Tyron Woodley: „Gdy oglądałem jego walki, byłem w szoku – ten sku*wiel jest dobry!”
Tyron Woodley w obszernej rozmowie opowiedział o aktualnej sytuacji w dywizji półśredniej oraz swojej obsesji na punkcie analizowania rywali.
Mistrz kategorii półśredniej Tyron Woodley wystąpił w podcaście Joego Rogana, przez ponad półtorej godziny deliberując o sprawach wszelakich, z naciskiem na MMA, rzecz jasna.
Nie zabrakło mocniejszych momentów, gdy Rogan łapał się za głowę, słuchając narzekań Woodleya, któremu powtarzał, że „oszalał”, „jest przewrażliwiony” czy „za dużo myśli”. Rozmowa jednak w zdecydowanej większości toczyła się wokół elementów sportowych.
Moim marzeniem była walka z Georgesem. Uważałem, że jeśli pokonam Georgesa, przypieczętuję swoją pozycję najlepszego półśredniego w historii.
– powiedział T-Wood, a dopytany o aktualną sytuację w kategorii półśredniej, stwierdził:
Kamaru Usman jest zajebisty. Piekielnie mocny gość. Zawsze byłem szczery. To bardzo mocny gość, trudne zestawienie dla mnie. Stanowiłby duże wyzwanie. Dobry zapaśnik, bardzo silny, coraz lepiej radzi sobie na nogach. Jeśli mam walczyć z jakimś pretendentem numer jeden, to chciałbym walczyć z kimś, kogo szanuję. Z kimś takim jak RDA, kimś takim jak Usman, Till, Ponzinibbio. Ci goście to prawdziwi rzeźnicy.
Nie chcę być zarozumiały, ale uważam, że jednak najtrudniejsze wyzwania mam już za sobą. Carlos Condit, Robbie Lawler czy Josh Koscheck, który wtedy był kilka walk po pojedynku z GSP – ci goście wtedy stanowili naprawdę problem. Koscheck miał podobny prawy overhand, zapasy, twardą szczękę, świetną kondycję, duże doświadczenie. Stanowił dla mnie zagrożenie.
Robbie Lawler dał wcześniej jedne z najbardziej szalonych walk. Rozjebana w nic warga, cały zakrwawiony. Straszydło. I z nim miałem wejść do klatki.
Sądzicie, że Colby może mnie uderzyć i rzucić w ten sposób na siatkę? Nie. Zobaczcie, jak uderzał Demiana Maię. Śmieszne ciosy. Jeśli nie masz świetnych zapasów, świetnej obrony przed obaleniami, ogromnej mocy w pięściach, kondycji – nie przyprawisz mnie o motyle w brzuchu.
Woodley zdradził, że z ogromną uwagą obserwuje wszystko, co dzieje się w kategorii półśredniej – nie tylko z powodu swojej pracy w roli analityka FOX, ale przede wszystkim po to, aby przygotować się na przybycie młodych-gniewnych, świetnie rokujących zawodników, którzy pną się w górę dywizji.
Nie dyskredytuję nikogo. Nie zaskoczyło mnie pojawienie się Tilla.
– powiedział.
Powiem wam, jak to jest. Kiedyś byli Brandon Thatch, Erick Silva, Kelvin Gastelum i Stephen Thompson. Brandon Thatch i Erick Silva nie przebili się. Gastelum poszedł w górę, walczył ze mną. Thompson poszedł w górę, walczył ze mną. Teraz Darren Till, Usman, wszyscy oni są w tej samej grupie. Cały czas myślę o walce z nimi, trenuję pod nich, ustawiam plany, zanim w ogóle mnie z nimi zestawią.
Nie będę walczył z każdym z nich, bo nawzajem się wyeliminują. Jeśli jest pięciu mocnych gości, to pewnie będę walczył z trzema z nich – i muszę być na to gotowy.
Demian Maia nie stanowił dla mnie żadnego zaskoczenia. Chciałem walki z Demianem Maią, gdy walczyłem chyba z Jake’iem Shieldsem. Mój menadżer pytał mnie wtedy: „Stary, dlaczego chcesz walczyć z Demianem Maią? To potwór!”. Mówię mu więc, że na papierze najtrudniejszą walką jest dla mnie Rory MacDonald. Gdy Ellenberger był mocarzem i mordował ludzi dzięki swojej mocy, zapasom i kondycji, też razem z Johny Hendricksem stanowiliby dla mnie zagrożenie. Z jakimi więc gośćmi chciałem walczyć? Chciałem Johny’ego Hendricksa. Byłego mistrza. Rory’ego MacDonalda. Szedłem więc do góry. Carlos Condit. Do dzisiaj prawdopodobnie mój ulubiony zawodnik. Gdy oglądałem jego walki, byłem w szoku: „Ten skurwiel jest dobry”. Studiowałem jego techniki.
Gdy jednak walczyliśmy, czy wyglądał jak Carlos Condit? Dostał i pędził w tył przez cały oktagon. Nie było tak, że dostał w kolano i „O, Boże, już prawie wygrywał”. Nie. Dominowałem w tej walce – bo odrobiłem pracę domową. Szanowałem go tak bardzo, że pozbawiłem go wszystkich narzędzi i został tam goły w oktagonie. Musiał mierzyć się z moją mocą, z moją szybkością. Robię tak ze wszystkimi.
Okazało się też, że Tyron Woodley w kwestii analizy swoich rywali podchodzi do tematu bliźniaczo podobnie do sposobu, w jaki czyni to Jon Jones – rozkłada ich na czynniki pierwsze, identyfikując absolutnie wszystkie schematy w ich oktagonowej grze.
Wspominał, że gdy oglądał z kolegami walkę Jorge Masvidala ze Stephenem Thompsonem, wiedział dokładnie, który zawodnik co uczyni, wysoko unosząc brwi swoich kompanów przed telewizorem.
Ludzi patrzą na mnie i myślą, że jestem tylko, kurwa, silnym zapaśnikiem z kowadłem w prawej łapie. Ale popatrzcie, jak Jordan Mein wyglądał w naszej walce. Jak wyglądał Tarec Saffiedine. Porozbijałem w stójce Paula Daleya. Kelvin Gastelum w żadnej walce nie wyglądał tak, jak wyglądał ze mną. To samo ze Stephensem, Maią, Conditem, Robbiem.
– stwierdził Tyron.
Tak to właśnie działa. W ten sposób razem z Duke’iem (Roufusem) i Dinem (Thomasem) do tego podchodzimy. Jeśli mam walczyć sam ze sobą, to plan jest taki: trzeba walczyć z Tyronem w taki a taki sposób, zaciągnąć go do końcowych rund, kopać go po nogach, trzymać się z dala od jego pięści, odchodzić do boku w tym kierunku. Teraz więc układam swój plan pod to, co ty sądzisz o mnie. A potem analizuję każdy, kurwa, element twojej gry.
Każdą umiejętność, każdy ruch, powody, dla których coś robisz, jak walczysz na zmęczeniu, co robisz najchętniej. I czasami to trwa długo. Na przykład, z Robbiem zeszło w zasadzie prawie do samej walki, żebym w końcu stwierdził, że: „Mam cię, skurwielu”.
Pięści z zasiadającym wówczas na tronie kategorii półśredniej Robbiem Lawlerem Tyron Woodley skrzyżował w lipcu 2016 roku. Nie był faworytem w tej walce, ale nie pozostawił złudzeń, demolując Ruthlessa w nieco ponad dwie minuty i tym samym rozsiadając się na tronie 170 funtów. Zafundował też Lawlerowi pierwszy od 12 lat nokaut, powtarzając tym samym wyczyn Nicka Diaza z 2004 roku.
Uderza w dziwaczny sposób. Ma dłuższe ręce, niż ci się wydaje. Ma o wiele lepszy boks, niż może się wydawać. Niby nie wygląda na takiego, który przepuszcza ciosy. Rzuca wiele nietypowych lewych sierpów, podbródkowych i kopnięć, które są trudne do uniknięcia i skontrowania.
– powiedział o Lawlerze Woodley.
Gdy idziesz po obalenia, tłamsi cię. Musisz spróbować 2-4 obaleń, żeby go przewrócić. Korzysta z jednego przetoczenia z motylej gardy. Wszystko to wiedzieliśmy. W jednej chwili może nic nie robić, a potem rusza z szalonym atakiem. W jego przypadku było więc wiele rzeczy, które trzeba było wziąć pod uwagę. Gość może stać sztywny przed tobą, a potem jeden cios i leżysz nieprzytomny – bez wielkiej techniki, bez skrętu bioder, niczego. Po prostu ma naturalnie ciężkie ręce. To stanowiło zagrożenie. I widzieliśmy go w wojnach – wiadomo, że się nigdy nie podda.
Rozbiłem Robbiego już na filmach przed walką. Zanim walka się zaczęła, była wygrana. Pierwsze 30 sekund Robbie idzie bardzo ostro, ostatnie 30 sekund idzie bardzo ostro. Rundy druga i czwarta bywają bliskie. On idzie do przodu, ty idziesz do przodu. Trochę trafiasz, trochę dostajesz. Natomiast trzecią rundę poświęca na odpoczynek. Zauważyliście to? Cofa się na siatkę, ustawia defensywę, blokuje twoje uderzenia. Nie traci dużo energii. Dzięki temu może potem włączyć piąty bieg. Nie jest tak, że ma jakąś świetną kondycję. Obejrzyjcie jego walki z Carlosem, z Rorym, z RDA. Te same fragmenty spędzał na siatce, pozwalając się obijać. To samo z Johnym. A potem podkręcał tempo. Jest bardzo sprytny. Wszystkim się zdaje, że to jakiś maratończyk – ale tak nie jest.
Jaki zatem był plan na walkę z Lawlerem?
Wiedzieliśmy, że musimy ruszyć na Robbiego bardzo szybko i bardzo ostro.
– powiedział Tyron.
Przyjął już w swojej karierze wiele. Podbił do mnie gość, który powiedział, że Robbie ma płaską twarz. Gdy trafiasz go (prosto) w płaską twarz, jest przyzwyczajony do absorbowania tych uderzeń. Ale gdy pójdziesz po okręgu i trafisz go (sierpem) w szczękę…
Joe Rogan nie ukrywał swojego zdziwienia teorią Woodleya o płaskiej twarzy Lawlera, która ma pomagać mu w inkasowaniu uderzeń, ale mistrz kontynuował.
Mam obsesję na punkcie analizowania rywali.
– powiedział.
Koniec końców, musisz wiedzieć, kim jesteś, być ze sobą szczery. Wiem, kim jestem. Nie jestem mistrzem w korzystaniu z łokci. Czy potrafię wyprowadzić łokieć? Tak. Ale czy wyjdę do klatki i będę udawał Matta Browna albo kogoś takiego? Nie. Wiem, w czym jestem dobry i potrafię ukryć swoje słabe strony za moimi mocnymi stronami. Nie pozwalam, aby moi rywale kiedykolwiek znaleźli się w położeniu, w którym będą mieć przewagę.
Jak też okazało się w toku rozmowy, po operacji ramienia Amerykanin będzie gotowy do powrotu najprawdopodobniej w okolicach maja, może czerwca. W idealnym scenariusz powraca natomiast w lipcu, by zmierzyć się ze wspomnianym Georgesem Saint-Pierem. Ma jednak poważne wątpliwości, czy do tego dojdzie.
Cała rozmowa poniżej:
https://www.youtube.com/watch?v=BOSEE09BkFY
*****