UFC Fight Night 59 – wyniki i relacja
Wyniki i relacja z gali UFC Fight Night 59 – McGregor vs Siver.
145 lbs: Conor McGregor (17-2) > Dennis Siver (22-10) – TKO
Charyzmatyczny Irlandczyk nie miał problemów z rozbiciem rosyjskiego Niemca, od początku wywierając na nim presję i spychając go do głębokiej defensywy. Przyjął co prawda dość sporo kopnięć na udo, a także kilka pojedynczych ciosów na głowę, ale jego dominacja ani przez moment nie podlegała dyskusji. Gdy natomiast zaczął korzystać z długiego krosa, Siver wpadał w panikę, kompletnie nie wiedząc, jak sobie z nim poradzić. I właśnie tenże kros w drugiej rundzie rozstrzygnął losy pojedynku – Irlandczyk powalił nim mocno już wówczas poobijanego Niemca, kończąc go uderzeniami z góry. Po walce przeskoczył za siatkę i z okrzykiem na utach ruszył w kierunku siedzącego na trybunach Jose Aldo. Na szczęście ochrona w porę zareagowała i nie pozwoliła mu dopaść Brazylijczyka – gdyby jej nie było, cała akcja wyglądałaby słabo, bo Irlandczyk najprawdopodobniej musiałby się sam opanować – niczym pies ujadający przez siatkę na drugiego, który orientuje się, że siatka się skończyła.
155 lbs: Donald Cerrone (27-6) > Benson Henderson (21-5) – decyzja jednogłośna
Nie licząc dwóch obaleń w wykonaniu Donalda Cerrone, pojedynek toczony był wyłącznie w stójce, gdzie obaj zawodnicy wymieniali się ochoczo ciosami i kopnięciami wszelakimi. Henderson odwoływał się przede wszystkim do tych na udo i trzeba przyznać, że wychodziło mu one całkiem nieźle, frustrując Donalda. Nie wystarczyło to jednak do przekonania do siebie sędziów, którzy jednogłośnie – i chyba słusznie – orzekli zwycięstwo odrobinę aktywniejszego Kowboja. Henderson w ostatecznym rozrachunku okazał się zbyt pasywny, a mając przez chwilę rywala naruszonego po wysokim kopnięciu, nie zrobił nic. Nie spróbował też żadnego obalenia w ciągu 15 minut walki. Cerrone tym samym na przestrzeni dwóch tygodni zanotował drugie zwycięstwo, wcześniej pokonując Mylesa Jury’ego. Będąc na fali aż siedmiu kolejnych wygranych, stoi u progu walki o pas mistrzowski.
185 lbs: Uriah Hall (10-4) > Ronald Stallings (12-6) – TKO
Debiutujący w organizacji Stallings radził sobie na początku całkiem przyzwoicie w walce z trzymającym nisko opuszczone ręce i polującym na jakąś obrotówkę Hallem. Ostatecznie jednak padł po krótkim, szybkim prawym Jamajczyka, który zasypał go potem ciosami z góry – doprowadziły one do głębokiego rozcięcia i przerwania pojedynku przez lekarza. Stallings nie wypadł źle, ale nieuniknione w końcu go dopadło. Notujący tym samym trzecie kolejne zwycięstwo w UFC Hall wyzwał do walki swojego niedoszłego przeciwnika Costasa Philippou.
155 lbs: Gleison Tibau (31-10) > Norman Parke (20-3-1) – decyzja niejednogłośna
Po nudnej stójkowej szermierce Gleison Tibau wypunktował Normana Parke’a. Brazylijczyk był odrobinę precyzyjniejszy w stójce i lepiej prezentował się w klinczu – ani razu nie dał się obalić szukającemu przeniesienia walki do parteru Irlandczykowi z północy, a sam zdołał w drugiej rundzie położyć go na plecach. W trzeciej rundzie Parke odrobinę się przebudził, będąc trochę aktywniejszym, ale gdy tylko trafiał kilkoma ciosami, od razu wchodził w klincz, bezsensownie szukając obalania i zupełnie zapominając, że nawet Khabib Nurmagomedov nie zdołał przenieść walki do parteru w konfrontacji z Tibau. Ostatecznie sędziowie po niejednogłośnej decyzji przyznali zwycięstwo Brazylijczykowi.
170 lbs: Cathal Pendred (16-2-1) > Sean Spencer (12-4) – decyzja jednogłośna
Po niezwykle kontrowersyjnej – delikatnie rzecz ujmując – decyzji sędziowskiej Cathal Pendred pokonał Seana Spencere pomimo tego, że na przestrzeni trzech rund przyjął zdecydowanie więcej ciosów niż zadał, nieustannie też będąc na wstecznym. Raz co prawda bliski był poddania Spencera, ale w żaden sposób nie uzasadnia to decyzji sędziowskiej. Drewniany i sztywny do granic możliwości w stójce Irlandczyk zalicza jednak w Bostonie zwycięstwo ku zdziwieniu wszystkich, łącznie z Joe Roganem i Daną Whitem.
170 lbs: Lorenz Larkin (15-4) > John Howard (22-11) – TKO
Larkin wreszcie przypomniał sobie, jak walczył za starych dobrych lat. Piekielna szybkość, ogromna precyzja, dobre defensywne zapasy, fantastyczne kombinacje. Zgrzeszył jedynie przyjęciem kilku niepotrzebnych lowkingów, ale poza tym – maestria! Od początku rozdawał karty, kąsając Howarda soczystymi i szybkimi jak błyskawica prostymi, by w połowie pierwszej rundy potężnym prawym naruszyć rywala i ruszyć z ostrą szarżą w celu skończenia go. Próbującego wstawać Howarda powalił potem ponownie krótkim, niezwykle kreatywnym łokciem i gdy wydawało się, że jest po walce, a zdziwiony Larkin spojrzał ze zdziwieniem na Herba Deana, zastanawiając się, dlaczego nie przerywa walki, Howard spróbował po raz kolejny wstać – Larkin zasypał go gradem ciosów, zmuszając w końcu Deana do przerwania. Fantastyczny debiut Monsoona w kategorii półśredniej! W takiej formie może tu wiele namieszać.
155 lbs: Chris Wade (9-1) > Lipeng Zhang (8-8-1) – decyzja jednogłośna
Po wyniszczającej, ale i przeraźliwie nudnej do oglądania walce, która toczyła się przede wszystkim w klinczu, Chris Wade wypunktował Lipenga Zhanga. Potrafiący walczyć z obu pozycji Amerykanin szukał nieustannie obaleń – po średnio udanej pierwszej rundzie, w której silny Chińczyk raz po raz zakładał mu podwójny podchwyt, rażąc go kolanami, w drugiej i zwłaszcza trzeciej zdołał wreszcie załatać klinczerskie niedoróbki i w końcu zaczął dyktować tempo w tym okropnym pojedynku, ostatecznie zwyciężając przez decyzję sędziowską.
125 lbs: Paddy Holohan (11-1-1) > Shane Howell (13-9) – decyzja jednogłośna
Holohan nie miał najmniejszych problemów z pokonaniem Howella, w każdej rundzie notując obalenia i dominując w parterze – zdobywaniem lepszych pozycji, uderzeniami, próbami poddań. Również w stójce w dwóch pierwszych rundach Irlandczyk – walcząc z obu pozycji i chwilami próbując naśladować styl swojego kolegi z gymu, Conora McGregora – miał przewagę i dopiero w ostatniej odsłonie Howell spróbował przycisnąć i trafił nawet kilkoma ciosami, ale chwilę potem wylądował na plecach, a tam, jak wspomniałem, dominacją Holahana nie podlegała najmniejszej dyskusji. Irlandczyk nie zdołał co prawda poddać rywala, ale zanotował pewne zwycięstwo.
155 lbs: Johnny Case (20-4) > Frankie Perez (9-2) – TKO
Johnny Case zaprezentował bardzo dobrą formę, kompletnie rozbijając debiutującego w organizacji Frankiego Pereza. Znany przede wszystkim z umiejętności stójkowych Case udowodnił, że także jego grappling stoi na dobrym poziomie. Zapaśniczo całkowicie zdominował Pereza, obalając go i kontrując wszystkie niemal próby jego obaleń. Pokazał bardzo dobrą pracę z góry wspartą świetną kondycją. Do tego był niezwykle aktywny, ani na chwilę nie zwalniając tempa czy to w stójce, czy w parterze. Skończenie nadeszło w trzeciej rundzie, gdy powalił potężnym prawym Pereza i skończył go ciosami z dosiadu. Warto śledzić dalszy rozwój kariery tego 25-latka!
145 lbs: Charles Rosa (10-1) > Sean Soriano (8-3) – poddanie
W starciu dwóch perspektywicznych zawodników Sean Soriano pokazał bardzo dobrą stójkę, słabą kondycję i kawał głupoty, od drugiej rundy raz po raz idąc po obalenie, pomimo tego że w parterze obu zawodników dzieliła różnica klasy, podczas gdy w stójce to właśnie zawodnik Blackzilians miał przewagę, bardzo mocno obijając lowkingami nogę Rosy. Ten ostatni jednak pokazał charakter – przyjął kilka naprawdę soczystych ciosów na głowę, masę lowkingów, a pomimo tego nieustannie napierał, zamęczając odrobinę stójkowo przypominającego samego Edsona Barbozę rywala. W trzeciej rundzie w końcu znalazł drogę do poddania, dusząc Soriano i notując tym samym pierwsze zwycięstwo w UFC. Sean natomiast przegrywa po raz trzeci, demonstrując oktagonowe IQ na poziomie Igora Pokrajaca obalającego Vinny’ego Magalhaesa.
205 lbs: Sean O’Connell (16-6) > Matt van Buren (6-4) – TKO
O’Connell i van Buren zafundowali fanom ostrą jatkę. Żaden z nich nie grzeszył techniką, ale dzięki temu ciosy raz po raz trafiały w punkt. Wysoki van Buren bardzo często korzystał z kopnięć, zarówno w klinczu, jak i stopując ofensywne zapędy O’Connella. Wyglądał lepiej w pierwszej rundzie, ale Sean zdawał się nie robić sobie nic z masy kolan, które przyjmował – nieustannie napierał, szukając mocnych sierpów. W drugiej rundzie w końcu zaczął je znajdować, trafiając kilka razy i nawet naruszając raz swojego rywala. Ten nadal kąsał kolanami, ale jego nieistniejąca defensywa stójkowa przerażała. W trzeciej rundzie w końcu O’Connell trafił kilkoma sierpami, którymi powalił na deski przeciwnika, rzucając się na niego z intencją skończenia walki przed czasem (przegrał pierwszą rundę, druga była dyskusyjna) – i dopiął swego! Van Buren zdołał co prawda wstać, ale tam przyjął kilka kolejnych bomb i sędzia słusznie przerwał pojedynek. Sean O’Connell pokazał charakter i niebywałą odporność. Archetyp brawlera. Dać mu przegranego starcia Fabio Maldonado vs Quinton Jackson! Matt van Buren natomiast do zwolnienia…
125 lbs: Joby Sanchez (7-1) > Tateki Matsuda (10-7) – decyzja niejednogłośna
Otwierający galę pojedynek toczył się przede wszystkim w stójce. Sanchez na przestrzeni całej walki był zdecydowanie mobilniejszym zawodnikiem, szukając ataków z różnych kątów, miksując przy tym ciosy na korpus i głowę. W pierwszej rundzie zaliczył po jednej z takich akcji knockdown i choć na jej przestrzeni przyjął więcej ciosów, to dzięki powaleniu Japończyka zakończył ją zwycięsko. Druga natomiast toczyła się już pod dyktando Matsudy, który lepiej radził sobie w wymianach w bliskim dystansie, do tego raz po raz karcił kontrami każde frontalne kopnięcie rywala. Ostatnia runda jednak stała pod znakiem dominacji Sancheza – obaj zawodnicy na jej początku poszli na całość, rzucając w półdystansie potężnymi uderzeniami. Lepszy okazał się tutaj podopieczny Grega Jacksona, który bardzo mocno naruszył Matsudę i pomimo tego, że nie zdołał go skończyć, nie było wątpliwości, że wygrał ostatnią odsłonę, ostatecznie też triumfując na kartach sędziowskich dwóch z trzech sędziów. Solidna postawa Sancheza – warto zwrócić uwagę na niego, bo pomimo, że jego defensywa jest jeszcze trochę dziurawa (raz po raz przyjmował prawy Japończyka), to miewa przebłyski.
Wyniki
Karta główna
145 lbs: Conor McGregor (17-2) vs Dennis Siver (22-10) przez T/KO (lewy prosty i uderzenia z góry), R2, 1:54
155 lbs: Donald Cerrone (27-6) pok. Bensona Hendersona (21-5) przez jednogłośną decyzję (3 x 29-28)
185 lbs: Uriah Hall (10-4) pok. Ronalda Stallingsa (12-6) przez T/KO (przerwanie lekarza), R1, 3:37
155 lbs: Gleison Tibau (31-10) pok. Normana Parke (20-3-1) przez niejednogłośną decyzję (2 x 29-28, 28-29)
Karta wstępna
170 lbs: Cathal Pendred (16-2-1) vs Sean Spencer (12-4) przez jednogłośną decyzję (2 x 30-27, 29-28)
170 lbs: Lorenz Larkin (15-4) pok. Johna Howarda (22-11) przez T/KO (prawy prosty w stójce, łokieć i uderzenia w parterze), R1, 2:17
155 lbs: Chris Wade (9-1) pok. Lipenga Zhanga (8-8-1) przez jednogłośną decyzję (3 x 30-26)
125 lbs: Paddy Holohan (11-1-1) pok. Shane’a Howella (13-9) przez jednogłośną decyzję (3 x 30-27)
155 lbs: Johnny Case (20-4) pok. Frankiego Perez (9-2) przez T/KO (prawy w stójce i łokcie oraz uderzenia w parterze), R3, 1:54
145 lbs: Charles Rosa (10-1) pok. Seana Soriano (8-3) przez poddanie (duszenie brabo), R3, 4:43
205 lbs: Sean O’Connell (16-6) pok. Matta van Burena (6-4) przez T/KO (uderzenia w stójce), 2:11, R3
125 lbs: Joby Sanchez (7-1) pok. Tateki Matsudę (10-7) przez niejednogłośna decyzję (30-27, 29-28, 28-29)
fot. MMAJunkie.com