UFC 191 – wyniki i relacja na żywo
Wyniki i relacja na żywo z gali UFC 191, na której Jan Błachowicz mierzy się z Corey’em Andersonem
125 lbs: #C Demetrious Johnson (23-2-1) > #1 John Dodson (17-7) – decyzja jednogłośna
Demetrious Johnson całkowicie zdominował na przestrzeni pięciu rund pretendenta Johna Dodsona. Mistrz był znacznie szybszy, agresywniejszy, zagrażał pretendentowi obaleniami, kapitalnie się poruszał, zmieniał pozycje. Nie dał podopiecznemu Grega Jacksona żadnych szans, niebywale go obijając. Na szczególną uwagę zasługiwały jego ataki krosem w drugie tempo, którym trafiał zaskoczonego Dodsona raz za razem. Dominował także w klinczu, a jego mordercze tempo stanowiło zaporę nie do przejścia dla piekielnie wymęczonego po walce Dodsona. Johnson tym samym pozostaje na tronie królewskim kategorii muszej, demonstrując ogromny postęp w stosunku do swojej pierwszej walki z Magikiem. Czy ktoś go powstrzyma?
265 lbs: #4 Andrei Arlovski (25-10) > #10 Frank Mir (18-10) – decyzja jednogłośna
Andrei Arlovski i Frank Mir stoczyli morderczy 3-rundowy pojedynek, po którym obaj byli wyczerpani – podobnie zresztą jak, w odrobinę mniejszym może stopniu widzowie, bo starcie toczyło się w niezbyt szybkim tempie – dysponujący przewagą szybkościową Białorusin dobrze pracował prostymi, kilka razy świetnie skracając dystans z ciosami, natomiast walczący z odwrotnej pozycji Mir koncentrował się głównie na kontrującym prawym sierpie. Długimi fragmentami pojedynek toczył się w klinczu, gdzie z każdą minutą coraz lepiej prezentował się dysponujący przewagą kondycyjną Arlovski – aktywność obu w walce pod siatką była jednak znikoma i sędzia kilka razy zmuszony był przenosić walkę z powrotem na środek oktagonu. Amerykanin dwukrotnie zdołał położyć na plecach Białorusina, ale ten za pierwszym razem wymusił pasywność, za drugim natomiast świetnie uciekł do stójki, potwierdzając, że jego defensywny grappling stoi na doskonałym poziomie. Ostatecznie sędziowie jednogłośnie orzekli zwycięstw Pitbulla, który zanotował tym samym czwarte z rzędu zwycięstwo po powrocie do UFC, stając się bardzo mocnym graczem w wyścigu po titleshota.
205 lbs: #1 Anthony Johnson (20-5) > #7 Jimi Manuwa (15-2) – KO
Od samego początku pojedynek toczył się pod dyktando Anthony’ego Johnsona, który szybko dał Jimiemu Manuwie, że nie będzie biernie czekał na jego kopnięcia, odwdzięczając się tym samym. Amerykanin, piekielnie dynamiczny na rozerwanie klinczu, szybko powalił jednym z uderzeń Manuwę i gdy wydawało się, że zaraz go skończy, zdecydował się położyć rywala na plecach. Pod koniec rundy Poster Boy zdołał wrócić do stójki i nawet trafił dobrym kopnięciem na głowę, ale były to już jego ostatnie podrygi. Ciężkoręki Amerykanin – po raz kolejny piekielnie aktywny w momencie odchodzenie ze zwarcia – po wymianie kopnięć, powalił nigeryjskiego Brytyjczyka potężnym krosem, by następnie dobić go dwoma ciosami, po których Manuwa przeniósł się na chwilę na tamtą stronę. Rumble tym samym włącza się do wyścigu o pas mistrzowski.
205 lbs: Corey Anderson (6-1) > #12 Jan Błachowicz (18-5) – decyzja jednogłośna
Od początku walki widoczna była przewaga szybkościowa w płaszczyźnie bokserskiej po stronie Amerykanina – Polak rewanżował mu się z niezłym skutkiem kopnięciami na korpus z odwrotnej pozycji oraz lowkingami. Zdołał nawet na chwilę obalić rywala, ale ten szybko wstał. Chwilę potem to Polak leżał już na plecach po udanym obaleniu Andersoa. Błachowicz spróbował balachy z pleców, która wydawała się bliska powodzenia, ale Amerykanin zdołał się wydostać. Ciężko oddychający Polak przyjął jeszcze kilka ciosów po powrocie do stójki, a Beastin za każdym razem, gdy Błachowicz odwracał pozycję w poszukiwaniu kopnięcia na korpus, mądrze odchodzić do boku, uniemożliwiając Polakowi wyprowadzenie ataku.
Druga runda toczyła się całkowicie pod dyktando Amerykanina, który na jej początku położył na plecach Polaka, przechwytując jedno z jego kopnięć i do końca obijając go z góry chwilami naprawdę mocnymi łokciami. Sędziowie mogli śmiało punktować drugie pi,ęć minut w stosunku 10-8 dla Andersona.
Trzecia odsłona była bliźniaczo podobna do drugiej – Amerykanin szybko położył go na plecach, zasypując z góry potwornie wymęczonego już Polaka gradem ciosów. W końcówce cieszynianin spróbował jeszcze kimury, ale nie miał już zupełnie sił.
Sędziowie punktowali walkę 30-25, 30-25 i 29-26 dla Andersona.
115 lbs: #7 Paige VanZant (6-1) > Alex Chambers (5-3) – poddanie
Paige VanZant nie miała żadnych problemów ze zdominowaniem i poddaniem Alex Chambers. Po dwóch dominujących rundach, w których dobrze dysponowana, agresywna i świetna kondycyjnie VanZant terroryzowała rywalkę kolanami, ciosami i stompami w klinczu, w trzeciej skończyła zdecydowania mającą już dość pojedynku Chambers balachą. Tym samym PVZ zanotowała trzecie z rzędu zwycięstwo, mocno zbliżając się do rozgrywki o najwyższe cele.
155 lbs: Ross Pearson (18-9) > Paul Felder (10-2) – decyzja niejednogłośna
Trzy elementy zadecydowały o zwycięstwie Rossa Pearsona w starciu z Paulem Felderem – jego zdecydowanie lepsze szlify bokserskie, szybkość oraz praca na nogach. Felder swoją niewielką mobilność próbował rekompensować głównie mocnymi kolanami – kilka razy nawet trafiając rywala – oraz pracą łokciami w klinczu, ale świetnie krążący po łuku, doskonale balansujący głową w defensywie i precyzyjny w pięściarskich atakach Pearson okazał się dla niego przeszkodą nie do pokonania. Amerykanin zaprezentował tytanową szczękę, a po każdym przyjętym ciosie napierał z jeszcze większą intensywnością, ale Brytyjczyk nie miał większych problemów z unikaniem rzucanych z pełną mocą uderzeń Feldera. Pearson tym samym udanie powraca po ostatniej porażce z Evanem Dunhamem, natomiast Amerykanin ponosi drugą z rzędu porażkę.
135 lbs: #8 John Lineker (26-7) > #12 Francisco Rivera (11-5) – poddanie
John Lineker i Francisco Rivera zrobili to! Obaj młotoręcy zawodnicy poszli na prawdziwą wojnę! Po spokojnym początku weszli na szalone obroty, wdając się w nieprawdopodobne wymiany, w których atomowe sierpy raz po raz świszczały w powietrzu, a walka zmieniła się w festiwal brutalności. Z tych piekielnych wymian lepiej wyszedł precyzyjniejszy, dysponujący twardszą szczęką oraz najprawdopodobniej cięższymi rękami John Lineker, który powalił Riverę na deski – swoje przyjmując – i spróbował go tam skończyć. Amerykanin zdołał jednak wstać i pomimo tego, że jego nogi były już ja z waty, znów wdał się w szaloną wojnę z Brazylijczykiem – kilka sierpów potem zmuszony był jednak szukać ratunku w obaleniu, co skrzętnie wykorzystał Lineker, dusząc rywala gilotyną i tym samym notując pierwsze zwycięstwo w nowej dla siebie kategorii koguciej.
135 lbs: Raquel Pennington (6-5) > #13 Jessica Andrade (13-5) – poddanie
W pierwszej rundzie pojedynek toczył się przede wszystkim w klinczu, gdzie obie zawodniczki częstowały się krótkimi ciosami, kolanami oraz łokciami. Jednak to Brazylijka dzięki lepszym zapasom zdołała kilka razy położyć rywalkę na deskach. Również druga runda toczyła się pod dyktando Andrade, która trafiała mocniej, ale w samej końcówce popełniła błąd pod siatką, próbując zbyt szybko powstać, w rezultacie oddając plecy i odklepując duszenie zza pleców na dwie sekundy przed syreną kończącą druga odsłonę.
145 lbs: Tiago dos Santos (20-5-1) > Clay Collard (14-7) – decyzja niejednogłośna
Clay Collard i Tiago dos Santos nie kalkulowali – obaj próbowali od początku pojedynku pourywać sobie głowy. W połowie pierwszej odsłony Amerykanin złapał wiatr w żagle i kilka raz długimi kombinacjami trafił Brazylijczyka, zaczęła ponosić go młodzieńcza fantazja, w której rezultacie wkrótce dał się obalić, a w końcówce rundy omal nie odklepał duszenia zza pleców. Bardzo podobnie wyglądała druga odsłona pojedynku – gdy po kilkudziesięciu sekundach Amerykanin znów zaczął się rozkręcać, ułańska fantazja powróciła przyozdobiona masą obrotówek – pomimo tego jednym z ciosów powalił rywala na deski, ale próbując wyjątkowo niedbale go skończyć, stracił dominującą pozycję – a w parterze to Brazylijczyk miał przewagę. W ostatniej odsłonie obaj zawodnicy wymieniali już ciosy niemal wyłącznie w stójce, gdzie odrobinę skuteczniejszy wydawał się być trzymający przynajmniej gardę dos Santos. Ostatecznie sędziowie to jemu przyznali zwycięstwo, choć równie dobrze mogło ono trafić na konto Amerykanina – jednak jego brak oktagonowej inteligencji zaważył o jego porażce.
185 lbs: Joe Riggs (41-16) > Ronald Stallings (13-7) – TKO
W dość nieoczekiwanych okolicznościach zakończyła się walka Joe Riggsa z Ronaldem Stallingsem. W pierwszej rundzie ten ostatni rozbił oko Riggsa świetnym prawym prostym (obaj walczyli z odwrotnych pozycji), co zapoczątkowało problemy Diesela. Pomimo tego weteran z MMA Lab w końcówce pierwszej rundy zdołał położyć rywala na plecach, trafiając kilkoma dobrymi uderzeniami z góry. W drugiej rundzie mający już bardzo poważne problemy z prawym okiem Riggs trafił mocnym krosem, powalając Stallingsa – z góry natomiast zasypał go rewelacyjnymi, soczystymi łokciami, które raz po raz rozcinały twarz ciemnoskórego zawodnika. Gdy wydawało się, że wszystko układa się po myśli Riggsa, Stallings, walcząc o wydostanie się z trudnej pozycji, niezbyt mocno kopnął z dołu Diesela w głowę. Jason Herzog przerwał walkę, ale Riggs stwierdził, że nie widzi na prawe oko, wobec czego pojedynek przerwano. Herzog uznał, że do kontuzji doszło na skutek nielegalnego kopnięcia z dołu, przyznając tym samym dyskusyjne zwycięstwo Riggsowi.
155 lbs: Joaquim Silva (8-0) > Nazareno Malegarie (30-4) – decyzja niejednogłośna
W otwierającej galę walce akcja toczyła się niemal wyłącznie w stójce. Joaquim Silva był agresorem, który nieustannie wywierał presję na Nazareno Malegarie, ale to Argentyńczyk był aktywniejszy, szczególnie dobrze korzystając z lewego sierpowego. Siva odwzajemniał mu się świetnymi latającymi kolanami, demonstrując przy okazji niezwykle twardą szczękę – pomimo tego, że wiele ciosów rywala doszło czysto, Brazylijczyk pozostawał niewzruszony, po przyjęciu każdego ruszając na Malegarie z jeszcze większą pasją. Silva zaprezentował też solidne defensywne zapasy, stopując próby przeniesienia walki do parteru w wykonaniu Argentyńczyka – gdy natomiast Malegarie dopinał swego, Silva szybko wracał do stójki. W ostatniej odsłonie Brazylijczyk zaczął też korzystać z bardzo mocnych kopnięć. Sędziowie ostatecznie orzekli jego zwycięstwo, choć werdykt równie dobrze mógł pójść w drugą stronę.
Wyniki
Walka wieczoru
125 lbs: #C Demetrious Johnson (23-2-1) pok. #1 Johna Dodsona (17-7) przez jednogłośną decyzję (2 x 49-46, 50-45)
Karta główna
265 lbs: #4 Andrei Arlovski (25-10) pok. #10 Franka Mira (18-10) przez jednogłośną decyzję (2 x 30-27, 29-28)
205 lbs: #1 Anthony Johnson (20-5) pok. #7 Jimiego Manuwę (15-2) przez KO (prawy prosty i uderzenia z góry), R2, 0:28
205 lbs: Corey Anderson (6-1) pok. #12 Jana Błachowicza (18-5) przez jednogłośną decyzję (2 x 30-25, 29-26)
115 lbs: #7 Paige VanZant (6-1) pok. Alex Chambers (5-3) przez poddanie (balacha), R3, 1:01
Karta wstępna
155 lbs: Ross Pearson (18-9) pok. Paula Feldera (10-2) przez niejednogłośną decyzję (30-27, 29-28, 28-29)
135 lbs: #8 John Lineker (26-7) pok. #12 Francisco Riverę (11-5) przez poddanie (gilotyna), R1, 2:08
135 lbs: Raquel Pennington (6-5) pok. #13 Jessica Andrade (13-5) przez poddanie (duszenie zza pleców), R2, 4:58
145 lbs: Tiago dos Santos (20-5-1) pok. Clay’a Collarda (14-7) przez niejednogłośną decyzję (2 x 29-28, 28-29)
185 lbs: Joe Riggs (41-16) pok. Ronalda Stallingsa (13-7) przez dyskwalifikację (kopnięcie w parterze), R2, 2:28
155 lbs: Joaquim Silva (8-0) pok. Nazareno Malegarie (30-4) przez niejednogłośną decyzję (2 x 30-27, 28-29)