Analiza UNIBET: Anderson Silva vs. Michael Bisping, UFC FN 84
W walce wieczoru gali UFC Fight Night 84 dojdzie do brazylijsko-angielskiej wojny pomiędzy Andersonem Silvą a Michaelem Bispingiem.
Londyńską galę UFC Fight Night 84 uświetni pojedynek jednego z największych w historii, powracającego po rocznej przerwie byłego mistrza i dominatora kategorii średniej Andersona Silvy (33-6, 1NC) z najpopularniejszym angielskim zawodnikiem, zasłużonym weteranem UFC, który odegrał ważną rolę w popularyzacji MMA na Wyspach Brytyjskich, Michaelem Bispingiem (27-7).
Obaj zawodnicy nie są już młodzieniaszkami – Brazylijczyk ma 40 lat, Brytyjczyk – 36 – i starcie to może ostatecznie zdecydować, w którym kierunku zmierzy ich dalsza kariera. Zwycięzca mocno zbliży się do pojedynku o pas mistrzowski, natomiast przegrany zmuszony będzie poważnie pomyśleć o planach emerytalnych – chyba że lubi po prostu walczyć dla przyjemności, nie mając na horyzoncie żadnych mocarstwowych celów związanych z pasem mistrzowskim.
Przeanalizujmy, kto i dlaczego ma większe szanse na zwycięstwo!
Analiza
Hrabia to dobry zawodnik. Dobry zawodnik, który ma ambicje, aby zostać zapamiętanym jako świetny zawodnik, do czego kluczem jak najbardziej może być pokonanie Andersona Silvy – nawet jeśli trochę już podstarzałej i umorusanej ostatnią wpadką dopingową, to nadal jednak ikony MMA. Czy ma na to szanse?
Bisping to archetyp rzemieślnika. Walczący z klasycznej pozycji zawodnik, który wyprowadza podręcznikowe ataki, podręcznikowe kombinacje, uzupełniając je dużą mobilnością oraz wysoką aktywnością. Dysponuje solidną kondycją, która pozwala mu utrzymywać wysokie tempo pojedynku na pełnym dystansie. Jego energia nie jest też pochłaniana szczególnie mocno przez wyczerpujące, silne ciosy, bo takowych Hrabia nie zwykł wyprowadzać. Że potrafi? Z pewnością. To jednak nie jego styl. Bisping punktuje, nie nokautuje.
Swoją grę opiera przede wszystkim na boksie, lubując się w pojedynczych prostych, którymi stara się utrzymywać pożądany przez siebie dystans, ewentualnie podręcznikowym 1-2, znacznie rzadziej odwołując się do sierpowych. Nie znaczy to jednak, że nie korzysta z kopnięć – chętnie bowiem kopie na każdej wysokości, czasami kończąc też kombinacje pięściarskie techniką nożną właśnie, najczęściej kopnięciem na głowę zakroczną nogą.
W starciu z Andersonem Silvą czeka go jednak piekielnie trudne zadanie. Rzekłbym wręcz, że stylistycznie Pająk jest jednym z najgorszych, jeśli nie najgorszym, możliwym zestawieniem dla Brytyjczyka. Posiada wszystkie atrybuty, które idealnie komponują się ze słabymi stronami Bispinga, kompletnie wyłączając te mocne.
Przykład Chrisa Weidmana pokazał nam, w jaki sposób walczyć z Brazylijczykiem – niska aktywność, żadnych kombinacji, krótkie, bezpieczne ataki bez odsłaniania się. Nie można dać mu szansy na kontry, bo w historii tego sportu tak dobrze kontrującego zawodnika jeszcze nie oglądaliśmy – Silva jest w tej płaszczyźnie absolutnym arcymistrzem.
Może się wydawać, że przecież Bisping nie uderza z pełną mocą, nie ryzykuje, nie odsłania się, przede wszystkim punktuje. Nic z tych rzeczy jednak! Swoją ogromną aktywnością Hrabia będzie dawał Brazylijczykowi ogrom możliwości na kontry – im dłuższa kombinacja rzucana przez Brytyjczyka, tym większe ryzyko, że skończy na deskach po uniku i kontrze Pająka. Wszystko dlatego, że defensywa stójkowa Bispinga mocno kuleje – opiera ją niemal wyłącznie na kontroli dystansu, a nie jest z tych zawodników, którzy poruszaliby się szczególnie lekko i zwiewnie, zwłaszcza w późniejszych rundach – rzadko korzysta z gardy, a o jakimkolwiek balansie czy ruchach głowy możemy w ogóle zapomnieć. Gdyby jeszcze miał szczękę z tytanu, mogłoby ujść mu to płazem, ale tak nie jest. Jego szczęka była już kilka razy skruszona, a naruszali go niemal wszyscy ostatni rywale – z Thalesem Leitesem i CB Dollaway’em na czele, którzy w płaszczyźnie kickbokserskiej stoją o dwie klasy niżej od Pająka.
Brazylijczyk posiada swój niepowtarzalny styl, ulepiony ze świetnego boksu, morderczego klinczu rodem z muay thai oraz kopnięć z kickboxingu i taekwondo. Potrafi walczyć z obu pozycji, dysponuje kapitalnym balansem ciała, świetnie korzysta z ciosów prostych czy kopnięć z obu nóg na każdej wysokości. Utrzymuje rywali na dystans kopnięciem na kolano, a jego mocne lowkingi mogą mocno ograniczyć mobilność Brytyjczyka.
Do czasu walk z Weidmanem Pająk wnosił do oktagonu mnóstwo improwizacji, rezygnując z utartych schematów. Reagował. Rzadziej inicjował. Powodowało to, że czasami (walki z Thalesem Leitesem czy Demianem Maią) w jego starciach działo się niewiele. Klęski, jakich doznał z Weidmanem, zmieniły go jednak, co mogliśmy obserwować w starciu z Nickiem Diazem. Skończyło się pajacowanie, nisko opuszczone ręce, oktagonowe wygłupy (nawet jeśli de facto miał swój cel) – Anderson odwołał się do podstaw, walczył, jak Pan Bóg przykazał, z wysoko uniesioną gardą, blokami, zbiciami, unikami, równowagą między atakami i kontrami.
Oparł się na fundamentach. Czy mniej szaleństwa, mniej improwizacji w wykonaniu Silvy to dobra wiadomość dla Bispinga? Nic z tych rzeczy! Jest dokładnie odwrotnie – gdyby Pająk nadal walczył w swoim dawnym stylu, szukając wyłącznie kontr, długimi fragmentami pozostając nieaktywnym, szanse Hrabiego byłyby większe – a to dlatego, że refleks i szybkość Silvy już nie te. Kiedyś mógł sobie pozwolić na taki frywolny styl walki, bo jego atrybuty fizyczne w pełni go do tego predestynowały. Teraz jednak, wraz z mijającymi latami, zdaje sobie już sprawę, że swój styl musi zmodyfikować, dostosować pod nowe ograniczenia, jakim poddane zostało jego ciało. Nie zobaczymy już Brazylijczyka opierającego swoją defensywę wyłącznie na balansie tułowiem – nie te lata, nie ten balans, nie ta szybkość, nie ten refleks. Podniósł więc ręce, podniósł gardę. Chętniej inicjuje ataki, bo wie, że dawny styl został już rozczytany. Jednak pomimo tego, że jest dzisiaj znacznie bardziej książkowy niż poprzednio, to ta wirtuozeria – błyskawiczne kontry po zejściu z linii ciosu, płynne, kreatywne kombinacje, morderczy klincz, niekonwencjonalne wykorzystanie łokci, walka z obu pozycji – wszystko to nadal jest obecne w jego arsenale.
Jego fundamenty stoją o dwie klasy wyżej niż fundamenty Michaela Bispinga.
Położenie większego nacisku na standardowe metody rozwiązywania konfliktu nie spowodowało, że Brazylijczyk zapomniał o swoich korzeniach – powyżej atakuje Diaza kombinacją prostego, bitego z dołu łokcia i lowkinga.
Nie tylko wysoka aktywność Brytyjczyka czy dłuższe kombinacje, do których się odwołuje (nie spodziewam się, by nagle zmienił swój styl i zmniejszył aktywność – starego psa trudno nauczyć nowych sztuczek…), będą wodą na młyn dla Silvy. Może i szczęka Brazylijczyka została już skruszona przez Weidmana, ale w konfrontacji z Diazem wyglądała jednak nadal bardzo solidnie – a biorąc pod uwagę, jak mocno uderza Bisping, wydaje się, że Pająk nie będzie musiał praktycznie w ogóle obawiać się jego ciosów, po prostu przebijając się przez nie, jeśli zajdzie taka potrzeba.
Ciężkie ręce Brazylijczyka powodują, że Michael będzie musiał mieć się na baczności cały czas. Także dlatego, że i kondycja płynnie poruszającego się, nie angażującego mocno mięśni Silvy stoi na bardzo wysokim poziomie. Oznacz to, że nawet jeśli Brytyjczyk jakimś sposobem zdoła wygrać pierwszą, drugą, czy może nawet trzecią rundę, cały czas znajdował się będzie o jedną udaną kontrę (albo atak, bo, jak wspominałem, Silva chętniej teraz atakuje) rywala od wylądowania na deskach, od porażki.
Trzeba też dodać, że styl poruszania się na nogach Brytyjczyka bywa mało efektywny – pełni niemal wyłącznie rolę defensywą, tzn. nie pozwala mu znajdować bocznych kątów do ataku – gdy atakuje, czyni to niemal zawsze w linii prostej. Nawet jednak w defensywie nadmierna mobilność Bispinga prowadzi do znacznie szybszego zmęczenia materiału, co widzieliśmy w walce z Thalesem Leitesem. I choć ten wcale wirtuozem stójki nie jest, wielokrotnie był w stanie zamykać Brytyjczyka pod siatką. Działo się tak dlatego, że Bisping, będąc już na siatce, zapomina o ofensywie – jest tak pochłonięty próbą odejścia do boku, że zapomina o wszystkim innym, pozwalając rywalom na ostre szarże, w których w ogóle nie muszą martwić się o jakiekolwiek kontry ze strony Hrabiego.
Mam wrażenie, że ten styl walki Bispinga staje się coraz mniej efektywny z uwagi na pogarszającą się z wiekiem kondycję. Opieranie całej defensywy na pracy na nogach może mieć sens w początkowej fazie walk, ale później, gdy zmęczenie staje się coraz większe, nogi nie pracują już tak szybko, warto byłoby unieść gardę, sklinczować, poszukać odpoczynku, może odpowiedzieć na atak rywali kontrą, żeby zmusić ich do zastanowienia się przed kolejnym. Brytyjczyk tego nie robi.
Bisping operuje zza jaba, ale jego głowa podczas korzystania z tej podstawowej techniki pozostaje nieruchoma.
Odwrotna pozycja, z jakiej na ogół walczy Silva, mocno utrudni Bispingowi korzystanie z jego ulubionego jaba. Z uwagi na niewielką moc w ciosach Brytyjczyka, Brazylijczyk będzie mógł każdy niemal atak traktować w kategoriach szansy na kontrę. Sam zresztą dysponuje doskonałym jabem oraz krosem, a jego prawy sierpowy (przednia ręka, przypominam) może siać prawdziwe spustoszenie w szeregach defensywnych klasycznie ustawionego, narażonego na takie ataki Bispinga.
Prawy prosty to piekielnie groźna broń Andersona Silvy. Tutaj powala na deski Yushina Okamiego.
Brazylijczyk jest też absolutnym wirtuozem walki w klinczu, gdzie po mistrzowsku kontroluje swoich rywali, rażąc ich mocnymi łokciami czy szczególnie kolanami. To, że właśnie w klinczu powalił go na deski Weidman, nie zmienia mojej jego oceny w tej płaszczyźnie. Klincz Brytyjczyka jest zdecydowanie mniej skomplikowany i jeśli walka przeniesie się pod siatkę, czekać go będą bardzo ciężkie chwile.
Podsumowując, Bisping niemal zawsze walczy w bardzo podobny, charakterystyczny dla siebie sposób, wnosząc do oktagonu wysoką częstotliwość wyprowadzania ciosów. W starciu z Silvą to najgorszy z możliwych planów, bo Brazylijczyk zjadł zęby na ubijaniu atakujących go rywali. W przypadku Brytyjczyka dodatkowo nie będzie musiał niemal w ogóle martwić się o jego szarże, bo ciężkie ręce, jak wspominałem, nie są jego domeną.
Pewne przesłanki z historii walk Hrabiego wskazują na to, że w starciu z Silvą spróbuje powalczyć w parterze…
Zapasy i parter
Chodzi mianowicie o jego pojedynki z Wanderleiem Silvą oraz Brianem Stannem, dwoma niebezpiecznymi stójkowiczami. Otóż, Brytyjczyk w tamtych starciach postawił na zapasy.
Wierzę, że w parterze z góry Bisping miałby przewagę. Byłby w stanie skontrolować Brazylijczyka i nie dać się złapać w żadne poddanie. Problem jednak w tym, że defensywne zapasy Silvy stoją na bardzo wysokim poziomie – część z nich neutralizuje już samym poruszaniem się na nogach, odchodząc do boku. Zwłaszcza jednak teraz, ze swoim bardziej klasycznym stylem, bardziej poukładanym, nie tak niedbałym, nie tak frywolnym jak wcześniej, wydaje się, że położenie go na plecach będzie zadaniem piekielnie trudnym – zwłaszcza, że Bisping nie posiada takich szlifów zapaśniczych jak Chael Sonnen czy Chris Weidman.
Nie sądzę wobec tego, aby Hrabia był w stanie przenosić walkę do parteru – choć jestem pewien, że tego spróbuje, bo głupotą byłoby tego nie zrobić. Ostatecznie jednak zmuszony będzie toczyć walkę na pięści, kopnięcia, kolana i łokcie w stójce…
Czynniki pozaoktagonowe
A teraz podzielcie wszystkie wyżej zaprezentowane pozytywne opinie na temat umiejętności Andersona Silvy przez dwa. Wtedy jak najbardziej może przegrać. Wiemy bowiem, że może i Michael Bisping z walki na walkę nie poprawia swojego poziomu, ale też raczej w tej walce nie stanie się cieniem samego siebie. Jeśli będzie jakiś regres, pewnie niewielki. Natomiast jeśli chodzi o Andersona Silvę… Cóż, tutaj sprawa jest znacznie bardziej skomplikowana.
Nie chodzi nawet tylko o sam fakt ponad rocznej przerwy – kluczowa bowiem jest odpowiedź na pytanie, czy wpadka dopingowa w walce z Nickiem Diazem była odosobnionym przypadkiem, czy też Brazylijczyk też wcześniej nielegalnie się wspomagał. Brytyjczyk przekonuje, że prawdziwa jest opcja druga, przypominając, że sam Silva przyznał, iż była to dla niego pierwsza w karierze kontrola antydopingowa poza rywalizacją (out of competition). Pierwsza i oblana – dodaje Bisping. Wielu sugeruje jednak, że Pająk mógł wówczas skorzystać z dopingu z uwagi na powrót po ciężkiej kontuzji (złamanie nogi), co oznaczałoby, że wcześniej jednak był czysty (przynajmniej sensu largo, bo jak to jest z dopingiem w sporcie, wszyscy chyba wiemy).
Odpowiedź na pytanie, czy Silva wcześniej walczył na dopingu czy też bez niego, jest kluczowa – dlatego, że teraz, wobec zaostrzonych badań antydopingowych, wobec ostatniej wpadki, pewnikiem wydaje się, że Brazylijczyk tym razem nie zanieczyści swojego organizmu niebieskim płynem z Tajlandii. Jeśli zrobił to tylko na okoliczność walki z Diazem, wcześniej będąc czystym – zdemoluje Anglika. Jeśli natomiast również i wcześniej odwoływał się do tych niecnych praktyk, a teraz pierwszy raz od dawna walczył będzie na sucho, sprawa mocno się komplikuje.
Kwestia wieku Pająka nie powinna mieć mimo wszystko większego znaczenia – w swojej karierze nie był szczególnie obijany, ostatnio dostosował swój styl pod niedostatki fizyczne, a i Bisping najmłodszy już przecież nie jest, a nadal stara się walczyć w ten sam sposób, co nie wróży mu najlepiej.
Walka na własnym terenie nie powinna mieć większego znaczenia. Obaj zawodnicy to stare lisy, na których wsparcie kibiców bądź jego brak nie powinno już robić żadnego wrażenia.
Kluczowe elementy
- duże przewaga umiejętności technicznych Andersona Silvy w stójce
- presja, pod jaką znajduje się faworyzowany Pająk
- walka w Wielkiej Brytanii
- różnorodność technik nożnych Brazylijczyka
- twarda szczęka Silvy
- twardy charakter Bispinga
- mocne defensywne zapasy Brazylijczyka
- ewentualny wpływ dopingu na formę Silvy
- mobilność Anglika
- dobra kondycja Silvy
- kontrująca gra Andersona w połączeniu z dużą aktywnością Bispinga
- modyfikacje w stylu Brazylijczyka pod upływające lata
Typ
Michael Bisping nie ma narzędzi, by skończyć Andersona Silvę – ani w stójce, ani w parterze. Tylko jakiś okrutny błąd Brazylijczyka albo jego fatalna forma na skutek spraw związanych z dopingiem (gorsze cardio, gorsza szybkość, niezdecydowanie) mogą zaprowadzić Anglika do zwycięstwa. Gdzieś tam w tyle głowy tli mi się też scenariusz, w którym stary pies Bisping uczy się nowych sztuczek i walczy bardzo zachowawczo, a Silva powraca do swojego stylu walki opartego niemal wyłącznie o kontry i w rezultacie walka kończy się decyzją, którą jakimś sposobem sędziowie – na których wpłyną żywiołowe reakcje fanów podczas ataków Hrabiego – przyznają zwycięstwo Michaelowi, ale… To mało realne. W najbardziej prawdopodobnym scenariuszu Silva, mając ku temu masę okazji z uwagi na dużą liczbę uderzeń wyprowadzanych przez rywala, raczej prędzej niż później znajdzie drogę do szczęki Bispinga, zwyciężają przez nokaut.
Zwycięzca: Anderson Silva przez (T)KO
Kursy bukmacherskie
Wszystkie poniższe kursy dostępne na stronie UNIBET
Przyjrzyjmy się najważniejszym kursom bukmacherski na tę walkę. Przy każdym moja ocena (w formie graficznego kciuka) atrakcyjności danego kursu.
Zwycięstwo Andersona Silvy – 1.33
Zwycięstwo Michaela Bispinga – 3.45
Anderson Silva przed czasem – 1.85
Michael Bisping przez decyzję – 5.00
Wszystkie powyższe zakłady oraz wiele innych dostępne na UNIBET.
*****
Zaprezentowana powyżej opinia przedstawia wyłącznie subiektywne odczucia autora na temat analizowanego pojedynku. W sporcie tak złożonym jak MMA na wynik walki wpływa ogromna liczba czynników, których często nie da się przewidzieć.
Komentarze: 2