Tyron Woodley: „To byłaby zniewaga pod moim adresem”
Tyron Woodley zabiera głos na temat potencjalnej konfrontacji z Georgesem Saint-Pierrem, odnosząc się też do możliwej w przyszłości walki Kanadyjczyka z Conorem McGregorem.
Mistrz kategorii półśredniej Tyron Woodley od dawien dawna garnie się do kasowej walki z Georgesem Saint-Pierrem, przekonując, że właśnie zwycięstwo z Kanadyjczykiem ugruntowałoby jego pozycję numer jeden na liście najlepszych półśrednich w historii. Swego czasu Amerykanin ujawniał nawet wiadomości prywatne, jakimi wymienił się z GSP, by dowieść, że obaj chcą tej walki.
Swoją szansę – przynajmniej wedle oficjalnej narracji Dany White’a – miał przy okazji ostatniej obrony tytułu w starciu z Demianem Maią. Jak bowiem zapowiadał sternik UFC, zwycięzca tej konfrontacji miał skrzyżować rękawice w kolejnym starciu właśnie z legendarnym Kanadyjczykiem.
Nic takiego jednak się nie stało, bo już po walce, nieszczególnie emocjonującej i zakończonej jednogłośnym zwycięstwem Woodley’a, White stwierdził, że z GSP na pięści pójdzie jednak nie Woodley, ale inny garnący się do walki z Kanadyjczykiem mistrz – Michael Bisping. Obaj zmierzą się 4 listopada podczas gali UFC 217 w nowojorskiej Madison Square Garden.
Amerykański mistrz nie był zaskoczony takim obrotem spraw wówczas i nie jest zaskoczony dziś, przekonując, że Kanadyjczyk najzwyczajniej w świecie się go lęka.
Niektórzy goście mają średnią szybkość, średnią moc, dobre zapasy i dobre ataki. Ja zostałem pobłogosławiony maksymalną szybkością, maksymalną dynamiką, maksymalną mocą, a potem Din Thomas i Duke Rufous pomogli mi dodać inne elementy – ekonomię ruchu, wiedzę, kiedy przyspieszyć, a kiedy tego nie robić, jak przewalczyć pięć rund.
– powiedział w najnowszej odsłonie swojego podcastu The Morning Wood Show Woodley (za MMAFighting.com).
Goście nie chcą tych problemów. (GSP) miał szansę, żeby walczyć ze mną i powiedział „nie”.
Georges było poza sportem przez trzy, prawie cztery lata. Do czasu, gdy wróci, to będą praktycznie cztery lata, a sport nie stał w miejscu. Wszystkie przewagi, jakimi wtedy dysponował, różnice, jakie wypracował, będąc wspaniałym zawodnikiem – teraz ludzie już go dogonili. A ja go przegoniłem. Zawsze był dla mnie wzorem, ale jeśli patrzeć na umiejętności, nastawienie, dynamikę, moc, zapasy, wyczucie czasu, strategię i wszystkie tego typu rzeczy, to czuję, że zostawiłem Georgesa w tyle – i dlatego właśnie chcę tam wyjść, żeby się z nim bić i to udowodnić.
Szanse na taki pojedynek nie wydają się jednak zbyt duże. Niby Georges Saint-Pierre zapewnia, że po ewentualnym zdobyciu pasa mistrzowskiego kategorii średniej jest zobowiązany kontraktowo do starcia z tymczasowym mistrzem Robertem Whittakerem, ale ze świecą szukać na świecie ekspertów większych lub mniejszych, którzy wierzą, że tak się w istocie stanie. W zgodnej opinii większości jeśli Kanadyjczyk zostawi w pokonanym polu Hrabiego, skieruje swój wzrok w kierunku Conora McGregora – z wzajemnością, bo dla obu to najbardziej kasowe z dostępnych starć w oktagonie UFC.
To byłby zniewaga pod moim adresem.
– stwierdził Woodley, odnosząc się do potencjalnej walki McGregor vs. GSP.
St. Pierre prawdopodobnie wyzwie McGregora, ale musi być szczery z fanami i przyznać: „Jestem tu dla pieniędzy”. I wtedy w porządku. Nie ma w tym wstydu.
Wiedzcie jednak, że przypomnę mu to. Zwycięstwo, przegrana czy remis, będę chciał walczyć ze zwycięzcą tej walki – Bispingiem albo Georgesem. Potem wrócę (do swojej dywizji), żeby zobaczyć, czy pojawili się już jacyś nowi pretendenci, którym dam lekcję.
*****