Marcin Tybura pokonany! Polak przegrał z Alexandrem Volkovem na UFC 267!
Marcin Tybura wraca z Abu Zabi na tarczy – Polak przegrał z Alexandrem Volkovem podczas gali UFC 267.
Marcin Tybura (22-7) nie dał rady. Podczas gali UFC 267 w Abu Zabi Polak zmuszony był uznać wyższość faworyzowanego Alexandra Volkova (34-9), a tym samym jego seria pięciu zwycięstw dobiegła końca.
Marcin rozpoczął od dobrych ciosów, ale ten odpowiedział frontalem na korpus. Poprawił serią ciosów. Wymiany! Ostre! Polak odrobinę wstrząsnął Volkovem! Ten szybko jednak doszedł do siebie. Tybura zaskoczył rywala ładnym ciosami, szybko doskakując. Volkov miał problemy z szybkością Polaka.
Rosjanin trafił kolejnym frontalem. Poprawił ciosami. Ładna kombinacja za gardę Marcina. Nasz zawodnik spróbował obalenia, ale Volkov dobrze się wybronił. Nasz zawodnik trafił ciosem na rozerwanie. Polak powoli przejmował stery walki w swoje ręce. Wywierał presję, doskakiwał z szybkimi ciosami. Tybura poszukał obalenia na ogrodzeniu, ale Rosjanin dobrze się wybroni.
Gdy walka wróciła na środek klatki, Marcin nadal radził sobie dobrze, umiejętnie wyprowadzając przeciwnika w pole. Alexander miał problemy z rozczytaniem zamiarów ruchliwego Tybury. Jednak nasz zawodnik podjął nieudaną próbę obalenia, kończąc na plecach. Volkov starał się pracować z półgardy, ale Marcin trzymał go mocno, kleił się, nie dając Rosjaninowi rozpuścić rąk. Kilka uderzeń doszło jednak celu.
Śliczne 1-2 w wykonaniu Volkova na otwarcie drugiej rundy. Frontale. Polak odpowiedział takim samym. Lewa ręka Drago w punkt. Marcin odpowiedział, trafił. Poszukał obalenia, ale Rosjanin wybronił je z dziecinną łatwością, kontrując jeszcze kolanem. Tybura był jednak aktywniejszy. Trafiał częściej, nacierał.
Alexander zaczął dobrze wykluczać ręce Marcina, trafiając prostymi. Zaprzęgał też do działania kolana. Świetnie bronił się przed kolejnymi próbami zapaśniczymi Tybury. Marcin przechwycił jedno z kolan, szukając obalenia – ale nie dał rady. Zdzielił jednak Volkova ciosami. Rosjanin nigdzie się jednak nie wybierał. Odgryzał się prostymi, szukał kopnięć. Presja ze strony uniejowianian sprawiała mu jednak problemy.
Wszystkie walki UFC można oglądać i obstawiać w Fortunie – z bonusem do 600 PLN
Dobra seria Marcina, który zdzielił Volkova kilkoma dobrymi ciosami z doskokiem. Nasz zawodnik był aktywniejszy. Rosjanin oddawał pole, mając w tyle głowy ryzyko zapaśnicze. W końcówce rundy Marcin znów zamknął rywala na ogrodzeniu, szukając obalenia – ale Volkov utrzymał walkę na nogach.
Rosjanin rozpoczął rundę trzecią od mocnych kopnięć. Trafił kolanem na korpus. Marcin był jedna konsekwentny, nieustannie wywierając presję. Zainkasował ciosy w wymianie, ale wbił Volkova w siatkę, tam szukając obalenia. Na rozerwanie Alexander zdzielił jednak naszego zawodnika mocnymi ciosami. Odczuł je Polak!
Kolejne uderzenia doszły szczęki Tybury! Kopnięcie na korpus! Niedobrze! Polak poszukał obalenia, ale Rosjanin wybronił je z łatwością. W dystansie tempo walki nieco spadło. Obaj zawodnicy byli mocno zmęczeni. Marcin nadal wywierał presję, ale niewiele z tego wynikało.
Tybura wpadł w klincz, szukając obalenia, ale oddał w klinczu plecy. Volkov trzymał, atakując krótkimi kolanami. Na rozerwanie Rosjanin zdzielił Polaka mocnymi ciosami – kilka z nich weszło czysto na szczękę Tybury.
Marcin broni jednak nie składał – nacierał niczym zombie, człapiąc za Volkovem. Obaj tu i ówdzie trafiali, ale na rozerwanie klinczu ponownie Volkov dosięgnął naszego zawodnika kanonadą. Srogi prawy autorstwa Volkova, ale Marcin odpowiedział takim samym.
Wszystkie walki UFC można oglądać i obstawiać w Fortunie – z bonusem do 600 PLN
Sędziowie wskazali jednogłośnie na Alexandra Volkova w stosunku 2 x 30-27, 29-28. Tym samym seria pięciu zwycięstw Marcina Tybury dobiegła końca. Mistrzowskie plany Polak musi odłożyć na bliżej nieokreśloną przyszłość.
Fortuna Online to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych firm jest zabroniona. Hazard wiąże się z ryzykiem.
Moim zdaniem co by Tybura nie zrobił, do topki najlepszych ciężkich nie ma podejścia. Volkov, Gane, Miocic, Ngannou. To nie jest kwestia dyspozycji, treningu, czy mentalności. Ma pewne ograniczenia, których nie przeskoczy, na tym najwyższym poziomie. A jako, że ciosu nie ma to nawet na łut szczęścia nie można za bardzo liczyć.