Velasquez vs Werdum – klucze do zwycięstwa
Organizacja UFC poinformowała na specjalnie zwołanej konferencji prasowej, że starcie między mistrzem kategorii ciężkiej Cainem Velasquezem a przeżywającym drugą młodość Fabricio Werdumem, którego stawką będzie pas mistrzowski, odbędzie się 15 listopada na gali UFC 180 w mieście Meksyk, wieńcząc kolejny sezon programu The Ultimate Fighter.
Od momentu zwycięstwa Fabricio Werduma nad Travisem Brownem na gali UFC on Fox 11 kwestią czasu było podanie przez włodarzy UFC daty pojedynku na szczycie królewskiej dywizji. Informacje o przedłużającej się kontuzji Caina Velasqueza zdawały się sugerować, że do starcia nie dojdzie w 2014 roku, ale najprawdopodobniej obaj zawodnicy zmierzą się już 15 listopada w stolicy Meksyku. Nie można tego co prawda przesądzać, biorąc pod uwagę spory znak zapytania w postaci tempa rehabilitacji mistrza, ale wydaje mi się, że wszystkie strony dołożą wszelkich starań, by walka odbyła się w zaplanowanym terminie.
UFC liczy, że z Cainem Velasquezem szturmem zdobędzie meksykański rynek, choć mam co do tego pewne wątpliwości, bo dominator dywizji ciężkiej jest mocno zamerykanizowany (przynajmniej w porównaniu z chociażby Erickiem Perezem), a jego hiszpański jest nawet gorszy niż ten Fabricio Werduma.
Wstępna analiza
W jaki sposób Cain Velasquez i Fabricio Werdum mogą przechylić szalę zwycięstwa na swoją korzyść? Oto krótka analiza!
Jak ubić Werduma?
- Szybkie tempo i nieustanna presja – kondycja powinna być mocnym atutem Amerykanina. Brazylijczyk nie zaprezentował się pod tym względem źle w walkach z Roy’em Nelsonem i Travisem Brownem, ale jego potyczka z Minotauro oraz zawsze świetna wydolność mistrza powodują, że w tej płaszczyźnie to ten ostatni będzie miał przewagę.
- Unikanie parteru – Cain świetnie kontroluje rywali z góry, dysponując niszczycielskim ground and pound, ale… po co kusić los? Z takim grapplerem jak Werdum jeszcze się w swojej karierze nie mierzył. Jeśli nie naruszy wyraźnie Brazylijczyka, powinien darować sobie próby obaleń, nie dawać się wciągać do gardy i bardzo uważnie kopać.
- Klincz – to właśnie tej płaszczyzny poszukiwać powinien Velasquez – Werdum co prawda niemiłosiernie zlał pod siatką Roy’a Nelsona, ale gdzie Big Country, a gdzie Cain… Na domiar złego VaiCavalo dał się zdominować w klinczu leciwemu i już dawno temu mającemu najlepsze lata za sobą Antonio Rodrigo Nogueirze, więc skoro on mógł, to Cain może tym bardziej, mocniej i boleśniej.
- Czujność – Fabricio to kawał szczwanego lisa, który nieustannie zastawia pułapki na swoich rywali – udaje rannego, gestykuluje, pokazuje coś rękami, w stójce jest coraz bardziej kreatywny i nieprzewidywalny. Velasquez nie może stracić koncentracji podczas pojedynku, bo w każdej w zasadzie płaszczyźnie Werdum może wyciągnąć jakiegoś asa z rękawa.
Jak ubić Velasqueza?
- Pójście na całość w stójce – pisałem to od dawna, wspominał o tym ostatnio też Josh Barnett – Fabricio Werdum może w stójce rzucać uderzenia z pełną mocą, być kreatywnym, nie obawiać się żadnych sprowadzeń. Jeśli wyląduje na deskach po obaleniu, to przecież, jak sam mówi, walka dopiero się zacznie. Velasquez bije mocno, ale nie jest przykładem zawodnika, który jednym ciosem pozbawia przytomności rywali – a Werdum ma naprawdę solidną szczękę, którą skruszyć zdołał jak dotychczas tylko Junior dos Santos.
- Utrzymywanie dystansu kickbokserskiego – może się to odrobinę kłócić z punktem powyżej, ale uważam, że w stójce to właśnie pojedynek na odległość kopnięć powinien być docelową (w ramach stójki) płaszczyzną walki Werduma, z której może razić przeciwnika kopnięciami i korzystać z przewagi zasięgu. Nie ma on żadnego interesu w szukaniu półdystansu i klinczu – chyba, że szukał będzie sprowadzenia, ale o takowe będzie piekielnie trudno. Utrzymywanie dystansu kickbokserskiego zależeć będzie jednak w dużej mierze od…
- Praca na nogach – Werdum musi za wszelką cenę unikać skracania dystansu przez Velasqueza i walki plecami do siatki, innymi słowy – unikać klinczu. Powinien stronić od mocowania się na chwyty w tej płaszczyźnie z takim klinczerem jak Velasquez. Niepotrzebna strata energii, która może odbić się w dalszej części walki. Powinien odchodzić od siatki, nie dać się tam zamykać, dużo poruszać się wertykalnie, zamiast do tyłu. Jeśli już znajdzie się w klinczu, powinien starać się, by albo stamtąd uciec (trudne), albo odwrócić pozycję (bardzo trudne), albo przenieść walkę do parteru (cholernie trudne), choćby poprzez zejście do nóg Caina.
- Optymistyczne nastawienie – tak, wiem… Ale Werdum prezentuje się doskonale, gdy jest całkowicie rozluźniony. Miło patrzeć wówczas na jego poczynania. Widać, że walka sprawia mu wtedy masę frajdy, a jego umysł i wyobraźnie nie znają granic. Jeśli wyjdzie z podobnym nastawieniem do Velasqueza, to doda sobie automatycznie kilka punktów procentowych do szans na wygraną – pamiętajmy bowiem, jak wielką rolę w pojedynku odgrywa psychika. Owszem, mistrzowi trudno coś pod tym względem zarzucić (pierwszą walkę z JDS pomińmy) i można śmiało określić go mianem niezłomnego, ale… gdzieś Werdum szans szukać musi!
- Parter – nie mam wątpliwości, że zagrożenie, jakie dla Velasqueza prezentować będzie walka w parterze, jest porównywalne z tym, które czyha na Werduma w klinczu. To dwie najmocniejsze płaszczyzny obu fighterów. Unikanie klinczu i szukanie parteru sposobami wszelakimi powinny być priorytetem Werduma – i nie chodzi, rzecz jasna, o spamowanie obaleniami, ale raczej o bycie nieprzewidywalnym w stójce.
- Zarządzanie zasobami kondycyjnymi – mimo, że Amerykanin wraca po kontuzji, to w aspekcie kondycji będzie zapewne dysponował przewagą nad 36-letnim Werdumem. Unikanie klinczu i odpowiednie nastawienie psychiczne to kluczowe elementy decydujące o dobrym rozłożeniu energii na przestrzeni pojedynku przez Brazylijczyka. Nie możesz wyjść z klinczu? Nie siłuj się, ogranicz działania do minimalizacji szkód, oszczędzając siły na dogodny moment do wyjścia z trudnej pozycji.
- Agresja – właśnie, agresja? Cain Velasquez nie zwykł się cofać, walczy zawsze bardzo agresywnie. Ale co stanie się, jeśli agresor zetknie się z innym agresorem? Jak Cain walczy z kontry, czy potrafi? Jak zmusić go w ogóle do odwrotu? Wiem, że to cholernie trudny i skomplikowany temat, ale być może Werdum znajdzie jakiś sposób, żeby opędzić się od nawałnicy Caina i zmusić go do walczenia na wstecznym, choćby przez krótki okres czasu? Niektórym się to chwilami udawało. Pamiętajmy, że Werdum to nie JDS – on nie będzie bał się obalenia, co daje zupełnie nowe możliwości działania! Dlaczego zatem miałby się nieustannie cofać? Tak, wiem, to może kłócić się z zarządzaniem zasobami kondycyjnymi, ale być może da się odnaleźć między tym elementem a agresją jakiś balans?
A Wy jak oceniacie szanse obu zawodników? Co będzie kluczem do zwycięstwa jednego bądź drugiego?
Ogólnie zgadzam się ze wszystkimi punktami, a co do klinczu – jeśli Werdum poczuje, że walka pod siatką nie układa się dla niego najlepiej, zawsze może zastosować swój słynny „buttflop” lub po prostu udać rannego, tak jak miało to miejsce z Brownem. Cain nie jest głupi, ale tym bardziej nie jest bojaźliwy i jestem w stanie wyobrazić sobie scenariusz, w którym Velasquez podąża za Brazylijczykiem na glebę i pakuje się w jakiejś poddanie.
Styl Caina (czyli hiper aktywne gnp) jest oczywiście dla wielu zawodników zabójczy, ale jednocześnie pozostawia sporo luk, które grappler klasy Werduma może bezlitośnie wykorzystać.
Nie odkryję chyba Ameryki, jeśli powiem, że pojedynek zapowiada się wybornie. :)
Buttflop albo udawanie rannego, ewentualnie pójście po nogi to właśnie najbardziej realistyczne sposoby na przeniesienie walki do parteru w wykonaniu Brazylijczyka, bo czystymi zapasami raczej tego nie osiągnie. Velasqueza obalał co prawda Cheick Kongo, ale to było tak dawno, że trudno wyciągać z tego jakieś głębsze wnioski.
Myślę, że BJJ świeżego Werduma > GNP świeżego Velasqueza, dlatego ten ostatni jeśli będzie szukał obaleń, to raczej na podmęczonym rywalu. Im dalej w las, tym bardziej BJJ Werduma będzie zrównywać się z GNP Caina, aż w końcu to ostatnie będzie groźniejsze (od trzeciej rundy?). Pamiętajmy, że w gardzie Werduma sporo czasu spędził przecież Overeem i nic się nie stało – obaj byli już jednak wymęczeni.
I dodałem jeszcze do tekstu jeden podpunkt o agresji na samym końcu przy ubijaniu Caina. Czy i jak zmusić Velasqueza do walki z kontry? Idę o zakład, że Machidą nie jest ;)
Tylko pytanie, czy obecnie jakikolwiek zawodnik na świecie chodzący w wadze powyżej 93 kilogramów ma szansę, aby w chociaż minimalnym stopniu czasowym zmusić Caina do walki z kontry :)?
Werdum MA fantazję i NIE MA obaw przed wylądowaniem na plecach – to nie daje oczywiście najmniejszej gwarancji, że choćby przez chwilę będzie w stanie zepchnąć Caina do defensywy, ale… na pewno nie zaszkodzi :)
Moim zdaniem Werdum ma śladowe szanse na zwycięstwo, chyba że Cain będzie słabo wyglądał po tej kontuzji.
1. Cain ma lepszy boks i kickboks z dystansu.
2. Różnica kondycyjna między zawodnikami jest spora i jeśli Werdum nie wykorzysta swojej szansy w pierwszej rundzie, to reszta walki będzie istnym piekłem.
3. Cain nie musi iść do parteru, a obalenie go jest bardzo mało realistyczne. Wiadomo, że game plan Meksyka pod walkę z tak wybitnym grapplerem będzie nastawiony na stójkę, nie ma co wyważać otwartych drzwi – a jeśli Cain sobie coś zaplanuje to nie widzę zbyt dużych możliwosci, by te plany zmienił.
4. Uśpienie Velasqueza bombą w stójce przez Werduma to plan nierealny.
5. Velasquez jest znacznie silniejszy, a w klinczu to mistrz wśród mistrzów, Werdum raczej nei wydostanie się z tej płaszczyzny.
Twoje główne argumenty Naiver przemawiające za szansami Werduma, to „parter” (mało możliwe, że nastąpi, bomba w stójce (baaaardzo mało możliwe, że nastąpi) i wyboksowanie Caina trzymając go na dystans (to już wręcz nierealne, nie róbmy z Werduma Muhhameda Ali…).
Jesteś trenerem Werduma. Nie mówisz mu „Stary, nie masz szans” ;) tylko… właśnie, gdzie i jak ma szukać swoich szans. Nawet jeśli oceniasz je jako śladowe, to na które ślady byś wskazał?
Jasne, że można podywagować gdzie ma Werdum szanse, ale trzeba przy tym podkreślić, ze te szanse są bardzo marne i ja się za to wziąłem. ;)
Hehe, też mi wyzwanie brać się za oczywistość ;P Wysil się i powiedz, jak ma to wygrać, to jest dopiero wyzwanie! :)
Kurs na Velasqueza 1.20, myslałem że jednak będzie więcej.
Co do Overeema – prawda, ale z tego co pamiętam (a przyznaję bez bicia, że pamiętam słabo, bo dawno nie odświeżałem sobie ich starć, więc w razie czego możecie mnie poprawić) Alistair był raczej dość pasywny na ziemi, przez co Werdum nie mógł za bardzo zaszaleć. Mówię o tym dlatego, że ciężko będzie wyobrazić sobie podobny brak aktywności ze strony Velasqueza.
Dodatkowo w jednym z ostatnich wywiadów u Helwaniego Javier Mendez stwierdził, że wcale nie boją się schodzenia do parteru z Werdumem… Trzeba się tylko zastanowić, ile było w tym ściemy, a ile prawdziwej deklaracji. :)
Jest też jedna kwestia, o której zapominamy – gala odbędzie się w Meksyku, w którym to bardziej zakorzeniona jest tradycja boksu niż mma. Czy aby na pewno Cain, znając upodobania swoich „rodaków”, będzie starał się rozstrzygnąć pojedynek pod siatką? Już w ostatniej walce z JDS’em pojawiło się sporo gwizdów, więc wyobraźcie sobie reakcję tłumu żądnych akcji Meksykanów, kiedy zorientują się, że tak głośno zapowiadane starcie jest najzwyczajniej w świecie nudne. Jeśli jeszcze połapią się, że Werdum mówi lepiej po hiszpańsku od Caina, to… nie chciałbym być w skórze włodarzy UFC. :D
Szczerze mówiąc kompletnie się nie zgadzam z tym, że Cain zrezygnuje z obaleń! Oczywiście, że będzie przewracał i punktował Werduma. Ostrożność Caina może się objawić w niechęci przebywania w parterze, nawet mając Werduma lekko zamroczonego. Cain będzie bardzo szybko wstawał – sprowadzenie 1,2 szybkie ciosy i do góry.
Silas, racja z Overeemem, że był absolutnie pasywny, a lay and pray w wykonaniu Velasqueza to raczej mało prawdopodobna opcja. Ale zmniejszenie częstotliwości ataków na rzecz większej kontroli? Tak może się zdarzyć.
Celna uwaga z tym boksem w Meksyku też, choć wydaje mi się, że czynnik zaspokojenia oczekiwań fanów będzie w hierarchii celów Velasqueza jednym z dalszych. Z drugiej strony, trochę popadając w fantazję, może ci fani pięściarstwa docenią brudny boks pod siatką w wykonaniu Caina? Ponadto wydaje mi się, że jeśli walka będzie się tam toczyć, to raczej nie przez 5 rund, jak w starciach z JDS – nie wiem, czy Werdum tak długo wytrwa, więc jeśli skończyłoby się wcześniej, to mielibyśmy nie 5 a „tylko” 3-4 rundy klinczu.
PAN EM, może być tak, jak piszesz – tzn. że będzie przewracał, ale niekoniecznie będzie szukał ciosów w parterze, choć jakoś z drugiej strony trudno mi sobie wyobrazić sytuację, w której Werdum leżąc na plecach, zaprasza do parteru Velasqueza, a ten mówi „nie, nie” i czeka, aż sędzia podniesie ;)
Mimo wszystko stawiam na to, że zwłaszcza na początku Cain nie będzie chciał mieć nic do czynienia z parterem Brazylijczyka.
Pomijając oczywiście jakiegoś suba to szanse Werduma widzę w dystansie kickbokserskim, gdzie będzie mógł zaszaleć z kopnięciami i może nawet będzie miał drobną przewagę nad Cainem. Pytanie ile zajmie Cainowi przejście do klinczu/zepchnięcia pod siatkę i rozpoczęcie wyniszczania Fabrycego, zwłaszcza, że pół rundy pod siatką i obity korpus = trochę mało kondycji na zabawę w K1 Werduma. Chciałbym widzieć upset w wykonaniu Fabrysia, ale myślę, że Cain po ewentualnych paru przyjętych strzałach w stójce w końcu stłamsi go, w razie potrzeby obalając, rzucając kilka soczystych ciosów i wracając do stójki.
Zapomnij o defensywnych zapasach Werdum.
W mojej opinii, Fabricio powinien jak najwięcej ruszać się z dala od siatki. Gdy tylko Cain będzie próbował zepchnąć go tam, nogi Fabrycego powinny stawać się jak z waty i raz po raz lecieć do gardy, lub znacznie korzystniej może wyglądać „przypadkowe spadnięcie” mistrza na plecy.
Walka w parterze będzie wyrównaną, walka na dystansie będzie z lekkim wskazaniem, walka w klinczu wiadomo. Mistrz to zapaśnik, więc nie zrezygnuje zupełnie obalania, ważne by wierzyć, że da się to wykorzystać.
Osobiście większe szanse daję Fabrycemu niż JDS. Może przynajmniej straszyć parterem, a w mma to poważny argument. Niewątpliwie walka zapowiada się zacnie.
Werdum ma szanse wyłącznie w parterze, więc musi za wszelką cenę szukać drogi, która doprowadzi go do tej płaszczyzny. Pokonanie Browne’a jest cennym skalpem, ale Cain nie będzie pasywny i nie utraci tlenu po pierwszej rundzie. Nie widzę innych atutów po stronie Fabricio. Wata w rękach, gorsza stójka, gorsze zapasy, gorsza kondycja, to nie wróży dobrze przed starcie. Pozostaje też nierozwikłana, stojąca pod znakiem kwestia formy powracającego po kontuzji Velasqueza. To może mieć decydujące znaczenie.
1.20 za Velasqueza to trochę mało. Jeśli się utrzyma, to na pewno zagram Werduma po 4.30 czy ile tam będzie.
Brazylijczyk jest gorszy w wielu aspektach, ale w niektórych – tak jak stójka – tylko minimalnie, jeśli w ogóle. Pamiętajmy, że punktem odniesienia dla stójki Velasqueza są najczęściej jego pojedynki z JDS – bardzo dobrym w końcu stójkowiczem, który jednak z Cainem przyjął więcej niż zadał, nawet gdy walka toczyła się na środku oktagonu. Nie zapominajmy jednak, że dos Santos był kompletnie zafiksowany na obronie obaleń, co nie mogło pozostać bez wpływu na jego stójkę. Werdum nie powinien mieć tego problemu.
Werdum fajnie bije kombinacjami, tylko to wygląda jakby nabijał sobie punkty combosami, a nie chciał zranić rywala.
Jestem w szoku, spodziewałem się około 1.35 na Caina, 3.50 na Werduma. Sądzę, że kurs na Werduma spadnie, bo raczej trudno mi sobie wyobrazić, żeby ludzie grali Caina po 1.20.
piszecie że werdum ma gorszą kondycje od caina – true .. ale kurwa z tym, że na 1 runde ma kardio to żeście pojechali ^^
Naiver musisz bardzo nie lubić Velasqueza, jeśli wypunktowałeś aż 7 szans na wygranie Werduma… Szok.
Pomimo zachwytów nad ostatnim występem Fabricia ja osobiście uważam, że nie zaprezentował się jakoś wielce wybitnie. Nie jest sztuką obijać ruszający się worek treningowy (bo takie wrażenie na mnie wywarł obecny Travis), który nie ma za bardzo ochoty do walki i oddycha rękawami od 5 minuty starcia. Werdum na tle rywala zaprezentował się powiedzmy, że dobrze, jednak teraz wyobraźmy sobie sytuację, że zamiast Travisa stoi tam Cain, który próbuje go zgwałcić. Wtedy nie widzę jakoś Werduma, który będzie czarował równie pięknie jak w ostatniej walce. Po drugie rywala, który ledwo stoi w ostatnich rundach wypadałoby skończyć, jeśli się myśli o pokonaniu the baddest man on the planet.
Nie widzę, oprócz suba w parterze (ale to też jakaś fikcja), żadnych realnych szans na zwycięstwo Brazylijczyka. No nie wyobrażam sobie, żeby Fabrycy coś mógł zdziałać. Wszystkie wymienione przez Ciebie punkty oprócz jednego (parter) według mnie są trochę wymyślone na siłę, bo nie mają wiele wspólnego z rzeczywistością i są dalekie od realnej sytuacji (jedne trochę mniej realne, inne całkowicie z czapy). Jednak brawo za kreatywność i pomysłowość :).
Oczywiście jedynym znakiem zapytania jest forma mistrza po kontuzji, jednak czytając wypowiedzi Mendeza, jestem spokojny, że Cain nie popełni tego samego błędu co poprzednio. Pozdrawiam.
Orestos, odbiję – może nieporadnie, ale jednak! – piłeczkę i w nawiązaniu do worka treningowego w walce Werduma z Travisem zapytam przewrotnie, cóż jest wielkiego w obijaniu przez 20 minut manekina pod siatką? Żeby się chociaż ruszał! ;D
Wymienione przeze mnie punkty w najmniejszym stopniu nie gwarantują zwycięstwa Brazylijczykowi, ale myślę, że są to elementy, które mogą pomóc. Trenery Werduma przecież nie powiedzą mu, że nie ma szans, ale będą próbowali coś wyrzeźbić w tej twardej skale. I ja też spróbowałem :)
Podsumowując, Velasquez zrobi dziecko Werdumowi w oktagonie!!11
To ja może odniosę się do ewentualnego przejścia Werduma w tryb agresora. Wiem, że to prehistoria, ale…
Jeśli zbijający do ciężkiej, świetny zapaśnik z potężnym ciosem, ogromną siłą i pasem mistrzowskim w postaci Brocka Lesnara, nie zrobił wielkiej krzywdy nieopierzonemu w porównaniu do dnia dzisiejszego Velasquezowi, rzucając na niego wszystko co miał (a miał tego sporo), to niewypełniający limitu kategorii Fabrycy, z watą w rękawicy* na pewno zagrozi mistrzowi.
*rym celowy
Niestety w ten sposób można podważyć większość atutów pretendenta, może poza parterem. Niestety to się robi nudne, bo godnego rywala dla w pełni zdrowego Caina nie ma i nie zanosi się na to, by wkrótce się pojawił.
A w poddanie też nie wierzę, bo ciężko jest poddać, kiedy leży na tobie zdeterminowany Najgroźniejszy Człowiek Na Świecie i chce ci zrobić krzywdę.
A i nie mogę się zgodzić z tezą, że Velasquez nie ma nokautującego ciosu. Z Silvą chociażby pokazał, że ma.
To napisałem ja T9X – fan Caina Velasqueza
cain nie znokałtował bf, włożył sporo ciosów w obu walkach, podczas gdy DC zmiótł go jednym ciosem, a jeszcze innym znokdałnował
Rzeczywiście, miałem w głowie, że w drugiej walce odłączył go tym pierwszym ciosem, ale kilka jeszcze w parterze weszło, choć to tylko formalność. Ale nadal uważam, że twierdzenie, że Velasquez nie ma ciosu to przesada. Niech będzie walka z Nogueirą.
Dodam, że BigFoot padał już na deski po ciosach półciężkiego Mike’a Kyle’a i właśnie wspomnianego Cormiera – a tego ostatniego raczej nie można posądzić o szczególnie ciężkie ręce. To, że zniósł tyle ciosów Hunta, było raczej odstępstwem od reguły i być może jakąś pochodną podwyższonego testosteronu (czysta spekulacja, bo może nie ma to żadnego wpływu…).
Z tym testosteronem to chyba jednak jest coś na rzeczy. Nie raz widziałem zawodników, którzy nie padali po ciosach, które powinny im odłączyć światło i okazywało się, że byli na koksie. Swoją drogą Mir chyba korzystał z TRT przed\w trakcie walki z Alim. Ciekawe.
Naiver, na czym opierasz wniosek, że Cormier nie ma nokautującego ciosu?
PAN EM, doprecyzujmy, nie napisałem, że „nie ma nokautującego ciosu” tylko „szczególnie ciężkich rąk”. Różnica między „szczególnie ciężkimi rękami” a „ciężkimi rękami” w moim słowniku oznacza dar pozbawianie rywali przytomności jednym ciosem w opozycji do robienia tego serią ciosów. Daniel nie jest „one punch knockout artist” – czyli, jakby to zgrabnie przetłumaczyć… „Artystą jednouderzeniowego nokautu”? Ktoś wymyśli lepsze tłumaczenie, to chętnie zacznę używać :)
Wracając do Cormiera… Do (T)KO na Cumminsie czy Staringu nie przykładałbym większej wagi, bo to były nierówne zestawienia. Do nokautu na BigFoocie, który 4 z 5 porażek poniósł przez (T)KO – również. Do tej pory mam w pamięci, jak Cormier maltretował Monsona, a jednak go nie skończył. Mir przegrał 7 z 9 razy przez (T)KO. Jedynymi, którzy byli lepsi, ale nie zdołali go skończyć byli Overeem i właśnie Cormier. Wiem oczywiście, jak wyglądała tamta walka, ale…
W sumie, nawet dobrze tę piłeczkę odbiłeś:). Coś w tym jest… Jednak nadal twierdzę i zdania nie zmienię, że Werdum po walce z Velasquezem będzie w bliźniaczej ciąży, po brutalnym gwałcie na swojej osobie.
No tu jednak trzeba zwrócić uwagę na to, że po prostu arsenał w stójce Comiera uległ ewolucji i częściej korzysta z kombinacji, kopnięć, a i mam usilne wrażenie – w UFC walczy bezpiecznie. Nie oznacza to jednak, że nie ma na tyle silnego ciosu, żeby podłączać swoich rywali… oczywiście, że nie jest one punch ko artist jak Nelson, czy Hendricks, ale nie można mu odmówić mocy w rękach.
Zgoda.