyciągnął- rewelacyjnie wkręca się po nie również ze stójki.
Jasne, zawsze to podkreślam przy rozmowach o Heldzie czy Bandelu – oni nie muszą mieć rewelacyjnych zapasów. Co nie zmienia jednak mojego podejścia do walki Pierce vs Palhares ;)
Walka Maia – Shields dla grapplingowych koneserów, ale podobały mi się te szachy i wymiany w parterze. Co do decyzji sędziów – raczej do obrony, ale spokojnie mogło też pójść w drugą stronę.
Swoją drogą to nieco zabawne – wszyscy dookoła zgodnie powtarzali, jak bogata w pretendentów do pasa jest dywizja półśrednia, ale po porażce Demiana jakoś nie widzę tych wspaniałych kandydatów do walki o mistrzostwo. Rory raczej na pewno nie zawalczy ze swoim idolem (zakładam tutaj, że poradzi sobie z Lawlerem, chociaż z jego parą w łapach/nogach nigdy nic nie wiadomo), Ellenberger nie dawno przegrał, z kolei Condit w moim przekonaniu potrzebuje jeszcze z 2 solidnych zwycięstw, by można było zacząć rozmowę o rewanżu. Ktoś ma jakiś pomysł?
Zignorować przegraną Mai i dać mu TSa:)
Askren dla Gsp ;)
Nie miałbym absolutnie nic przeciwko, by Askren z miejsca dostał titleshota ze ZWYCIĘZCĄ GSP vs Hendricks ;) Johnny będzie miał na to jakieś 2 rundy, potem pozamiatane.
Galę oglądało mi się wyjątkowo dobrze – przewidywałem inne wyniki, ale bukmachersko poszło znakomicie.
Shields zgodnie z oczekiwaniami sprawił ogromne problemy Mai i wg mnie wygrał zasłużenie – tzn. mogło pójść w dwie strony, ale to jednak Amerykanin był agresorem. Maia może zapomnieć o titleshocie, to był ten stary, niedobry Maia z końcówki swoich bojów w średniej. Zapasy Amerykanina jak najbardziej na plus, grapplersko też zaprezentował się naprawdę dobrze – świetnie się to oglądało pomimo marudzenia Jurasa i szczególnie Janisza.
Erick Silva to spory talent, ale – jak wspominałem – dać go do Jacksona na kilka miesięcy, póki nie jest za późno i już tam go oszlifują, nauczą rozkładać siły, zakażą fajerwerkowych technik, nauczą ustawiać sobie rywala i bić z 50% siły i wtedy… sky is the limit!