UFC

UFC Fight Night 88 – wyniki i relacja

Wyniki i relacja z gali UFC Fight Night 88 – Thomas Almeida vs. Cody Garbrandt.

135 lbs: Cody Garbrandt (9-0) > Thomas Almeida (21-1) – KO

W pierwszej minucie nie działo się wiele, ale potem Garbrandt trafił kilkoma dobrymi ciosami w ostrych szarżach. Bardzo cierpliwie walczący Almeida starał się wyczuć rywala, ale jego brak aktywności wykorzystywał raz za razem Amerykanin, atakując krótkimi, ale dynamicznymi seriami pełnymi bardzo złych intencji. Brazylijczyk jednak po dobrym prawym sierpowym złapał rytm i sam przeszedł do ofensywy, ale nie był szczególnie aktywny, a w wymianach w półdystansie odstawał od szybszego Garbrandta. Rozstrzygnięcie nadeszło, gdy Amerykanin krosem rzucił cofającego się w linii prostej Almeidę na siatkę, gdzie wypracował sobie pozycję do potężnego prawego, którym posłał Brazylijczyka na deski, rozstrzygając pojedynek i notując najcenniejsze zwycięstwo w swojej dotychczasowej karierze.

Dla Amerykanina jest to już czwarte z rzędu zwycięstwo w UFC, które z pewnością zapewni mu miejsce w czołowej piętnastce dywizji koguciej.

Seria czterech kolejnych zwycięstw Almeidy została przerwana.

145 lbs: Jeremy Stephens (25-12) > Renan Barao (33-4, 1 NC) – decyzja jednogłośna

Barao w pierwszej rundzie wyglądał bardzo dobrze, będąc szybszym i precyzyjniejszym w wymianach kickbokserskich. Bardzo dobrze pracował na nogach, unikając masy potężnych sierpowych Stephensa, samemu atakując krótkimi kombinacjami oraz szybkimi kopnięciami. Brazylijczyk zaprezentował nawet walkę z odwrotnej pozycji.

W drugiej rundzie Amerykanin przebudził się. Wybronił początkowe próby obaleń ze strony Brazylijczyka, by później przejść do ofensywy. Raz po raz trafiał statycznego już Barao potężnymi ciosami, zwłaszcza podbródkowymi.

Wydawało się, że lada chwila Brazylijczyk padnie na deski, ale tak się nie stało – przyjął wszystkie bomby Amerykanina, raz na jakiś czas odpłacając mu się też własnymi uderzeniami.

Ostatnia odsłona była najbardziej wyrównana. Obaj zawodnicy mieli swoje momenty, a Barao zdołał nawet obalić na krótko Stephensa. Jednak to ten ostatni był agresorem, wywierając presję.

Wszyscy sędziowie zgodnie wypunktowali walkę w stosunku 29-28 dla Jeremy’ego Stephensa, który w ten sposób podnosi się po porażce z Maxem Holloway’em, fundując Renanowi Barao drugą z rzędu i trzecią w ostatnich czterech walkach porażkę.

170 lbs: Rick Story (19-8) vs. Tarec Saffiedine (16-5) – decyzja jednogłośna

Story od początku ruszył do mocnych ataków, ale Saffiedine bardzo dobrze krążył po łuku, unikając szarż Amerykanina. Sam jednak też nie miał miejsca na wyprowadzanie kopnięć. Story spróbował obalenia, ale bezskutecznie, a przy rozerwaniu klinczu zainkasował kopnięcie na głowę, które nim wstrząsnęło. Szybko jednak zdołał się pozbierać. Długimi fragmentami pojedynek toczył się później w klinczu, gdzie Story wciskał rywala do siatki, walcząc – bezskutecznie – o obalenie. W końcówce Amerykanin zaatakował kanonadą ciosów korpus próbującego ściągać jego głowę na kolano Saffiedine’a.

Druga runda toczyła się przez zdecydowaną większość czasu pod siatką w klinczu, gdzie silniejszy fizycznie Story raz po raz zapędzał Saffiedine’a, męcząc go tam krótkimi ciosami i kolanami oraz przede wszystkim ostrzeliwując jego korpus ostrymi seriami. Wplótł też do swojej gry mocne lowkingi. Belg próbował odpowiadać kolanami w tajskim klinczu oraz kopnięciami na głowę przy rozrywaniu klinczu, ale to Amerykanin był zdecydowanie aktywniejszy.

Trzecia runda niewiele różniła się od drugiej – agresywnie walczący Story raz po raz wbijał Saffiedine’a w siatkę, tam ostrzeliwując jego korpus i głowę. Skracając dystans przyjął co prawda kilka mocnych uderzeń, ale pozostał niewzruszony.

Wszyscy sędziowie wypunktowali walkę dla Story’ego, z czego jeden wszystkie trzy rundy. Tym samym Amerykanin wygrywa trzecią walkę z rzędu.

185 lbs: Chris Camozzi (22-10) > Vitor Miranda (12-5) – jednogłośna decyzja

Camozzi prezentował się lepiej w pierwszej rundzie, będąc agresorem i wyprowadzając z odwrotnej pozycji wiele ciosów prostych, którymi rzucał mało aktywnego Mirandę na siatkę. Ostatnie dwie minuty spędzili w pzycji 50-50 w parterze, okładając się pięściami i łokciami.

Brazylijczyk dobrze rozpoczął drugą rundę, atakując szeregiem kopnięć, ale Amerykanin wyciął go jednym z lowkingów, zdobywając pozycję dominującą w parterze. Utrzymał ją do końca rundy, kontrolę przeplatając z uderzeniami, które mocno rozcięły Mirandę.

W ostatniej odsłonie Brazylijczyk postawił wszystko na jedną kartę, atakując bardzo agresywnie, ale brakowało mu już sił i precyzji. Camozzi dobrze pracował po łuku, unikając większości ataków, a także część rundy spędzając na górze w parterze.

Sędziowie jednogłośnie wskazali na Camozziego, który odnosi w ten sposób trzecie kolejne zwycięstwo, serwując Mirandzie drugą porażkę z rzędu.

170 lbs: Lorenz Larkin (17-5) > Jorge Masvidal (29-11) – decyzja niejednogłośna

W pierwszej rundzie walka toczyła się niemal wyłącznie na nogach, z krótkim fragmentem, gdy Masvidal miał Larkina na siatce w klinczu. W stójce natomiast przewagę posiadał Larkin, który walczył agresywniej, raz za razem atakując mocnymi lowkingami wykroczną nogę Masvidala. Ten próbował rewanżować się rywalowi akcjami bokserskimi, również od czasu do czasu atakując niskimi kopnięciami, ale Larkin był na przestrzeni rundy aktywniejszy, precyzyjniejszy i szybszy. W końcówce przypadkowo włożył Masvidalowi palce w oko, ale ten po 2 minutach przerwy wrócił do walki, choć jego oko krwawiło.

Monsoon rozpoczął drugą rundę od kilku dobrych kopnięć i ciosów i wydawało się, że jego przewaga będzie rosła, ale w połowie rundy Masvidal przebudził się, zaczął częściej markować ciosy i w końcu jego ciosy zaczęły dochodzić, szczególnie w kontrze. Zaczął również okopywać korpus i nogi Larkina. W końcówce jednak Monsoon odzyskał rytm i starcie się wyrównało. W ostatnich sekundach Larkin zaliczył jeszcze udane sprowadzenie.

W ostatniej odsłonie Gamabred już nie kalkulował, ostro idąc do przodu. Obaj chwilami wdawali się w otre wymiany, obaj trafiali, ale wydawało się, że to uderzenia Larkina dochodziły częściej. Masvidal przyjął kilka potężnych bomb, po których jego głowa mocno odskakiwała, ale przyjął je bez problemu. Dodatkowo, to on był agresorem, radząc też sobie lepiej w klinczu – pomimo kilku prób złapania gilotyny i obaleń, nie był w stanie ich sfinalizować.

Ostatecznie sędziowie niejednogłośnie wypunktowali pojedynek dla Larkinga.

Monsoon dzięki temu udanie podnosi się po porażce z Albertem Tumenovem, odnosząc trzecie zwycięstwo w ostatnich czterech walkach. Z kolei Masvidal przegrywa drugą z rzędu i trzecią w ostatnich czterech występach walkę.

155 lbs: Paul Felder (12-2) > Josh Burkman (28-13) – decyzja jednogłośna

Mieszający pozycje klasyczną i odwrotną Burkman w pierwszej rundzie bardzo dobrze dusił w zarodku ofensywne poczynania Paula Feldera, poruszając się po łuku i przede wszystkim kąsając go kopnięciami na kolano, które kompletnie wybijały Feldera z rytmu. Na minutę przed końcem obaj wdali się w szaloną bójkę, z której z tarczą wyszedł Burkman, choć Felder nie dał się naruszyć, udowadniając, że szczękę ma nie od parady. Ostatecznie Burkman zakończył ten brawl obaleniem.

Również drugiej odsłony Felder nie zaczął dobrze, niby wywierając presję, ale nie będąc w stanie się otworzyć, w rezultacie przyjmując sporo uderzeń Burkmana. Z czasem jednak rozkręcił się, przejmując stery walki w swoje ręce, mocnymi atakami kończąc rundę.

Pierwsze trzy minuty trzeciej rundy toczył się w stójce, gdzie aktywniejszy już teraz Felder trafiał częściej, szczególnie ochoczo atakując nogi Burkmana. Ten, mocno już zmęczony, spróbował obalenia, ale obaj długo mocowali się przy siatce i dopiero w samej końcówce Burkman dopiął swego.

155 lbs: Abel Trujillo (15-6) > Jordan Rinaldi (12-5) – decyzja jednogłośna

Pierwsza runda toczona była głównie w stójce – nie licząc krótkiego fragmentu, gdy Trujillo obalił Rinaldiego i trzymał go na plecach. W wymianach kickbokserskich obaj notowali sukcesy, choć nieco częściej trafiał wyjątkowo mało agresywnie usposobiony Trujillo, który czaił się głównie na kontry.

Druga runda należała już do Rinaldiego. Na jej początku wylądował co prawda na plecach po obaleniu ze strony Trujillo, ale zagroził rywalowi balachą i walka wróciła na nogi. Wkrótce to Rinaldi obalił przeciwnika, zaszedł mu za plecy i stamtąd kontrolował, obijał i zagrażał duszeniem już do końca rundy.

W ostatniej odsłonie Rinaldi wyraźnie już zwolnił, a Trujillo pomimo zmęczenie zaprezentował większą aktywność. W stójce rozczytał już schematy rywala, kilka razy mocno trafiając go sierpowymi.

Rinaldi również odgryzał się pojedynczymi uderzeniami, ale jego aktywność było mniejsza, a dodatkowo oddał obalenie.

Sędziowie wypunktowali walkę 29-28 dla Trujillo. Killa notuje w ten sposób trzecie z rzędu i piąte w ostatnich sześciu walkach zwycięstwo, psując debiut w oktagonie Rinaldiemu.

185 lbs: Jake Collier (10-3) > Alberto Uda (9-1) – TKO

Debiutujący w oktagonie Uda od początku nieustannie poszukiwał tajskiego klinczu, by tam zasypywać Colliera kolanami na korpus i głowę. I dopiął swego, bo po jednym z takich ataków kompletnie pogruchotał nos Amerykanina, wyraźnie go naruszając.

Collier zdołał jednak przetrwać, trafiając nawet własnymi uderzeniami w odpowiedzi, a później przenosząc walkę do parteru. W samej końcówce Uda odwrócił pozycję.

W drugiej rundzie Collier trafił rywala obrotówką na korpus, co okazało się początkiem końca walki. Naruszony Brazylijczyk cofnął się na siatkę, gdzie dopadł go Amerykanin atakując ciosami i kolanami. Decydująca okazała się jednak jeszcze jedna obrotówka na korpus, po której Uda osunął się na deski, a sędzia przerwał pojedynek.

Collier tym samym kontynuuje przeplatanie zwycięstw w porażkami, wyrównując swój rekord w UFC do 2-2.

155 lbs: Erik Koch (14-4) > Shane Campbell (10-5) – poddanie

W pierwszej rundzie obejrzeliśmy każdą płaszczyznę walki. W stójce mobilny Koch prezentował się lepiej od strony bokserskiej, ale przyjął sporo kopnięć. W klinczu Campbell wyglądał lepiej, atakując kolanami i łokciami, ale w końcówce Koch zaliczył udane obalenia, kończąc rundę w pozycji dominującej.

Na początku drugiej rundy Campbell wstrząsnął Kochem świetnym kontrującym łokciem, ale ten bardzo mądrze zanurkował pod szarżą szukającego skończenia rywala, przenosząc walkę do parteru. Tam Campbell prezentował się bardzo dobrze, nie dając się zdominować i kąsając rywala ciosami z dołu. Metodycznie pracujący Koch w końcu znalazł swoją szansę – gdy Campbell spróbował wrócić do stójki, sądząc, że jest ku temu dobra okazja, Koch błyskawicznie przełożył mu rękę pod szyją, zmuszając go do klepania.

Tym samym Koch udanie wraca po dwuletniej przerwie, serwując Campbellowi drugą z rzędu porażkę.

135 lbs: Bryan Caraway (21-7) > Aljamain Sterling (12-1) – decyzja niejednogłośna

W stójkowych wymianach w pierwszej rundzie nie działo się wiele – Caraway atakował, ale Sterling chyżo poruszał się na nogach, próbując odpędzać rywala kopnięciami. W połowie rundy złapał jednak klincz, gdzie zdobył plecy Caraway’a, do końca rundy terroryzując go w parterze.

Na początku drugiej odsłony Caraway zagroził ponownie szukającemu sprowadzenia Sterlingowi gilotyną, ale ten zdołał się wydostać. W stójce obaj byli już nieco zmęczeni. Caraway był agresorem, ale mobilny Sterling trafiał celniej, szczególnie kopnięciami, choć dołożył też kilka krosów. Jednak Caraway znalazł wkrótce sposób na obalenie i tam przez dłuższy czas obijał, kontrolował i zagrażał Sterlingowi duszeniem.

W ostatniej rundzie w stójce walka wyglądała podobnie jak poprzednio, choć Caraway notował tym razem więcej sukcesów. Decydująca okazała się jednak walka w klinczu i parterze, którą wygrał Caraway, przez długi czas kontrolując Sterlinga pod siatką, a później zajmując mu plecy i do końca walki utrzymując dominującą pozycję.

Ostatecznie dwóch sędziów punktowało 29-28 dla Caraway’a, a drugi najwyraźniej oglądał inną walkę, widząc w niej zwycięstwo Sterlinga w takim samym stosunku.

Dla Caraway’a jest to drugie z rzędu i czwarte w ostatnich pięciu występach zwycięstwo, które mocno zbliża go do walki o pas mistrzowski.

265 lbs: Adam Milstead (8-1) > Chris de la Rocha (3-2) – TKO

Obaj zawodnicy nie kalkulowali w pierwszej rundzie, wdając się w ostre wymiany w półdystansie. Celniej trafiał lepiej poukładany bokserski Milstead, który kilka razy zachwiał rywalem, broniąc wszystkich prób zapaśniczych de la Rochy.

Początek drugiej rund wyglądał całkiem nieźle w wykonaniu byłego rywala Daniela Omielańczuka – trafił kilkoma ciosami i przejąć stery pojedynku w swoje ręce. Jednak po tym, jak przyjął mocnego krosa w kontrze na kopnięcie, nogi się pod nim ugięły. Milstead ruszył do ostrych szarż i w końcu po kilkudziesięciu sekundach zmusił sędziego do przerwania pojedynku, choć de la Rocha ustał na nogach. Był jednak zalany krwią i wyraźnie naruszony.

Solidny debiut Milsteada, który pokazał bardzo dobre kombinacje bokserskie, choć obrona przed uderzeniami wyraźnie szwankowała. De la Rocha najprawdopodobniej żegna się z organizacją po drugiej porażce z rzędu.

Walka wieczoru

135 lbs: Cody Garbrandt (9-0) pok. Thomasa Almeidę (21-1) przez KO (prawy sierpowy), R1, 2:53

Co-main event

145 lbs: Jeremy Stephens (25-12) pok. Renana Barao (33-4, 1 NC) przez jednogłośną decyzję (3 x 29-28)

Karta główna

170 lbs: Rick Story (19-8) pok. Tareca Saffiedine’a (16-5) przez jednogłośną decyzję (2 x 29-28, 30-27)
185 lbs: Chris Camozzi (22-10) pok. Vitora Mirandę (12-5) przez jednogłośną decyzję (3 x 30-27)
170 lbs: Lorenz Larkin (17-5) pok. Jorge Masvidala (29-11) przez niejednogłośną decyzję (2 x 29-28, 28-29)
155 lbs: Paul Felder (12-2) pok. Josha Burkmana (28-13) przez jednogłośną decyzję (3 x 29-28)

Karta wstępna

135 lbs: Sara McMann (9-3) pok. Jessicę Eye (11-5) przez jednogłośną decyzję (3 x 30-27)
155 lbs: Abel Trujillo (15-6) pok. Jordana Rinaldiego (12-5) przez jednogłośną decyzję (3 x 29-28)
185 lbs: Jake Collier (10-3) pok. Alberto Udę (9-1) przez TKO (kopnięcie na korpus), R2, 1:06
155 lbs: Erik Koch (14-4) pok. Shane’a Campbella (10-5) przez poddanie (duszenie zza pleców), R2, 3:02

Karta UFC FightPass

135 lbs: Bryan Caraway (21-7) pok. Aljamaina Sterlinga (12-1) przez niejednogłośną decyzję (2 x 29-28, 28-29)
265 lbs: Adam Milstead (8-1) pok. Chrisa de la Rochę (3-2) przez TKO (ciosy), R2, 4:01

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Back to top button