Polskie MMAUFC

Typowanie UFC Kraków – Gonzaga vs Cro Cop II

Redakcyjne typowanie pierwszej historycznej gali UFC w Polsce.

Transmisja z gali rozpocznie się o godzinie 17:45 w sobotę na Fight Pass, a o 21:00 na Extreme Sports Channel.

Przypominamy, że poszczególne ikony przy przewidywanych rezultatach walk w lekkim uproszczeniu oznaczają:

IkonaOpis
Tylko kataklizm mógłby sprawić, że mój faworyt przegra.
Jestem przekonany do swojego typu, ale nie skreślam całkowicie jego rywala, bo ma narzędzia, by zwyciężyć – choć szanse na to są niewielkie.
Zawodnik, na którego postawiłem powinien to bez większych problemów wygrać, choć jego rywal może stawić spory opór, który może zaprowadzić go nawet do zwycięstwa.
Nie jestem przekonany, bliżej mi, rzecz jasna, do zawodnika, na którego postawiłem, ale jego oponent ma umiejętności, by to wygrać.
Absolutnie nie będę zdziwiony, jeśli wytypowany przeze mnie zawodnik polegnie z kretesem, szalenie wyrównana walka, może pójść w dwie strony.

265 lbs: Mirko Filipovic (30-11-2) vs Gabriel Gonzaga (16-9)

naiver: Starcie wieczoru ma wyraźnego faworyta, którym jest oczywiście Gabriel Gonzaga. Bardzo powątpiewam w motywację do walki i treningów Mirko Filipovica, który ściągnięty został z powrotem do UFC prawdopodobnie tylko po to, by nie zgarnął go Bellator. Chorwat znajduje się na ostatniej prostej przed zakończeniem kariery. Brazylijczyk również najlepsze lata ma raczej za sobą, ale to nadal solidny ciężki, który potrafi czasem błysnąć w stójce, zawsze będąc bardzo groźnym w parterze. Szansy Cro Copa upatruję w jakimś pojedynczym ciosie, najpewniej wysokim kopnięciu – i wbrew pozorom nie są one aż tak małe, bo stójkowa defensywa jego rywala momentami leży i kwiczy. Tym niemniej, biorąc pod uwagę ich pierwszą walkę, w której Brazylijczyk całkowicie zdominował i efektownie skończył Chorwata, to jego należy faworyzować. O ile Mirko jest już od jakiegoś czasu cieniem samego siebie, o tyle Napao całkiem niedawno zdawał się nawet notować pewien progres – zwłaszcza w kwestii oktagonowej inteligencji, powracając do swoich parterowych korzeni. Spodziewam się, że Brazylijczyk wykorzysta pierwszą nadarzającą się okazję do obalenia i położy Chorwata na plecach – a tam będzie królował niepodzielnie.

Zwycięzca: Gabriel Gonzaga przez (T)KO

Bolt: Czy Cro Cop może mieć w jakichś aspektach przewagę? Może drobną w kondycji. Ba, w pojedynkach poza UFC używał zagrań innych niż lewy high kick. Czy to jednak wystarczy? Nie sądzę. Gonzaga wprawdzie nie prezentował się w ostatnich występach spektakularnie, ale sądzę, że znajdzie drogę do parteru – być może wyglądając też lepiej w stójce – i tam gradem uderzeń zakończy na swoją korzyść rewanż z Chorwatem.

Zwycięzca: Gabriel Gonzaga przez (T)KO

205 lbs: Jan Błachowicz (18-3) vs Jimi Manuwa (14-1)

naiver: Po szczegółową analizę tego pojedynku odsyłam tutaj. W skrócie natomiast – Jimi Manuwa wyjdzie do tej walki w swoim tradycyjnym stylu. Wyluzowany niespiesznie szukał będzie pojedynczych uderzeń, najpewniej kopnięć, ewentualnie krótkich kombinacji z morderczym lewym sierpowym. Jego szarże będą krótkie, intensywne, ale i płynne. Największymi lukami, jakie posiada, są kondycja, nieumiejętność walki z kontry (albo atakuje, albo się broni), odsłanianie się przy lowkingach. W jakiej formie będzie Błachowicz? Tutaj właśnie leży pies pogrzebany, bo o ile w walce z Latifim wypadł bardzo dobrze, tak błyskawiczne jej rozstrzygnięcie nie pozwoliło przyjrzeć się postępom Polaka dokładniej. Nie wspominając o tym, że Poster Boy to o 180 stopni inny zawodnik niż Szwed, a zatem zdecydowanie inny zestaw zagrożeń – śmiem twierdzić, że Błachowicz nigdy nie mierzył się z uderzaczem klasy Brytyjczyka. Nie ulega dla mnie wątpliwości, że nawet pomimo progresu stójkowego Błachowicz nie powinien zbyt dużo czasu tracić na wymiany w dystansie kickbokserskim, możliwie szybko przenosząc walkę do parteru, gdzie Brytyjczyk nie będzie mu w żaden sposób zagrażał, lub do klinczu, gdzie trzeba będzie uważać tylko (aż?) na mocne kolana Manuwy. Z całą pewnością Janek jest wszechstronniejszym zawodnikiem, a kondycja może okazać się kluczem do jego sukcesu. Jeśli przetrwa pierwszą rundę, nie będąc po niej jakoś szczególnie sponiewieranym, jego szanse na zwycięstwo znacznie wzrosną. Problem w tym, że Jimi naprawdę dobrze porusza się w stójce, widać, że czuje się tam świetnie, jego ruchy są płynne, uderzenia soczyste. Brytyjczyk wraca, co prawda, po kontuzji i walczy na wrogim sobie terenie, ale nie jestem przekonany, czy te elementy odegrają jaką większą rolę w oktagonie. Absolutnie nie skreślając Błachowicza i życząc sobie samemu błędnego typu, stawiam jednak na to, że Manuwa zdoła wyjść z tarczą z dwóch pierwszych rund i przetrwawszy trzecią, zwycięży na kartach sędziowskich.

Zwycięzca: Jimi Manuwa przez decyzję

Bolt: Janek ma więcej narzędzi do zakończenia pojedynku na swoją korzyść, ale musi jeszcze być w stanie je zastosować – przez pierwszą rundę nie będzie to z pewnością łatwe, bo Manuwa to ktoś, kto uderza potwornie mocno. Może i nie składa ładnych kombinacji, ale jako agresor prezentuje się wyśmienicie, uderza na korpus i czasem zaskoczy czymś ociupinę niestandardowym w stylu hook kicka w walce z Ryanem Jimmo. Zakładam jednak, że Błachowicz przetrwa początek, być może nawet ładnie odgryzając się na mordercze sierpy Jimmiego, by później przenieść walkę do parteru i go skończyć.

Zwycięzca: Jan Błachowicz przez poddanie

170 lbs: Paweł Pawlak (10-1) vs Sheldon Westcott (8-2-1)

naiver: Był kiedyś taki mniej więcej dowcip: Sasza wychodzi do walki bokserskiej z czarnoskórym mistrzem. Pierwsza runda – dostaje sromotne lanie. W przerwie narożnik pyta go: „Sasza, wytrzymacie?”. „Wytrzymam”. Druga runda – Sasza dostaje raz za razem, nie ma nic do powiedzenia, schodzi na miękkich nogach na przerwę. „Wytrzymacie?” – „Wytrzymam”. Trzecia runda – Sasza dramatycznie poobijany, do siebie niepodobny, zakrwawiony, chwieje się na nogach. Przerwa. „Sasza, wytrzymacie?”. „Nie. Teraz mu pierdolnę”.

Kluczowa wydaje się odpowiedź na pytanie – czy Paweł Pawlak jest w stanie wykrzesać z siebie trochę choćby agresji? Innymi słowy – czy w końcu nie wytrzyma i się wkurwi? Obserwując tego zawodnika, mam bowiem – daj, Boże, mylne! – wrażenie, że jest dziesięć razy łagodniejszy od Uriaha Halla, a do sportu, który polega na biciu się po mordzie, trafił przez pomyłkę. Plan Polaka na walkę z Westcottem wydaje się być oczywisty – powinien za wszelką cenę utrzymać pojedynek w stójce, bo w teorii właśnie tam powinien dysponować największą przewagą nad kanadyjskim zapaśnikiem. Nie sądzę, co prawda, aby Kanadyjczyk był w stanie poddać Polaka z góry, ani nawet jakoś mocno mu zagrozić ciosami, bo garda Pawlaka jest naprawdę solidna, ale przebywanie na plecach to najkrótsza droga do porażki przez decyzję. Mam jednak wrażenie, że Paweł czuje się zbyt pewnie, walcząc z pleców i często zamiast skupić się na jak najszybszym powrocie do stójki, bawi się w jakieś gumowe gardy. Jeśli Kanadyjczykowi uda się wkurwić Polaka, który może dzięki temu w końcu zaatakuje, sam napyta sobie biedy. Obawiam się jednak, że najbardziej prawdopodobnym scenariuszem jest ten, w którym agresywnie poszukujący obaleń Westcott znajduje je, przez większość czasu obijając i kontrolując z góry Polaka.

Zwycięzca: Sheldon Westcott przez decyzję

Bolt: Westcott to jedno z najgorszych możliwych zestawień dla Pawlaka. Rywal, chociaż został rozbity przez świetnie rokującego Eliasa Theodorou, to bardzo wszechstronny oponent. Najpewniej czuje się w parterze – przenosi do niego rywali na rozmaite sposoby, a więc wchodzi w nogi, zapina klamry, wycina po kopnięciach – gdzie dysponuje mocnym GnP i groźnymi duszeniami. W stójce jego styl jest dosyć prosty, ale także skuteczny – dynamiczne skracanie dystansu połączone z mocnymi sierpami nie wychodzi na zdrowie tym, którzy nie potrafią dobrze schodzić czy trzymać dystansu. Pawlak z kolei, nawet jeżeli jego psychika nie zawiedzie, to zostanie po prostu stłamszony jako ktoś, kto niestety w każdej płaszczyźnie jest słabszy od przeciwnika.

Zwycięzca: Sheldon Westcott przez (T)KO

115 lbs: Joanne Calderwood (9-0) vs Maryna Moroz (5-0)

Bolt: Nowy nabytek UFC nie prezentuje się w mojej opinii zbyt ciekawie, nawet pomimo pięciu zwycięstw, wszystkich zakończonych przed czasem. W stójce Moroz nie błyszczy, a w parterze niczym Ronda zakłada wszystkim balachy. Sęk w tym, że Calderwood jako dosyć sprawna uderzaczka (jedna z najlepszych w dywizji), zaprzęgając do działania pięści, łokcie, piszczele i kolana albo szybko skończy Ukrainkę, albo zafunduje jej najgorsze piętnaście minut w życiu. To po prostu walka topowej zawodniczki z kimś, kto w UFC znalazł się raczej przypadkiem.

Zwycięzca: Joanne Calderwood przez (T)KO

170 lbs: Seth Baczynski (19-12) vs Leon Edwards (8-2)

naiver: Edwards niesłychanie rozczarował mnie w swoim debiucie w UFC przeciwko Claudio da Silvie. Będący naprawdę zdolnym kickbokserem i walczący z odwrotnej pozycji Brytyjczyk okazał się dramatycznie bierny, jakby panicznie obawiając się obaleń ze strony Brazylijczyka. Nie wróżę mu sukcesu, jeśli równie bojaźliwie podejdzie do rywalizacji ze znanym z narzucania mocnego tempa Baczynskim. Amerykanin ma lepsze warunki fizyczne, ale mimo wszystko spodziewam się, że szukał będzie klinczu i obalenia – w dystansie kickbokserskim dobrze poruszający się i mający naprawdę ciężkie ręce Edwards powinien mieć przewagę – pod warunkiem oczywiście, że nie wejdzie w tryb asekuranckiego śpiocha. Dziurawa jak szwajcarski ser defensywa Polish Pistoli w stójce powinna jednak ułatwić zadanie Edwardsowi – zwłaszcza, że Amerykanin przeżywa ostatnio ostry kryzys formy, przegrywając aż cztery z ostatnich pięciu walk. Na ważeniu również wyglądał słabo i wydaje mi się, że myślami jest już bliżej niż dalej zakończenia kariery, podczas gdy Brytyjczyk dopiero rozpoczyna przygodę z wielkim MMA, czując nadal ogromny głód walki.

Zwycięzca: Leon Edwards przez (T)KO

Bolt: Edwards to niezły striker, ale za swoją cierpliwość – a może raczej ospałość – zapłacił, przegrywając debiut w UFC z miernym Claudio Silvą. Baczynski z kolei nigdy w niczym specjalnie prezentować się nie będzie, ale jest aktywnym zawodnikiem. Czy uda mu się tak ugrać decyzję? Gdyby miał ciut lepszą defensywę, to tak bym sądził, ale niestety Seth zjada praktycznie wszystkie ciosy, a w połączeniu z jego szczęką nie zwiastuje mu to dobrze przed precyzyjnie kontrującym Brytyjczykiem.

Zwycięzca: Leon Edwards przez (T)KO

185 lbs: Garreth McLellan (12-2) vs Bartosz Fabiński (11-2)

naiver: Obaj zawodnicy preferują podobny styl walki – a więc klincz, obalenie, praca z góry. Jako, że Fabiński wziął pojedynek w zastępstwie za kontuzjowanego Krzysztofa Jotkę, miał mniej czasu na przygotowania, choć z drugiej strony miejsce gali powinno działać na jego korzyść. Niewiele tak naprawdę wiemy o reprezentancie RPA, ale przypominając sobie jego poprzednie boje, w strzępach pamięci odnajduję zawodnika, który bardzo kiepsko czuje się w stójce, od razu niemalże szukając obaleń i pracy z góry. Rywale, z którymi mierzył się McLellan, to jednak niska półka i pomimo tego, że wydaje się, iż będzie on dysponował przewagą siłową, to jednak różnica w podejściu do MMA, profesjonalizmie, bazie treningowej może zaważyć o zwycięstwie Fabińskiego. Nie byłbym w ogóle zdziwiony, gdyby najkrótszą drogą do udanego debiutu w UFC dla Polaka było utrzymanie walki w stójce. Pomimo bowiem tego, że Bartosz wcale tam nie bryluje, to jest to prawdopodobnie płaszczyzna, w której McLellan czuje się najgorzej. Z drugiej zaś strony, jeśli Fabiński znalazłby się na górze, to i tak powinien czuć się, jak ryba w wodzie. Tak czy inaczej, typuję zwycięstwo mającego lepsze zaplecze treningowo-sparingowe Polaka, choć ograniczone informacje o McLellanie każą być w typowaniu tego pojedynku ostrożnym.

Zwycięzca: Bartosz Fabiński przez decyzję

Bolt: Fabiński i McLellan wydają mi się być dwoma stronami tej samej monety. Obaj w stójce nie posiadają szczególnie dobrych umiejętności, obaj dążą do parteru i tu pojawia się różnica – nasz zawodnik pracuje nad skończeniem za pomocą swoich świetnych łokci, a jego rywal woli stabilizować pozycję i w końcu uzyskać poddanie. Minimalnie faworyzuję Polaka, ale ta walka to dla mnie największa zagadka gali.

Zwycięzca: Bartosz Fabiński przez (T)KO

170 lbs: Sergio Moraes (8-2) vs Mickael Lebout (13-3-2)

naiver: Mam prawdziwy zgryz przy typowaniu tej walki. Niby zdaję sobie sprawę, że najmocniejszą płaszczyzną Lebouta jest ta, w której bryluje Moraes, niby wiem, że Francuz nie miał wiele czasu na przygotowania, ale z jakiegoś powodu, gdy próbuję wyobrazić sobie, co też będzie się działo, gdy sędzia da sygnał do startu pojedynku, oczami wyobraźni widzę Lebouta utrzymującego walkę w stójce dzięki mocnym zapasom i od czasu do czasu punktującego w stójce. Po kilku minutach historycznie słaba kondycja powracającego po prawie dwóch latach do walki Brazylijczyka da o sobie znać, co w konfrontacji z dysponującym doskonałą wydolnością Francuzem dobrze wróżyć mu nie będzie. Może trochę się zagalopowałem, ale Lebout to kawał bitnego, charakternego i twardego zawadiaki, który absolutnie nie jest bez szans w konfrontacji z jednopłaszczyznowym mimo wszystko Moraesem. Tym, co mnie intryguje, jest taktyka Lebouta – wiemy, że najlepiej czuje się w parterze, z góry kontrolując i obijając swoich rywali. Czy w starciu z czarnym pasem BJJ również będzie tego próbował? Wydaje się bowiem, że znacznie bezpieczniej będzie dla niego, jeśli skupi się na defensywnych zapasach i uderzeniach, bo mimo wszystko tutaj powinien mieć najwyraźniejszą przewagę. Zaryzykuję i wbrew kursom bukmacherskim bardzo wyraźnie faworyzującym Moraesa postawię na to, że to jednak znacznie lepszy kondycyjnie, dysponujący mocnymi zapasami i czujący się w Polsce, jak u siebie Francuz wyjdzie z tego boju z tarczą, przez większość czasu utrzymując walkę w stójce i tam punktując nie potrafiącego złapać rytmu po tak długim rozbracie z oktagonem Brazylijczyka.

Zwycięzca: Mickael Lebout przez decyzję

Bolt: Moraes jest prawdziwym wirtuozem parteru, ale w innych płaszczyznach daleko mu do choćby niezłego poziomu. Lebout z kolei w niczym nie błyszczy, ale nieźle szuka poddań, dobrze obala oraz ma stójkę, w której nie najgorzej wygląda w klinczu i punktuje aktywnością. Czy to wystarczy? Mimo dużego rozstrzału w kursach możliwe, że tak – dodatkowo dla Brazylijczyka to pierwsza walka na obczyźnie.

Zwycięzca: Mickael Lebout przez decyzję

145 lbs: Damian Stasiak (8-2) vs Yaotzin Meza (20-9)

naiver: Zastanawia mnie jedno – dlaczego gdzie nie spojrzę, podkreśla się karate Stasiaka? Rozumiem, że jest to jego styl bazowy, ale w żaden sposób nie przekłada się to na jego stójkę, która jest po prostu słaba i chaotyczna – nie schodzi do boków pod presją rywala, nerwowo macha rękami, nie trzyma gardy, nie ustawia sobie przeciwników, prawie nie markuje ciosów. Uważam, że jego najmocniejszą płaszczyzną jest parter, bo to właśnie tam czasami widać przebłyski. Nie można tego natomiast powiedzieć ani o wspomnianej stójce z karate, ani o defensywnych zapasach. Prowadzi mnie to niestety do konkluzji, że przed Polakiem stoi bardzo trudne zadanie, bo Meza również jest przede wszystkim grapplerem – nie jest może w tej płaszczyźnie jakimś wirtuozem, przy oglądaniu którego ręce same składałyby się do oklasków (bo i sam bywał w parterze dominowany zapaśniczo), ale obawiam się, że w walce na chwyty jest – w najgorszym wypadku – równy Stasiakowi. Stójka i zapasy powinny już bezwzględnie należeć do Amerykanina, który dysponował także będzie gargantuiczną przewagą doświadczenia. Niby Meza powraca po 10-miesięcznej przerwie, ale po krótkim zastanowieniu dochodzę do wniosku, że to i tak lepsza sytuacja, niż ta, w której znajduje się powracający do walki po ledwie dwóch tygodniach i prawie 10-minutowym boju w kościach Stasiak, dla którego będzie to debiut w UFC.

Zwycięzca: Yaotzin Meza przez decyzję

Bolt: I ponownie mam spory problem z typowaniem. Stasiak nie grzeszy raczej stójką, chociaż jego kopnięcia mogą być może stanowić zagrożenie, a Meza wybitnym uderzaczem nie jest, jednakże chyba nieco lepszym. Zapasy Mezy są dosyć słabe, ale nie jestem przekonany, czy Damian będzie go obalał, jak chciał. Wyższy stopień w BJJ posiada Amerykanin, ale tutaj widzę przewagę Polaka. Dochodzi kolejny ważny aspekt – Stasiak pamięta jeszcze trudy ostatniej walki, a Meza z kolei bez przygotowań walczy w wadze, z której przeniósł się niżej po fatalnym występie z Chadem Mendesem (co ujmą w zasadzie być nie powinno). W praktyce nie mam pojęcia, jak typować to starcie, ale zaufam stójce Yaotzina, który nie dał się w niej masakrować młodszemu Pettisowi, czasem nawet nieźle oddając, więc…

Zwycięzca: Yaotzin Meza przez decyzję

265 lbs: Daniel Omielańczuk (16-4-1) vs Anthony Hamilton (13-4)

naiver: Uważam, że stójka Daniela Omielańczuka jest odrobinę niedoceniana – gdy starcza mu sił, co niestety dzieje się rzadko, potrafi składać naprawdę miłe dla oka kombinacje czy korzystać z brazylijskich kopnięć, będąc chyba jedynym ciężkim w UFC, który się do nich tak często odwołuje. Polak potrzebuje tylko i aż dwóch puzzli, aby złożyć Hamiltona – kondycji oraz defensywnych zapasów. Szczęka Amerykanina nie jest z tytanu, a on sam posiada spore luki w stójce, a to wszystko powoduje, że Omielańczuk jak najbardziej ma szanse na wyjście z tego pojedynku z tarczą i zachowanie posady w UFC. Nie sądzę, by chciał wdawać się w klincz z dużo większym i prawdopodobnie o wiele silniejszym rywalem, tam broniąc się przed obaleniami. Domyślam się, że w trakcie przygotowań zrzucił zbędne kilogramy po to, aby pracą na nogach w zarodku zabijać jakiekolwiek pomysły Hamiltona na przeniesienie walki do parteru. Jeśli Polak faktycznie będzie w stanie utrzymywać pojedynek w dystansie kickbokserskim, zwycięży. Obawiam się jednak, że Amerykanin znajdzie jakoś drogę do klinczu i tam, korzystając ze swojej zwierzęcej siły, męczył będzie Omielańczuka, obniżając jego pasek energii. W ogóle nie zdziwi mnie zwycięstwo Polaka, choć niezbyt mocny cios, którym dysponuje, raczej nie wróży nokautu z jego strony, co oznacza dłuższy bój, a to z kolej może okazać się wydolnościowo problematyczne… Bez najmniejszego przekonania stawiam na zwycięstwo Hamiltona dzięki zapasom i parterowi.

Zwycięzca: Anthony Hamilton przez decyzję

Bolt: Już o tej walce napisałem wszystko, co mogłem.

Zwycięzca: Anthony Hamilton przez decyzję

115 lbs: Izabela Badurek (5-2) vs Aleksandra Albu (1-0)

naiver: Badurek na ważeniu wyglądała tragicznie – wymęczona, półżywa, chwiejąca się na nogach, załamana. Albu jakoś tak tryska energią i siłami witalnymi. Wydaje się też znacznie lepiej przygotowana pod względem kondycyjnym i siłowym, co na poziomie, w którym liczy się przede wszystkim uroda, daje już sporą przewagę.

Zwycięzca: Aleksandra Albu przez decyzję

Bolt: Zakładam, że Albu w Red Fury bardziej zbliżyła się poziomem grapplingu do Badurek, niż nasza rodaczka do jej stójki w S4 Fight Team. Z tego też powodu jako zwyciężczynię typuję Rosjankę, która uderza całkiem technicznie, wykazuje dynamikę przy skracaniu dystansu, a do tego razi mocnymi kolanami i potrafi obalać. Nie wykluczam absolutnie możliwości wpadnięcia w dźwignię Izy, która dobrze czuje się w parterze, ale dopóki walka będzie toczyć się w uderzanej płaszczyźnie, dopóty Aleksandra będzie miała znaczną przewagę.

Zwycięzca: Aleksandra Albu przez (T)KO

155 lbs: Marcin Bandel (13-3) vs Stevie Ray (16-5)

naiver: Ray to kawał uznanej europejskiej firmy. Bandel ma dwa problemy, ale oba rozmiarów pokaźnych – pierwszy to stójka, drugi to zapasy. O ile mam poważne wątpliwości, czy w tak mimo wszystko krótkim czasie był w stanie poprawić swoje szlify kickbokserskie na tyle, by rywalizować tutaj z odwrotnie ustawionym, czasami trochę chaotycznym i narwanym, ale jednak lepiej technicznie poukładanym Szkotem, o tyle biorę pod uwagę, że mógł dokonać sporego progresu zapaśniczego. Niemożność obalenia Mairbeka Taisumova to żaden powód do wstydu. Mam też wrażenie, że Marcin jest teraz znacznie bardziej wyluzowany, niż przed swoim debiutem. Do tego zapewnia, że ścinanie wagi poszło znacznie lepiej. Ray to jednak o wiele bardziej zaprawiony w bojach z mocnymi rywalami zawodnik, który dodatkowo – trochę na podobieństwo Lebouta – jest zadziorny i charakterny. Obawiam się, że Bandel może mieć jednak poważne problemy w stójce, a im dłużej będzie tam – czyli w obcej dla siebie płaszczyźnie – utrzymywała się walka (Bandel zapowiadał, że będzie walczył spokojniej, co właśnie do takich konsekwencji może doprowadzić…), tym szybciej jego siły będą opadać. Nie wiemy, jak Bomba prezentuje się od strony kondycji, za to wiemy, że w tym temacie absolutnie nic zarzucić nie można Szkotowi. Wziął tę walkę w zastępstwie, ale mimo wszystko nie mogę nie widzieć w mocnym mistrzu Cage Warriors faworyta w konfrontacji z nadal otoczonym wieloma znakami zapytania Bandlem.

Zwycięzca: Steven Ray przez decyzję

Bolt: Walka – zagadka. Bandel to w moim odczuciu lepszy grappler, ale nie wiemy właściwie niczego o tym, jak będzie wyglądać w stójce (bo Ray’owi do Taisumova daleko, a Marcin… ktoś widział jego kickboxing przez więcej niż łącznie 2 minuty?) czy zapaśniczo – Ray dysponuje niezłymi obaleniami czy wycinkami, ale nie mam najmniejszego pojęcia, jak będzie radzić sobie z nimi Bandel. Gdy walka trafi jednak do parteru, to szanse Polaka znacząco wzrosną, a prędzej czy później na macie ważyć się będą losy pojedynku. I dlatego…

Zwycięzca: Marcin Bandel przez poddanie

145 lbs: Taylor Lapilus (8-1) vs Rocky Lee (3-0)

naiver: Dwóch słabiutkich – jak się zdaje – debiutantów. Wróżenie z fusów. Jestem jednak fanem Lebouta, a to z nim szlifuje swoje umiejętności Lapilus, więc jeśli choć trochę nasiąknął umiejętnościami i charakterem Mickaela, powinien dać radę.

Zwycięzca: Taylor Lapilus przez decyzję

Bolt: Ciężki orzech do zgryzienia. Rocky Lee to zawodnik z chińskiego TUFa – wiadomo więc, że cudów tu nie będzie. To grappler bez zapasów i stójki, który jednak być może w tajskim oddziale AKA poczynił progres. Naprzeciwko niego staje Lapilus, który przyzwoicie (i tylko przyzwoicie) boksuje, nie ma zapasów, ale ma niezły parter. Trenuje razem z Leboutem – śmiało więc można powiedzieć, że wywodzi się z najmocniejszego francuskiego klubu, pytanie brzmi: czy to komplement? Dodatkowo nigdy nie walczył z użyciem GnP ze względu na ograniczone zasady we Francji. Ale i tak jest lepszym zawodnikiem.

Zwycięzca: Taylor Lapilus przez decyzję

PODSUMOWANIE

WalkanaiverBoltCalo
Gabriel Gonzaga vs Mirko Filipovic
1.50 - 2.85
Gonzaga Gonzaga---
Jan Błachowicz vs Jimi Manuwa
2.25 - 1.74
Manuwa Błachowicz---
Paweł Pawlak vs Sheldon Westcott
2.85 - 1.50
Westcott Westcott---
J. Calderwood vs Maryna Moroz
1.13 - 7.00
Calderwood Calderwood---
Leon Edwards vs Seth Baczynski
1.77 - 2.20
Edwards Edwards---
Bartosz Fabiński vs Garreth McLellan
1.80 - 2.15
Fabiński Fabiński---
Mickael Lebout vs Sergio Moraes
5.00 - 1.22
Lebout Lebout---
Damian Stasiak vs Yaotzin Meza
1.80 - 2.15
Meza Meza---
Anthony Hamilton vs Daniel Omielańczuk
2.35 - 1.69
Hamilton Hamilton---
Aleksandra Albu vs Izabela Badurek
1.50 - 2.85
Albu Albu---
Marcin Bandel vs Stevie Ray
2.70 - 1.54
Ray Bandel---
Rocky Lee vs Taylor Lapilus
2.75 - 1.53
Lapilus Lapilus---
Ostatnia gala8-28-28-2
Łącznie271-136260-140274-133
Poprawne66,58 %65,00 %67,32 %

fot. ZUFFA / UFC.com

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Back to top button