„Wiedziałem wtedy, że choćbym zaproponował mu furę pieniędzy…” – Lewandowski zdradza kulisy odejścia Błachowicza z KSW
Współdowodzący KSW Martin Lewandowski opowiedział o okolicznościach, w jakich obecny mistrz 205 funtów UFC Jan Błachowicz opuścił KSW.
Siedem lat po swoim ostatnim występie pod sztandarem KSW, gdzie zasiadał na mistrzowskim tronie wagi półciężkiej, Jan Błachowicz sięgnął po najcenniejsze trofeum w światowym MMA – złoto UFC. Wszystko za sprawą arabskiej masakry, jaką podczas gali UFC 253 w Abu Zabi zafundował Dominickowi Reyesowi w starciu o zwakowany przez Jona Jonesa pas.
W najnowszym wywiadzie udzielonym Jarosławowi Świątkowi z MyMMA.pl współwłaściciel KSW Martin Lewandowski zdradził, że nie miał co prawda możliwości oglądać triumfu cieszynianina na żywo, ale nie ukrywał zadowolenia z jego sukcesu.
– Miłe uczucie – powiedział polski promotor. – Bardzo miłe. Oczywiście. To też świadczy o nas. Ludziom się wydaje, że to jest dla nas jakiś taki, po pierwsze, duży osobowościowy problem, a po drugie – wizerunkowy czy też sportowy.
– Oczywiście zawodnicy przychodzą i odchodzą, ale pamiętajmy, że rotacja zawodników między federacjami jest tak duża – przy ilości i walk, i gal, i federacji, które są nie tylko w Polsce, ale i na świecie – że to się dzieje.
– To nie jest tak, że jak teraz jakiś zawodnik przychodzi i mówi: „Słuchaj, dostałem ofertę z UFC”, to my z Maćkiem (Kawulskim) biegamy jak Kevin sam w domu. Tylko to jest rzeczywistość, którą mamy.
– Więc tak, bardzo to jest miłe. Zresztą nie wiem, czy zwróciliście uwagę, że wspieraliśmy Janka. Na naszych mediach społecznościowych pojawiły się jakieś komentarze, jakieś wsparcie i tak dalej.
Lewandowski od zawsze chętnie podkreślał, że odejściu Błachowicza z KSW nie towarzyszyły żadne niesnaski. Wszystko odbyło się kulturalnie i za obopólnym zrozumieniem.
Teraz natomiast uchylił rąbka tajemnicy w temacie, zdradzając, że Cieszyński Książę nosił się z zamiarem spróbowania swoich sił w UFC od dłuższego czasu – i nawet podjął wcześniej taką próbę.
– Janek jest jednym z tych zawodników, z którymi rozstawaliśmy się w bardzo, mogę powiedzieć, cywilizowany sposób – powiedział Lewandowski. – Tak tylko szybko powiem, że historia była taka, że Janek przyszedł któregoś dnia, powiedział: „UFC”. My powiedzieliśmy „Janek, no gdzie, po co, tutaj, ten…”, coś tam z kasą było. Janek powiedział, że „dobra, zostaję”.
– Po czym wrócił ponownie – już nie wiem, jaki to był okres, może dwa lata później – i już jak z nim rozmawiałem, to widziałem to w jego oczach i wiedziałem, że choćbym zaproponował mu furę pieniędzy i roztoczył nie wiadomo jak świetlaną przyszłość, to wiedziałem, że ten gość już jest sfokusowany. I to był koniec. Łapa, good luck i tyle.
– Po prostu czuliśmy, że przyszedł dla tego zawodnika taki moment, że rzeczywiście chyba najlepsze, co my możemy dla niego zrobić, to życzyć mu powodzenia. I to nie jest jakaś polityczna zagrywka, tylko naprawdę kibicowałem mu.
– On jest też nośnikiem polskiego MMA na świecie. To nie jest tak, że idzie bez echa.
– Zresztą gdyby była jakaś zła chemia, to jego dziewczyna nie pracowałaby w mojej i mojej żony agencji marketingowej. Tam naprawdę był bliski przelot. Nie mówię, że jakoś super częsty, natomiast pełne wsparcie Janka. I nie wiadomo, czy jeszcze Janeczek nie wróci kiedyś… Who knows!
Cały wywiad poniżej:
Obstawiaj wszystkie walki UFC na PZBUK i odbierz cashback 200 PLN
*****