UFC Fight Night 50 – wyniki i relacja
Relacja na żywo z gali UFC Fight Night 50, na której Ronaldo Jacare Souza zmierzy się z Gegardem Mousasim.
Zapraszamy na wspólne śledzenie gali na forum oraz na czacie!
185 lbs: Ronaldo Souza > Gegard Mousasi (poddanie – gilotyna)
Rozpędzony Ronaldo Souza nie dał szans Gegardowi Mousasiemu, fundując Ormianinowi pierwszą porażkę przez poddanie od ośmiu lat. Od początku taktyka Jacare była oczywista, czytelna i… skuteczna. Mousasi w stójce w obawie przed sprowadzeniami bardzo mocno ograniczył swój ofensywny arsenał, całkowicie rezygnując z kopnięć i próbując jedynie lewych prostych przeplatanych okazjonalnymi prawymi. W każdej jednak rundzie Brazylijczyk był w stanie przenosić walkę do parteru, a nieumiejętność Ormianina w aspekcie walki o podchwyt aż raziła po oczach. W parterze Mousasi bronił się doskonale przed próbami poddań Brazylijczyka, nie pozwalając mu też na zajęcie dogodnych do ataku pozycji – mimo tego Jacare nie miał większych problemów z utrzymywaniem Chwytacza Snów na plecach. Zresztą nawet w stójce to Brazylijczyk był groźniejszy – jego rzadkie, ale ostre szarże siały popłoch w szeregach obawiającego się sprowadzenia Ormianina. Dopiero po dwóch rundach przebudził się nieco z letargu, ale nie będąc w stanie utrzymywać walki w stójce, raz po raz lądował na plecach. W czwartej rundzie podczas próby powrotu do stójki popełnił w końcu błąd, zostawiając szyję – a Souza nie potrzebował drugiego zaproszenia. Udusił Ormianina, gwarantując sobie prawdopodobnie walkę o pas mistrzowski ze zwycięzcą starcia Chris Weidman vs Vitor Belfort.
Gegard Mousasi rozczarował, Jacare pokazał klasę. Ormianin w stójce był niezwykle pasywny, a jego zapasy okazały się zbyt słabe na Brazylijczyka. Jedyne, co mogło się podobać, to defensywny grappling Mousasiego – przynajmniej do czwartej rundy. Jacare za to potwierdził swoje mistrzowskie aspiracje, od początku do końca dominując Ormianina w sposób, jaki od dawien dawna nie został zdominowany.
265 lbs: Ben Rothwell > Alistair Overeem (TKO)
Overeem udanie rozpoczął pojedynek z Benem Rothwellem, trafiając Amerykanina kilkoma mocnymi kolanami oraz kopnięciami na korpus oraz kolano. Wydawało się, że kwestią czasu będzie, nim w końcu złamie nieco zagubionego na początku rywala, ale stało się inaczej. W jednej z akcji przyjął na szczękę mocny podbródkowy, po którym Rothwell nabrał pewności siebie, a całkowicie uleciała ona z Holendra. Kilka chwil potem jego dziurawa garda i krucha szczęka po raz kolejny dały znać o sobie i Big Ben mógł świętować najcenniejsze – od strony marketingowej – zwycięstwo w swojej karierze. Wydaje się, że dalsza kariera Holendra w UFC (rekord 1-4) wisi teraz na włosku i może jedynie przydać się do tego, by na jego plecach wybić mógł się ktoś inny. Tylko kto?
265 lbs: Matt Mitrione > Derick Lewis (TKO)
Walka Mitrione z Lewisem była krótka i brutalna – po chwilowym rozpoznaniu obaj zawodnicy przystąpili do ostrej wymiany ciosów. Mitrione okazał się precyzyjniejszy i mocnym prawym posłał Lewisa na deski, rzucając się następnie do szalonego natarcia zwieńczonego interwencją sędziego zmuszonego do oszczędzenia Dericka. Meathead notuje tym samym drugie kolejne zwycięstwo i prawdopodobnie może powoli przygotowywać się na rywala z czołowej dziesiątki rankingu.
155 lbs: Joe Lauzon > Michael Chiesa (TKO – przerwanie lekarskie)
Joe Lauzon i Michael Chiesa sprezentowali fanom niezwykle efektowne widowisko pełne szalonych wymian i dynamicznych kulanek. W obu aspektach odrobinę lepiej prezentował się J-Lau, szczególnie dzięki mocnym ciosom na korpus wysokiego rywala. Jednak i Chiesa nie pozostawał bezbronny w szermierce na pięści, kilkukrotnie mocno naruszając Lauzona. Walka zakończyła się jednak sporym niedosytem, bo w niezwykle efektownej drugiej rundzie Joe sprezentował Michaelowi duże rozcięcie nad okiem, po sprawdzeniu którego lekarz przerwał doskonale rozkręcający się pojedynek.
125 lbs: John Moraga > Justin Scoggins (poddanie – gilotyna)
Justin Scoggins mocno zdominował Johna Moragę w pierwszej rundzie, przeplatając udane akcje w stójce obaleniami i kontrolą z góry. Kilkukrotnie jednak musiał ratować się z prób dopięcia gilotyny przez Moragę, co jednak nie wpłynęło w żaden sposób na zmianę jego taktyki. W końcu jednak Scoggins doigrał się, w drugiej rundzie po raz kolejny idąc po obalenie – tym razem jedna Moraga bardzo mocno dopiął duszenie, czym zmusił rywala do odklepania. Wydaje się, że Scoggins przegrał tę walkę trochę na własne życzenie, choć z drugiej strony – po pierwszej rundzie, w której kilkukrotnie próbował tej techniki, można się było spodziewać, że w końcu może ona przynieść mu powodzenie.
155 lbs: Al Iaquinta > Rodrigo Damm (TKO – łokcie w klinczu)
Al Iaquinta nie miał problemów z rozbiciem Rodrigo Damma. Amerykanin powstrzymał wszystkie próby obaleń w wykonaniu Brazylijczyka, a w stójce z każdą minutą rozkręcał się coraz bardziej, doskonałym balansem unikając większości ciosów Damma, a samemy karcąc go raz po raz uderzeniami na głowę i korpus. Damm kompletnie nie radził sobie z ruchliwością i szybkością rywala, będąc też znacznie słabszym zawodnikiem pod względem kondycyjnym. Iaquinta tym samym rozpoczyna proces zmazywania plamy po wybitnie niefortunnej porażce z Mitchem Clarkiem.
185 lbs: Rafael Natal > Chris Camozzi (decyzja niejednogłośna)
Po kontrowersyjnej decyzji sędziowskiej Rafael Natal pokonał Chrisa Camozziego. Walka nie zachwyciła, delikatnie rzecz ujmując. Obaj zawodnicy wymieniali mało składne uprzejmości w stójce, ale to odwrotnie ustawiony Amerykanin trafiał częściej – zwłaszcza lowkingami, z którymi kompletnie nie radził sobie zdecydowanie słabszy kondycyjnie Natal. Ostatecznie to jednak jemu przypadło zwycięstwo, bo dwóch z trzech sędziów oceniło go wyżej niż rywala w dwóch pierwszych rundach – trzecia bowiem bezwzględnie należała do Camozziego, który był nawet bliski skończenia Natala.
135 lbs: Chris Beal > Tateki Matsuda (decyzja jednogłośna)
Tateki Matsuda postawił bardzo trudne warunki Chrisowi Bealowi, będąc dość niespodziewanie lepszym w płaszczyźnie kickbokserskiej. Japończyk był dużo mobilniejszy i aktywniejszy od mechanicznego Amerykanina, który za nic w świecie nie potrafił poradzić sobie z lowkingami Matsudy. Uratowały go jednak zapasy i parter, bo gdy tylko walka tam trafiała, przewaga Beala nie podlegała dyskusji. Jak na ledwie tygodniowe zastępstwo Japończyk dał naprawdę dobrą walkę, natomiast mocno faworyzowany Beal mimo wszystko rozczarował.
145 lbs: Chas Skelly > Sean Soriano (decyzja jednogłośna)
Chas Skelly zdominował w parterze na dystansie trzech rund bezradnego Seana Soriano, który nie popisał się oktagonową inteligencją – zamiast robić wszystko, by walka toczyła się w stójce, gdzie miał bardzo wyraźną przewagę, raz po raz dawał się łapać w klincz, nie próbował wracać do stójki. W parterze natomiast Skelly tam królował niepodzielnie. Szkoda Soriano, bo wydaje się, że ma spory potencjał kickbokserski i momentami całkiem niezłe defensywne szlify zapaśnicze, ale parter, unikanie klinczu i ogólnie taktyka nie należą do jego najmocniejszych stron.
Karta główna
185 lbs: Ronaldo Souza pok. Gegarda Mousasiego (gilotyna)
265 lbs: Ben Rothwell pok. Alistaira Overeema (TKO)
265 lbs: Matt Mitrione pok. Dericka Lewisa (TKO)
155 lbs: Joe Lauzon pok. Michaela Chiesę (TKO – przerwanie lekarskie)
Karta wstępna
125 lbs: John Moraga pok. Justina Scogginsa (gilotyna)
155 lbs: Al Iaquinta pok. Rodrigo Damma (TKO – łokcie w klinczu)
185 lbs: Rafael Natal pok. Chrisa Camozziego (decyzja niejednogłośna 2 x 29-28, 28-29)
155 lbs: Chris Beal pok. Tateki Matsudę (decyzja jednogłośna 2 x 29:28, 30-27)
145 lbs: Chas Skelly pok. Sean Soriano (decyzja jednogłośna 3 x 30-27)
fot. UFC.com
Komentarze: 1