UFC on Fox 11 – starość, radość?
Po doskonałej gali UFC on Fox 11 kilku zawodników znalazło się na ostatniej prostej przed bramami nieba.
36-latek u szczytu
W zapowiedzi walki wieczoru, w której Fabricio Werdum mierzył się z Travisem Brownem, zastanawiałem się, którego Brazylijczyka zobaczymy w oktagonie – czy tego, który na UFC 143 w spektakularny sposób rozmontował w stójce Roy’a Nelsona, czy też tego, który po ledwie dwóch minutach kulanki z Antonio Rodrigo Nogueirą szeroko otwierał usta, łapczywie wciągając powietrze, którego, zdaje się, już wówczas bardzo mu brakowało. W tamtym pojedynku raz po raz dawał się też spychać Minotauro na siatkę, niezbyt radząc sobie z brudnym boksem starszego z braci Nogueirów. Jego praca nóg i kontrola dystansu w zasadzie nie istniały, a zwyciężył dzięki swojemu magicznemu parterowi.
Były koszykarz z Hawajów trafił najgorzej, jak mógł. W sobotę naprzeciw niego stanął Fabricio Werdum w formie życia, być może nawet lepszej niż ta, w której miał nieszczęście stawić mu czoło Big Country. Owszem, w obrosłym już mchem legendy starciu z Fedorem Emelianenko Vai Cavalo dokonał czegoś niebywałego i znacznie bardziej spektakularnego, ale bardzo krótki czas tamtejszej walki powodował, że wielu fanów i komentatorów zdawało się ówczesny triumf Brazylijczyka zrzucać na karb przypadku czy chwili nieuwagi rosyjskiego cara. Natomiast w starciu z Hapą było zupełnie inaczej – Brazylijczyk metodycznie, przez pełne niemal 25 minut walki dominował, deprymował, ośmieszał, upokarzał i obijał bezradnego jak dziecko we mgle podopiecznego Grega Jacksona. Nie tylko stał się pierwszym, który zdołał położyć na plecach wielkoluda z Hawajów, ale też zupełnie rozbił go w stójce, demonstrując kliniczną precyzję w złożonych kombinacjach kickbokserskich, którymi raził raz po raz rywala (obrotówki w stylu Edsona Barbozy – dlaczego nie!). Potwierdził też niebywałą inteligencję i lisią przebiegłość w oktagonie, na każdym niemal kroku próbując zmylić Browne’a czy to jakąś pogawędką w trakcie walki, czy to odwracaniem uwagi poprzez wskazywanie czegoś rękami lub głową. Przy tym wszystkim bawił się naprawdę przednio – bawiłem się i ja, oglądając popisy przeżywającego drugą młodość 36-latka.
Na uwagę zasługuje fakt, że Werdum zrzucił kilka zbędnych kilogramów do walki z Travisem, dzięki czemu jego kondycja stała na bardzo dobrym poziomie przez pięć rund. Tak mało Brazylijczyk nie wniósł do klatki od 2007 roku i starcia z Andreiem Arlovskim. Był to doskonały ruch, który, mam nadzieję, Fabrycy powtórzy przed starciem o pas mistrzowski najbardziej prestiżowej dywizji UFC z Cainem Velasquezem, które odbędzie się w drugiej połowie roku w Meksyku.
Co dalej?
Właśnie, Cain Velasquez… Po pojedynku Vai Cavalo z Nogueirą dawałem temu pierwszemu jakieś 20% szans na pokonanie mistrza. Jeśli z powracającym po długiej kontuzji i rozbracie z oktagonem Velasquezem wyjdzie Werdum z walki z Hapą, będziemy świadkami szalenie ciekawej rywalizacji. Przypuszczam, że meksykański Amerykanin szukał będzie klinczu, ale dobra praca nóg w wykonaniu Brazylijczyka, ciągłe próby ściągania głowy rywali na kolana (nawet takiego giganta jak Browne!) oraz możliwość przeniesienia wówczas walki do parteru powodują, że pomimo tego, iż uważam brudny boks Velasqueza za dużo skuteczniejszy od tego prezentowanego przez Noguierę (a ten przecież dawał radę Werdumowi…), to absolutnie nie skreślam pretendenta.
Podsumowując, Velasquez faworytem, owszem, ale teraz ta walka nabrała mnóstwo rumieńców!
36-latek u szczytu 2.0
Yoel Romero Palacio jest starszy od Fabricio Werduma o dokładnie trzy miesiące. Jednak i on zdaje się znajdować aktualnie w szczytowym etapie swojej kariery, choć… nadal się rozwija i Bóg jeden raczy wiedzieć, jakie nowe działa zaprzęgnie do swojego arsenały w kolejnym boju!
Na UFC on Fox 11 Kubańczyk w końcu zademonstrował spektakularne zapasy, które, zdaje się, mocno kamuflował wcześniej, tonąc w miłości do stójki. W poprzednich bowiem pojedynkach były one, delikatnie rzecz ujmując, mało skuteczne – Romero miał problemy z obalaniem przeciwników, sam lądując na plecach kilkukrotnie – dwa razy pod naporem Ronny’ego Markesa i aż trzy razy przeciwko Derekowi Brunsonowi. Ciężkie ręce i zjawiskowa momentami stójka pozwoliły mu jednak skończyć obu w trzeciej rundzie.
W pojedynku z Bradem Tavaresem Yoel w końcu odwołał się do swojej bazy zapaśniczej, demonstrując niebywałą w niej przekrojowość, dynamikę, siłę oraz wyczucie czasu i dystansu. Niemiłosiernie sponiewierał tam Hawajczyka, przerywając jego passę pięciu kolejnych wygranych i jednocześnie przedłużając swoją do czterech. Stójkowo prezentował się tak, jak zawsze – każdy mięsień ciała rozluźniony, lekko ospałe wyczekiwanie na ataki rywali przy jednoczesnym przeskakiwaniu z jednej nogi na drugą, kapitalne przyspieszenie i niekonwencjonalne uderzenia. Balansowi ciała, twardej szczęce i lekkości, z jaką się porusza, zawdzięcza to, że uderzenia Tavaresa nie robiły na nim większego wrażenia, albo prując powietrze, albo będąc amortyzowanymi przez Kubańczyka. Warto też podkreślić, że tym razem srebrny medalista olimpijski z Sydney bardzo dobrze zarządzał swoimi zasobami kondycyjnymi, będąc w bardzo dobrej dyspozycji także w trzeciej rundzie.
Co dalej?
Kubańczyk zanotował już cztery kolejny wygrane w UFC. Najwyższa zatem pora na stanięcie w szranki z kimś z czołowej dziesiątki. Moim wymarzonym rywalem dla Palacio byłby Ronaldo Jacare Souza, ale Brazylijczyk znajduje się nieco wyżej w drabince dywizji i być może jeszcze nie pora na takie zestawienie. Dla tego ostatniego szykowany jest być może Luke Rockhold, jeśli upora się z Timem Boetschem. Wracając do Kubańczyka, jeśli nie Jacare, to chętnie zobaczyłbym go z wygranym walki Gegard Mousasi vs Mark Munoz, ewentualnie z Timem Kennedym.
Maszyna
Takie określenie dobrze odzwierciedla styl walki Khabiba Nurmagomedova. Piekielnie silny Rosjanin, obdarzony fantastycznymi zapasami testowanymi na niedźwiedziach, uzupełnianymi doskonałą szybkością i umiejętnością błyskawicznego przechodzenia od kombinacji kickbokserskich (no, może bardziej bokserskich) do wejść w nogi urządził sobie z przecież bardzo solidnego Rafaela dos Anjosa kukłę, którą pozamiatał oktagon. Tylko na samym początku walki Brazylijczyk toczył wyrównany bój w stójce z Nurmagomedovem, potem, gdy ten ostatni włączył pierwszy bieg zapaśniczy, dos Anjos nie był w stanie znaleźć nań żadnej odpowiedzi.
Kto jeszcze wątpi w umiejętności Orła? Kto jeszcze uważa go za przereklamowanego? Przyznam uczciwie, że ja sam długo pozostawałem niewiernym, może nie w tym znaczeniu, że uważałem go za przereklamowanego, ale z pewnością na podstawie jego pierwszych czterech zwycięstw w UFC nie byłem gotowy przyznać, że Rosjanin to ścisła czołówka. Przejrzałem na oczy dopiero w starciu z Patem Healym, którego Khabib zdominował na różnorakie sposoby – i zapaśniczo, i pięściarsko. Tamten bój spowodował, że przeszedłem na stronę prawdy. Prawdy, której dodatkowych dowodów – dla tych odmieńców, którzy nadal kwestionują umiejętności i możliwości Rosjanina – dostarczyła deklasacja, ofiarą której padł dos Anjos.
Od wspomnianej walki z Healym nie potrzebuję już więcej dowodów, ale jeśli ktoś nadal ma wątpliwości, to… być może czas otworzyć oczy? Nurmagomedov pokonywał zapaśników (Kamal Shalorus, Gleison Tibau), specjalistów BJJ (Thiago Tavares), ciężkorękiego brawlera (Abel Trujillo), morderczego grindera (Pat Healy) i wreszcie wszechstronnego zawodnika z czuba dywizji (Rafael dos Anjos). Jakich znaków jeszcze potrzebujecie? Jak długo będziecie przypominać jego lekko kontrowersyjną wygraną z cholernie już wtedy doświadczonym Gleisonem Tibau (druga walka Nurmagomedova w UFC!), ignorując demolki, które fundował kolejnym rywalom?
Co dalej?
Dalej jest już walka o pas mistrzowski. A przynajmniej powinna być. Czy jednak do niej dojdzie, skoro Anthony Pettis ma już rywala w osobie Gilberta Melendeza w pojedynku, który odbędzie się planowo pod koniec roku, a tak naprawdę diabli wiedzą kiedy? Myślę, że Khabib nie pozostanie tak długo (czyli około roku) bez walki i stoczy jeszcze jeden pojedynek. Z kim? Mam trzy propozycje – albo z Bensonem Hendersonem, jeśli ten pokona Rustama Khabilova, albo z planującym powrót na jesieni TJ Grantem, albo też z mającym na koncie trzy kolejne wygrane Donaldem Cerrone. We wszystkich trzech przypadkach stawiam zdecydowanie na Orła.
Co zaś się tyczy ewentualnego boju z Anthonym Pettisem albo Gilbertem Melendezem… Cóż, uważam, że Rosjanin, ze swoją zjawiskową bazą zapaśniczą, piekielną dynamiką i niedźwiedzią siłą sprowadzeń, byłby cholernie niewygodnym rywalem dla Showtime’a. Nie mam wątpliwości, że od strony kickbokserskiej Pettis zjada nadal nieco dzikiego w szarżach i otwartego na kontry Rosjanina, ale przewaga tego ostatniego w aspektach zapaśniczych byłby wcale nie mniejsza. Oceniam to na 50/50. Myślę, że dysponujący lepszymi zapasami i żelazną kondycją Gilbert Melendez byłby stylistycznie mniej wygodnym przeciwnikiem dla Nurmagomedova, ale jak będzie i z kim w kolejnej walce zmierzy się ledwie 25-letni Khabib, czas pokaże.
Niezłomny?
Czy pora już, byśmy zapomnieli o problemach psychicznych, jakich czasami doświadczał w przeszłości – zamierzchłej? – Donald Cerrone? Amerykanin nie zraził się początkowymi niepowodzeniami w starciu z dysponującym bogatszym arsenałem kopnięć Edsonem Barbozą, posyłając Brazylijczyka na deski lewym prostym i błyskawicznie zapinając duszenie zza pleców – wszystko to w momencie, gdy wydawało się, że oglądamy idealny scenariusz dla Juniora – trafiał częściej, lepiej się poruszał, był znacznie szybszy. Widmo złamanego Kowboja stanęło wówczas przed oczami chyba nie tylko mnie. Amerykanin pozostał jednak niezłomny, dalej wywierając presję i atakując, co się opłaciło.
Czy walka spełniła oczekiwania fanów? Rzekłbym przekornie, że fanów Cerrone pewnie tak, fanów Barbozy – niekoniecznie. Owszem, lewy prosty Amerykanina był pierwszorzędny, niesygnalizowane, z doskokiem, ale… czy naprawdę tak mocny, by paść na deski oszołomionym i dać sobie błyskawicznie zajść plecy, jak to się stało z Juniorem? Miałem wcześniej wątpliwości co do kruchej szczęki Brazylijczyka, ale teraz powoli się ich wyzbywam. Piekielnie efektowny Barboza ma zatem poważny problem, bo cóż zrobić, gdy szczęka nie domaga? Pracować nad defensywą? Można, ale przecież na tym poziomie rozgrywkowym nie sposób uniknąć wszystkich mocnych ciosów, zawsze coś trafi – a w przypadku Brazylijczyka to coś może kosztować go przegraną.
Z drugiej strony… może nie jest tak źle? Być może powinniśmy oddać cesarzowi, co cesarskie? Wymieńcie mi zawodników z dywizji lekkiej, którzy będąc na miejscu Donalda Cerrone, byliby w stanie tak błyskawicznie wpiąć się za plecy rywala, jednocześnie od razu przekładając rękę pod jego szyją? Ilu jest takich finisherów w UFC? Bardzo niewielu. Ilu przetrwałoby początkową nawałnicę Brazylijczyka, pod naporem której ugięły się nawet nogi tytanoszczękiego Cerrone? Również niewielu. Może zatem przyszłość w przypadku Barbozy nie rysuje się tak źle? A może przemawia przeze mnie ułuda rozczarowanego fana Brazylijczyka?
Co dalej?
Donald Cerrone zasłużył na walkę z kimś ze ścisłej czołówki po tym, jak efektownie odprawił Evana Dunhama, Adriano Martinsa i teraz- Edsona Barbozę. Moje typy to albo TJ Grant, albo Khabib Nurmagomedov – jeśli UFC zechce popchnąć Kowboja od razu do walki o pas, lub też Myles Jury – jeśli Joe Silva uzna, że jeszcze nie pora.
A co Wy sądzicie o występach Werduma, Romero, Nurmagomedova i Cerrone? Jak widzicie ich szanse z kolejnymi rywalami?
fot. Esther Lin / MMAFighting.com
Akurat nie twierdziłbym zdecydowanie, że Edson ma słabą szczękę – w walce z Castillo przetrwał nawał bomb, a i z Varnerem sędzie mógł walkę jeszcze puścić. Kowboj dysponuje piekielną siłą w obu rękach (jedyny, który uśpił Melvina, w WEC też knockdownował rywali jabami), tylko nie jest ona nawet w połowie wykorzystywana przez jego niestety w najlepszym przypadku średnią bokserską technikę. Może to zabrzmi jak wysyłanie na rzeź, ale chętnie bym mojego ulubieńca zobaczył w rewanżu z Diazem – podobni rankingowo, obu przyda się zwycięstwo przed ewentualnymi walkami o TSa, a Kowboj z ostatnich 4 walk – ten z zimną głową i wolą walki tanio by tym razem skóry nie sprzedał, a może nawet powtórzył wyczyn Thomsona. Żeby nie było wcale nie uważam w takim ewentualnym pojedynku Donalda za faworyta, ale 50/50 jest już możliwe do zaakceptowania.
Jako fanowi Barbozy miło mi się czyta takie rzeczy ;) Bo to zawsze dodatkowy argument na to, że jednak Brazylijczyk jeszcze namiesza, choć co do tego i tak wielkich wątpliwości nie mam. Bardziej chodzi o odporność jego błędnika, czy jakkolwiek to nazwać – nie jest łatwo go wyłączyć, owszem, bo bardzo szybko dochodzi do siebie, ale zamroczyć/powalić na deski – dużo łatwiej. Gdy stanie się to w walce z finisherem jak Cerrone – pozamiatane. Z wieloma innymi, którzy nie mają takiego instynktu i umiejętności BJJ jak Kowboj – Junior absolutnie nie stoi na straconej pozycji, bo szybko dochodzi do siebie.
Techniczna sprawa – z tego co wiem, to Khabib nie trenuje u Grega, tylko w AKA, w Jackson’s MMA trenuje Khabilov, więc nie sądzę, żeby był problem ze starciem Cerrone – Nurmagomedov :) Chyba, że się mylę, ale pamiętam, że w walce z Patem w narożniku Khabiba stał Josh Thomson, kiedyś był chyba też wrzucany materiał z treningu Nurmagomedova z Cormierem :)
Dzięki! Masz oczywiście rację, poprawione. Zabawiłem się w dos Anjosa, mieszając Khabiba i Rustama :P
Nawiasem mówiąc Kowboj sam proponował starcie z Khabibem, także mnie nie zdziwi teraz takie zestawienie – choć bardziej prawdopodobny wydaje mi się Grant.
Generalnie zaliczam się do obozu fanów Barbozy i jego stójkowego talentu, ale wczorajsza walka postawiła kilka nowych znaków zapytania, dlatego wstrzymałbym się jeszcze z zapowiedziami „mieszania w dywizji”.
„Wymieńcie mi zawodników z dywizji lekkiej, którzy będąc na miejscu Donalda Cerrone, byliby w stanie tak błyskawicznie wpiąć się za plecy rywala, jednocześnie od razu przekładając rękę pod jego szyją?”
Będzie ich zapewne niewielu, ale z drugiej strony – większość zawodników w takiej sytuacji wybrałaby raczej wariant g’n’p… Już Danny Castillo był niezwykle blisko skończenia, więc należy sobie zadać pytanie, ile podobnych nawałnic Barboza będzie w stanie przetrwać w przyszłości i jaki wpływ będzie to miało na jego i tak już nie najtwardszą szczękę. Kilka takich lań pewnie jeszcze wytrzyma, ale osobiście boję, aby nie podzielił kiedyś losu Pata Barry’ego. Oczywiście nie porównuję ich umiejętności, ale gdzieś tam w głowie układa mi się obraz efektownie walczącego zawodnika, któremu z czasem światło zaczną wyłączać przedstawiciele drugiego, trzeciego garnituru dywizji lekkiej.
Obym się mylił.
W mojej ocenie właśnie gnp w kierunku Barbozy w sytuacjach zagrożenia jest dla niego znacznie bezpieczniejsze niż błyskawiczne dopięcie techniki kończącej (przynajmniej z punktu widzenia przegranej-wygranej, nie zdrowotnej), stąd lepiej dla niego, że większość rywali pójdzie raczej w ślady Castillo a nie w ślady Kowboja – do tego ostateniego zresztą potrzeba jednak więcej umiejętności grapplerskich.
Odnośnie nokautów czy nokdaunów w walkach i ich wpływu na dalszą karierę, wydaje mi się, że nie do końca wygląda to tak, jak jest przedstawiane. My widzimy dwa-trzy nokauty na jednym zawodniku w ciągu 2-3 lat i lamentujemy, jak gdyby zapominając, co dzieje się na treningach. Innymi słowy, zawodnik, który nigdy nie przegrał przez nokaut może mieć gorsze zdrowie niż ten, który ma kilka takich porażek na koncie. Kwestia intensywności treningów. Ostatnio chyba mówił o tym Teixeira.
Na pewno, Kampmann o tym mówił, o Gloverze nie słyszałem.
Ale jednak na treningu nikt nie bije z taką zaciekłością jak w walce. Poza tym jak ktoś traci zmysły, to w walce zwykle dostanie jeszcze jakieś ciosy.
Wydaje mi się, że Werdum może być pierwszym zawodnikiem od dłuższego czasu, który stworzy Cainowi poważne zagrożenie. W przeciwieństwie do JDS nie będzie musiał trzymać nisko rąk w obawie przed sprowadzeniem, a tym samym zagrożenie zapaśnicze ze strony Caina nie wpłynie na jego stójkę. Co więcej, tak jak pisał naiver w którejś ze swoich analiz, to Velasquez będzie musiał się dwa razy zastanowić zanim zdecyduje się przenosić walkę na ziemię. Werdum słynie przecież ze swojego szerokiego wachlarza poddań i świetnej walki na ziemi. Bukmachersko też będzie ciekawie i nie sądziłem, że to napiszę ale kurs na Werduma może być nieźle zawyżony. Szykuje się kapitalna walka :)
Stawiam, że Cain nie będzie się dwa razy zastanawiał przed sprowadzeniem, tym bardziej, jeżeli Werdum będzie tak ochoczo zadawał techniki kopane, mój typ-TKO przez ciosy w parterze :) Ufam słowom Grabowskiego, iż Velasquez w parterze jest jak wściekły niedźwiedź i swoją ruchliwością i kontrolą nie pozwoli na skuteczne zapięcie żadnej techniki kończącej.
Swego czasu Fedor też był postrzegany, słusznie zresztą, jako niezwykle agresywny w parterze zawodnik. A walka z Werdumem pokazała, że wystarczy chwila nieuwagi i trzeba klepać :P Oczywiście zdaję sobie sprawę, że Velasquez to grapplersko inny typ zawodnika niż Fedor. Ale mimo wszystko myślę, że Fabricio jest w stanie zmusić Caina do odklepania :)
Jasne, masz rację, pewnie Cain jeszcze nie miał nawet okazji pracy w parterze z takim wirtuozem walki z pleców jak Werdum, także też trzeba potraktować to z lekkim dystansem :) No ale w sumie w drugą stronę też to działa i, przynajmniej póki co, bardziej do mnie przemawia :)
Velasquez roztrzygnie ten pojedynek w klinczu, zajedzie tam Werduma tak jak JDS.
Widzę, że scenariusz, który pisałem na początku roku się sprawdza. Werdum stanie w szranki z Velasquezem. Uważam, że nigdy nie było tak dobrej okazji, aby wyrwać pas z rąk mistrza. Poważna kontuzja, operacja oraz długotrwała rehabilitacja grają tylko na korzyść Werduma. Tutaj należy upatrywać szansy. Dobrze pamiętamy, że już raz Cain po rozstaniu z oktagonem wyglądał niczym cień samego siebie. Gdyby nie kontuzja nie miałbym wątpliwości, że Velasquez rozjedzie Werduma. Niestety teraz te wątpliwości się pojawiają. W każdym razie, czeka nas emocjonujące starcie. Werdum, jak nikt inny zasłużył na walkę o pas. Nie mogę się doczekać.
Nie sądzę, żeby Velasquez nie decydował się obalać ze względu na klasowe BJJ Werduma. Myślę, że w swoim stylu Cain będzie napierał i przewracał Brazylijczyka, a po prostu sam parter ograniczy do kilku ciosów i następnie będzie wstawał. Jeśli nie będzie pamiętał o tym żeby nie zostawiać rąk to wszystko powinno być OK.
Mam wrażenie, że Cain i JDS są zdecydowanie ponad całą dywizją i pomimo, że Werdum jest numerem 3, to do pierwszej dwójki ciągle sporo mu brakuje, bo nie wyobrażam sobie, żeby zagroził w stójce Juniorowi.
Reasumując – Cain będzie dużym faworytem.
*Jeśli będzie pamiętał
PS Comber mi uświadomił właśnie, czego nie wziąłem pod uwagę… oby jednak Cain był w formie w jakiej widzieliśmy go ostatnio.
U mnie jedna z lepszym gal jak do tej pory :D
http://snag.gy/4ALez.jpg
Naprawdę zacna taśma, aż przyjemnie się ogląda tak trafione kupony.
Jest moc!
Nie chcę usprawiedliwiać fatalnej formy Travisa, ale… z tego co czytałem, Dana mówił, że walczył połamany, więc na pewno nie był sobą. Myślę, że Browne jeszcze wróci do gry. Werdum natomiast pokazał, że jego słaba stójka to mit. Dodatkowo jego kondycja jak na wagę ciężką była naprawdę dobra. Walka z Velasquezem będzie bardzo interesująca, ale dlatego, że Cain wraca po kontuzji. Nie ma szans, żeby Brazylijczyk zagroził mistrzowi w pełni formy. Poddanie w stylu walki z Fedorem jest mało prawdopodbne, bo:
– Cain jest bardziej uważny
– Cain jest w najlepszym okresie swojej kariery, Fedor był u schyłku
– Cain jest zbyt silny fizycznie i ma zbyt dobrą kontrolę
– Cain ma czarny pas BJJ:)
– Jeszcze nie widziałem, żeby nieprzytomny zawodnik poddał rywala:):)
Nurmagomedov powinien walczyć o pas, ale musiałby bardzo długo czekać, więc walka w międzyczasie nawet ze słabszym rywalem to dobry pomysł. Odnoszę wrażenie, że prędzej czy później Khabib będzie mistrzem. Pettis jest bardzo podatny na kontuzje, więc nie będzie panować latami. Walka z Melendezem to byłoby coś.
Barboza ma słabą szczękę, ale za to szybko dochodzi do siebie. Odniosłem wrażenie, że był bardziej zaskoczony/przestraszony niż zamroczony. Myślę, że Brazylijczyk zmieni styl walki na bardziej rozważny, jeśli nie teraz to za 2-3 walki. Tak jak pisał Naiver – szczęki się nie poprawi. Ale defensywę można.
Pomysł na walkę Kowboj vs Diaz 2 jest super. Chętnie obejrzę powtórkę.
Yoel nie przestaje mnie zaskakiwać. Większość go skreślała w tej walce, a tu wielki postęp. Największy plus to kondycja. Zdaje się, że stracił trochę mięcha i lepiej rozłożył siły. Jeszcze trochę i Weidman:)
Swoją drogą to powoli zwiększa się liczba „staruszków” w szczytowej formie: Belfort, Werdum, Palacio, wcześniej Hendo, a nawet Barnett. Kto następny?
” – Jeszcze nie widziałem, żeby nieprzytomny zawodnik poddał rywala:):)”
Nog vs Frank II :)
Werdum przez pierwsze 2 rundy ma szanse na wyrównaną walkę, ale raczej nie zamroczy rywala. Cain nie da się poddać Werdumowi z pleców, bo nie wejdzie do jego gardy. W trzeciej rundzie jego kondycja będzie na zerowym poziomie. Co innego kiedy Fabrycy sam dyktuje tempo – i to dosyć szybkie – co innego, gdy ktoś dyktuje jemu – i to mordercze.
Diaza natomiast nie widzę z Cowboyem. Strasznie lubię braci 209, ale uważam, że walka o pas to nie ta liga.
Wyjątek potwierdzający regułę;) Poza tym jeśli Mir był wtedy nieprzytomny, to jaki był Nogueira po prawym cepie Nelsona.
Nie widzisz Diaza z Cerrone?
http://www.youtube.com/watch?v=074ZAW9M8LE
A tak poważnie, wiem, że Donald ma ostatnio dobrą passę, w przeciwieństwie do Nate’a, ale style tworzą walki. A styl młodszego z braci Diaz wyraźnie Kowbojowi nie leży. Oczywiście nie wykluczam, że rewanż wyglądałby zupełnie inaczej, gdyby Cerrone miał dobry gameplan.
To z Nogueirą to było pół żartem.
Oczywiście, że widziałem Diaza z Cerronem i to na żywo.
Uważam, że właśnie rewanż inaczej by wyglądał. Cowboy nigdy nie był w tak dobrej formie, a boks Nate’a był w ówczesnej walce zaskoczeniem dla każdego. Wydaje mi się, że tym razem Donald by kopał lowy – a tego Diaz nie lubi. Oczywicho nie skreślałbym Nate’a – którego jestem fanem – ale w moim odczuciu byłby underdogiem.
W starciu Diaza z Cerrone faworyzowałbym tego pierwszego – i to dość mocno. Diazom nigdy nie brakowało psychiki, nawet jak dostawali po łbie. Wydaje mi się, że to właśnie ona mogłaby okazać się decydująca – a w tym aspekcie przewaga młodszego Diaza byłaby chyba ogromna, zwłaszcza biorąc po uwagę przebieg poprzedniego starcia. Pamiętajmy też, że młodszy Diaz również ostatni wygrał i to w spektakularnym stylu.
Nie faworyzowałbym żadnego, ale Cerrone z chłodną głową (bo moim zdaniem to głównie zaważyło na tym jak pojedynek wyglądał, pomijając oczywiście braki w boksie Kowboja) oraz bez paniki przed parterem spokojnie mógłby napsuć Diazowi krwi i wygrać decyzją lub nawet TKO (Diaz nie lubi kopnięć, a Cerrone w tym aspekcie moim zdaniem przewyższa Thomsona, więc może skopiować jego taktykę) młócąc raz za razem lowy na przemian z high kickami (ale to był przebłysk nadziei jak Diaz poleciał na ziemię w drugiej rundzie…) oraz w razie czego obalając Nathaniela, bo TD ma bardzo dobre. Dawać mi tę walkę na jakieś Fight NIght jako main event, zwycięzca dostaje eliminator do TSa.
Powiem szczerze, że jakoś nie kręci mnie zestawienie Cerrone vs Diaz, tzn. wiadomo, że obejrzałbym z wielką chęcią, ale… wolałbym chyba Masvidala z Cerrone, choć rozumiem oczywiście, że z punktu widzenia drabinki nie miałoby to wielkiego sensu. Walka byłaby jednak na pewno zacna!
Myślę, że Masvidal szybko dostanie się do topu, jeśli nie będzie blokowania się (ostatnio prawie nie było) i będzie to starcie (czy na przykład z Barbozą) możliwe, bo to na pewno stójkowa czołówka tej wagi.
Kto jeszcze wątpi w umiejętności Orła? Kto jeszcze uważa go za przereklamowanego?
kurek ma inne zdanie :)