Tyron Woodley chce walki z Nickiem Diazem: „Może do tego dojść”
Zasiadający na tronie kategorii półśredniej Tyron Woodley zabiera głos na temat potencjalnej walki z Demianem Maią, zdradzając, że ma na oku dwa inne nazwiska.
Zaraz po gali UFC 211 w Dallas mistrz kategorii półśredniej Tyron Woodley na gorąco w studio FOX Sports stwierdził, że w pojedynku z Demianem Maią, który wypunktował tego wieczoru Jorge Masvidala, byłby wyraźnym faworytem, na poparcie tej tezy przytaczając swoje doskonałe statystyki obrony przed obaleniami.
Czy znaczyło to natomiast, że rozważa zaakceptowanie walki z rozpędzonym serią siedmiu zwycięstw Brazylijczykiem? Owszem – przyznał w rozmowie z ESPN.com dwa dni po gali. Rzecz jednak w tym, że zdecydowanie chętniej spotkałby się w swojej trzeciej obronie złota z jednym z dwóch innych zawodników – Georgesem Saint-Pierrem lub Nickiem Diazem.
Uważam, że te walki są o wiele bardziej realnie, niż wam się wydaje.
– powiedział Woodley.
Kusiłem nimi od kilku tygodni i nie robiłem tego, żeby się zgrywać. To realne opcje, które mogą doprowadzić do tego, że Demian Maia będzie musiał poczekać.
T-Wood nieszczególnie wierzy jednak, że Kanadyjczyk – który zawsze będzie dla niego numerem jeden, jeśli chodzi o wybór rywala – odważy się wejść z nim do oktagonu. Jest przekonany, że GSP obawia się jego ciężkich uderzeń oraz mocnych zapasów, które czyniłyby z niego piekielnie niewygodnego i niebezpiecznego rywala dla niegdysiejszego dominatora 170 funtów.
Inaczej ma się natomiast sprawa z Nickiem Diazem, który – nawiasem mówiąc – walki w UFC nie wygrał od prawie sześciu lat.
Jest zainteresowanie.
– powiedział Woodley odnośnie starszego ze stocktońskich braci.
Nie wydaje mi się, żeby w przeszłości chciał jeszcze w ogóle walczyć. Wszyscy wiemy, że wcale się nie boi, ale po prostu uważał, że nie otrzymuje tyle, ile jest wart.
Ale teraz gra się zmieniła. Ludzie zarabiają prawdziwe pieniądze. Jeśli będzie to na dobrej karcie, która ma sens, dojdzie do tej walki.
Woodley zgadza się co prawda, że Maia od strony sportowej w pełni zasłużył na starcie o złoto, ale podkreśla, że od strony marketingowej Brazylijczyk nie ma nic do zaoferowania. Daje jasno do zrozumienie, że jeśli UFC chce, aby zaakceptował taką walkę, musi zostać za to odpowiednio wynagrodzony. Także dlatego, że jest przekonany, iż obóz przygotowawczy pod Maię byłby dla niego równie nieprzyjemny jak dwa poprzednie pod Stephena Thompsona.
To jeden z ostatnich zawodników w UFC specjalizujących się w jednej płaszczyźnie.
– powiedział Woodley o Brazylijczyka.
On i Stephen Thompson są dwoma ostatnimi specjalistami w tym sporcie i tak się złożyło, że walczą akurat w mojej kategorii wagowej, będąc u samego szczytu. Treningi pod karate Wonderoby’a, dwa razy z rzędu – to były najbardziej irytujące obozy w moim życiu.
W programie The MMA Hour Woodley zdradził, że na okoliczność walki z Maią najprawdopodobniej ściągnąłby do siebie między innymi Bena Askrena i Jake’a Shieldsa – ten ostatni jest jednym z dwóch zawodników kategorii półśredniej – obok Rory’ego MacDonalda – którzy pokonali Brazylijczyka.
T-Wood jasno zapowiedział też, że chce walczyć w lipcu – albo 8 lipca podczas gali UFC 213 w Las Vegas, albo 29 lipca podczas gali UFC 214 w Anaheim.
Skrytykował Maię, który na konferencji prasowej po walce z Masvidalem stwierdził, że najbliższe tygodnie ma już zajęte, między innymi seminariami. Woodley postawił sprawę jasno – jeśli okaże się, że to z Brazylijczykiem przyjdzie mu walczyć, ten powinien przełożyć swoje seminaria i inne plany, aby wyrobić się na lipiec.
*****
Joanna Jędrzejczyk: „Nie boję się śmierci – wiem, że Bóg jest cały czas ze mną”