UFC

UFC Fight Night 90 – wyniki i relacja

Wyniki i relacja z gali UFC Fight Night 90 – Rafael dos Anjos vs. Eddie Alvarez, na której wystąpi też Łukasz Sajewski.

155 lbs: Eddie Alvarez (28-4) > Rafael dos Anjos (25-8) – TKO

Alvarez rozpoczął od okopywania wykrocznej nogi mistrza, ale wkrótce Brazylijczyka odwdzięczył mu się tym samym, dokładając chwilę potem jeszcze podbródkowego i kopnięcie na korpus. Mistrz walczył agresywniej, zmuszając Alvareza do krążenia przy siatce. Pretendent spróbował obalenia, ale mistrz świetnie zagroził mu gilotyną, na rozerwanie klinczu atakując kolanem. Amerykanin naruszył jednak dos Anjosa potężnym prawym sierpowym, po którym rzucił się do furiackich ataków! Przyszpilił Brazylijczyka do siatki i rzucał cios za ciosem, na głowę i na korpus, sierpy, podbródkowe! Mistrz chwiał się na nogach, próbował się bronić, ale Alvarez nie przestawał, kontynuując natarcie. Przez chwilę po latającym kolanie pretendenta mistrz znalazł się w parterze na górze, ale Amerykanin szybko wrócił do stójki, kontynuując ofensywę i nie dając się wciągnąć Brazylijczykowi do klinczu. Ostatecznie sędzia, widząc chwiejącego się na nogach pod siatką i nie odpowiadającego na ciosy dos Anjosa, przerwał walkę!

Eddie Alvarez został mistrzem kategorii lekkiej UFC!

265 lbs: Derrick Lewis (16-4) > Roy Nelson (21-13) – niejednogłośna decyzja

Lewis rozpoczął walkę od dwóch mocnych kopnięć na korpus. Nelson przestrzelił cepem, ostatecznie kończąc w klinczu, gdzie wciskał do siatki rywala. Tam próbował okopywać go kolanami, ale sędzie uznał, że nie działa się wystarczająco dużo i rozdzielił obu zawodników. Lewis ruszył z furią, atakując kopnięciami na głowę i rzucając Nelsona na siatkę. Wpadł jednak w klincz i Nelson powalił go haczeniem na deski. Lewis szybko jednak wstał, ponownie z furią rzucając się na Nelsona i mocno go naruszając kolejnymi kopnięciami na głowę oraz serią ciosów. Wyczerpany Nelson znów złapał klincz. Gdy pojedynek znów wrócił na dystans, ciemnoskóry Amerykanin ponownie rzucił wyczerpanego Nelsona na siatkę, znów potężnymi bombami siejąc spustoszenie w jego szeregach obronnych. Nelson znów złapał klincz i podchwyty z obu stron i przewrócił rywala, ale runda dobiegła końca.

W drugiej odsłonie tempo walki nieco spadło. Lewis nastawił się na walkę z kontry, dość niespodziewanie znacznie ograniczając aktywność i oddając inicjatywę Nelsonowi. Ten złapał klincz i trzykrotnie z dziecinną niemal łatwością obalił Lewisa, choć z góry nie był w stanie mu zagrozić.

Ostatnia odsłona ponownie stała pod znakiem dominacji klinczowej i zapaśniczej Nelsona, który w pierwszych minutach kładł Lewisa na plecach raz za razem, choć nie był w stanie ani poważnie zagrozić mu w parterze, ani utrzymać go na plecach. Na minutę przed końcem pojedynek wrócił na środek oktagonu, a zdeterminowany Lewis rozpuścił ręce kilka razy trafiając Nelsona, ale ten znów złapał klincz. W ostatnich sekundach obaj wdali się w szalone wymiany, w których Nelson znów zainkasował potężną bombę, ale przetrwał.

Sędziowie niejednogłośnie orzekli o zwycięstwie Derricka Lewisa – 29-28, 29-28, 28-29. Jest to dla niego czwarte zwycięstwo z rzędu.

Nelson natomiast przegrywa czwartą z ostatnich pięciu walk.

170 lbs: Alan Jouban (14-4) > Belal Muhammad (9-1) – decyzja jednogłośna

W pierwszej rundzie walczący z kontry Jouban miał Muhammada na deskach dwukrotnie – najpierw po soczystym lewym sierpie, a później po kopnięciu na głowię – ale ten zdołał przetrwać, choć szczególnie po wspomnianym kopnięciu Jouban był o włos od skończenia pojedynku.

Na początku drugiej rundy starający się wywierać presję Muhammad ponownie padł na deski – po doskonałym lewym sierpowym Joubana w kontrze. Znów jednak przetrwał, łapiąc klincz. Próbował później przenosić walkę do parter, ale bez powodzenia. Na nogach lepiej prezentował się Jouban, w kontrze wielokrotnie karcąc rywala ciosami, a także kopnięciami na każdej wysokości.

W trzeciej odsłonie Muhammad włączył drugi bieg, przez pięć minut siedząc na rywalu i zasypując go gradem ciosów, z których bardzo wiele doszło celu, naruszając zmęczonego i coraz bardziej chaotycznie wycofującego się Joubana.

34-letni Amerykanin zdołał jednak dotrwać do końcowej syreny, a dwie pierwsze wygrane rundy ostatecznie zapewniły mu zwycięstwo na kartach sędziowskich.

155 lbs: Joe Duffy (15-2) > Mitch Clarke (11-4) – poddanie

Joe Duffy nie zasypiał gruszek w popiele. Już w jednej z pierwszych akcji posłał Clarke’a na deski soczystym krosem, by potem rzucić się na niego z ciosami w parterze. Kanadyjczyk próbował się ratować, ale Irlandczyk błyskawicznie zaszedł mu za plecy, zmuszając go do klepania.

Duffy w ten sposób powetował sobie ostatnią porażkę z Dustinem Poirierem, odnosząc trzecie zwycięstwo w ostatnich czterech walkach.

170 lbs: Alberto Mina (13-0) > Mike Pyle (27-12-1) – KO

Przez pierwsze trzy minuty pierwszej rundy nie działo się wiele. Obaj zawodnicy byli bardzo ostrożni w stójce. Jednak w końcu Mina zaatakował ostrą kombinacja bokserską, powalając na deski cofającego się prosto na siatkę i przyszpilonego do niej Pyle’a.

Amerykanin zdołał jednak przetrwać, choć jeszcze dwukrotnie później lądował na deskach po obaleniach Brazylijczyka.

W drugiej odsłonie niepokonany Mina dopełnił dzieła zniszczenia, posyłając 40-latka na deski soczystym latającym kolanem i następnie dobijając go w parterze.

To trzecie z rzędu zwycięstwo dla Miny.

155 lbs: John Makdessi (14-5) > Mehdi Baghdad (10-5) – decyzja niejednogłośna

Dwaj uderzacze, Makdessi i Baghdad, zgodnie z oczekiwaniami nie byli szczególnie zainteresowani walką zapaśniczą i parterową, przez 15 minut okładając się kopnięciami i pięściami. Dysponujący lepszymi warunkami fizycznymi Baghdad męczył Makdessiego prostymi i szczególnie potężnymi lowkingami, którymi kończył kombinacje. Kanadyjczyk odgryzał się kontrami lewym sierpowym, własnymi lowkingami oraz technikami obrotowymi, często obijając też korpus Francuza.

Pierwsza runda była bardzo wyrównana, w drugiej to Kanadyjczyk wyglądał odrobinę lepiej, natomiast na początku trzeciej wylądował na deskach po kolanie na głowę i serii ciosów Baghdada.

Przetrwał jednak nawałnicę i zaczął przejmować stery pojedynku w swoje ręce, w końcówce walki posyłając nawet rywala na deski.

Ostatecznie sędziowie niejednogłośnie wskazali na Kanadyjczyka, który, serwując Francuzowi drugą porażkę z rzędu, przerwał własną serię dwóch przegranych.

135 lbs: Anthony Birchak (12-3) > Dileno Lopes (19-3) – decyzja niejednogłośna

Pierwsza runda toczyła się niemal wyłącznie pod siatką z Lopesem za plecami regularnie oddającego je Birchaka. Brazylijczyk nie był jednak w stanie sfinalizować żadnej próby duszenia ani przenieść walki do parteru. W wymianach kickbokserskich lepiej radził sobie Amerykanin, choć chaosu nie brakowało – sam przyjął zresztą kilka bomb.

W drugiej rundzie nieco świeższy Birchak spróbował podkręcić tempo, ale niewiele z tego wyszło. Obaj wdali się w szalone wymiany, a wobec surowej defensywy masa ciosów dochodziła celu. Raz chwiał się Brazylijczyk, raz Amerykanin. Później jednak tempo walki spadło, bo po raz kolejny trafiła do klinczu pod siatką, gdzie – standardowo – Lopes zaszedł za plecy Birchakowi, nieudanie walcząc o wywrócenie rywala.

Amerykanin zachował znacznie więcej sił na ostatnią rundę, która toczyła się na nogach, ale pomimo tego, że był aktywniejszy, napierał i trafiał częściej, to przyjął też wiele kontrujących sierpowych Brazylijczyka. W końcówce próbował zachęcić go do brawlu na środku oktagonu, ale Lopes nie był szczególnie zainteresowany.

Ostatecznie sędziowie niejednogłośnie wskazali na Birchaka.

135 lbs: Pedro Munhoz (13-2) > Russell Doane (14-6) – poddanie

Pedro Munhoz i Russell Doane nie kalkulowali, od początku wdając się w nieprawdopodobne wymiany – i to walczący z odwrotnej pozycji Hawajczyk wyglądał w nich o wiele lepiej, raz za razem trafiając Brazylijczyka kopnięciami na korpus i akcjami bokserskimi.

Porozbijany, ale nadal starający odgryzać się Munhoz, który miał już dość wymian na nogach, znalazł jednak drogę do obalenia. Nie zdołał utrzymać Doane’a na dole, ale gdy ten próbował wstawać, Brazylijczyk wykorzystał odrobinę czasu i przestrzeni, by zapiąć morderczą gilotynę, zmuszając Hawajczyka do klepania.

Munhoz w ten sposób udanie powraca po porażce z Jimmim Riverą, serwując Doane’owi trzecią porażkę z rzędu i prawdopodobnie pieczętując jego los w UFC.

135 lbs: Felipe Arantes (18-6-1) > Jerrod Sanders (15-3) – poddanie

Arantes naruszył Sandersa już w jednej z pierwszych akcji, ale potem szukając duszenia i zajścia za plecy rywala, popełnił błąd, kończąc na plecach z Amerykaninem w dosiadzie. Spędził na dole resztę rundy, przyjmując sporo łokci z góry, choć zdołał odzyskać półgardę.

Druga runda rozpoczęła się od obalenia w wykonaniu amerykańskiego zapaśnika i wydawało się, że kolejną rundę spędzi na górze. Igrał jednak z ogniem, bo Arantes dysponuje doskonałą balachą z pleców, co potwierdził po raz kolejny, po krótkiej kotłowaninie zmuszając Sandersa do poddania walki.

To drugie z rzędu zwycięstwo Brazylijczyka w UFC – sztuki tej nie dokonał nigdy wcześniej – i zarazem drugie z rzędu przez balachę.

155 lbs: Gilbert Burns (11-1) > Łukasz Sajewski (13-2) – poddanie

Burns rozpoczął agresywniej, starajac się zepchnąć Polaka do defensywy. Sajewski trafił jednak pierwszy dobrym lewym z dołu. Obaj zaczęli wymieniać się kopnięciami. Sajewski znów trafił lewym, ale potem musiał bronić się przed zejściem po nogi w wykonaniu Brazylijczyka. Zrobił to bardzo dobrze, unikając obalenia. Chwilę potem Polak zaatakował doskonałą kombinacją na głowę i korpus, mocno naruszając Burnsa, ale nie zdołał go dobić. Brazylijczyk pozbierał się i sam odpowiedział dobrymi ciosami na głowę. Chwilę potem trafił w krocze Polaka i walka została przerwana na kilkadziesiąt sekund. Sajewski po wznowieniu spróbował zmienić pozycję na odwrotną, ale Burns odpowiedział kopnięciami. Brazylijczyk trafił potężnym prawym, okrutnie naruszając Polaka, który zachwiał się na nogach. Burns rzucił się na niego, próbując gilotyny, ale Wookie wybronił się i wstał, a walka przeniosła się do klinczu. Chwilę potem Sajewski przyjął na siatce kilka kolejnych uderzeń, wyraźnie się chwiejąc. Brazylijczyk poszukał sprowadzenia i znalazł je, a w samej końcówce rundy poszedł po balachę. I… dopiął swego na trzy sekundy przed końcem pierwszej rundy.

To druga z rzędu porażka Sajewskiego w UFC i pierwsza w karierze przed czasem. Jego przyszłość w największej organizacji stoi pod znakiem zapytania.

Burns natomiast podnosi się po pierwszej zawodowej porażce, notując czwarte zwycięstwo w pięciu ostatnich starciach.

135 lbs: Marco Antonio Beltran (8-3) > Reginaldo Vieira (13-4) – poddanie

Vieira przez pierwsze pół rundy walczył o obalenie, ale bez powodzenia. Beltran bardzo dobrze bronił się przy siatce. W drugiej części otwierającej odsłony walka toczyła się w stójce, gdzie mobilny i dysponujący dobrymi warunkami fizycznymi Beltran prezentował się lepiej, raz za razem kontrując szarże Vieiry lewym sierpowym i rozcinając mu czoło kolanem w kontrze na obalenie.

Drugą rundę obaj rozpoczęli od szalonych wymian pod siatką, gdzie Vieira skupił się na ostrzeliwaniu korpusu Herrery, by potem przenieść walkę do parteru. Gdy wydawało się, że walka zaczyna układać się pod dyktando będącego na górze Brazylijczyka, Meksykanin ustrzelił go dwoma soczystymi upkickami, a następnie naruszonego i złamanego, udusił.

Tym samym Beltran szlifuje swój rekord w UFC do 3-0.

170 lbs: Vicente Luque (9-5-1) > Alvaro Herrera (9-4) – poddanie

Luque w pierwszej rundzie zainkasował co prawda kilka soczystych uderzeń w stójce, ale sam również odpłacił Herrerze dobrymi kopnięciami na nogi i szczególnie na korpus, a dodatkowo zaliczył dwa obalenia, obijając rywala z góry.

W drugiej rundzie Luque, zdając sobie już sprawę z lichych defensywnych zapasów Herrery, ponownie kładł go na plecach, by w końcu – najpierw rozbijając rywala ciosami – zapiąć ciasną anakondę, po której Meksykaninowi nie pozostało nic innego jak odklepać.

Dla Luque jest to drugie z rzędu zwycięstwo w UFC.

Walka wieczoru

155 lbs: Eddie Alvarez (28-4) pok. Rafaela dos Anjosa (25-8) przez TKO (ciosy), R1, 3:49

Karta główna

265 lbs: Derrick Lewis (16-4) pok. Roy’a Nelsona (21-13) przez niejednogłośną decyzję (2 x 29-28, 28-29)
170 lbs: Alan Jouban (14-4) pok. Belala Muhammada (9-1) przez jednogłośną decyzję (29-28, 29-27, 28-27)
155 lbs: Joe Duffy (15-2) pok. Mitcha Clarke’a (11-4) przez poddanie (duszenie zza pleców), R1, 0:25

Karta wstępna / Fight Pass

170 lbs: Alberto Mina (13-0) pok. Mike’a Pyle’a (27-12-1) przez KO (latające kolano), R2, 1:17
155 lbs: John Makdessi (14-5) pok. Mehdi Baghdada (10-5) przez niejednogłośną decyzję (2 x 29-28, 28-29)
135 lbs: Anthony Birchak (12-3) pok. Dileno Lopesa (19-3) przez niejednogłośną decyzję (2 x 29-28, 27-30)
135 lbs: Pedro Munhoz (13-2) pok. Russella Doane (14-6) przez poddanie (gilotyna), R1, 2:08
135 lbs: Felipe Arantes (18-6-1) pok. Jerroda Sandersa (15-3) przez poddanie (balacha), R2, 1:39
155 lbs: Gilbert Burns (11-1) pok. Łukasza Sajewskiego (13-2) przez poddanie (balacha), R1, 4:57
135 lbs: Marco Antonio Beltran (8-3) pok. Reginaldo Vieirę (13-4) przez poddanie (duszenie zza pleców), R2, 3:04
170 lbs: Vicente Luque (9-5-1) pok. Alvaro Herrerę (9-4) przez poddanie (anakonda), R2, 3:52

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Back to top button