Typowanie UFC Buenos Aires – Magny vs. Ponzinibbio
Analizy i typowanie wszystkich walk karty głównej oraz starcia Bartosza Fabińskiego z Michelem Prazeresem, które odbędą się podczas gali UFC Fight Night 140 w Buenos Aires.
Transmisja z gali UFC Fight Night 140 rozpocznie się w nocy z soboty na niedzielę o godzinie 01:00 na kanale Polsat Sport oraz w aplikacji UFC Fight Pass. Karta główna od 04:00. Walka Bartosza Fabińskiego o 03:30.
Przypominam, że poszczególne ikony przy przewidywanych rezultatach walk w lekkim uproszczeniu oznaczają:
Ikona | Opis |
---|---|
Tylko kataklizm mógłby sprawić, że mój faworyt przegra. | |
Jestem przekonany do swojego typu, ale nie skreślam całkowicie jego rywala, bo ma narzędzia, by zwyciężyć – choć szanse na to są niewielkie. | |
Zawodnik, na którego postawiłem powinien to bez większych problemów wygrać, choć jego rywal może stawić spory opór, który może zaprowadzić go nawet do zwycięstwa. | |
Nie jestem przekonany, bliżej mi, rzecz jasna, do zawodnika, na którego postawiłem, ale jego oponent ma umiejętności, by to wygrać. | |
Absolutnie nie będę zdziwiony, jeśli wytypowany przeze mnie zawodnik polegnie z kretesem, szalenie wyrównana walka, może pójść w dwie strony. |
115 lbs: Poliana Botelho (7-1) vs. Cynthia Calvillo (6-1)
Kursy bukmacherskie: Poliana Botelho vs. Cynthia Calvillo 1.63 – 2.40
Bartłomiej Stachura: Nie będę ukrywał, że kursy bukmacherskie faworyzujące Polianę Botelho nieco mnie dziwią. Owszem, Brazylijka posiada niezłą moc w stójce jak na 115 funtów masy w przeddzień walki, ale jednocześnie jest w obszarze kickbokserskim średnio poukładana. Całkiem nieźle kopie – głównie okrężnie i frontalnie na korpus – ale gdy zaprzęga do działania ciosy, preferuje obszerne sierpy.
W starciu z Calvillo może jednak mieć na nogach przewagę, bo powracająca po zawieszeniu za marihuanę Amerykanka niewiele w tym obszarze potrafi – choć jej boks jest i tak lepiej poukładany niż Botelho, a w starciu z Esparzą potrafiła nawet raz na jakiś czas popisać się jakąś kontrą.
Tym niemniej, Calvillo powinna poszukać tutaj obalenia, bo parter to jej domena. W walce na chwyty będzie rozdawać karty. Niby defensywa zapaśnicza Brazylijki do tragicznych nie należy, ale też notorycznie cofa się ona prosto na siatkę, co powinno ułatwić sprawę Amerykance – choćby po to, aby kontrolować ją w klinczu. Dzikie chwilami szarże Botelho w stójce stanowić też powinny okazję dla Calvillo na zejście do obalenia.
Forma Amerykanki jest co prawda podejrzana – nie walczyła od prawie roku, podczas ważenia wyglądała fatalnie i nie zmieściła się w limicie wagowym – ale i tak jej szlify zapaśniczo-parterowe cenię sobie ponad stójkę Brazylijki. Cynthia Calvillo spróbuje rozegrać ten pojedynek podobnie do tego z Joanne Calderwood – z powodzeniem.
Zwycięzca: Cyntha Calvillo przez decyzję
135 lbs: Marlon Vera (13-5-1) vs. Guido Cannetti (8-3)
Kursy bukmacherskie: Marlon Vera vs. Guido Cannetti 1.30 – 3.75
Bartłomiej Stachura: Obaj zawodnicy to przede wszystkim stójkowicze, więc najprawdopodobniej pojedynek będzie toczony głównie na nogach. Odwrotnie ustawiony Guido Cannetti jest najgroźniejszy w pierwszych minutach – jest bowiem typem zawodnika, który wkłada wiele mocy w wyprowadzane uderzenia, najczęściej atakując w krótkich, ale ostrych szarżach. Szczególnie niebezpieczne są jego kopnięcia zakroczną nogą na korpus i głowę.
Marlon Vera jest natomiast… chimeryczny. Dobre występy przeplata ze słabszymi, czasami przechodząc wręcz obok walk. To jednak solidnie poukładany kickbokser z bogatym arsenałem narzędzi w stójce. Walczy w zdecydowanie bardziej wyrachowany sposób niż porywczy Argentyńczyk. Jest też niebezpieczny w parterze, więc jeśli walka tam właśnie trafi, Cannetti będzie musiał mieć się na baczności.
Pierwsza runda jak najbardziej może paść łupem zrywnego choć leciwego już – ma na karku prawie 39 lat, będąc aż o 15 starszym od Ekwadorczyka! – Cannettiego. Vera rozpędza się wolno i na ogół potrzebuje kilku uderzeń na głowę, aby się przebudzić. Na początku walki bardzo może zatem przydać mu się twarda szczęka, której skruszyć nie byli w stanie ani John Lineker, ani Douglas de Andrade, ani nikt inny. Od drugiej rundy dzięki przewadze kondycyjnej Ekwadorczyk zacznie przejmować stery pojedynku w swoje ręce i skończy z ręką w górze.
Zwycięzca: Marlo Vera przez decyzję
185 lbs: Cezar Ferreira (13-6) vs. Ian Heinisch (11-1)
Kursy bukmacherskie: Cezar Ferreira vs. Ian Heinisch 1.54 – 2.60
Bartłomiej Stachura: Mający za sobą niesamowitą historię życiową (szczegóły tutaj) Ian Heinisch nie jest szczególnie wyrafinowanym zawodnikiem MMA. W stójce tu i ówdzie rzuci kopnięcie na głowę z jednej lub drugiej nogi, czekając na moment, aby z potężnym prawym overhandem wpaść w klincz i poszukać obalenia. Gdy to uczyni, próbuje przenosić walkę na dół, a potem kontrolować i obijać z góry. Generalnie jednak jego stójkowa gra nie jest szczególnie urozmaicona, choć oddać mu trzeba, że jest agresywny, stosuje sporo kiwek – na ogół jednak wszystko wieńczy wspomniany prawy cep. Jego obrona przed obaleniami nie jest najlepsza, ale też w dużej mierze dlatego, że bardzo często zamiast próbować utrzymać walkę na nogach, poszukuje gilotyny w kontrze – ze średnim rezultatem.
W starciu z Cezarem Ferreirą Amerykanina czeka ciężka przeprawa. Brazylijczyk od dłuższego bowiem czasu walczy bardzo bezpiecznie, za wszelką cenę unikając wymian pięściarskich. Zamiast tego utrzymuje rywali na dystans kopnięciami, by w odpowiednim momencie zanurkować do ich nóg, przenosząc walkę do parteru. Tam natomiast jego szlify parterowe, gabaryty i tężyzna fizyczna umożliwiają mu rozgrywanie pojedynku według własnych reguł. I dokładnie takiej taktyki spodziewam się po Brazylijczyku na ten pojedynek. Będzie trzymał się na dystans kopnięć albo przechodził w klincz lub szukał obaleń, unikając półdystansu jak zły.
Ciągotki Heinischa do kontrowania gilotynami prób obaleń mogą okazać się gwoździem do jego trumny – szczerze bowiem wątpię, aby Ferreira dał się odklepać. Ba, sam Mutant od czasu do czasu lubi poszukać gilotyny w odpowiedzi na próby zapaśnicze przeciwników – i jeśli Heinisch pokusi się o takowe, kto wie, czy sam nie skończy uduszony.
Mając na uwadze kruchość szczęki Ferreiry, w każdej niemal wymianie stójkowej debiutant będzie o jeden celny cios od zwycięstwa, ale doświadczenie i wyrachowanie Brazylijczyka, a także jego świetne zejścia do nóg i dobra praca z góry zawiodą go do zwycięstwa.
Zwycięzca: Cezar Ferreira przez decyzję
205 lbs: Khalil Rountree (7-2) vs. Johnny Walker (14-3)
Kursy bukmacherskie: Khalil Rountree vs. Johnny Walker 1.57 – 2.55
Bartłomiej Stachura: W walce z Khalilem Rountree debiutujący w oktagonie Johnny Walker będzie miał po swojej stronie doskonałe warunki fizyczne, ale zdecydowana przewaga szybkościowa należeć powinna do Amerykanina. I nie ukrywam, że uważam ten element za kluczowy.
Brazylijczyk walczy co prawda w stójce z pewnego rodzaju luzem – zmienia ochoczo pozycje, atakuje niesygnalizowanymi ciosami czy kopnięciami, poszukuje raz za razem latających kolan, ciosy sierpowe przeplata z prostymi, pojedyncze z kombinacjami – ale też sporą nonszalancją, by nie rzec: nieporadnością. Defensywę opiera głównie na pracy na nogach, a te nie są najszybsze, czemu trudno się dziwić, biorąc pod uwagę jego gabaryty. Kontrola dystansu nie jest po prostu najmocniejszą stroną Walkera. Notorycznie cofa się też prosto na siatkę.
Wspomniane deficyty w obronie stójkowej Brazylijczyka powinny być wodą na młyn dla Amerykanina, który uderza piekielnie mocno i szczególnie w pierwszej rundzie – gdy jego pasek energii jest pełen – stanowi ogromne zagrożenie. Owszem, Walker ma lepszy parter i może też napsuć Rountree wiele krwi w klinczu, gdzie chętnie atakuje kolanami i łokciami, ale za najbardziej prawdopodobny scenariusz uznaję jednak ten, w którym Amerykanin w pierwszych pięciu minutach odnajduje drogę do szczęki Brazylijczyka, psując mu debiut.
Zwycięzca: Khalil Rountree przez (T)KO
145 lbs: Ricardo Lamas (18-7) vs. Darren Elkins (24-6)
Kursy bukmacherskie: Ricardo Lamas vs. Darren Elkins 1.50 – 2.70
Bartłomiej Stachura: Walki Darrena Elkinsa od dawna wyglądają podobnie – napiera on, inkasuje uderzenie za uderzeniem, nadal napiera, nadal zbiera, ale coraz mniej i mniej, bo rywal stopniowo opada z sił. W końcu dochodzi do przełamania i stery walki przejmuje porozbijany już na tym etapie pojedynku, ale jednocześnie nadal niezmordowany Damage.
Czy w starcie z Ricardo Lamasem może być podobnie?
Otóż, może. Bully ma już na karku 36 lat i najlepszą formę za sobą. Ba, z siedmiu zawodowych porażek aż trzy zadali mu zawodnicy trenujący w Team Alpha Male.
Rzecz jednak w tym, że Lamas jest tutaj lepszy w każdym elemencie oktagonowego rzemiosła. Odporność Darrena Elkinsa na tym etapie jego kariery – po licznych wojnach i ostatnim laniu od Alexandra Volkanovskiego – również jest już podejrzana, wobec czego scenariusz, w którym były pretendent kończy go uderzeniami – najpewniej jakimś kopnięciem na głowę – nie jest wykluczony. Co jednak najważniejsze, Bully nigdy w karierze nie został zdominowany zapaśniczo – a to przecież w zasadzie jedyna droga do zwycięstwa Elkinsa. Bektic był co prawda ostatnio w stanie dwa razy przewrócić Lamasa i przez jakiś czas utrzymać go na dole, pod siatką, ale o żadnej dominacji nie było mowy – a i werdykt jak najbardziej mógł pójść na konto Ricardo.
Jeśli Lamas spróbuje skończyć Elkinsa, tj. ustrzelić go w stójce, gdzie jego przewaga szybkościowa będzie niepodważalna, może się oczywiście przeliczyć, tracąc ostatecznie sporo energii i przypłacając to porażką – Elkins będzie bowiem napierał niczym zombie – ale za bardziej realistyczny scenariusz uznaję ten, w którym Bully przez co najmniej dwie rundy gnębi rywala ciosami i lowkingami na łydkę w stójce, broniąc się przed jego próbami zapaśniczymi i w razie potrzeby zwalniając walkę w klinczu.
Zwycięzca: Ricardo Lamas przez decyzję
170 lbs: Santiago Ponzinibbio (26-3) vs. Neil Magny (21-6)
Kursy bukmacherskie: Santiago Poniznibbio vs. Neil Magny 1.36 – 3.40
Bartłomiej Stachura: Bukmacherzy upatrują wyraźnego faworyta w osobie walczącego przed własną publicznością Santiago Ponzinibbio – i trudno im się dziwić.
Na papierze wydaje się bowiem, że Argentyńczyk to bardzo skomplikowane zestawienie dla Neila Magny’ego. O ile Amerykanin będzie miał po swojej stronie przewagę warunków fizycznych – jak zawsze – to jednak nadal nie jest on zawodnikiem, który potrafiłby w pełni je wykorzystywać. Owszem, stara się hasać wokół rywali, kąsając ich długimi ciosami prostymi, ale jeden lepszy zryw – i Magny cofa się w linii prostej na siatkę, a w jego poczynania defensywne wkrada się chaos. Zdecydowanie nie jest to zawodnik, który dobrze znosi przyjmowanie uderzeń, walkę pod presją, ze wstecznego – a w starciu z dynamicznym, chętnie atakującym w kombinacjach Argentyńczykiem stanowić może to poważny problem. Jeśli bowiem Ponzinibbio ustawia rywali na siatce, to ich koniec jest bliski – Santiago jest bowiem bardzo precyzyjny, dysponując przy tym ciężkimi rękami.
Nawet jednak jeśli jakimś sposobem Magny będzie w stanie kąsać oponenta w stójce ciosami prostymi, to ogromny problem sprawić mogą mu atomowe lowkingi na wysokości łydki, z których uwielbia korzystać Ponzinibbio. Swego czasu Amerykanina zdemolował takowymi Lorenz Larkin, a i Rafael dos Anjos już pierwszym ściął go z nóg, dominując później z góry i zwyciężając przez poddanie.
Rzeczone lowkingi to poważny problem dla Amerykanina. Ponzinibbio będzie bowiem w stanie zainkasować znacznie więcej prostych na twarz od Magny’ego niż Magny lowkingów na wysokości łydki. A każdy kolejny będzie osłabiał jego mobilność i pewność siebie, wpływał negatywnie na aktywność.
Innymi słowy, jeśli walka będzie toczyła się w płaszczyźnie kickbokserskiej, trudno nie faworyzować Argentyńczyka – nawet jeśli raz na jakiś czas zainkasuje jakiegoś prostego na głowę. Swoich szans Magny będzie jednak prawdopodobnie szukał w klinczu i być może w parterze – tam bowiem jego szanse na wygrywanie rund będą znacznie większe.
Amerykanin udowadniał w poprzednich walkach, że w klinczu czuje się naprawdę nieźle i choć nie wyrządza rywalom większych szkód, to potrafi ich unieruchomić, skontrolować, przewrócić. Ponzinibbio będzie musiał zatem uważać w tej płaszczyźnie – choć nie sposób nie odnotować, że Magny nie jest zawodnikiem, który wyróżniałby się w zamykaniu przeciwników na siatce. A to nie wszystko – czasy gdy Argentyńczyk zapominał się w ostrych atakach, wpadając w rywali i będąc przewracanym przez na przykład Andreasa Stahla, odeszły w zapomnienie. Teraz w swoich szarżach jest znacznie bardziej wyrachowany i lepiej kontroluje dystans. Przewrócenie go czy unieruchomienie w klinczu stanowi teraz o wiele większe wyzwanie niż rok czy dwa lata temu.
Warto też wspomnieć, że Ponzinibbio wraca po rocznej przerwie i kontuzji – a walka na swoim terenie może wywrzeć na nim dodatkową presję – ewentualnie dodać mu motywacji. Od strony kondycyjnej przewaga należeć powinna co prawda do Magny’ego, ale mam poważne wątpliwości, czy będzie ona na tyle wyraźna, by niejako z miejsca zakładać, że ewentualne rundy mistrzowskie pójdą na jego konto. Nie ukrywam zresztą, że rund mistrzowskich w tym pojedynku nie przewiduję – szybszy Argentyńczyk rozstrzygnie to wcześniej, najpierw rozbijając wykroczną nogę oponenta, a potem kończąc go ciosami na korpus i głowę.
Zwycięzca: Santiago Ponzinibbio przez (T)KO
170 lbs: Bartosz Fabiński (14-2) vs. Michel Prazeres (25-2)
Kursy bukmacherskie: Bartosz Fabiński vs. Michel Prazeres 2.50 – 1.59
Bartłomiej Stachura: Nie jest większym sekretem, jakie będą ogólne założenia Bartosza Fabińskiego na starcie z Michelem Prazeresem. Abstrahując od konkretnych technik, jakimi spróbuje osiągnąć swój cel – te mogą się zmieniać z walki na walkę – pewnikiem wydaje się, że warszawski Rzeźnik spróbuje zdominować Brazylijczyka klinczersko, zapaśniczo i parterowo. Czy mu się to powiedzie?
Walka rozpocznie się w stójce – i tutaj przewaga należeć powinna do Traktora. Nie jest on oczywiście żadnym wybitnym uderzaczem, ale dysponuje srogimi lowkingami na wysokości łydki, całkiem nieźle balansuje tułowiem, potrafi skontrować lewym sierpem czy złożyć niezłą kombinację. Chętnie wyprowadza prawego cepa, czasami kończy kombinacje kopnięciami na korpus. Nie uderza szczególnie mocno – podobnie jak Fabiński – ale w jego poczynaniach kickbokserskich widać o wiele więcej luzu i opanowania niż u naszego zawodnika. Nie zraża się przyjętymi ciosami, nie cofa się chaotycznie, nie reaguje próbą desperackiego obalenia. Powinien tez przeważać nad polskim reprezentantem pod względem szybkościowym, choć oczywiście w pewnym stopniu może być to neutralizowane przez lepszy zasięg Bartka. Tak czy inaczej – na środku oktagonu to Michel będzie czuł się swobodniej i to Butcher zmuszony będzie powalczyć o przeniesienia walki do klinczu, celem obalenia Brazylijczyka.
Tutaj jednak kryje się największa niewiadoma – jak wyglądać będzie walka zapaśnicza? Kto posiada w tej płaszczyźnie więcej narzędzi? Kto jest silniejszy? Nie mam bowiem większych wątpliwości, że w tym właśnie elemencie rozstrzygnie się pojedynek. Jeśli Brazylijczyk powstrzyma zapaśnicze zapędy Fabińskiego, nie będzie pozwalał mu kontrolować się w klinczu pod siatką, zamiast tego tocząc walkę na środku oktagonu albo z powodzeniem zaprzęgając do działania własne zapasy – wygra.
Mając jednak na uwadze, że przewaga gabarytów należeć będzie do Polaka, który swego czasu wojował w 185 funtach, podczas gdy starzejący się – niebawem stuknie mu 38 lat – Brazylijczyk większość kariery przewalczył w 155 funtach, gdzie zamierza zresztą wrócić, wydaje się, że Fabiński powinien co najmniej nie odstawać siłowo od reprezentanta Kraju Kawy. A prawdopodobnie – w tym obszarze będzie po prostu przeważać. Niewątpliwie jednak o obalanie niskiego i krępego Traktora łatwo nie będzie – także dlatego, że Brazylijczyk całkiem nieźle pracuje na nogach, szczególnie w pierwszych minutach walki.
Z drugiej zaś strony, Desmond Green był kilka razy w stanie haczeniami przewrócić Tratora – choć Amerykanin to zupełnie inny typ zapaśnika niż Polak. Nie jest tak silny, ale bardzo szybki i sprawny technicznie. Kevin Lee miał natomiast wiele problemów z przenoszeniem walki do parteru, gdy mierzył się z Brazylijczykiem – i dopiero w trzeciej rundzie, gdy ten opadł z sił, notował w obszarze zapaśniczym większe sukcesy.
Będę jednak zdziwiony, jeśli Prazeres sam nie poszuka obaleń, które są przecież bardzo ważnym elementem jego oktagonowej gry. Jeśli znajdzie się na górze, naszego zawodnika będą czekały problemy, bo pod względem gry parterowej Brazylijczyk wydaje się sprawniejszy – choć jeśli sam znajdzie się na plecach, ciasna i ciężka kontrola w wykonaniu Fabińskiego powinna stanowić element neutralizujący jego próby poddań czy powrotu na nogi.
Skończenie w tym starciu nie wydaje się szczególnie prawdopodobne – a zatem kondycja obu zawodników może mieć duże znaczenie. O tym, kto zachowa więcej sił na trzecią rundę, zadecyduje oczywiście w ogromnym stopniu przebieg dwóch pierwszych, ale na papierze to Brazylijczyk wydaje się posiadać zasobniejszy bak z paliwem – nie dość, że walczy u siebie, ścina znacznie mniej kilogramów niż Fabiński, nie musi się aklimatyzować, to w jego poczynaniach jest znacznie więcej luzu. Generalnie spokój i opanowanie, jakie prezentuje w każdej niemal sytuacji, mogą robić wrażenie. Widać, słychać i czuć, że jako policjant znajdował się w o wiele bardziej skomplikowanych sytuacjach niż wszystkie, jakie ma do zaoferowania oktagon.
Absolutnie nie wykluczam zwycięstwa żadnego z zawodników – najpewniej przez decyzję sędziowską. Scenariusz, w którym Polak wygrywa w charakterystyczny dla siebie sposób, w co najmniej dwóch rundach przeważając zapaśniczo i klinczersko, jest ze wszech miar realny. Jednocześnie jednak nie drgnie mi nawet powieka, jeśli Prazeres będzie udanie bronił się przed zapędami zapaśniczymi naszego zawodnika, rozdając karty w stójce – a może sam zdoła położyć Rzeźnika na plecach raz czy dwa?
To drugie rozstrzygnięcie uważam za minimalnie bardziej prawdopodobne – żaden z dotychczasowych oktagonowych rywali warszawiaka nie dysponował bowiem tak dobrą defensywą zapaśniczą i grą parterową jak Prazeres – a przez zapasy/klincz/parter wiedzie jedyna droga do zwycięstwa naszego reprezentanta.
Zwycięzca: Michel Prazeres przez decyzję
PODSUMOWANIE
Walka | Bartek S. |
---|---|
Ponzinibbio - Magny 1.40 - 3.30 | Ponzinibbio |
Elkins - Lamas 2.50 - 1.63 | Lamas |
Walker - Rountree 2.55 - 1.61 | Rountree |
Ferreira - Heinisch 1.59 - 2.50 | Ferreira |
Cannetti - Vera 3.60 - 1.34 | Vera |
Calvillo - Botelho 2.50 - 1.63 | Calvillo |
Fabiński - Prazeres 2.40 - 1.67 | Prazeres |
Pantoja - Sasaki 1.33 - 3.75 | Pantoja |
Arnett - Bandenay 3.20 - 1.42 | Bandenay |
Aldana - Staropoli 1.77 - 2.20 | Aldana |
Powell - Pinedo 2.85 - 1.50 | Pinedo |
dos Santos - Narimani 4.15 - 1.29 | Narimani |
Ostatnia gala | 8-4 |
Łącznie | 1299-723 |
Poprawne | 64,24 % |
*****
Szanowni Czytelnicy, jeśli przypadła Wam do gustu powyższa analiza i inne treści na Lowking.pl oraz chcielibyście wesprzeć jego 1-osobową działalność, zapraszam Was do objęcia portalu mecenatem na Patronite.pl. Szczegóły w oknie poniżej. Dziękuję!
Komentarze: 5