Typowanie UFC Fight Night 107 – Manuwa vs. Anderson
Analizy i typowanie wszystkich walk gali UFC Fight Night 107 w Londynie z Danielem Omielańczukiem w roli głównej.
Transmisja z gali rozpocznie się w sobotę o godzinie 18:30.
Przypominamy, że poszczególne ikony przy przewidywanych rezultatach walk w lekkim uproszczeniu oznaczają:
Ikona | Opis |
---|---|
Tylko kataklizm mógłby sprawić, że mój faworyt przegra. | |
Jestem przekonany do swojego typu, ale nie skreślam całkowicie jego rywala, bo ma narzędzia, by zwyciężyć – choć szanse na to są niewielkie. | |
Zawodnik, na którego postawiłem powinien to bez większych problemów wygrać, choć jego rywal może stawić spory opór, który może zaprowadzić go nawet do zwycięstwa. | |
Nie jestem przekonany, bliżej mi, rzecz jasna, do zawodnika, na którego postawiłem, ale jego oponent ma umiejętności, by to wygrać. | |
Absolutnie nie będę zdziwiony, jeśli wytypowany przeze mnie zawodnik polegnie z kretesem, szalenie wyrównana walka, może pójść w dwie strony. |
205 lbs: Jimi Manuwa (16-2) vs. Corey Anderson (9-2)
Kursy UNIBET: Jimi Manuwa vs. Corey Anderson 1.67 – 2.25
Bartłomiej Stachura: Pojedynek zapowiada się na klasyczną konfrontację stójkowicza w osobie Manuwy z grapplerem w osobie Andersona. Obaj zawodnicy wygrali już sporo walk pod banderą UFC, ale tak naprawdę świetną formę zademonstrowali dopiero w swoich ostatnich starciach.
Brytyjczyk w świetnym stylu rozprawił się z Ovincem St. Preuxem, będąc niebywale precyzyjnym na nogach i ostatecznie ubijając rywala w drugiej rundzie. Co jednak ważniejsze w kontekście starcia z Andersonem, w starciu z OSP Brytyjczyk pokazał też solidne defensywne zapasy, a także – a może przede wszystkim – spokój, opanowanie i cierpliwość we fragmentach, w których był na plecach – nie szarpał się, nie tracił sił na mocowanie się z rywalem, zamiast tego krok po kroku powracając na nogi – oraz poprawioną kondycję.
Z kolei Anderson, który wcześniej gustował w zamęczaniu rywali pod siatką oraz w parterze, przede wszystkim skupiając się na kontroli i klejeniu do nich, w ostatniej konfrontacji z Seanem O’Connellem pokazał się z zupełnie innej strony. Nie tylko jego stójka, łączenie jej z obaleniami i praca na nogach (efekty treningów z Markiem Henrym) wyglądały lepiej niż dotychczas, ale przede wszystkim w parterze stał się niebywale agresywny, rzucając raz za razem ostre uderzenia z góry – z naprawdę złymi intencjami. Ostateczne ubił rywala w połowie walki, odnosząc pierwsze zwycięstwo przed czasem od ponad dwóch lat.
Innymi słowy, obaj zawodnicy ostatnio dali swoje najlepsze walki pod banderą UFC, choć oczywiście rywale, z którymi się mierzyli, do ścisłej czołówki zdecydowanie nie należeli.
Nie będę ukrywał, że byłem pod wrażeniem spokoju, jaki Manuwa pokazał w ostatniej walce – szczególnie właśnie we fragmentach klinczersko-parterowych. To bardzo dobry prognostyk na okoliczność starcia z Andersonem, który przecież właśnie w klinczu i parterze powinien upatrywać swoich szans na zwycięstwo. W wymianach stójkowych bez wątpienia przewaga należeć powinna do Poster Boy’a, który dysponuje o wiele bogatszym arsenałem technik, uderza też znacznie mocniej. Ma to spore znaczenie, bo szczęka Andersona zdecydowanie nie należy do najmocniejszych, więc pomimo tego iż Manuwa nie bije z mocą chociażby Anthony’ego Johnsona, to jak najbardziej może ustrzelić Amerykanina jednym ciosem. Pamiętamy bowiem, że w każdej niemal walce ten ostatni był w którymś momencie na miękkich nogach. Odporność szczęki zdecydowanie nie jest jego atutem – choć już mobilność, utrudniająca trafienie go, jak najbardziej. Tym niemniej, nie ulega wątpliwości, że wymiany stójkowe służyć powinny Andersonowi niemal wyłącznie do skrócenia dystansu – nawet pomimo tego, że potrafi nieźle pracować jabem.
Zdecydowanie przychylam się do tezy, jaką Amerykanin postawił w jednym z wywiadów przed walką, twierdząc, że obaj podejdą do siebie z dużym szacunkiem i dużą ostrożnością – Manuwa będzie uważał, aby nie wpadać w klincz i nie otwierać się nadmiernie, dając Amerykaninowi szansę na obalenie, a ten ostatni cały czas w tyle głowy miał będzie ciężkie ręce Brytyjczyka.
Jednak upływające minuty będą korzystne dla Andersona, który powinien mieć wyraźną przewagę kondycyjną. Niby Manuwa ostatnio wyglądał dobrze, ale OSP jest bez porównania mniej aktywny, a ponadto słabszy od strony zapaśniczo-parterowej, od Corey’a. Podszedł zresztą do tamtego pojedynku z Poster Boy’em płochliwie, niepewnie. A zatem jeśli Manuwa ma tę walkę wygrać, to najpewniej przez jakiś nokaut w pierwszej, najpóźniej drugiej rundzie.
Jeśli bowiem walka wejdzie w trzecią czy czwartą odsłonę, spodziewam się rosnącej z każdą minutą przewagi Amerykanina – z uwagi na wspomnianą przewagę kondycyjną oraz fakt, że jest młodszy aż o dekadę.
Absolutnie nie sposób wykluczyć tutaj zwycięstwa jednego bądź drugiego zawodnika, ale minimalnie skłaniam się jednak ku Brytyjczykowi. Wiem, że Anderson to nadal relatywnie młody zawodnik, który może rozwijać się z walki na walkę, ale w przeszłości był naruszany przez znacznie gorszych od Manuwy uderzaczy, więc spodziewam się, że i ten ostatni znajdzie sposób na dobranie mu się do szczęki. Dodatkowo, Poster Boy nie panikuje w parterze – przykłady czego mieliśmy w ostatniej walce czy też w konfrontacji z Alexandrem Gustafssonem – a starcie odbędzie się przed brytyjską publicznością, która będzie buczeniem wymuszać na Amerykaninie aktywność z góry (dającą szansę Manuwie na powrót na nogi), co może też wpłynąć na sędziego szybciej niż zwykle podnoszącego zawodników do stójki.
Bez przekonania zatem stawiam na to, że w pierwszej bądź drugiej rundzie Poster Boy ustrzeli Andersona. Jeśli jednak nie zdoła tego zrobić, czeka go trudne zadanie.
Zwycięzca: Jimi Manuwa przez (T)KO
170 lbs: Gunnar Nelson (15-2-1) vs. Alan Jouban (15-4)
Kursy UNIBET: Gunnar Nelson vs. Alan Jouban 1.29 – 3.60
Bartłomiej Stachura: Kursy bukmacherskie nie odzwierciedlają szans, jakie daję obu zawodnikom na zwycięstwo w tym świetnie zapowiadającym się starciu. Pomimo bowiem tego, że Jouban jest tak dużym bukmacherskim underdogiem, jak najbardziej może wyjść z tego pojedynku z podniesioną ręką. Rzecz bowiem w tym, że karatecki styl Nelsona na nogach bywa skuteczny – ale tylko do pewnego momentu. Na początku jest zaskakujący, trudno go rozczytać, przewidzieć jego kolejny ruch – zwłaszcza, że nieustannie zmienia pozycje, dysponując jednocześnie niesamowitym przyspieszeniem. Jednak zawodnicy o świetnych szlifach technicznych w stójce są w stanie go rozczytać – zrobił to Albert Tumenov (zanim został uduszony, rzecz jasna) i jak najbardziej może powtórzyć to także Alan Jouban, który posiada doskonały kickboxing. Ochoczo kopie na różne sposoby, zmienia pozycje, jest mobilny, jego boks wygląda coraz lepiej.
Jeśli zatem Nelson spróbuje szermierki na pięści, może skończyć się to dla niego na dwa sposoby: albo ustrzeli Joubana, najpewniej w pierwszej rundzie (prawdopodobieństwo mimo wszystko niewielkie), albo sam zostanie rozbity, a to z uwagi na swoją często niską aktywność oraz wspomniane mocne fundamenty kickbokserskie Amerykanina.
Swoich szans zatem Islandczyk powinien upatrywać w walce na chwyty, wcześniej oczywiście przygotowując sobie obalenia akcjami stójkowymi. Musi jednocześnie uważać na klincz, w którym Jouban uwielbia atakować ostrymi łokciami.
Nelson nie powinie mieć problemów od strony siłowej – ostatnio wyraźnie przybrał na wadze – ale jego kondycja stoi pod pewnym znakiem zapytania. Już w walce z Tumenovem w drugiej połowie nieco zwolnił i sam później przyznał, że od strony wydolnościowej nie wyglądało to tak, jakby sobie tego życzył.
Tym niemniej, nadal faworyzuję jednak Islandczyka. Jego krótkie, dynamiczne szarże na nogach powinny zaskakiwać Joubana wystarczająco długo, by umożliwić mu wypracowanie jakiegoś obalenia – najpewniej w kontrze na atak Amerykanina. W parterze natomiast będzie to gra do jednej bramki. Nie twierdzę przez to, że Nelson poskręca Joubana jak precla – choć tego nie wykluczam – ale zdecydowanie wyżej stawiam jego rzeczywiste umiejętności chwytane od w dużej mierze mitycznych Amerykanina. Sam fakt treningów z Eddiem Bravo jeszcze nie czyni z niego eksperta od parteru. Islandczyk będzie w stanie co najmniej skontrolować Amerykanina na dole, a kreatywność czy próby ofensywy tego ostatniego wykorzystać na swoją korzyść, czy to przechodząc do lepszych pozycji, czy też zagrażając rywalowi poddaniem.
Jeśli jednak 35-latek będzie w stanie bronić prób zapaśniczych Nelsona – co jest możliwe, bo jego obrona przed obaleniami stoi na solidnym poziomie – znacznie poprawi swoje szanse na zwycięstwo, jednocześnie coraz bardziej frustrując Islandczyka. W wymianach stójkowych bowiem cenię sobie wyżej jego solidny kickboxing niż efemeryczne karate – przydatne tylko na krótką metę – Nelsona.
Tym niemniej…
Zwycięzca: Gunnar Nelson przez decyzję
135 lbs: Brad Pickett (25-13) vs. Marlon Vera (10-3-1)
Kursy UNIBET: Brad Pickett vs. Marlon Vera 1.62 – 2.30
Bartłomiej Stachura: Marlon Vera to twardy, obdarzony wielkim sercem do walki zawodnik, podczas gdy dla doświadczonego przez kontuzje, padającego na deski w każdej z kilku ostatnich walk Brada Picketta będzie to ostatnia potyczka w zawodowej karierze. A jednak faworyzuję Brytyjczyka.
Vera wziął bowiem tę walkę z ledwie kilkudniowym wyprzedzeniem. Musiał ponadto przelecieć pół świata, żeby stawić się w Londynie. Również jeśli chodzi o czysto oktagonowe umiejętności, przewagę nadal daję Pickettowi, który ma lepszy boks oraz zdecydowanie lepsze zapasy. Oczywiście – Vera jest młody, notuje progres z walki na walkę, zaczął w końcu treningi w dobrym klubie (Oyama Team), podczas gdy Pickett przegrał aż pięć z ostatnich sześciu walk, ma na karku aż 38 lat (14 lat więcej niż Chico) i już od wielu lat nie jest tym samym zawodnikiem, którym był kiedyś, ale… Boks, zapasy, kondycja, lokalizacja gali, doświadczenie, poziom rywali, z jakimi się mierzł (dla Very to przepaść) – wszystko to przemawia za Brytyjczykiem.
Zwycięzca: Brad Pickett przez decyzję
145 lbs: Arnold Allen (11-1) vs. Makwan Amirkhani (13-2)
Kursy UNIBET: Arnold Allen vs. Makwan Amirkhani 2.00 – 1.81
Bartłomiej Stachura: Makwan Amirkhani trenuje już od kilku dobrych miesięcy w SBG, ale szczerze wątpię, by nagle zmienił się w wytrawnego uderzacza. Ot, może opanował kilka nowych sztuczek na markowanie swoich dynamicznych – to trzeba mu oddać – wejść w nogi. To jednak nadal bardzo jednopłaszczyznowy zawodnik, pod którego w teorii bardzo łatwo się przygotować – wiadomo bowiem dokładnie, co chce osiągnąć. W jego przypadku jest to oczywiście przeniesienie walki do parteru.
Rzecz jednak w tym, że Arnold Allen ma niemal wszystko, aby ten styl zneutralizować. Jest silny, szybki, dobrze broni obaleń, ma pojęcie o grze parterowej, a w stójce powinien wyraźnie przeważać. Co jeszcze ważniejsze, trenuje w Tristar, gdzie jego chwilami jeszcze brawurowy styl na pewno został opakowany nie tylko w solidne szlify techniczne, ale przede wszystkim w wyrachowanie i cierpliwość, które po części zaprezentował zresztą w ostatnim pojedynku.
Innymi słowy, nie wykluczam, że być może w pierwszej rundzie Allen znajdzie się na plecach, ale nie sądzę, aby Amirkhani był w stanie skończyć go z góry. Z biegiem czasu natomiast rosnąć powinny przewaga lepszego od strony kondycyjnej brytyjskiego młodziana oraz frustracja Fina, poszukującego z coraz większą desperacją obaleń. Allen będzie jednak trzymał rywala na odległość prostymi, powstrzymywał jego próby zapaśnicze i szybko zrywał klincz, by ostatecznie zwyciężyć na kartach sędziowskich.
Dla obu zawodników będzie to jednak powrót po ponad rocznej przerwie, co powoduje, iż mimo wszystko ich forma stanowi pewną zagadkę. Biorąc pod uwagę, że Amirkhani lubi zaczynać ostro, nie wykluczam scenariusza, w którym znajdzie jednak sposób na skończenie Allena jakimś duszeniem w pierwszej odsłonie. Szanse na to nie są jednak duże.
Zwycięzca: Arnold Allen przez decyzję
155 lbs: Joe Duffy (15-2) vs. Reza Madadi (14-4)
Kursy UNIBET: Joe Duffy vs. Reza Madadi 1.15 – 5.50
Bartłomiej Stachura: Kolejne zestawienie z uderzaczem i grapplerem w rolach głównych. W szermierce na pięści Madadi nie będzie miał absolutnie nic do powiedzenia z Duffym, który od strony bokserskiej jest jednym z najlepiej prezentujących się zawodników w UFC bez podziału na kategorie wagowe. Sposób, w jaki Irlandczyk się porusza, wyprowadza ciosy, składa kombinacje, atakuje z martwych kątów, wszystko to czyni oglądanie jego rąk w akcji prawdziwą ucztą dla oczu.
W swoich poprzednich walkach Madadi sporo czasu spędzał w stójce, wymieniając się z rywalami ciosami, ale jeśli podobnie podejdzie do konfrontacji z Duffym, skończy na deskach, po raz pierwszy w karierze przegrywając przez nokaut. Prawdopodobnie jednak spróbuje zamęczyć Duffy’ego pod siatką i w klinczu w podobnym stylu, w jakim zrobił to swego czasu Dustin Poirier. Wierzę jednak, że od czasu tamtego pojedynku Irlandczyk mocno pracował nad swoim największym mankamentem – czyli obroną przed obaleniami. Spodziewam się, że szybko zrywał będzie klincz w stylu Edsona Barbozy, z dystansu rozbijając irańskiego Szweda soczystymi prostymi przeplatanymi od czasu do czasu z dobrze zamarkowanymi kopnięciami.
Nawet jednak jeśli znajdzie się na plecach, Duffy nie powinien być bezbronny. To bowiem sprawny grappler i o ile o poddanie Madadiego będzie bardzo trudno, to nie mam większych wątpliwości, że sam nie da się z pleców ani ubić ani odklepać.
Warto też odnotować, że Madadi ma już na karku 36 lat, wraca po kontuzjach, a Wściekłego Psa przypomina już niemal tylko na ważeniach. W klatce jego agresja ostatnimi czasy mocno już osłabła, co jest poniekąd rezultatem słabszej niż kiedyś kondycji.
Jeśli Duffy dokonał choćby najmniejszego progresu w defensywie zapaśniczej od czasu walki z Poirierem – a prawdopodobieństwo, że tak się nie stało uważam za minimalne – powinien bez problemu stopować obalenia bezzębnego psa, kąsając go bogatym arsenałem ciosów na nogach i wygrywając pewną decyzją sędziowską, wspierany z narożnika przez taktycznego maestro w osobie Firasa Zahabiego.
Zwycięzca: Joe Duffy przez decyzję
205 lbs: Darren Stewart (7-0) vs. Francimar Barroso (18-5)
Kursy UNIBET: Darren Stewart vs. Francimar Barroso
Bartłomiej Stachura: Francimar Barroso to archetyp totalnie przeciętnego zawodnika w absolutnie każdej płaszczyźnie. Uderza cepami, od wielkiego dzwona korzystając z prostych. Potrafi kopać obrotówki, ale do technik nożnych sięga raz na ruski rok. Ma jako takie zapasy w ofensywie i defensywie – podobną grę parterową. Kończy się to wszystko na ogół tym, że wbija rywali do siatki, tam próbując ich ostrzeliwać. Ma już na karku aż 37 lat, walczy na wyjeździe, przegrywał w pierwszej walce, po prostu ustępując pod ostrą szarżą Stewarta. Brytyjczyk również nie wygląda na zawodnika, który ma szansę zawojować kategorię półciężką, ale przynajmniej jest agresywny i aktywny – a to powinno na Brazylijczyka wystarczyć. Skończy to, co zaczął w Brazylii.
Zwycięzca: Darren Stewart przez (T)KO
265 lbs: Daniel Omielańczuk (19-6-1) vs. Timothy Johnson (10-3)
Kursy UNIBET: Daniel Omielańczuk vs. Timothy Johnson 2.50 – 1.53
Bartłomiej Stachura: Tim Johnson w ostatniej konfrontacji z Alexandrem Volkovem zaprezentował poprawione umiejętności w stójce, kilka razy ładnymi kombinacjami naruszając Rosjanina, ale w wymianach kickbokserskich na nogach prym powinien zdecydowanie wieść walczący z odwrotnej pozycji, szybszy i dysponujący bez porównania bogatszym wachlarzem technik uderzanych Daniel Omielańczuk. Celem polskiego zawodnika powinno zatem być utrzymanie za wszelką cenę pojedynku na nogach – i najlepiej oczywiście w dystansie kickbokserskim. Szczególnie liczę tutaj na kopnięcia na kolano, w których polski zawodnik gustuje – nic bowiem nie zniechęca rywali bardziej do skracania dystansu niż ta właśnie technika. Polak będzie musiał też mieć się na baczności przy ostrych kombinacjach bokserskich, do których się czasami odwołuje – może wtedy wpaść w objęcia rywala, który tylko na to będzie czekał.
Pomimo tego więc, że Johnson zapowiada, że zaczął w końcu w pełni profesjonalnie trenować, że mocno poprawił stójkę, że się jej nie obawia, to pewnikiem jest, że poszuka klinczu i sprowadzeń – to bowiem jego najkrótsza i najmniej wyboista droga do zwycięstwa. Polski zawodnik był bowiem przewracany przez niemal każdego rywala, z jakim się mierzył, sporo czasu spędzając też w klinczu z plecami na siatce, co było wynikiem cofania się w linii prostej na ogrodzenie. Jeśli i tutaj do tego dojdzie, Daniel będzie miał kłopoty. Johnson to bowiem przyzwoity zapaśnik, który na dodatek jest silny jak tur – dość powiedzieć, że będzie ważył 11 kilogramów więcej od Polaka! W walce na chwyty pod siatką czy też w kontroli z góry może mieć to kapitalne znaczenie.
Z drugiej natomiast strony, koniecznie trzeba odnotować, że Omielańczuk od dłuższego już czasu pracuje nad wyeliminowaniem swoich słabości, choć robi to, rzekłbym, okrężną drogą. Niby bowiem jego praca na nogach poprawia się z każdą walką, ale i tak ostatecznie prędzej czy później trafia na siatkę, przyszpilony do niej plecami – tam jednak teraz czyni aktywnie dwie rzeczy – albo jak najszybciej stara się zerwać klincz, wracając na środek oktagonu, albo sam atakuje rywali krótkimi łokciami czy kolanami – i wybiera na to znacznie lepsze momenty niż w konfrontacji z Anthonym Hamiltonem. Innymi słowy, nauczył się zwalczać chorobę (pozycja z plecami na siatce), co świadczy o jego rozwoju – choć, oczywiście, lepiej byłoby, gdyby także wyeliminował jej przyczyny (footwork, cofanie się na siatkę, wpadanie w dystans). Wtedy po prostu by nie chorował.
Nieco podobnie sytuacja przedstawia się w walce o utrzymanie pozycji na nogach czy też bojach parterowych. W starciu z Alexey’em Oleinikiem Omielańczuk pokazał, że wykorzysta każdy centymetr przestrzeni, aby poczęstować szarpiącego się o obalenie rywala ciosami czy łokciami. To bardzo dobry i zdrowy nawyk.
Wobec powyższych absolutnie nie wykluczam scenariusza, w którym Omielańczuk przeważa na nogach i choć raz na jakiś czas trafia na siatkę czy też do parteru, to nie pozostaje w tych płaszczyznach bezbronny, odgryzając się Johnsonowi uderzeniami i ostatecznie wychodząc z pojedynku z tarczą. Szczególnie jeśli uwzględnimy, że przewaga kondycyjna powinna mimo wszystko należeć do Polaka, to skreślanie jego szans w konfrontacji z Amerykaninem pozbawione jest jakichkolwiek podstaw.
Z drugiej natomiast strony, nie daje mi spokoju ta przewaga fizyczna Johnsona, jego serce do walki, twardy charakter i solidna szczęka. Jeśli zdoła przenieść walkę do parteru, Danielowi będzie naprawdę ciężko zrzucić z siebie 120 kilogramów żywej amerykańskiej masy – szczególnie, że od strony kontroli w parterze Johnson wygląda nawet lepiej od Oleinika, z którym przecież Polak radził sobie naprawdę nieźle. Amerykanin jednak, w przeciwieństwie do Rosjanina, nie będzie szukał za wszelką cenę poddań, przejścia pozycji – będzie skupiał się na kontroli, utrzymaniu Omielańczuka na plecach i rażeniu go pojedynczymi uderzeniami. A wtedy powrót na nogi będzie o wiele trudniejszy.
Ostatecznie zatem minimalnie faworyzuję Johnsona. Będzie skracał wymiany kickbokserskie do minimum, męcząc naszego zawodnika pod siatką i w parterze. I choć tu i ówdzie Omielańczuk trafi jakimś dobrym uderzeniem, może nawet zachwieje Johnsonem, to nie wystarczy to do przekonania do siebie sędziów punktowych.
Zwycięzca: Tim Johnson przez decyzję
155 lbs: Marc Daikiese (11-0) vs. Teemu Packalen (8-1)
Kursy UNIBET: Marc Diakiese vs. Teemu Packalen 1.44 – 2.80
Bartłomiej Stachura: Packalen to bardzo sprawny parterowiec, który w starciu z Diakiese będzie miał też po swojej stronie przewagę warunków fizycznych. Biorąc pod uwagę, że w ostatnim pojedynku zaprezentował poprawione umiejętności stójkowe, daleki jestem od skreślania go w konfrontacji z surowym jeszcze w wielu płaszczyznach Brytyjczykiem. O ile ustrzelenie tego ostatniego w stójce będzie bardzo trudnym zadaniem – nie ukrywam, że gdy Diakiese łapie rytm, potrafi na nogach składać naprawdę śliczne i nieszablonowe jak na MMA kombinacje – to scenariusz, w którym Fin znajduje drogę do obalenia i tam kontroluje lub nawet poddaje rywala, serwując mu pierwszą zawodową porażkę, wcale nie jest tak nierealny, jak mogłoby wydawać się na podstawie kursów bukmacherskich.
Tym niemniej Diakiese cały czas idzie do przodu, rozwija się, spędził teraz swój pierwszy obóz przygotowawczy w American Top Team i uważam, że zdoła utrzymywać walkę na nogach odpowiednio długo, by tam wypracować sobie przewagę, która zapewni mu wygraną na kartach sędziowskich.
Zwycięzca: Marc Diakiese przez decyzję
185 lbs: Tom Breese (10-1) vs. Oluwale Bamgbose (6-2)
Kursy UNIBET: Tom Breese vs. Oluwale Bamgbose 1.30 – 3.50
Bartłomiej Stachura: Dla Breese, który opuścił Tristar, zapowiadając porzucenie bezpiecznego stylu walki, będzie to debiut w kategorii średniej, co samo w sobie każe postawić kilka pytań na temat jego dyspozycji. W starciu z Bamgbose jak najbardziej bowiem przydałby mu się dystansujący styl, jakiego nauczył się pod batutą Firasa Zahabiego. Korzystając z ciosów prostych i kopnięć, powinien trzymać rywala na dystans, uważając na jego krótkie, dynamiczne szarże. Jeśli Breese przetrwa pierwszą rundę, jego przewaga powinna potem rosnąć z minuty na minutę z uwagi na przewagę kondycyjną, jaką niewątpliwie będzie się cieszył.
Spodziewam się, że tak właśnie się stanie – tj. dobrze wyszkolony Brytyjczyk w pierwszej odsłonie będzie walczył bardzo ostrożnie, skupiając się niemal wyłącznie na defensywie, aby dać się wystrzelać rywalowi. Być może zainkasuje kilka ciosów, ale nie będzie miało to większego znaczenia, bo od drugiej rundy, niesiony dopingiem swoich kibiców, podkręci tempo, ostatecznie ubijając w trzeciej odsłonie powracającego po prawie rocznej przerwie i kontuzji Nigeryjczyka.
Zwycięzca: Tom Breese przez (T)KO
170 lbs: Vicente Luque (17-5-1) vs. Leon Edwards (12-3)
Kursy UNIBET: Vicente Luque vs. Leon Edwards 1.73 – 2.10
Bartłomiej Stachura: Edwards to przyzwoity kickbokser, w miarę solidny zapaśnik i przeciętny parterowiec. W konfrontacji z rozpędzonym serią czterech kolejnych zwycięstw i rozwijającym się z walki na walkę Luque nie wróżę mu jednak większych sukcesów. Jamajczyk bowiem nie uderza szczególnie mocno na nogach – poświęca moc na rzecz mobilności – a i w parterze nie posiada wystarczających umiejętności, aby zagrozić bardzo sprawnemu w walce na chwyty Brazylijczykowi.
Luque potrafi walczyć z obu pozycji, dobrze sobie radzi, zarówno inicjując ataki, jak i kontrując, posiada ciężkie ręce i srogie lowkingi, walczy inteligentnie, gdy trzeba szukając zapasów, a do tego świetnie się kula. Innymi słowy, jest bardzo wszechstronny i ma o wiele więcej narzędzi, aby wygrać ten pojedynek. Nawet jeśli w jakiejś płaszczyźnie będzie miał problemy, będzie nadal mógł odwołać się do innych ze swoich oktagonowych narzędzi.
Zwycięzca: Vicente Luque przez decyzję
135 lbs: Ian Entwistle (9-3) vs. Brett Johns (13-0)
Kursy UNIBET: Ian Entwistle vs. Brett Johns 4.33 – 1.22
Bartłomiej Stachura: Niby Entwistle cały czas haruje jak wół, by przestać zachowywać się w oktagonie jak jednopłaszczyznowy do granic możliwości specjalista od ataków na nogi, ale nic z tego nie wychodzi. Nadal wszystko, co czyni w oktagonie, jest tylko środkiem do tego, aby w końcu przewrócić rywala i zaatakować jego kończynę dolną czy też wkręcić się po nią w stójce. I ma oczywiście szanse, aby zrobić to w konfrontacji z Johnsem, ale… prawdopodobieństwo powodzenia takiego scenariusza uważam za bardzo małe. Entwistle nie jest bowiem Palharesem ani Heldem. Ma tylko jedno jedyne narzędzie, którym zagraża swoim rywalom, co czyni przygotowania pod niego bardzo nieskomplikowanymi.
Walijczyk będzie dysponował dużą przewagą w stójce – potrafi walczyć z obu pozycji, składa ładne kombinacje, korzysta z kiwek – a jeśli nawet da się przewrócić, powinien wybronić się przed atakami na nogi – czemu zapewne poświęcił większość obozu przygotowawczego. Z czasem Entwistle będzie miał dość, pęknie mentalnie – i będzie po walce.
Jeśli zatem Johns przetrwa pierwszą rundę – wtedy spodziewam się najostrzejszych ataków Entwistle’a – spokojnie wypunktuje lub ubije Brytyjczyka.
Zwycięzca: Brett Johns przez (T)KO
185 lbs: Scott Askham (14-3) vs. Brad Scott (10-4)
Kursy UNIBET: Scott Askham vs. Brad Scott 1.67 – 2.20
Bartłomiej Stachura: Trudno wskazać faworyta tego pojedynku. Askham odbył przygotowania w ATT, jest groźniejszy w dystansie, ochoczo korzystając z kopnięć, a i w klinczu potrafi zdzielić rywala łokciem czy zwłaszcza kolanem, ale bywa bardzo bierny. Dlatego właśnie minimalnie faworyzuję w tej konfrontacji znacznie agresywniejszego, regularnie napierającego Scotta. Myślę, że swoją aktywnością, ciągłym naporem zagwarantuje sobie przychylność sędziów punktowych, choć w najmniejszym stopniu nie zdziwi mnie, jeśli jednak Askham znajdzie sposób na skontrowanie go jakimś kolanem.
Zwycięzca: Brad Scott przez decyzję
PODSUMOWANIE
Walka | Bartek S. | Szymon B. | Wilk |
---|---|---|---|
Manuwa - Anderson 1.67 - 2.25 | Manuwa | Anderson | Manuwa |
Nelson - Jouban 1.29 - 3.60 | Nelson | Jouban | Jouban |
Pickett - Vera 1.62 - 2.30 | Pickett | Pickett | Pickett |
Allen - Amirkhani 1.90 - 1.90 | Allen | Amirkhani | Amirkhani |
Madadi - Duffy 5.00 - 1.17 | Duffy | Duffy | Duffy |
Stewart - Barroso 1.53 - 2.50 | Stewart | Stewart | Stewart |
Omielańczuk - Johnson 2.50 - 1.53 | Johnson | Johnson | Omielańczuk |
Diakiese - Packalen 1.44 - 2.80 | Diakiese | Diakiese | Packalen |
Breese - Bamgbose 1.30 - 3.50 | Breese | Breese | Breese |
Edwards - Luque 2.10 - 1.73 | Luque | Prazeres | Edwards |
Entwistle - Johns 4.50 - 1.20 | Johns | Johns | Johns |
Scott - Askham 2.20 - 1.67 | Scott | Askham | Scott |
Lansberg - Pudilova 1.30 - 3.50 | Lansberg | --- | Lansberg |
Ostatnia gala | 9-2 | 7-2 | 5-6 |
Łącznie | 824-470 | 627-403 | 426-299 |
Poprawne | 63,66 % | 60,87 % | 58,75 % |