UFC Ottawa: Iaquinta vs. Cerrone – wyniki i relacja
Wyniki i relacja na żywo z gali UFC on ESPN+ 9: Iaquinta vs. Cerrone, która odbyła się w Ottawie.
W walce wieczoru kapitalnie dysponowany Donald Cerrone (36-11) rozbił na pełnym dystansie twardego Ala Iaquintę (14-5-1). Pełna relacja z walki – tutaj.
*****
W dramatycznie słabym – chwilami nieudolnym, pokracznym i wręcz groteskowym – co-main evencie gali Derek Brunson (19-7) wypunktował Eliasa Theodorou (16-3).
Kanadyjczyk walczył w swoim stylu, czyli biegał – dopóki starczało mu sił – bez ładu i składu po oktagonie, próbując niekonwencjonalnych, wywołujących krwawicę u oglądających technik – ze stójkowymi młotami w zwolnionym tempie na czele.
What am I watching… #UFCOttawa pic.twitter.com/fWxbGH1ja3
— Kyle Johnson (@VonPreux) May 5, 2019
https://twitter.com/ImShannonTho/status/1124861737923219463
Amerykanin atakował z rzadka, szukając klinczu i obaleń. I kilka razy je znajdując. W stójce też wydawał się być odrobinę efektywniejszym.
Going 🆙
Coming ⬇️ #UFCOttawa pic.twitter.com/xyqz59s9ZM
— UFC (@ufc) May 5, 2019
Ostatecznie sędziowie wypunktowali pojedynek w stosunku 29-28, 29-28, 30-27 dla powracającego na zwycięskie tory po dwóch porażkach Dereka Brunsona.
*****
W stojącej na wysokim poziomie technicznym walce Shane Burgos (12-1) niejednogłośnie wypunktował Cuba Swansona (25-11). Pełna relacja z pojedynku – tutaj.
*****
Brad Katona (8-1) był nieco precyzyjniejszy w wymianach stójkowych na początku walki z Merabem Dvalishvilim (9-4), ale na niewiele się to zdało, bo Gruzin dwukrotnie położył go na plecach, za drugim razem dosięgając go w końcówce pierwszej rundy kilkoma srogimi młotami.
W drugiej rundzie akcji było znacznie mniej. Dvalishvili przez kilka minut kontrolował Katonę z góry, uderzenia wyprowadzając jednak tylko po to, aby podtrzymywać aktywność – nie wyrządzał bowiem nimi większej krzywdy Kanadyjczykowi. Tym niemniej – zapaśniczo dominował.
Trzecia runda niewiele różniła się od poprzednich. W stójce Dvalishvili tylko czekał na odpowiednią okazję do przewrócenia rywala – i takową znalazł, kontrolując i obijając Kanadyjczyka z góry.
https://twitter.com/ImShannonTho/status/1124847714481725445
Sędziowie nie mieli żadnych wątpliwości, punktując zgodnie 3 x 30-27 dla odnoszącego drugie z rzędu zwycięstwo w oktagonie Meraba Dvalishviliego.
*****
Walter Harris (13-7) potrzebował ledwie 50 sekund na zdemolowanie debiutującego w oktagonie Sergeya Spivaka (9-1). Pełna relacja z walki – tutaj.
*****
W pierwszej rundzie starcia otwierającym kartę główną Andrew Sanchez (11-4) zaprezentował się lepiej od debiutującego w oktagonie Marca-Andre Barriaulta (11-2). Amerykanin przez dłuższy czas kontrolował i obijał rywala w parterze, a gdy ten wrócił na nogi, unikał jego obszernych ataków, będąc szybszym i bardziej technicznym w stójce. Barriault pozostawał jednak cały czas w grze, szukając bitych z pełną mocą uderzeń.
W drugiej odsłonie sytuacja zupełnie jednak się zmieniała. Morderczo usposobiony debiutant wściekle nacierał, dobrze broniąc się przed zapaśniczymi próbami Sancheza. W stójce wyraźnie przejął stery walki w swoje ręce, gnębiąc rywala potężnymi sierpami. Nie dawał mu żyć także w klinczu, gdzie rozpuszczał srogie podbródki – ze sporymi sukcesami. W końcówce rundy miał nawet naruszonego Sancheza na siatce, ale nie zdołał go skończyć.
Nasty uppercuts from the clinch for Barriault! #UFCOttawa pic.twitter.com/qAVQ0iuhDA
— UFC (@ufc) May 5, 2019
Ostatnie pięć minut Sanchez zamienił na walkę na chwyty, unikając wymian w dystansie z morderczo nastawionym rywalem – długimi fragmentami kontrolował Barriaulta w klinczu, będąc też w stanie sfinalizować jedno obalenie.
Sędziowie jednogłośnie wskazali na Andrewa Sancheza w stosunku 3 x 29-28.
*****
Vince Morales (9-3) i Aiemann Zahabi (7-2) w pierwszej rundzie wymieniali się ciosami i kopnięciami – choć z uwagi na dobrą defensywę w wykonaniu obu niewiele uderzeń doszło celu. Morales był nieco agresywniejszy i aktywniejszy, ale runda była bardzo wyrównana.
Druga odsłona nie różniła się specjalnie od pierwszej. Zahabi zaczął lepiej, dosięgając Moralesa kilkoma ciosami, ale potem chętnie atakujący w kombinacjach Amerykanin przejął stery walki w swoje ręce. Kanadyjczyk położył go jednak na plecach – ale tylko na chwilę. Wróciwszy na nogi, Morales zaatakował żwawiej, ale Zahabi unikał walki, hasając na lewo i prawo jak zły.
W trzeciej rundzie Morales mocno podkręcił tempo, trafiając zdecydowanie częściej. Wybronił się też przed wszystkimi próbami zapaśniczymi niemalże unikającego walki – szczególnie w końcówce – Zahabiego.
Sędziowie orzekli o zwycięstwie Vince’a Moralesa w stosunku 3 x 29-28. W ten sposób Amerykanin odnosi pierwsze zwycięstwo w UFC po przegranym debiucie, a Kanadyjczyk doznaje drugiej z rzędu porażki.
*****
Nordine Taleb (15-6) i debiutujący w oktagonie Kyle Prepolec (12-6) w pierwszej rundzie pojedynku okładali się w płaszczyźnie stójkowej. Debiutujący w oktagonie, walczący z odwrotnej pozycji Prepolec był agresywniejszy i aktywniejszy, braki w gabarytach nadrabiając szybkością – ale zaprawiony w bojach Taleb nie tracił rezonu, kąsając młodziana z dystansu.
W drugiej odsłonie Prepolec nadal nacierał, ale zdecydowana większość jego uderzeń pruła powietrze – nie był w stanie przedrzeć się przez długie ręce dobrze dystansującego Taleba. Ten ostatni trafiał częściej, prezentując kilka dobrych kontr i ochoczo smagając rywala kopnięciami na głowę i nogi – choć w najmniejszym stopniu nie osłabiały one zapału debiutanta.
Trzecia runda również należała do Taleba, który dobrze bronił się – także pracą na nogach – przed coraz bardziej desperackimi atakami Prepoleca, ostrzeliwując go potężnymi kopnięciami na głowę – w większości zblokowanymi – oraz na nogi – te wchodziły czysto.
https://twitter.com/ImShannonTho/status/1124814977284681728
Werdykt był formalnością. Wszyscy sędziowie wypunktowali walkę w stosunku 30-27 dla Nordine’a Taleba, który przerywa czarną serię dwóch porażek, najprawdopodobniej ratując się przed zwolnieniem z UFC.
*****
W starciu otwierającym kartę wstępną Matt Sayles (8-2) poddał w trzeciej rundzie Kyle’a Nelsona (12-3). Pełna relacja z walki – tutaj.
*****
Juan Adams (5-1) rozpoczął pierwszą rundę walki z Arjanem Bhullarem (9-1) żwawo i agresywnie, regularnie próbując – z pewnymi sukcesami – kąsać Kanadyjczyka koślawo rzucanymi lewymi prostymi, ale z czasem walka się wyrównała. Amerykanin szukał klinczu i obaleń, ale Bhullar neutralizował te próby, a w stójce jego ciosy coraz częściej dochodziły – z uwagi na przewagę szybkościową oraz coraz mniej paliwa w baku Amerykanina.
Adams rozpoczął drugą rundę lepiej, dosięgając chaotycznie cofającego się Bhulalra kilkoma ciosami. Później jednak został obalony, spędzając sporo czasu na plecach. Wrócił z czasem na nogi, ale w klinczu to nieco świeższy Kanadyjczyk miał niewielką przewagę, trzymając rywala na siatce i tam punktując krótkimi uderzeniami w żółwim tempie.
Na początku trzeciej rundy Adams był nieco agresywniejszy, choć i tak czystych celnych uderzeń z obu stron było jak na lekarstwo. Dużo klinczu, szarpanych akcji. Jednak Bhullar w końcu przeniósł walkę do parteru, tam kontrolując przez dłuższy czas rywala.
Sędziowie wskazali na Kanadyjczyka (2 x 29-28, 30-27), który odnosi drugie z rzędu zwycięstwo, zadając jednocześnie pierwszą w karierze porażkę Amerykaninowi.
W pierwszej rundzie pojedynku otwierającego galę pomiędzy powracającym do akcji po ponad 2-letniej przerwie Mitchem Gagnonem (12-5) i debiutującym w oktagonie Colem Smithem (7-0) nie działo się szczególnie wiele. Gagnon szybko poszukał obalenia, ale zostało ono świetnie wybronione przez debiutanta, który sam przeszedł do trybu zapaśniczego – ale bez powodzenia. W stójce i klinczerskim fragmencie na końcu rundy dysponujący sporą przewagą warunków fizycznych i chętnie zaprzęgający do działania techniki nożne – głównie kopnięcia frontalne – Smith był skuteczniejszy.
Druga runda również należała do debiutanta. Trafiał częściej w stójce, ponad połowę rundy spędzając też za plecami Gagnona, którego przewrócił w kotłowaninie zapaśniczej. Zza pleców rywala szukał duszenia oraz naciskówki na szczękę, ale Gagnon przetrwał, a w ostatnich sekundach nawet odwrócił pozycję.
Ostatnia runda rozpoczęła się jednak kapitalnie dla Mitcha, który wyszedł do niej bardzo agresywnie, jednym z prawych sierpów w kontrze na lowkinga okrutnie naruszając Cole’a. Rzucił się za nim z dobitką, później mocując się jak zły, aby poddać rywala gilotyną – ale Smith pokazał niesamowite serce do walki, wszystko przetrwał, a potem sam zaszedł za plecy Gagnonowi, szukając duszenia. W końcówce wydawało się, że jest o włos od zmuszenia rywala do klepania – ale Gagnon przetrwał.
Sędziowie nie mieli jednak wątpliwości, zgodnie punktując walkę w stosunku 29-28, 29-28 i 30-27 dla Cole’a Smitha. Dla Mitcha Gagnona jest to trzecia z rzędu porażka.
Wyniki UFC on ESPN+ 9
Walka wieczoru
155 lbs: Donald Cerrone (36-11) pok. Ala Iaquintę (14-5-1) jednogłośną decyzją (2 x 49-45, 49-46)
Co-main event
185 lbs: Derek Brunson (19-7) pok. Eliasa Theodorou (16-3) jednogłośną decyzją (2 x 29-28, 30-27)
Karta główna
145 lbs: Shane Burgos (12-1) pok. Cuba Swansona (25-11) niejednogłośną decyzją (30-27, 29-28, 27-30)
135 lbs: Merab Dvalishvili (9-4) pok. Brada Katonę (8-1) jednogłośną decyzją (3 x 30-27)
265 lbs: Walter Harris (13-7) pok. Sergeya Spivaka (9-1) przez TKO (uderzenia), R1, 0:50
185 lbs: Andrew Sanchez (11-4) pok. Marca-Andre Barriaulta (11-2) jednogłośną decyzją (3 x 29-28)
Karta wstępna
135 lbs: Macy Chiasson (5-0) pok. Sarę Moras (5-5) przez TKO (GNP), R2, 2:22
135 lbs: Vince Morales (9-3) pok. Aiemanna Zahabiego (7-2) jednogłośną decyzją (3 x 29-28)
170 lbs: Nordine Taleb (15-6) pok. Kyle’a Prepoleca (12-6) jednogłośną decyzją (3 x 30-27)
145 lbs: Matt Sayles (8-2) pok. Kyle’a Nelsona (12-3) przez poddanie (trójkąt rękami), R3, 3:16
265 lbs: Arjan Bhullar (9-1) pok. Juana Adamsa (5-1) jednogłośną decyzją (2 x 29-28, 30-27)
135 lbs: Cole Smith (7-0)pok. Mitcha Gagnona (12-5) jednogłośną decyzją (2 x 29-28, 30-27)
*****
Iaquinta i Burgos wygrajcie proszę liczę na was
Piękny nick xD
Dziękuję 😊
Też postawiłem taki dubelek.
Hehe to powodzenia 😁 chciałem jeszcze dorzucić Harrisa ale się powstrzymałem
Wszystko zależy od stawki jaka grasz. Czasem się opłaci ryzyko.
Hoho Donald dzisiaj oszukał czas :) i popsuł kupon niejednemu hehe.
Ja tam dalej śmiecham z tego barana Eliasza