UFC

UFC 312: Du Plessis vs. Strickland 2 – wyniki, relacja i najlepsze akcje

Wyniki i relacja na żywo z gali UFC 312: Du Plessis vs. Strickland 2, która odbyła się w Sydney.

W walce wieczoru Dricus Du Plessis (23-2) ponownie pokonał Seana Stricklanda (29-7), broniąc po raz drugi pas wagi średniej. Pełna relacja – tutaj.


Pierwsza runda co-main eventu na szczycie wagi słomkowej pomiędzy Weili Zhang (26-3) i Tatianą Suarez (10-1) toczyła się niemal wyłącznie w parterze, gdzie Amerykanka szybko przeniosła akcję. Z góry przez kilka minut kontrolowała Chinkę, ale potem ta zerwała się na nogi, podczas gdy Suarez spróbowała gilotyny, kończąc na plecach. Tam z góry mistrzyni kontrolowała ją, zrzucając kilka uderzeń.

Druga odsłona należała do Zhang. Chinka powstrzymała zapaśnicze zapędy Amerykanki, kontrując świetnie jej obalenia. Spędziła sporo czasu na górze, traktując rywalkę dobrymi uderzeniami. Także we fragmentach stójkowych była skuteczniejsza.

Także runda trzecia przebiegała zdecydowanie pod dyktando mistrzyni. Chinka powstrzymywała zapaśnicze zapędy pretendentki, w stójce wyraźnie rozdając karty. Raz nawet mocno zachwiała Suarez, trafiając srogim krosem. Amerykanka cały czas nacierała, ale z jej zapaśniczej ofensywy nic nie wynikało.

W czwartej odsłonie także Chinka rozdawała karty. W stójce zdzieliła Suarez uderzeniami, a potem sama ją obaliła, trzymając Amerykankę do końca rundy na plecach.

Runa piąta również należała zdecydowanie do Zhang. Chinka nie tylko broniła się świetnie przed zapasami charakternej choć porozbijanej Amerykanki, ale też karciła ją z klinczu srogimi łokciami. W kotle znalazła się na górze, skąd kontrolowała bezradną Suarez, obijając ją.

Werdykt był formalnością. Sędziowie wskazali jednogłośnie na Weili Zahang w stosunku 2 x 49-46, 49-45.


Debiutujący w oktagonie Tallison Teixeira (8-0) w ledwie 35 sekund rozbił Justina Tafę (7-5). Pełna relacja z walki i nagranie nokautu – tutaj.


Po twardej, wyniszczającej walce Jimmy Crute (12-4-2) zremisował z Rodolfo Bellato (12-2). Pełna relacja – tutaj.


Od początku walki otwierającej kartę główną Jake Matthews (21-7) i Francisco Prado (12-3) nie stronili od ostrych wymian, co jakiś czas wdając się w szalone strzelaniny w półdystansie. Prado górował szybkościowo, chętnie rąbiąc też lowkingami oraz okolicznościowo middlekickami. Większy Australijczyk odgryzał się prostymi, również polując na kopnięcia, a także kolana. W końcówce rundy Argentyńczyk sfinalizował obalenie, ale po kilkudziesięciu sekundach Matthews zerwał się na nogi, tak dosięgając przeciwnika kilkoma dobrymi ciosami w kombinacjach. Mocno zaznaczył tym samym końcówkę rundy.

Początek drugiej odsłony należał do Australijczyka, który mocno podkręcił tempo. Zdzielił przeciwnika mocnymi uderzeniami na korpus i głowę. Wydawało się, że coraz wyraźniej przejmuje stery walki w swoje ręce. Prado odpowiedział jednak ogniem – zdzielił rywala lowkingami, popracował kolanami w klinczu. To jednak nadal Matthews był stroną atakującą, nieskory do oddawania pola. Piękna kombinacja podbródka z sierpem w wykonaniu Australijczyka doszła celu. Prado przeniósł walkę w klincz, powstrzymany tam jednak przed próbą zapaśniczą. Zawodnicy popracowali kolanami w zwarciu. Nadal to jednak Argentyńczyk trzymał Australijczyk na siatce. Na nieco ponad minutę przed końcem rundy Matthews w końcu się wydostał i walka wróciła w dystans.

Prado atakował lowkingami, ale boksersko to wyraźnie Matthews rozdawał karty, traktując przeciwnika ładnymi kombinacjami. Twarz Argentyńczyka była już zalana krwią.

W trzeciej odsłonie to nadal mniejszy Prado był na wstecznym. Argentyńczyk nie potrafił znaleźć sposobu na Matthewsa. Ba! Nawet nieszczególnie próbował, aktywnością nie grzesząc. Wydawało się chwilami, że walczy raczej o przetrwanie, a nie o zwycięstwo. Nawet jednak gdy wdawał się w wymiany w półdystansie, i tak to Australijczyk był precyzyjniejszy, skuteczniejszy. W przypadku Prado dobrze działały niemal wyłącznie lowkingi, których Matthews nie był w stanie bronić.

W końcówce Francisco spróbował kilku obaleń, ale Jake powstrzymał jego zapaśnicze zapędy bez problemów. Na siatce zdzielił go jeszcze serią mocnych kolan.

Sędziowie orzekli jednogłośnie o zwycięstwie Australijczyka w stosunku 3 x 30-27. Dla Jake’a Matthewsa była to druga wygrana z rzędu. Takiej serii nie zanotował od czterech lat.


W starciu wieńczącym kartę wstępną elektryczny Gabriel Santos (12-2) był od początku aktywniejszy od Jacka Jenkinsa (13-4), chętnie mieszając też ustawienie. Jenkins nieźle jednak pracował w defensywie, przemycając między innymi srogie kopnięcie na korpus. Okazało się ono kluczowe pod potężny high kick, którym Australijczyk ściął Brazylijczyka z nóg! Rzucił się za Santosem z dobitką, lokując jeszcze kilka bomb z góry na głowie rywala, ale ten nie dość że przetrwał, to jeszcze zaatakował trójkątem z pleców. Wydawało się, że jest ciasno, ale Jenkins przetrwał. Z czasem walka wróciła na nogi, gdzie Australijczyk trafił mocnym sierpem, ale został obalony. Spędził na dole ostatnie kilkadziesiąt sekund, inkasując kilka łokci od Santosa.

Także w drugą rundę Santos wszedł lepiej, dosięgając Jenkinsa kilkoma dobrymi ciosami i kopnięciami. Australijczyk jednak odpowiedział kopnięciem na głowę. Nadal to Brazylijczyk był aktywniejszy. Zmęczony już jakby Jenkins spróbował obalenia, ale w klinczu sam został świetnie przewrócony. Santos doskonale przedarł się z gardy do półgardy. Kilka mocnych łokci spadło na głowę unieruchomionego na dole Australijczyka. Ten odzyskał gardę, ale przyjął kolejne łokcie. Tempo walki jednak spadło. Sędzia zaczął nawoływać o więcej akcji. Santos zrzucił kilka kolejnych łokci. Runda druga dobiegła końca.

Również w trzecia rundę Santos – bardzo świeży – wszedł znacznie lepiej. Potraktował przeciwnika serią ciosów, kopnięć, tym frontalnym na szczękę wstrząsając nawet Jenkinsem. Poszukał obalenia. Australijczyk wybronił się, ale w kotle Santos zaszedł mu za plecy, ostatecznie zaciągając rywala na dół.

Zmiękczywszy rywala serią uderzeń, Brazylijczyk zapiął ciasne duszenie, zmuszając Jenkinsa do poddania walki.

Gabriel Santos wygrał tym samym drugi pojedynek z rzędu. Jego bilans pod egidą UFC wynosi 2-2.


Początek walki Toma Nolana (9-1) z Viacheslavem Borshchevem (8-5-1) należał do Australijczyka, który był aktywniejszy w stójce – przede wszystkim pod kątem kopnięć – poszukując też obaleń. Drugą próbę sfinalizował, zagrażając Rosjaninowi frontalnymi duszeniami. Ten jednak przetrwał trudne chwile i wrócił na nogi.

W stójce Borshchev miał jednak problemy z gabarytami i różnorodnymi kopnięciami Nolana. Australijczyk nieustannie okupował jego defensywę, mieszając różne kopnięcia. Tu i ówdzie jednak Borshchev zdołał przedrzeć się w półdystans, tam rozpuszczając sierpy na głowę i korpus. To jednak Australijczyk był znacznie aktywniejszy.

Mocne wymiany od początku rundy drugiej. Nolan polował na kopnięcia, proste i kontrujące łokcie, podczas gdy Borshchev chętnie atakował kolano jego przedniej nogi, a także korpus – kopnięciami, ciosami. Obaj od czasu do czasu dokładali lowkingi. Walka wyraźnie się wyrównała względem pierwszej rundy, w której to Australijczyk był wyraźnie aktywniejszy.

Dobra seria uderzeń Nolana, który podkręcił akcję. Australijczyk sfinalizował obalenie, szukając ponownie duszenia, ale Borshchev wybronił się. Gdy wrócił na nogi, Rosjanin podkręcił nieco tempo, ale Nolan na ogień odpowiedział ogniem.

Ostre spięcia od pierwszych sekund rundy trzeciej. Nolan zainkasował kilka bomb, ale odpowiedział. Rosjanin wybronił się przed próbą zapaśniczą Australijczyka, ale ten z pleców potraktował go kilkoma srogimi up-kickami. Gdy walka wróciła na nogi, zarysowała się przewaga Nolana. Wydawało się, że Australijczyk zachował więcej paliwa w baku. Trafiał prostymi, kopnięciami, doskakiwał z kolanami.

Borshchev nigdzie się jednak nie wybierał. Inkasował bomby, ale nacierał, starał się przedzierać do półdystansu, tak rozpuszczając sierpy, od czasu do czasu z powodzeniem. Po nieudanym obaleniu Nolan skończył na plecach, ale i tak z dołu robił więcej niż Borshchev z góry. Rosjanin w końcu rozpuścił jednak ręce z góry, choć był już okrutnie zmęczony. Nolan nadal jednak pracował z dołu, głównie łokciami. W samej końcówce Borshchev spróbował Taktarova, ale nic z tego nie wyszło.

Sędziowie wskazali jednogłośnie na Toma Nolana w stosunku 2 x 29-28, 30-27. 25-letni Australijczyk odniósł w ten sposób trzecie zwycięstwo z rzędu, szlifując swój bilans w oktagonie UFC do 3-1.


Aleksandre Topuria (6-1) w debiucie w UFC pewnie pokonał na pełnym dystansie Cody’ego Thicknesse (7-1). Relacja z walki – tutaj.


Po względnie taktycznym początku walki debiutującego w oktagonie Kody’ego Steele (7-1) z Rongzhu (26-6) Amereykanin spróbował obalenia, ale został przetoczony. Szybko jednak wrócił na nogi, a tam… Zaczęła się jatka! Obaj zawodnicy przez prawie trzy minuty wymieniali się potężnymi bombami, szukając każdym niemal uderzeniem nokautu. Sierpy i podbródki świszczały na lewo i prawo. Steele zachwiał mocno Rongzhu, ale potem to Chińczyk zachwiał Amerykaninem. W końcówce rundy to Rongzhu trafiał częściej.

Już w jednej z pierwszych wymian w rundzie drugiej Chińczyk posłał rywala na deski kontrującym jabem. W parterze Amerykanin zdołał jednak na kilkadziesiąt sekund zwolnić tempo, zagrażając rywalowi skrętówka. Chińczyk w końcu się wydostał i walka wróciła na nogi.

Steele zaczął pracować prostymi – z pewnymi sukcesami – ale sierpy Rongzhu, także w kombinacjach oraz w kontrach, działały lepiej. Amerykanin wykazywał nie lada odporność, nie padając po kilku bombach.

W rundzie trzeciej Rongzhu zaprzągł do działania lewy prosty, raz za razem traktując nim Steele. Głowa Amerykanina – charakternego ale niezdolnego do przedarcia się przez defensywę rywala – co i rusz odskakiwała. Od czasu do czasu Chińczyk dokładał też sierpy w kontrach, w kombinacjach. Tu i ówdzie odpalał też lowkingi. Steele miał też swoje momenty, okolicznościowo dosięgając przeciwnika prostymi czy hakami na korpus, ale większość jego uderzeń szyła powietrze.

W ostatnich sekundach zawodnicy wdali się w szalone wymiany, ale powtórki z Maxa Hollowaya nie było.

Sędziowie wskazali jednogłośnie na Rongzhu w stosunku 3 x 30-27.


Debiutujący w oktagonie Jonathan Micallef (7-0) i Kevin Joussett (10-3) rozpoczęli od kopnięć z tylnych nóg – klasycznie ustawiony Francuz prawą, odwrotnie ustawiony Australijczyk lewą. Jousset wywierał presję. Micallef trafił dobrym krosem. Jousset potraktował rywala dobrymi kontrującymi jabami, przepuszczając wcześniej krosy. Obaj zawodnicy nadal rąbali okrężnymi kopnięciami na korpus i głowę, ale ich garda pozostawała na posterunku. W fragmentach klinczerskich Kevin dobrze pracował krótkimi podbródkami. Na półtorej minuty przed końcem rundy Micallef zaskoczył Jousseta pięknym kopnięciem na głowę, posyłając go na deski. Francuz przetrwał jednak trudne chwile i wrócił do gry, od razu kontrując kolejne kopnięcie rywala ładnym krosem.

W stójce jednak Micallef mocno się rozochodził. Nadal rąbał ostrymi kopnięciami, te na korpus przeplatając z tymi na głowę. Sprawiał w ten sposób sporo problemów Joussetowi.

W drugiej rundzie Francuz był nieco agresywniejszy, starając się ograniczyć Micallefowi przestrzeń do atakowania kopnięciami. Australijczyk nadal jednak notował w tym obszarze sukcesy, rąbiąc na korpus Jousseta. Francuz też miał swoje momenty, ale to Micallef był skuteczniejszy. Australijczyk hasał do boków, dobrze pracując też ciosami prostymi, głównie lewym krzyżowym. Także high kickiem kilka razy zahaczył o głowę Francuza, omijając jego gardę. Francuz odpowiedział w końcówce srogim middlekickiem, który Micallef wyraźnie odczuł. W ostatnich sekundach obaj zanotowali dobre uderzenia.

W rundzie trzeciej Jousset próbował podkręcić tempo, ale nie potrafił ustawić sobie hasającego do boków Micallefa pod mocne uderzenia. Australijczyk dobrze orbitował, nie dając sobie zrobić większej krzywdy. Obaj zawodnicy zanotowali kilka dobrych uderzeń.

Sędziowie wskazali jednogłośnie w stosunku 3 x 29-28 na Jonathana Micallefa.


W walce otwierającej galę Quillan Salkilld (8-1) w 19 ledwie sekund znokautował Anshula Jubliego (7-2). Relacja z pojedynku i nagranie nokautu – tutaj.

Wyniki UFC 312

Walka wieczoru

185 lb: Dricus Du Plessis (23-2) pok. Seana Stricklanda (29-7) jednogłośną decyzją (2 x 50-45, 49-46)

Co-main event

115 lb: Weili Zhang (26-3) pok. Tatianę Suarez (10-1) jednogłośną decyzją (2 x 49-46, 49-45)

Karta główna

265 lb: Tallison Teixeira (8-0) pok. Justina Tafę (7-5) przez TKO (kolana na korpus i łokieć), R1, 0:35
205 lb: Jimmy Crute (12-4-2) zremisował z Rodolfo Bellato (12-2) większościową decyzję (2 x 28-28, 29-27)
170 lb: Jake Matthews (21-7) pok. Francisco Prado (12-3) jednogłośną decyzją (3 x 30-27)

Karta wstępna

145 lb: Gabriel Santos (12-2) pok. Jacka Jenkinsa (13-4) przez poddanie (RNC), R3, 2:06
155 lb: Tom Nolan (9-1) pok. Viacheslava Borshcheva (8-5-1) jednogłośną decyzją (2 x 29-28, 30-27)
125 lb: Cong Wang (7-1) pok. Brunę Brasil (10-5-1) jednogłośną decyzją (3 x 30-27)
135 lb: Aleksandre Topuria (6-1) pok. Cody’ego Thicknesse (7-1) jednogłośną decyzją (3 x 30-27)

Karta Fight Pass

155 lb: Rongzhu (26-6) pok. Kody’ego Steele (7-1) jednogłośną decyzją (3 x 30-27)
170 lb: Jonathan Micallef (8-0) pok. Kevina Joussetta (10-4) jednogłośną decyzją (3 x 29-28)
155 lb: Quillan Salkilld (8-1) pok. Anshula Jubliego (7-2) przez KO (prawy sierp), R1, 0:19

Wszystkie walki UFC można obstawiać w Fortunie z ZAKŁADEM BEZ RYZYKA – DO 100 ZŁ

Fortuna Online to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych firm jest zabroniona. Hazard wiąże się z ryzykiem.

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Back to top button