UFC

UFC 184 – wyniki i relacja

Wyniki i relacja na żywo z gali UFC 184.

135 lbs: Ronda Rousey (11-0) > Cat Zingano (9-1) – poddanie (balacha)

Mistrzyni potrzebowała ledwie 13 sekund na odklepanie pretendentki. Ta ostatnia ruszyła bardzo ostro, rozpoczynając pojedynek od latającego kolana, by chwilę potem powalić Rousey – ta jednak przetoczyła ją, błyskawicznie zajmując doskonałą pozycję na górze i w locie niemalże przechwytując rękę Zingano. Kilka sekund później pretendentka klepała.

135 lbs: Holly Holm (8-0) > Raquel Pennington (5-5) – decyzja niejedgnogłośna

Debiutująca w oktagonie Holly Holm nie miała problemów z wypunktowaniem Raquel Pennington, prezentując wyższość kickbokserską i bardzo dobrą obronę przed obaleniami. Czasami co prawda dawała się trafić chaotycznej rywalce próbującej w większości bezskutecznie zamknąć ją pod siatką, przegrywając nawet ostatnią rundę, ale pomimo tego w żadnym momencie pojedynku nie była poważnie zagrożona. Jej szanse na detronizację Rousey? Póki co – niewielkie.

170 lbs: Jake Ellenberger (30-9) > Josh Koscheck (17-9) – poddanie (duszenie północ-południe)

Do czasu przyjęcia jednego z mocnych kontrujących prawych, które często do boju zaprzęgał Ellenberger, Koscheck prezentował się całkiem przyzwoicie. Później jednak koncentrował się niemal wyłącznie na defensywie i próbach – w zdecydowanej większości nieskutecznych – przeniesienia walki do parteru, tam szukając sukcesu. Juggernaut również nie był nastawiony szczególnie agresywnie, koncentrując się na próbach kontr. Kilka z nich zresztą w ładnym stylu dosięgło szczęki Koschecka, który w drugiej rundzie wydawał się już bezradny, nieustannie będąc na wstecznym i desperacko poszukując obaleń. Przy jednej z takich prób Ellenberger skontrował duszeniem – jego rywal próbował jeszcze ratować się w parterze, ale ostatecznie zmuszony był odklepać. Juggernaut pokazał kilka bokserskich przebłysków, świetną obronę przed obaleniami i piękne poddanie, choć nadal nie był tak agresywny, jak to kiedyś bywało, a mając – jak się wydawało – na widelcu Koschecka nie mógł zdecydować się na ostrą szarżę. Josh z kolei był taki, jak zawsze – zapaśnik z odrobiną boksu, który jednak w dzisiejszych czasach nic już nie zwojuje.

170 lbs: Alan Jouban (11-3) > Richard Walsh (8-3) – KO (łokieć i ciosy)

Alan Jouban i Richard Walsh nie tracili czasu, od początku uderzając z najgorszymi intencjami. Walsh starał się agresją i ciosami utorować sobie drogę do klinczu, ale miał problemy z zamknięciem pod siatką odwrotnie ustawionego Joubana. Obaj wymieniali się też bardzo mocnymi kopnięciami na korpus, wykorzystując wzajemnie odwrotne pozycje. Amerykanin po dwóch minutach w końcu złapał rytm, trafiając kilkoma dobrymi ciosami, by następnie chaotycznie już poszukującego klinczu rywala ubić świetnym łokciem na rozerwanie zwarcia, po którym pod Australijczykiem ugięły się nogi – Alan poczuł krew i zasypał rywala gradem ciosów, zmuszając sędziego do słusznego przerwania pojedynku.

155 lbs: Tony Ferguson (18-3) > Gleison Tibau (31-11) – poddanie (duszenie zza pleców)

Tony Ferguson nie pozostawił najmniejszych wątpliwości Gleisonowi Tibau, kto jest lepszy, rozprawiając się z Brazylijczykiem w nieco ponad pół rundy. Amerykanin był precyzyjniejszy w stójce, wywierając presję na swoim rywalu i dobrze korzystając z prostych, by po jednym z nich zachwiać potężnym Tibau. Naruszony Brazylijczyk w akcie desperacji próbował ratować się obaleniem, ale świetnie tego dnia usposobiony Ferguson nie miał najmniejszych problemów z jego wybronieniem, wkrótce zdobywając plecy rywala i kończąc go duszeniem zza pleców. Piąte kolejne zwycięstwo Amerykanina z pewnością predestynuje go do walki z zawodnikiem z czołówki kategorii lekkiej w kolejnej batalii. Natomiast Brazylijczyk utrzymuje swój status gatekeepera oddzielającego średniaków od czołówki dywizji.

185 lbs: Roan Carneiro (20-9) > Mark Munoz (13-6) – poddanie (duszenie zza pleców)

Roan Carneiro błyskawicznie rozprawił się z Markiem Munozem, potrzebując zaledwie minuty i czterdziestu sekund, by udusić Filipińczyka, który po trzeciej z rzędu porażce i kolejnym fatalnym występie powinien chyba pomyśleć nad zakończeniem kariery. Początkiem końca tego pojedynku okazało się nieudane obalenie w wykonaniu Munoza, które próbą gilotyny skontrował Carneiro, znajdując się na górze – próbę powrotu do stójki Filipińczyk przypłacił oddaniem pleców, co Brazylijczyk błyskawicznie wykorzystał do zapięcia ciasnego duszenia, stanowczo zbyt późno przerwanego przez opieszałego sędziego.

135 lbs: Norifumi Yamamoto (18-6) vs Roman Salazar (9-3) – no contest

Pojedynek powracającego po trzech latach absencji Norifumiego Yamamoto z Romanem Salazarem zakończył się wynikiem no-contest po tym, jak Japończyk w drugiej rundzie trafił palcem w oko rywala, a ten po pięciu minutach przerwy stwierdził, że nie jest w stanie kontynuować walki z uwagi na problemy ze wzrokiem. Wcześniej nie działo się wiele ciekawego – Yamamoto tańczył wokół Salazara, nie przejawiając jednak szczególnej aktywności w ofensywie. Amerykanin natomiast był skupiony przede wszystkim na defensywie, próbując odpowiadać pojedynczymi kontrami. Trudno wyciągać jakiekolwiek wnioski z przebiegu tego starcia, choć wydaje się, że Japończyk nie wyglądał tak źle, jak wyrokowany na podstawie jego długiego rozbratu z oktagonem i zaawansowanego wieku.

170 lbs: Tim Means (23-6-1) > Dhiego Lima (10-3) – TKO (uderzenia)

Tim Means zaprezentował w konfrontacji z Dhiego Limą chirurgiczną precyzję i niebywałą kreatywność, kompletnie rozbijając Brazylijczyka w pół rundy. Amerykanin naruszył rywala kilkoma ciosami prostymi, a gdy miał go na siatce zasypywał go doskonałymi łokciami i kolanami w klinczu. Lima próbował się bronić, uciekać, ale Means z niebywałym spokojem i niemal nonszalancją podążał za nim, nieustannie wywierając presję na napoczętym przeciwniku. Metodyczna agresja przyniosła mu efektowne skończenie po tym, jak trafił chwiejącego się na nogach Limę pięknymi łokciami, kolanami i ciosami. Joe Rogan bardzo trafnie porównał zwycięzcę z Mattem Brownem, bo rzeczywiście Means wydawał się być drugim wcieleniem Nieśmiertelnego. Spektakularny występ Tima, który teraz – po trzech kolejnych zwycięstwach – powinien zmierzyć się z kimś z czołowej piętnastki.

265 lbs: Derrick Lewis (12-3) > Ruan Potts (8-4) – TKO (GNP)

Sympatyczny, ale płochliwy Ruan Potts, który nie do końca wiadomo, dlaczego nadal para się MMA, miał swoją okazję w starciu z powolnym, ale silnym jak tur Derrickiem Lewisem, przez chwilę będąc bliskim wyciągnięcia balachy na kolano. Zwierzęca siła Bestii wystarczyła jednak, żeby to przetrwać, a potężne ciosy z góry, których kilka trafił w pierwszej odsłonie, zniechęciły zawodnika z Republiki Południowej Afryki do wyjścia do drugiej 5-minutówki. Narożnik przekonał jednak Pottsa, by wyszedł i dostał lanie – i tak też się stało. Złamany Ruan szybko wylądował na plecach, gdzie spokojnie pracujący i prawdopodobnie konserwujący energię czarnoskóry zawodnik wyczekiwał na dogodny moment do ataku. Gdy nadszedł, zasypał Pottsa ciosami z góry, zmuszając sędziego do przerwania starcia. Tym samym Lewis notuje trzecie zwycięstwo w czterech ostatnich walkach w UFC, podczas gdy przegrany w ostatnich trzech pojedynkach Potts najprawdopodobniej żegna się z organizacją.

155 lbs: Valmir Lazaro (13-3) > James Krause (21-7) – decyzja niejednogłośna

Lazaro i Krause nie zachwycili, tocząc stójkowy pojedynek przepełniony ciosami prostymi, kiepską defensywą i przeciętną kondycją. Mocnych ciosów było tutaj jak na lekarstwo, a obaj najchętniej odnosili się do pojedynczych jabów i lowkingów. W pierwszej rundzie precyzyjniejszy był Brazylijczyk, dwie kolejne były natomiast bardzo wyrównane – Krause próbował zapasów, ale na nic się te próby zdały, bo Lazaro wybronił wszystkie próby obaleń w wykonaniu Amerykanina. W ostatniej odsłonie James wydawał się mieć odrobinę więcej paliwa w baku, ale zupełnie nie był w stanie tego wykorzystać, nie tylko przyjmując masę prostych, ale i samemu będąc przesadnie ostrożnym. Ostatecznie sędziowie w tym wyrównanym pojedynku wskazali na Brazylijczyka, który tym samym zalicza pierwsze zwycięstwo w organizacji.

145 lbs: Masio Fullen (10-4) > Alexander Torres (2-2) – decyzja niejednogłośna

Gala rozpoczęła się od szalonych wymian w stójce w pojedynku dwóch debiutantów. Ledwie kilkanaście sekund po rozpoczęciu walki Fullen naruszył Torresa, ale ten ostatni zdołał się szybko pozbierać i sam w tej samej odsłonie dwukrotnie zachwiał swoim rywalem, będąc blisko – jak mogło się wydawać – skończenia pojedynku. Fullen zdołał jednak przetrwać bardzo trudne chwile w pierwszej rundzie, zachowując znacznie więcej sił w dwóch kolejnych, w których wyraźnie (zwłaszcza w drugiej) wypunktował zmęczonego przeciwnika w stójce. W ostatniej odsłonie Torres próbował przenosić walkę do parteru, ale bezskutecznie. Zwycięzca krótkimi fragmentami prezentował się całkiem przyzwoicie w płaszczyźnie kickbokserskiej, ale było tak chyba tylko z powodu poziomu jego rywala…

Wyniki

Karta główna

135 lbs: Ronda Rousey (11-0) pok. Cat Zingano (9-1) przez poddanie (balacha), R1, 0:14
135 lbs: Holly Holm (8-0) pok. Raquel Pennington (5-5) przez niejednogłośną decyzję (2 x 29-28, 28-29)
170 lbs: Jake Ellenberger (30-9) pok. Josha Koschecka (17-9) przez poddanie (duszenie północ-południe), R2, 4:20
170 lbs: Alan Jouban (11-3) pok. Richarda Walsha (8-3) przez KO (łokieć i ciosy), R1, 2:19
155 lbs: Tony Ferguson (18-3) pok. Gleisona Tibau (31-11) przez poddanie (duszenie zza pleców), R1, 2:37

Karta wstępna

185 lbs: Roan Carneiro (20-9) pok. Marka Munoza (13-6) przez poddanie (duszenie zza pleców), R1, 1:40
135 lbs: Norifumi Yamamoto (18-6) vs Roman Salazar (9-3) – no contest
170 lbs: Tim Means (23-6-1) pok. Dhiego Limę (10-3) przez TKO (uderzenia), R1, 2:17
265 lbs: Derrick Lewis (12-3) pok. Ruana Pottsa (8-3) przez TKO (ground and pound), R2, 2:18
155 lbs: Valmir Lazaro (13-3) pok. Jamesa Krause (21-7) przez niejednogłośną decyzję (2 x 29-28, 28-29)
145 lbs: Masio Fullen (10-4) pok. Alexandra Torresa (2-2) przez niejednogłośną decyzję (2 x 29-28, 28-29)

fot. MMAFighting.com

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Back to top button