UFC Fight Night 57 – wyniki i relacja
Wyniki i relacja na żywo z gali UFC Fight Night 57.
145 lbs: Frankie Edgar (18-4-1) vs Cub Swanson (21-6)
Frankie Edgar pożarł, przeżuł i wypluł Cuba Swansona, całkowicie dominując podopiecznego Grega Jacksona w aspekcie zapaśniczym i parterowym. Tylko pierwsza runda była w miarę wyrównana, bo przez większość czasu toczona była w stójce, choć i w niej Edgar znalazł dwukrotnie drogę do obalenia. Cztery kolejne rundy naznaczone były totalną dominacją Frankiego, który błyskawicznie – czasami w spektakularny sposób – obalał Swansona, by w parterze sprawić mu piekło – nieustannie atakował z góry pięściami i łokciami, ciągle dążył do lepszej pozycji, zagrażał poddaniami. Prawdziwy majstersztyk w wykonaniu Edgara, jeśli chodzi o walką z góry, zwieńczony poddaniem porozbijanego rywala w ostatnich sekundach pojedynku. W rezultacie były mistrz kategorii lekkiej bardzo mocno zbliżył się do walki o pas mistrzowski, a z miksu póki co wypadł Swanson, którego passa sześciu kolejnych wiktorii została przerwana.
155 lbs: Edson Barboza (15-2) > Bobby Green (23-6) – decyzja jednogłośna
Edson Barboza nie pozostawił złudzeń, że jest lepszym zawodnikiem niż Bobby Green. Brazylijczyk był precyzyjniejszy nie tylko w aspekcie kopnięć, ale także – co może nieco zaskakiwać – w rzemiośle pięściarskim. Amerykanin całą swoją energię koncentrował na pajacowaniu, po każdym przyjętym ciosie ostentacyjnie demonstrując, że nic się nie stało. Prawda była jednak zupełnie inna, bo od drugiej rundy w wyniku kilku potężnych lowkingów Brazylijczyka Green praktycznie nie był w stanie walczyć ze swojej domyślnej klasycznej pozycji, raz po raz nie wiedząc, co począć ze swoim ustawieniem. W drugiej rundzie Barboza był nawet bliski skończenia walki, ale nie trafił czystko swoją firmową obrotówką. W pełni zasłużone zwycięstwa Brazylijczyka, który wraca do walki o najwyższe cele w dywizji. Green tymczasem po tym marnym teatrze stał się w zgodnej opinii sporej rzeszy fanów oraz ekspertów większych i mniejszych najmniej lubianym zawodnikiem w UFC.
125 lbs: Chico Camus (14-5) > Brad Pickett (24-10) – decyzja niejednogłośna
Camus w swoim debiucie w kategorii muszej był nie do poznania – nisko opuszczone ręce, ogromna mobilność, ataki z różnych kątów, doskonała szybkość. Chwilami można było pomylić go z TJ-em Dillashawem! Brad Pickett wyraźnie nie mógł nadążyć za ruchliwym Amerykaninem, próbując odwoływać się do zapasów – ale bez większych sukcesów. Walka była jednak wyrównana, bo Camus – w przeciwieństwie do wspomnianego Dillashawa czy Cruza – zdecydowanie częściej „tańczył” niż decydował się wystrzeliwać z atakami. Ostatecznie jednak przekonał do siebie dwóch z trzech sędziów i zaliczył cenne zwycięstwo w debiucie w kategorii muszej.
265 lbs: Aleksiej Olejnik (50-9-1) > Jared Rosholt (11-2) – KO
Aleksiej Olejnik przetrwał początkową nawałnicę Jareda Roshtolta, który trafił kilkoma ciosami, próbując później dobić broniącego się na siatce rywala. Ukrainiec jednak cały czas pozostawał w grze, obijając w klinczu korpus Amerykanina i nie składając broni pomimo tego, że był wyraźnie naruszony. Po tym jak walka wróciła na środek oktagonu, Olejnik kombinacją prawego i lewego sierpowych brutalnie znokautował słabiutkiego w defensywie Rosholta, przerywając jego serię trzech kolejnych zwycięstw, a samemu notując drugą z rzędu wiktorię w UFC.
125 lbs: Joseph Benavidez (21-4) > Dustin Ortiz (14-4) – decyzja jednogłośna
Walka na przestrzeni piętnastu minut miała nieustannie niemal ten sam przebieg – Ortiz permanentnie nacierał, wywierając presję na Benavidezie, a ten ostatni raz po raz karcił go potężnymi, przynajmniej wizualnie, ciosami i ładnymi kombinacjami, które jednak nie robiły wrażenia na nieustępliwym Dustinie – dalej, niczym taran, podążał do przodu, szukając jakiejś bomby, która mogłaby odwrócić losy pojedynku. Nie znalazł jej jednak, chociaż w drugiej rundzie trafił ciosem, który odrobinę utemperował byłego pretendenta do pasa mistrzowskiego. Ogólnie, przyznać trzeba, że Benavidez zaprezentował się bardzo dobrze, a w pierwszej rundzie, gdy miał najwięcej paliwa w baku – wręcz zjawiskowo. Czy to wystarczyłoby jednak na Johnsona?
155 lbs: Matt Wiman (16-7) > Isaac Vallie-Flagg (14-6-1) – decyzja jednogłośna
Matt Wiman i Isaac Vallie-Flagg stoczyli wyniszczający pojedynek nafaszerowany walką w klinczu, w którym obaj zawodnicy zaprzęgali do działania łokcie, kolana i brudny boks. Aktywniejszym zawodnikiem był w tej płaszczyźnie Wiman, który, widać, wziął sobie do serca lekcję, jakiej przed niespełna dwoma laty udzielił mu TJ Grant, właśnie w klinczu sprawiając mu srogie lanie. Matt miał też wyraźną przewagę w parterze i choć nic wielkiego w UFC już raczej nie zwojuje, to w pełni zasłużenie dopisał kolejne zwycięstwo do swojego rekordu. 36-letni IVF natomiast po trzeciej z rzędu porażce prawdopodobnie pożegna się z organizacją.
265 lbs: Ruslan Magomedov (13-1) > Joshua Copeland (9-1) – decyzja jednogłośna
Ruslan Magomedov nie miał najmniejszych problemów z wypunktowaniem Josha Copelanda w pojedynku, który przez cały niemal czas toczył się w stójce. Dagestańczyk był dużo precyzyjniejszy, a to trafiając w kombinacjami w kontrze, a to kopnięciami na głowę i korpus. Amerykanin ograniczał się do pojedynczych szarż, które sporadycznie przynosiły mu drobne sukcesy, Magomedov ma bowiem nawyk cofania się pod presją prosto na siatkę. W ogólnym rozrachunku jednak walka potoczyła się zgodnie z oczekiwaniami wielu obserwatorów – świetnie poukładany technicznie, ale nie dysponujący szczególnie mocnym ciosem Magomedov zaliczył pewne zwycięstwo i poprawia swój rekord w UFC do solidnego 2-0.
185 lbs: Roger Narvaez (7-1) > Luke Barnatt (8-2) – decyzja niejednogłośna
Narvaez zanotował najcenniejsze zwycięstwo w karierze, zasłużenie pokonując Brytyjczyka na pełnym dystansie. W pierwszej – najbardziej wyrównanej rundzie – Narvaez był nieco precyzyjniejszy w stójce, kilka razy udanie kontrując, czym w oczach moich i dwóch z trzech sędziów zapracował sobie na zapisanie jej na swoje konto. Barnatt przebudził się w drugiej, w końcu łapiąc rytm i spychając Amerykanina do defensywy. W trzeciej jednak Narvaez trafił kopnięciem na głowę, czym kompletnie zamroczył Barnatta, próbując później dobić go ciosami z góry. Brytyjczyk jednak dobrze się bronił zarówno przed ciosami, jak i przed próbami poddań w wykonaniu Narvaeza, dzięki czemu przetrwał co prawda do końca pojedynku, ale nie znalazł uznania w oczach sędziów.
155 lbs: James Vick (7-0) > Nick Hein (11-2-1) – decyzja jednogłośna
Walka Vicka z Heinem nie okazała się szczególnie emocjonująca. Pierwsza runda stała pod znakiem masy przestrzelonych ciosów aktywnego ale nieskutecznego Amerykanina i dwóch udanych kontr, które zakończyły się knockdownami w wykonaniu Niemca. W drugiej Vick w końcu złapał trochę rytmu walki i zaczął trafiać pojedynczymi prostymi mało aktywnego w tej odsłonie rywala. Trzecia runda natomiast była najbardziej wyrównana – przebudził się Hein, choć nie był w stanie trafić żadnym mocnym ciosem, nie będąc w stanie zamknąć pod siatką dobrze poruszającego się rywala. Ostatecznie wszyscy sędziowie przyznali walkę Vickowi, choć 30-27 jednego z nich wydaje się bardzo mocno naciągane – pierwsza runda powinna bowiem trafić na konto Niemca.
155 lbs: Akbarh Arreola (23-8-1) > Yves Edwards (42-22-1) – poddanie (balacha)
Arreola nie miał najmniejszych problemów z rozmontowaniem słabiutkiego Edwardsa. Były rywal Piotra Hallmanna przegrywając tak wyraźnie z przeciętnym jednak przeciwnikiem, potwierdził, że jego czas już nadszedł i pora przerwać karierę, zanim zamieni się ona w całkowitą farsę. Arreola naruszył Edwardsa wysokim kopnięciem, później dołożył jeszcze mocnego middlekicka, a na deski powalił go mocnym podbródkowym – Yves próbował jeszcze walczyć i nawet powrócił na chwilę do stójki, ale był wyraźnie zamroczony i wkrótce znów wylądował na deskach, gdzie Akbarh szybko znalazł drogę do skutecznej balachy.
115 lbs: Paige VanZant (4-1) vs Kailin Curran (3-1) – TKO
W starciu dwóch ładnych, ale średnio okrzesanych, zwłaszcza w stójce, pań VanZant zademonstrowała nieustanną presję, dobry klincz naznaczony masą kolan i stompów oraz aktywną pracę z pleców (gdy lądowała po rzutach Curran), a także solidną kondycję. Wszystko to zaprowadziło blondynkę do zwycięstwa przez nokaut techniczny w trzeciej rundzie nad potwornie już wówczas zmęczoną Hawajką. Poziom pojedynku jednak nie zachwycił – chwilami było tu potwornie dużo chaosu i cepeliady.
145 lbs: Doo Ho Choi (12-1) > Juan Manuel Puig (11-4) – TKO
Choi potrzebował zaledwie 18 sekund na rozbicie Puiga. Koreańczyk doskonale uniknął niedbałego ataku rywala, pięknym prawym prostym powalając go na deski i dobijając ciosami.
Choi zrobił, co do niego należało i z pewnością już i tak duży na niego hype jeszcze wzrośnie, choć osobiście zachowuję póki co ostrożność w jego ocenie, nadal w pamięci mając jego ostatnie walki przed dołączeniem do UFC…
Karta główna
145 lbs: Frankie Edgar (18-4-1) pok. Cuba Swansona (21-6) przez poddanie (duszenie zza pleców)
155 lbs: Edson Barboza (15-2) pok. Bobby’ego Greena (23-6) przez jednogłośną decyzję (3 x 30-27)
125 lbs: Chico Camus (14-5) pok. Brada Picketta (24-10) przez niejednogłośną decyzję (2 x 29-28, 27-30)
265 lbs: Aleksiej Olejnik (50-9-1) pok. Jareda Rosholta (11-2) przez KO (prawy-lewy sierpowy)
125 lbs: Joseph Benavidez (21-4) pok. Dustina Ortiza (14-4) przez jednogłośną decyzję (3 x 30-27)
155 lbs: Matt Wiman (16-7) pok. Isaaca Vallie-Flagga (14-6-1) przez jednogłośną decyzję (2 x 30-27, 29-28)
Karta wstępna
265 lbs: Ruslan Magomedov (13-1) pok. Joshuę Copelanda (9-1) przez jednogłośną decyzję (2 x 30-27, 29-28)
185 lbs: Roger Narvaez (7-1) pok. Luke’a Barnatta (8-2) przez niejednogłośną decyzję (2 x 29-28, 28-29)
155 lbs: James Vick (7-0) pok. Nicka Heina (11-2-1) przez jednogłośną decyzję (2 x 29-28, 30-27)
155 lbs: Akbarh Arreola (23-8-1) pok. Yvesa Edwardsa (42-22-1) przez poddanie (balacha)
FightPass
115 lbs: Paige VanZant (4-1) vs Kailin Curran (3-1) przez TKO (uderzenia z góry)
145 lbs: Doo Ho Choi (12-1) pok. Juana Manuela Puiga (11-4) przez TKO (prawy prosty i uderzenia z góry)
fot. MMAFighting.com