„We Francji mogę być wrogiem numer jeden, ale mnie to nie obchodzi, bo w Polsce mam wsparcie” – Marian Ziółkowski wdzięczny polskim fanom
Były już mistrz wagi lekkiej KSW Marian Ziółkowski opowiedział o niedoszłej podczas gali KSW Colosseum II walce z Salahdinem Parnasse oraz swoich dalszych planach startowych.
W co-main evencie gali KSW Colosseum II na Stadionie Narodowym – w ocenie wielu najciekawszym sportowo pojedynku całego wydarzenia – Marian Ziółkowski miał stanąć w szranki z Salahdinem Parnasse, ale los okazał się dla Polaka okrutny. Podczas rozgrzewki przed walką doznał bowiem kontuzji kolana, która wykluczyła go ze startu. O okolicznościach tego sportowego dramatu Golden Boy opowiedział właśnie obszernie w rozmowie z Jarosławem Świątkiem.
Warszawiak potwierdził, że kolano uszkodził na miesiąc przed galą. Lekarze orzekli jednak, że w ciągu dwóch tygodni wszystko powinno się zaleczyć. I rzeczywiście – po serii różnorodnych zabiegów i odpoczynku od mocnego treningu Marian czuł, że kolano jest już sprawne. Zdradził, że na nieco ponad tydzień przed galą zrobił sparing, który wypadł pomyślnie.
Jednak w trakcie rozgrzewki przed walką – prawdopodobnie najważniejszą w jego sportowej karierze – uszkodzone wcześniej kolano ponownie strzeliło, tym razem jeszcze mocniej niż miesiąc temu. Od razu pojawiła się też opuchlizna.
– Byłem w jakimś takim amoku – zrelacjonował Marian. – Nie mogłem uwierzyć, że to się dzieje. Normalnie jakby los ze mnie drwił. Byłem w dużym amoku. Dużo chaosu było w tej sytuacji.
– Pamiętam, że Maciej (Kawulski) zapytał, czy skoro nie ma tej walki, to jestem w stanie wejść do klatki i przeprosić kibiców? Od razu powiedziałem, że czuję, że wręcz jest taki obowiązek, że powinienem to zrobić.
– Miałem przez chwile też takie myśli… Może trochę wstyd, że je mówię, ale szczerze… Jak już też trenerzy powiedzieli, że „Marian, nie ma sensu wychodzić, wyjdziesz i po minucie nie utrzymasz się na nodze”. Miałem takie myśli, żeby, chuj, może wyjść? Doczłapać się do tej klatki, wyjść, postarać się tą minutę jakoś przewalczyć. Wiadomo, że długo bym nie ustał na tej nodze, bo to był przed wszystkim największy problem – że nie mógłbym kontroli na tej nodze utrzymać.
– Przegrałbym tę walkę, ale chodziło o jeszcze jedną rzecz – po prostu o kasę. Za tę walkę była naprawdę bardzo… Głupio mówić, ale mówię szczerze, jak to wyglądało. To jest moja perspektywa. Mam kilka różnych aspektów. Za tą walkę były naprawdę bardzo duże pieniądze. Od roku się nie biłem. Ostatni biłem się w czerwcu 2022 z Sebastianem Rajewskim, więc od roku nie zarabiam kasy.
– Kontuzja się stała. Wtedy człowiek też nie wiedział, co dokładnie się stało, ale znowu nie wiadomo, kiedy będę mógł walczyć. Zaraz więc w głowie było, że nie dosyć, że nie mogę wyjść do tej walki, że ominie mnie Narodowy, że jego sztab będzie miał mnie za tchórza, że może ludzie pomyślą, że jestem tchórzem, to jeszcze nie dostanę kasy za to. Miałem naprawdę przez chwilę myśl, żeby może wyjść tylko na tyle, na ile się da – ale przynajmniej zbiorę kasę.
– Ale to była krótka myśl. Nie było opcji, żebym nawet w to cisnął. Sam i tak miałem konflikt – pomimo że trenerzy mi to odradzali, gdy tylko zapytałem, czy jest sens coś takiego robić – to też u mnie konflikt. Przecież nie tak to miało wyglądać. Czułbym się jak pajac.
Ostatecznie Marian pojawił się w klatce, gdzie wyjaśnił 50 tysiącom fanów, dlaczego walki nie będzie. Położył też pas mistrzowski na środku, zdając sobie sprawę, że nie bronił go od roku.
Jak podkreślił, Salahdine Parnasse oraz jego trenerzy zachowywali się tego wieczoru bardzo elegancko. Podeszli ze zrozumieniem do feralnej kontuzji warszawiaka. Nie było żadnych szyderstw, wyśmiewania.
Rzecz jednak w tym, że nazajutrz w mediach społecznościowych Francuza pojawiły się kpiny oraz sugestie, iż Polakowi zabrakło odwagi.
Encore sous le choc
Marian 20 minutes avant le combat pic.twitter.com/8tVhcm49jN— Salahdine Parnasse (@SalahdineP) June 4, 2023
Parnasse tłumaczył później, że powyższy film, który opublikował, został nagrany kilka miesięcy wcześniej, ale zdaniem Ziółkowskiego niewiele to zmienia.
– Niestety potem był jakiś filmik, w którym się śmiali – powiedział. – Potem słyszałem, że ten filmik był nagrany kiedyś. Ale co z tego, że był nagrany pół roku wcześniej, jak teraz go wstawiają? (…)
– Ale to jest ich sprawa. Żyją sobie we Francji. Nie obchodzi mnie to tym bardziej po tym, gdy zobaczyłem, jak polscy kibice do tego podeszli. Chyba to jest dla mnie najważniejsze. Bardziej bym odczuł, gdyby kibice w Polsce mnie krytykowali jakoś mocno, jechali po mnie.
– W ogóle jak miałem wejść do tej klatki i odwołać tę walkę… A siedziałem przy tej klatce około 40 minut, bo to wszystko musiało pójść według planu, więc musiałem 40 minut siedzieć pod tą klatką. Uwierz mi, że miałem jakiś stres wejścia do tej klatki, powiedzenia ludziom, którzy przyszli, że „cześć, znowu nie walczę, znowu nie będzie tej walki, doznałem kontuzji na godzinę przed walką”. Normalnie bałem się, że mnie tam ludzie wygwizdają. Naprawdę, oczami wyobraźni widziałem takie teoretyczne ryzyko, że może tak być. Bo, wiesz, ludzie zapłacili, przyszli, czekali na to. Nie była to też jedna z pierwszych walk tylko przedostatnia. Potrafiłbym zrozumieć u nich jakieś rozczarowanie lub wściekłość.
– Jednak dzięki temu, że finalnie tak nie było, tylko było wsparcie… Gdy wychodziłem przez stadion, to co przechodziłem obok jakichś trybun, to ludzie naprawdę bardzo w porządku się zachowywali. Byłem w jakimś sensie zaskoczony. Z jednej strony niezaskoczony, z drugiej zaskoczony. Ale przede wszystkim dodawało mi to ogromnej otuchy.
– Ale, jak mówię, dzięki tym rzeczom, dzięki temu, co się działo na stadionie, co się działo w Internecie… Dostałem prywatne wiadomości, pisali do mnie też zawodnicy. Odezwał się mój były przeciwnik, po którym nie spodziewałem się raczej, że do mnie napisze. Nie będę mówił kto, bo może by nie chciał, ale dziękuję mu bardzo. Takie coś dużo otuchy daje.
– Dużo życzliwych ludzi się odezwało i to sprawił, że w tej Francji mogę być wrogiem numer jeden, a w sumie mnie to nie obchodzi, bo mam tutaj w Polsce wsparcie. To jest dla mnie ważne i miłe, bo nigdy tego tak nie odczuwałem od polskich kibiców, że tak są za mną. A tutaj w tej wojnie polsko-francuskiej odczułem, że są ze mną i to jest dla mnie takie bardzo pocieszające.
W poniedziałek Marian Ziółkowski przeszedł w Kielcach operację kolana. Zawodnik podziękował serdecznie całej ekipie medycznej oraz szefom KSW, podkreślając, że wykazali się ogromnym zrozumieniem.
– Na razie te emocje cały czas gdzieś są, ten żal i ta myśl „czemu to się wydarzyło?” – powiedział. – Najgorsze jest to… Jak mówiłem, kasa jest ważna – człowiek nie zarabia, a ma jakieś plany, ma jakieś długi, to mieszkanie – i jest to gdzieś bardzo ważne. Jest ta myśl, że Parnasse się śmieje, Francja się śmieje…
– Ale najgorsza, najgorsza jest ta świadomość, że nie da się już tego cofnąć, że nie zawalczę już na tej gali Koloseum 2. Mało czym można się pocieszyć. Pieniądze? Jest szansa, że zawsze się zarobi. Parnasse drwiący ze mnie? Jest zawsze szansa, że nawet w tej Francji bym mu wpierdolił przy tych jego kibicach. Cały czas jest to realnie do odrobienia – ale nie da się już cofnąć czasu. Nie da się naprawić tego, że na tej gali już nie zawalczę. Jedynie mogę sobie marzyć, że gdyby zrobili za cztery lata galę i nadal będę tym chwytliwym nazwiskiem, będą chcieli mnie na tej gali, to wtedy jest teoretycznie szansa, że jeszcze uda mi się zawalczyć na Narodowym. Ale na tej gali Koloseum 2 nie udało mi się zawalczyć i jest to dla mnie najgorsza rzecz. Jak wracam do tego myślami, to jest takie mini załamanie.
Rehabilitacja potrwa około trzy miesiące. Do akcji niespełna 33-letni zawodnik chciałby powrócić w grudniu. Jest już wstępnie po słowie z Maciejem Kawulskim i Martinem Lewandowskim, choć podkreśla, że wiele zależeć będzie od postępów w rehabilitacji.
W idealnym scenariuszu w swojej powrotnej walce Golden Boy skrzyżowałby rękawice z Salahdinem Parnassem, ale jak zaznaczył, temat ten pozostaje póki co otwarty. Nie można wykluczyć scenariusza, w którym musi jednak wygrać wcześniej jedną walkę, zanim powróci do mistrzowskiej rozgrywki w wadze lekkiej.
– Trenerzy, chłopaki mnie pocieszają, że zawsze po tej burzy wychodzi słońce – powiedział. – Mam nadzieję, że ta burza nie była bez przyczyny. Jest coś takiego jak determinizm – że wszystko jest ze sobą połączone. Nie chcę mówić, że to było jakieś przeznaczenie, ale też nie chcę o tym myśleć, że to po prostu był przypadek, że taka pechowa akcja.
– Ciężko w taki sposób o tym myśleć, tym bardziej że jestem też wierzący. Jak osoba wierząca może podchodzić do tego jak do przypadku? Ale też jeśli widzisz w tym jakąś drogę, to na czym ona ma dokładnie polegać? Na razie jestem w zawieszeniu, nie wiedząc, dlaczego to się stało.
Cała rozmowa poniżej.
Fortuna Online to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych firm jest zabroniona. Hazard wiąże się z ryzykiem.