Wyniszczający bój! Damian Janikowski lepszy od Cezariusza Kęsika na KSW 84!
Morderczy bój stoczyli Damian Janikowski i Cezariusz Kęsik podczas gali KSW 84 w Gdyni – obronną ręką wyszedł z niego olimpijczyk.
W ostatniej walce w swoim kontrakcie z polskim gigantem Damian Janikowski (8-5) po ciężkim boju pokonał na pełnym dystansie faworyzowanego Cezariusza Kęsika (13-4) podczas gali KSW 84 w Gdyni.
Kęsik rozpoczął od srogiego lowkinga. W wymianie Janikowski trafił sierpem. W kolejnej obaj zawodnicy trafili. Damian polował na krótkie, ostre kombinacje. Zawodnik z Wrocławia rąbnął potężnym lowkingiem. Olimpijczyk nadla czaił się na 3-uderzeniowe kombinacje. Kęsik polował na niskie kopnięcia – z powodzeniem. Janikowski nie pozostawał jednak w tym aspekcie rywalowi dłużny.
Wojna na niskie kopnięcia trwała w najlepsze. Janikowski starał się też nieustannie atakować obszernymi sierpami w krótkich zrywach, czasami trafiając w drugie tempo. Cezariusz starał się okopywać korpus przeciwnika. Janikowski zdzielił Kęsika kolejnymi lowkingami, jednym z nich ścinając go z nóg. Zszedł za rywalem do parteru, gdzie obaj byli aktywni – Kęsik atakował z pleców, Janikowski odpowiadał z góry.
Kęsik rozpoczął rundę drugą aktywniej, ale Janikowski przystopował go lewymi prostymi oraz kolejnymi niskimi kopnięciami na wysokości łydki. Z czasem jednak Cezariusz dosięgnął Damiana w kombinacjach. Olimpijczyk przypadkowo trafił mu w oko. Walkę przerwano, a sędzia Łukasz Bosacki poprosił do klatki lekarza. Po kilku minutach walkę wznowiono.
Janikowski od razu rąbnął lowkingiem, ale Kęsik zdzielił go dwoma srogimi prawymi na głowę. Cezariusz zaczynał łapać rytm walki, ale… Janikowski uruchomił zapasy! Po pierwszym obaleniu Kęsik świetnie wrócił na nogi, ale gdy olimpijczyk znów go przewrócił, zdzielił go dobrymi uderzeniami. Kęsik wrócił co prawda do góry, ale po rozerwaniu Janikowski ponownie wbiegł w niego niezwykle agresywnie, znów kładąc go na plecach. Cezariusz ponownie utorował sobie drogę na nogi, ale Damian znów cisnął nim o deski.
Cezariusz ponownie wrócił jednak na górę – a w stójce zdzielił wyczerpanego wrocławianina bombami! Janikowski odczuł te uderzenia! Uratował się zapasami, znów przewracając przeciwnika.
Od pierwszych sekund rundy trzeciej wyraźnie widać było, że Janikowski oddycha rękawami. Kęsik także jednak pierwszej świeżości zdecydowanie nie był. Janikowski trafił kilkoma lewymi prostymi, ale to Kęsik trafiał mocniej – zwłaszcza w klinczu, gdzie męczył rywala kolanami i krótkimi ciosami, także na korpus.
Kęsik nieoczekiwanie poszukał kilku obaleń – bez powodzenia. Obaj zawodnicy byli wyczerpani, ale Kęsik był aktywniejszy. Janikowski wcale jednak broni nie składał. Odpowiadał ciosami prostymi, zaatakował udanym obaleniem. Kęsik wrócił szybko do stójki.
A tam – katorga dla obu! Kęsik trafił kilkoma uderzeniami, ale Janikowski znów go złapał i przewrócił. Wrocławianin przez kilkadziesiąt sekund kontrolował przeciwnika w parterze i klinczu. Ba! Zdzielił Kęsika kilkoma srogimi ciosami.
Sędziowie wskazali jednogłośnie na Damiana Janikowskiego w stosunku 2 x 30-27, 29-28.
Fortuna Online to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych firm jest zabroniona. Hazard wiąże się z ryzykiem.
Zaimponował mi Damian Janikowski tą 3 rundą.
Wydawało się, że jego koniec jest kwestią jednego strzała, a on bardzo mądrze zawalczył prostymi, a potem obaleniami. Brawo!
Ciekawe jak dobrym zawodnikiem byłyby, gdyby tylko ta kondycja tak nie szwankowała, bo naprawdę wszystko inne ma na całkiem niezłym poziomie.
Kondycja jest wypadkową jego eksplozywności, dynamiki (przypomina w tym Chandlera) i… głupoty. Janikowski to obdarzony bajecznymi cechami fizycznymi zawodnik z pustym łbem jak kapusta. Pal licho co plecie na wywiadach, to samo jest w klatce. Suplesy kompletnie niepotrzebne, w tej wal;ce również było za dużo obaleń, którego go wydrenowały, zamiast wyrachowanej pracy w klinczu, przytrzymania dłużej klamry, wykorzystania siły i techniki bez drenowania paska z energią. Zwracał na to uwagę Marian po gali.
Abstrajując od cardio, to był jednak dobry występ, być może najlepszy w karierze Janika, ale pewnego poziomu już nie przeskoczy. Między innymi dlatego, że nie jest to najostrzejszy ołówek w piórniku, delikatnie rzecz ujmując. Z Breesem potencjalny rewanż, po przedłużeniu kontraktu, będzie znowu do jednej mordy.