UFC 190 – wyniki i relacja
Wyniki i relacja z gali UFC 190 – Shogun vs Minotoro 2 oraz Rousey vs Correia.
135 lbs: Ronda Rousey (12-0) > Bethe Correię (9-1) – KO
205 lbs: Maurico Rua (23-10) > Antonio Rogerio Nogueira (21-7) – decyzja jednogłośna
155 lbs: Glaico Franca (13-3) > Fernando Bruno (15-3) – poddanie
135 lbs: Reginaldo Vieira (13-3) > Dileno Lopes (19-2) – decyzja jednogłośna
265 lbs: Stefan Struve (26-7) > Antonio Rodrigo Nogueira (34-10-1) – decyzja jednogłośna
265 lbs: Antonio Silva (19-7) > Soa Palelei (23-5) – TKO
115 lbs: Claudia Gadelha (13-1) > Jessica Aguilar (19-5) – decyzja jednogłośna
170 lbs: Demian Maia (21-6) > Neil Magny (15-4) – poddanie
Demian Maia całkowicie sterroryzował w parterze Neila Magny’ego – Brazylijczyk sfinalizował już pierwszą próbę obalenia, do końca pierwszej rundy dominując z góry i prezentując nieprawdopodobną kontrolę z góry oraz zjawiskową płynność w przechodzeniu pozycji. Amerykanin przetrwał co prawda jakimś cudem pierwsze pięć minut, ale gdy na początku drugiej rundy znów wylądował na plecach, przypieczętował swój los. Brazylijczyk nie miał żadnych problemów ze zdobywanie dosiadu, a gdy próbujący się skręcać Magny oddał plecy, Maia zapiął duszenie, zmuszając Amerykanina do klepania. Na uwagę zasługuje nie tyle kapitalne BJJ Brazylijczyka, bo o nim wiedzieliśmy od dawna, ale jego parterowa agresja – tym razem nie tylko ochoczo polował na poddanie, ale też często uderzał z góry – a więc wprowadził do swojej gry aspekt, który wcześniej nieco zaniedbywał – gnp. Maia notuje zatem trzecią kolejną wiktorię i włącza się do rozgrywki o najwyższe cele w dywizji, podczas gdy passa siedmiu zwycięstw Magny’ego zostaje zastopowana.
205 lbs: Patrick Cummins (8-2) > Rafael Cavalcante (12-6) – TKO
Cummins nie zamierzał bawić się w stójkowe wymiany z Cavalcante, od początku koncentrując się przede wszystkim na zapasach. W pierwszej rundzie wielokrotnie pod siatką rzucał Brazylijczykiem, ale nie był w stanie utrzymać go w parterze, a podczas krótkich fragmentów wymian w dystansie, Feijao mocno zdekomponował jego twarz. W drugiej odsłonie porozbijany, ale twardy i lepiej przygotowany kondycyjnie od wymęczonego ciągłym klinczem Brazylijczyka Cummins znalazł się w sporych tarapatach po przyjęciu kilku mocnych ciosów, ale znów dały znać o sobie jego zapasy – w kluczowym momencie przeniósł walkę do parteru, męcząc tam rywala do syreny kończącej drugie pięć minut. W ostatniej rundzie Brazylijczyk był już wyczerpany walką na chwyty oraz rzucaniem każdego niemal ciosu z pełną siłą i po kolejnym sprowadzeniu Amerykanina znów wylądował na plecach. Teraz jednak, mając Cavalcante uwięzionego przy siatce, Cummins rozpuścił łokcie, jeden za drugim spuszczając na głowę nie wykazującego ochoty do obrony rywala, zmuszając sędziego do przerwania pojedynku. Amerykanin wraca zatem na ścieżkę zwycięstw, notując czwarte w ostatnich pięciu walkach, podczas gdy Feijao po drugiej z rzędu i trzeciej w ostatnich czterech pojedynkach porażce znajduje się na krawędzi zwolnienia.
170 lbs: Warlley Alves (9-0) > Nordine Taleb (11-3) – poddanie
Warlley Alves nie miał problemów z zastopowaniem Nordine’a Taleba, potwierdzając swój wielki talent. Brazylijczyk krótkimi, ale piekielnie dynamicznymi szarżami nękał Francuza, jednym z ciosów powalając go nawet na deski. Zdobył też obalenie i pomimo tego, że chwilami był niezbyt aktywny, po raz kolejny cofając się prosto na siatkę, to bez wątpienia wygrał pierwsze pięć minut. W drugiej odsłonie znów był skuteczniejszy w stójce, ochoczo zmieniając pozycję na odwrotną. Po przechwyceniu kopnięcia Taleba zdobył obalenie, zagrażając rywalowi łokciami z góry. Gdy walka wróciła do stójki, Francuz poszukał obalenia pod siatką, podpisując na siebie wyrok i kompletnie zapominając, że firmowa broń Alvesa to mordercze gilotyny. Kilka sekund później Francuz klepał, a Brazylijczyk radował się z dziewiątego zwycięstwa z rzędu (i trzeciego w UFC). Widać, że 24-latkowi brakuje jeszcze trochę szlifów, a czasami ponosi go młodzieńcza fantazja, ale… jest w czym rzeźbić!
135 lbs: Iuri Alcantara (33-6) > Leandro Issa (13-5) – decyzja jednogłośna
Od początku pojedynku przewaga kickbokserska odwrotnie ustawionego Alcantary nie podlegała żadnej dyskusji – jednak w pierwszej rundzie dał się szybko obalić, spędzając jej większość na plecach. Jednak od drugiej odsłony jego defensywne zapasy – a więc historyczna pięta achillesowa, która kosztowała go już wiele walk – zaczęły w końcu działać. W stójce natomiast raz po raz raził zupełnie nie radzącego sobie z atakami Issę, szczególnie długim krosem po karateckim lowkingu dla zmyłki – a więc techniką kiedyś bardzo często stosowaną przez Lyoto Machidę, a także ostatnio przez Yoela Romero. Zwłaszcza trzecia runda była już grą do jednej bramki, a porozbijany i piekielnie zmęczony Issa walczył już tylko o przetrwanie. I cel ten osiągnął, przegrywając jednak cały pojedynek na kartach wszystkich sędziów. Tym samym jego passa dwóch zwycięstw została przerwana, a Iuri udanie podniósł się po ostatniej zaskakującej porażce z Frankiem Saenzem.
185 lbs: Vitor Miranda (11-4) > Clint Hester (11-5) – TKO
Hester od samego początku postawił na zapasy, w stójce rzucając uderzenia jedynie po to, aby skracać dystans – nawet pomimo tego, że trafił kilkoma dobrymi ciosami. Miranda dobrze jednak bronił się przed obaleniami, a gdy odwracał pozycję, zasypywał bezradnego z pleców Amerykanina gradem ciosów. W drugiej rundzie będący całkiem dobrym bokserem Hester ponownie poszedł, już dość rozpaczliwie, po obalenie, nadziewając się na kolano w kontrze. Zamroczony, od razu oddał pozycję i niespecjalnie mając pomysł na defensywę, został zasypany gradem ciosów, które doprowadziły do przerwania. Tym samym niezbyt aktywny w stójce Miranda notuje drugie kolejne zwycięstwo, a przyjmujący dziwaczny, skoncentrowany na zapasach plan na walkę Hester – drugą z rzędu porażkę.
135 lbs: Guido Cannetti (7-2) > Hugo Viana (8-3) – decyzja jednogłośna
Pojedynek otwierający galę długimi fragmentami toczył się w klinczu, gdzie Viana bez większych sukcesów próbował obalać Cannettiego, przyjmując jednak mnóstwo kolan na korpus. W drugiej rundzie po kopnięciu na głowę i kilku kolejnych ciosach Brazylijczyk o mało nie wylądował na deskach. W stójce jednak działo się niewiele, bo obaj zawodnicy nie przejawiali większej aktywności. Pomimo tego, że w klinczu to Argentyńczyk spędził więcej czasu plecami do siatki, to zadał o wiele więcej uderzeń, ostatecznie wygrywając na kartach sędziowskich i notując pierwsze zwycięstwo w UFC. Viana natomiast po drugiej porażce z rzędu i trzeciej w ostatnich czterech walkach nie może być pewny utrzymania swojego kontraktu.
Wyniki
Karta główna
135 lbs: Ronda Rousey (12-0) pok. Bethe Correię (9-1) przez KO (ciosy), R1, 0:34
205 lbs: Maurico Rua (22-10) pok. Antonio Rogerio Nogueirę (21-7) przez jednogłośną decyzję (3 x 29-28)
155 lbs: Glaico Franca (13-3) pok. Fernando Bruno (15-3) przez poddanie (duszenie zza pleców), R3, 4:46
135 lbs: Reginaldo Vieira (13-3) pok. Dileno Lopesa (19-1) przez jednogłośną decyzję (2 x 30-27, 29-28)
265 lbs: Stefan Struve (26-7) pok. Antonio Rodrigo Nogueirę (34-10-1) przez jednogłośną decyzję (3 x 30-27)
265 lbs: Antonio Silva (19-7) pok. Soa Palelei (23-4) przez TKO (uderzenia), R2, 0:41
115 lbs: Claudia Gadelha (13-1) pok. Jessicę Aguilar (19-5) przez jednogłośną decyzję (3 x 30-27)
Karta wstępna
170 lbs: Demian Maia (21-6) pok. Neila Magny’ego (15-4) przez poddanie (duszenie zza pleców), R2, 2:52
205 lbs: Patrick Cummins (8-2) pok. Rafaela Cavalcante (12-6) przez TKO (łokcie z góry), R3, 0:45
170 lbs: Warlley Alves (9-0) pok. Nordine Taleba (11-3) przez poddanie (gilotyna), R2, 4:11
135 lbs: Iuri Alcantara (33-6) pok. Leandro Issę (13-5) przez jednogłośną decyzję (2 x 29-28, 28-27)
185 lbs: Vitor Miranda (11-4) pok. Clinta Hestera (11-5) przez TKO (uderzenia z góry), R2, 2:38
135 lbs: Guido Cannetti (7-2) pok. Hugo Vianę (8-3) przez jednogłośną decyzję (3 x 29-28)