UFC 185 – wyniki i relacja
Wyniki i relacja na żywo z gali UFC 185 – Pettis vs dos Anjos.
155 lbs: Rafael dos Anjos (24-7) > Anthony Pettis (18-3) – decyzja jednogłośna
Rafael dos Anjos wyszedł do walki z Anthonym Pettisem z takim samym nastawieniem, jakie zaprezentował na ważeniu – agresywnie, ostro, bez szacunku dla mistrza. Brazylijczyka na dystansie pięciu rund całkowicie zdominował Amerykanina, wywierając na nim ciągłą presję, mając go niemal cały czas przypartego plecami do siatki i przede wszystkim – spektakularnie łącząc płaszczyznę kickbokserską z zapaśniczą. Jego zejścia do obaleń po ciosach były tak płynne, tak dynamiczne, że aż ręce same składały się do oklasków. W stójce także to podopieczny Rafaela Cordeiro był zawodnikiem skuteczniejszym i aktywniejszym, trafiając mocniejszymi ciosami. Obaj zresztą uderzali z naprawdę złymi intencjami, ale obaj zaprezentowali bardzo twarde szczęki. Na szczególną uwagę zasługiwały kopnięcia na korpus w wykonaniu odwrotnie ustawionego Brazylijczyka, którymi regularnie obijał korpus będącego na wstecznym i klasycznie ustawionego rywala. Pettis nie był w stanie znaleźć odpowiedzi na falowe ataki nowego już mistrza, regularnie lądując na plecach – tam próbował wyciągnąć jakieś poddanie, ale kontrola z góry w wykonaniu dos Anjosa stała na najwyższym poziomie. W rezultacie po pięciu rundach tego nierównego boju sędziowie orzekli zwycięstwo Brazylijczyka w każdej. Kapitalny występ dos Anjosa! Pettis kompletnie nie radził sobie z walką na wstecznym, w żadnym momencie nie będąc w stanie przejąć inicjatywy na rewelacyjnie usposobionym rywalu. Po walce natomiast stwierdził, że od samego niemal jej początku nie widział nic na prawe oko, by błyskawicznie się zreflektować, wyjaśniając, że nie są to – broń Boże! – żadne wymówki. Za to jak podała na Twitterze Megan Olivi, dos Anjos nie trenował w ogóle zapasów od czterech tygodni, bo miał kontuzję kolana. Rafael Cordeiro tym samym ma już dwóch mistrzów UFC w swoim teamie.
115 lbs: Joanna Jędrzejczyk (9-0) > Carla Esparza (10-3) – TKO
Joanna Jędrzejczyk rozbiła w pył Carlę Esparzę, broniąc niemal wszystkich zapaśniczych prób z każdą minutą coraz bardziej zdesperowanej i coraz bardziej rozpaczliwie poszukującej parteru byłej już mistrzyni. Polka raz po raz raziła ją kombinacjami soczystych, pięknych kombinacji, z każdym uderzeniem odbierając Amerykance ochotę do dalszej walki. Jędrzejczyk była klinicznie precyzyjna, zachowując jednocześnie cały czas chłodną głowę i nie podpalając się niepotrzebnie. Od drugiej rundy była to już gra do jednej bramki i aż żal było patrzeć na poczynania Esparzy – Polka bardzo mocno naruszyła ją po jednej z szarży, zasypując ją następnie gradem ciosów, które trafiały w szczękę upadającej eks-mistrzyni aż do momentu, gdy zlitował się nad nią sędzia, przerywając ten nierówny pojedynek. Historyczny triumf Polki!
170 lbs: Johny Hendricks (17-3) > Matt Brown (19-13) – decyzja jednogłośna
Johny Hendricks nie miał większych problemów z pokonaniem Matta Browna. Zgodnie z oczekiwaniami, walka przypominała pojedynek Bigg Rigga z Carlosem Conditem – Hendricks walczył ostrożnie w stójce, w chwili większego zagrożenia bez problemu przenosząc walkę do parteru, by tam obijać, ale przede wszystkim kontrolować próbującego nieskutecznych poddań z dołu Nieśmiertelnego. Brown był tradycyjnie agresywny w stójce, nieustannie napierając, ale to ciosy byłego mistrza ważyły znacznie więcej. Zwłaszcza w drugiej rundzie był w stanie zachwiać Brownem. Hendricks pokazał spore opanowanie w stójce i doskonały miks uderzeń i zapasów – kilkukrotnie po ostrej szarży błyskawicznie schodził do nóg, kładąc rywala na plecy. Jego kondycja w trzeciej rundzie nie wyglądała może najlepiej, ale ostatecznie Hendricks zanotował pewne zwycięstwo na kartach sędziowskich wszystkich sędziów, serwując Brownowi drugą z rzędu porażkę. Bigg Rigg nie pokazał jednak tak spektakularnej formy, jakiej moglibyśmy oczekiwać, obserwując jego przygotowania – wykorzystał po prostu słabiutką obronę obaleń swojego rywala, czyli coś, czego nie będzie mógł powtórzyć w starciach z Robbiem Lawlerem lub Rorym MacDonaldem.
265 lbs: Alistair Overeem (39-14) > Roy Nelson (20-11) – decyzja jednogłośna
Alistair Overeem rozegrał bardzo taktycznie pojedynek z Roy’em Nelsonem, jednocześnie jednak z jednej strony wyrządzając Amerykaninowi masę krzywdy, z drugiej – dwukrotnie znajdując się w poważnych tarapatach, a raz nawet lądując na deskach. Holender był bardzo mobilny, nieustannie zmieniał pozycje i wykorzystywał bardzo szeroki wachlarz ataków, by uprzykrzyć życie Nelsonowi – atakował latającymi kolanami, potężnymi lowkingami, atomowymi middle-kickami na korpus, frontalnymi kopnięciami na korpus i głowę, kombinacjami bokserskimi. Masa kopnięć na kolano pozwalała mu trzymać rywala na dystans, zmuszając Nelsona do zastanowienia się przed każdą próbą skrócenia dystansu. Tylko nieprawdopodobnej szczęce i wielkiemu sercu do walki Big Country zawdzięcza dotrwanie do końca tego pojedynku. Pomimo tego jednak, że Amerykanin był porozbijany i zmęczony, miał swoje okazje – w pierwszej rundzie zachwiał Overeemem, a w samej końcówce walki bliski był skończenia Holendra, ale – nie po raz pierwszy w tym pojedynku – mając go zamroczonego plecami do siatki, decydował się na bezsensowne próby przeniesienia walki do parteru. Sędziowie nie mieli wątpliwości, kto był lepszy i jednogłośnie wskazali na Reema. Tym samym Holender, notując drugą wiktorię z rzędu, upomniał się o pojedynki z Fabricio Werdymem i Cainem Velasquezem. O Juniorze dos Santosie – póki co – cisza.
125 lbs: Henry Cejudo (8-0) > Chris Cariaso (17-8) – decyzja jednogłośna
Debiutujący w kategorii muszej Henry Cejudo nie miał najmniejszych problemów z rozmontowaniem byłego pretendenta do pasa mistrzowskiego Chrisa Cariaso w walce, która odbyła się na pełnym dystansie. Olimpijczyk zdominował rywala w klinczu i w parterze, świetnie wykorzystując swoje zapasy, by przenosić walkę do parteru. W stójce jednak pomimo tego, że wiele uderzeń Cariaso doszło celu, wiele z jego szarż – trochę szalonych, trzeba przyznać – Cariaso zdołał uniknąć, po prostu schodząc do boku. Kilka razy zdołał też skontrować nacierającego Henry’ego, co w konfrontacji ze lepszym kickbokserem może się dla Cejudo zakończyć gorzej. Na uwagę – poza doskonałymi zapasami i nieustanną agresją – zasługuje też kondycja zwycięzcy, który pod tym względem zaprezentował się naprawdę solidnie, choć po walce trochę narzekał na zmęczenie. Pokonując tak wysoko sklasyfikowanego rywala w swoim pierwszym starciu w kategorii do 125 lbs, Cejudo od razu wskoczył do rozgrywki o najwyższe cele – prawdopodobnie tylko jedno zwycięstwo dzieli go od walki o pas mistrzowski.
155 lbs: Ross Pearson (17-8) vs Sam Stout (20-11-1) – KO
Ross Pearson i Sam Stout zdecydowali się na typowo kickbokserski bój – Amerykanin był mobilniejszy i znacznie luźniejszy, niż to onegdaj bywało, ale preferujący tradycyjny statyczny styl muay thai i konserwatywny boks Brytyjczyk doskonale pracował w półdystansie, rewelacyjnym balansem głowy starając się unikać ciosów rywala i kontrować własnymi. Pierwsza runda była bardzo wyrównana, ale w drugiej Pearson rozkręcił się i rozczytał swojego rywala, po jednym ze spięć w półdystansie zjawiskowo nurkując pod ciosami Stouta i kontrując soczystym lewym sierpowym, po którym Amerykanin pofrunął na deski. Dwa dodatkowe uderzenia w parterze przekonały sędziego do przerwania pojedynku. Stout tym samym po raz drugi z rzędu przegrywa przez nokaut, natomiast Pearson udowadnia, że po porażce z Alem Iaquintą nie powiedział jeszcze ostatniego słowa w dywizji lekkiej UFC.
185 lbs: Elias Theodorou (11-0) > Roger Narvaez (7-2) – TKO
Elias Theodorou potrzebował pięciu minut, aby złapać odpowiednie tempo w konfrontacji z Rogerem Narvaezem. W pierwszej rundzie Kanadyjczyk nie był w stanie przyszpilić Amerykanina do siatki w klinczu, by stamtąd zasypywać go uderzeniami, ale w wymianach kickbokserskich bardzo ochoczo i bardzo kreatywnie – choć często bez żadnego przygotowania – korzystał z kopnięć na korpus i głowę, nieustannie wywierając też presję na o wiele większym Narvaezie. Ten natomiast całkiem nieźle korzystał z pojedynczych kontrujących ciosów, dobrze wykorzystując przewagę zasięgu. W drugiej rundzie jednak walczący przed własną publicznością Amerykanin nie był już w stanie wytrzymać morderczego tempa narzuconego przez rozkręcającego się z minuty na minutę Kanadyjczyka, bardzo wyraźnie słabnąc i zupełnie oddając inicjatywę. Theodorou, mając już wymęczonego rywala pod siatką, zaatakował kolejnym wysokim kopnięciem, łamiąc rywalowi rękę. Błyskawicznie obalił go i skończył ciosami z góry. Solidny występ Theodorou, który notuje trzecie z rzędu zwycięstwo w UFC, śrubując swój nieskazitelny rekord do 11 zwycięstw. Najprawdopodobniej teraz zmierzy się z rywalem z czołowej piętnastki.
155 lbs: Beneil Dariush (10-1) > Daron Cruickshank (16-6) – poddanie
Beneil Dariush i Daron Cruickshank zafundowali fanom bardzo dobre widowisko. W stójce obaj mieli swoje momenty – dynamiczniejszy Daron zdecydowanie lepiej radził sobie w półdystansie, również każdą próbę tajskiego klinczu ze strony rywala rozbijając mocnymi seriami ciosów. Dariush natomiast ochoczo korzystał ze swojej odwrotnej pozycji oraz kapitalnego parteru, w ogóle nie obawiając się o wylądowanie na plecach i raz po raz potężnymi kopnięciami na korpus odbierając energię Cruickshankowi. W końcówce pierwszej rundy podopieczny Rafaela Cordeiro zaliczył udane obalenia i bliski był skończenia przeciwnika, ale tego uratowała syrena. Dariush dopiął swego w drugiej rundzie, gdy tracący chyba wiarę w możliwości rozstrzygnięcia tego pojedynku w stójce Cruickshank poszedł po obalenie, co w konfrontacji z tak wybornym graplerem jak Beneil nie mogło się dobrze skończyć. Wkrótce też Daron zmuszony był klepać. Świetny występ Dariusha, choć trzeba przyznać, że w stójce i klinczu miał chwilami spore problemy, przyzwoicie pracujący na nogach Cruickshank łatwo unikał niektórych z jego nadal trochę fantazyjnych szarż. Nie zmienia to faktu, że rozwój zawodnika Kings MMA idzie w dobrym kierunku.
265 lbs: Jared Rosholt (12-2) > Josh Copeland (9-2) – TKO
Przez prawie dziesięć minut pojedynek toczony był w ślamazarnym tempie, a spięcia policzyć mogliśmy na palcach jednej ręki. Rosholt nie atakował, bo obawiał się o swoją szczękę, natomiast Copeland nie atakował, gdyż bał się obaleń ze strony rywala. Dopiero w końcówce drugiej rundy pogromca Daniela Omielańczuka w końcu zdołał przenieść walkę do parteru i tam obić Copelanda. Ta sama sztuka udała mu się też w ostatniej odsłonie – po wypracowaniu sobie dobrej pozycji do ataku z góry, zasypał Copelanda uderzeniami z góry, pierwszy raz w UFC kończąc walkę przed czasem. Josh najprawdopodobniej żegna się z organizacją, natomiast Jared powraca na ścieżkę zwycięstw po ciężkim nokaucie z rąk Aleksieja Olejnika.
125 lbs: Ryan Benoit (8-3) > Sergio Pettis (12-2) – TKO
Po półtorarocznej przerwie od występów w oktagonie Ryan Benoit zanotował najcenniejsze zwycięstwo w karierze, powracając z bardzo dalekiej podróży w konfrontacji z Sergio Pettisem. Młodszy brat Anthony’ego przez półtora rundy prezentował się zjawiskowo – kapitalnie pracował na nogach, z łatwością unikając całej masy uderzeń Benoita, składał soczyste kombinacje, pokazał doskonałe zapasy, świetny parter. Wydawało się, że toczy najlepszą walkę w swojej karierze, w końcu spełniając pokładane w nim nadzieje. Gdy wydawało się, że skończenie w wykonaniu Pettisa będzie kwestią czasu, wkładający w każdy niemal cios całą moc – i przez to mocno już zmęczony – Benoit trafił potężnym lewym sierpowym, powalając na deski rywala i dobijając go ciosami. Tym samym Ryan notuje nieprawdopodobny powrót, na którym jednak cieniem położyło się jego zachowanie po walce – chwilę po przerwaniu pojedynku przez sędziego kopnął bowiem Pettisa w… tyłek. Sergio natomiast przegrywa wygraną walkę, zaprzepaszczając doskonałą okazję na efektowny debiut w kategorii muszej.
155 lbs: Joseph Duffy (13-1) > Jake Lindsey (9-3) – TKO
Joseph Duffy podąża śladami Conora McGregora! W swoim debiutanckim boju pod banderą UFC w spektakularny sposób rozprawił się z Jakiem Lindsey’em. Irlandczyk od samego początku znacznie lepiej pracował w płaszczyźnie bokserskiej, prezentując niebywałą płynność, precyzję i szybkość. Jego zadarta do środka wykroczna noga stała się celem mocnych – i celnych! – lowkingów Amerykanina, ale to było wszystko, na co stać było tego dnia Bibliotekarza. Niesygnalizowane wysokie kopnięcie Duffy’ego było początkiem końca Lindsey’a – po nim krajan McGregora ruszył do szarży, atakując prześliczną kombinacją, w którą wplótł potężny cios na korpus odbierający resztki chęci do walki rywalowi. Duffy zaprezentował w tej akcji niebywałe opanowanie, nie zapominając w tak kluczowym momencie, gdy przeciwnika miał już na widelcu, że jego wysoko podniesiona garda odsłania korpus. Rewelacyjny debiut Duffy’ego, który po tej walce schodzi do kategorii piórkowej.
135 lbs: Germaine de Randamie (5-3) > Larissa Pacheco (10-2) – TKO
W otwierającej galę walce Germaine de Randamie nie dała najmniejszych szans Larissie Pacheco, przeokrutnie obijając ją w stójce. Holenderka była zdecydowanie lepszą kickbokserską, raz po raz trafiając kombinacjami pięściarskimi zupełnie nie radzącą sobie w stójce, ślamazarną Brazylijkę. Tej ostatniej brakowało zarówno mobilności, by zamknąć pod siatką dobrze pracującą no nogach rywalkę oraz umiejętności zapaśniczych, by powalić ją na deski, gdy jeden jedyny raz udało jej się złapać klincz. Koniec pojedynku nadszedł w drugiej rundzie, gdy de Randamie trafiła kilkoma potężnymi ciosami, spychając zamroczoną i porozbijaną Pacheco na siatkę, gdzie w sukurs tej ostatniej ruszył sędzia, uznając, że zobaczył już wystarczająco wiele.
Wyniki
Karta główna
155 lbs: Rafael dos Anjos (24-7) pok. Anthony’ego Pettisa (18-3) przez jednogłośną decyzję (3 x 50-45)
115 lbs: Joanna Jędrzejczyk (9-0) pok. Carlę Esparzę (10-3) przez TKO (uderzenia), R2, 4:17
170 lbs: Johny Hendricks (17-3) pok. Matta Browna (19-13) przez jednogłośną decyzję (3 x 30-27)
265 lbs: Alistair Overeem (39-14) pok. Roy’a Nelsona (20-11) przez jednogłośną decyzję (3 x 30-27)
125 lbs: Henry Cejudo (8-0) pok. Chrisa Cariaso (17-7) przez jednogłośną decyzję (3 x 30-27)
Karta wstępna
155 lbs: Ross Pearson (17-8) pok. Sama Stouta (20-11-1) przez KO (lewy sierpowy), R2, 1:33
185 lbs: Elias Theodorou (11-0) pok. Rogera Narvaeza (7-2) przez TKO (uderzenia z góry), R2, 4:07
155 lbs: Beneil Dariush (10-1) pok. Darona Cruickshanka (16-6) przez poddanie (duszenie zza pleców), R2, 2:48
265 lbs: Jared Rosholt (12-2) pok. Josha Copelanda (9-2) przez TKO (uderzenia z góry), R3, 3:12
125 lbs: Ryan Benoit (8-3) pok. Sergio Pettisa (12-2) przez TKO (lewy sierpowy i uderzenia w parterze), R2, 1:34
155 lbs: Joseph Duffy (13-1) pok. Jake’a Lindsey’a (9-3) przez TKO (uderzenie na korpus), R1, 1:47
135 lbs: Germaine de Randamie (4-3) pok. Larissę Pacheco (10-2) przez TKO (uderzenia), R2, 2:02
fot. MMAFighting.com
Komentarze: 1