Typowanie UFC 235: Jones vs. Smith
Analizy i typowanie gali UFC 235 w Las Vegas, gdzie o pas wagi półciężkiej powalczą Jon Jones i Anthony Smith, a wagi półśredniej Tyron Woodley i Kamaru Usman.
Transmisja z gali UFC 235 rozpocznie się w nocy z soboty na niedzielę o godzinie 00:30 czasu polskiego w aplikacji UFC Fight Pass. Karta główna od 04:00 na kanale Polsat Sport.
Przypominamy, że poszczególne ikony przy przewidywanych rezultatach walk w lekkim uproszczeniu oznaczają:
Ikona | Opis |
---|---|
Tylko kataklizm mógłby sprawić, że mój faworyt przegra. | |
Jestem przekonany do swojego typu, ale nie skreślam całkowicie jego rywala, bo ma narzędzia, by zwyciężyć – choć szanse na to są niewielkie. | |
Zawodnik, na którego postawiłem powinien to bez większych problemów wygrać, choć jego rywal może stawić spory opór, który może zaprowadzić go nawet do zwycięstwa. | |
Nie jestem przekonany, bliżej mi, rzecz jasna, do zawodnika, na którego postawiłem, ale jego oponent ma umiejętności, by to wygrać. | |
Absolutnie nie będę zdziwiony, jeśli wytypowany przeze mnie zawodnik polegnie z kretesem, szalenie wyrównana walka, może pójść w dwie strony. |
135 lbs: Cody Garbrandt (11-2) vs. Pedro Munhoz (17-3)
Kursy bukmacherskie: Cody Garbrandt vs. Pedro Munhoz 1.69 – 2.25
Bartłomiej Stachura: Cody Garbrandt nie wygrał w oktagonie od ponad dwóch lat, a dwie klęski z TJ-em Dillashawem przypłacił nie tylko problemami mentalnymi, ale też poważną kontuzją pleców. Jego dyspozycja stanowi zatem pewnego rodzaju niewiadomą.
Na korzyść Amerykanina działa fakt, że przed starciem z Pedro Munhozem brak jakiejkolwiek złej krwi między oboma zawodnikami, co może sugerować, że Amerykanin podejdzie do walk w wyrachowany sposób, raczej starając się ostrzeliwać rywala aniżeli urywać mu głowę każdym ciosem.
Rzecz jednak w tym, że znajdujący się od dłuższego czasu w świetnej formie – gdyby nie dyskusyjna porażka z Johnem Dodsonem miałby na koncie siedem zwycięstw z rzędu! – Brazylijczyk to kawał oktagonowego pitbula. Ciągła presja, tytanowa szczeka, doskonała kondycja. Niewielu zawodników jest w stanie wytrzymać falowe ataki Pedro Munhoza, który chętnie też smaga rywali srogimi lowkingami oraz dusi ich firmową gilotyną, gdy zdesperowani, poszukają ratunku w obaleniu.
Problemem Pedro Munhoza jest oczywiście licha obrona przed uderzeniami. Raczej zbiera uderzenia i przedziera się przez nie, zamiast je blokować czy przepuszczać. Garbrandt natomiast uderza bardzo mocno i powinien mieć po swojej stronie przewagę szybkościową – o ile nabranie dodatkowej masy mięśniowej, o czym opowiadał przed galą, nie odbije się jakoś na jego dynamice.
Nie wykluczam scenariusza, w którym No Love kruszy tytan w szczęce Munhoza. Jest precyzyjny i szybki, bije mocno. Z drugiej zaś strony, Brazylijczyk zainkasował najcięższe uderzenia Roba Fonta czy Johna Dodsona – i nadal nacierał jak zły! Brak zatem póki co przesłanek, które wskazywałyby na to, że liczne wojny, jakie stoczył, zaczynają odciskać się piętnem na jego odporności.
Jaka jest szczęka Cody’ego Garbrandta, wszyscy wiemy… Pedro Munhoz będzie miał poważne problemy w pierwszej rundzie z uwagi na szybkość i dynamikę byłego mistrza. Przetrwa jedna najlepsze uderzenia Amerykanina, nie dając mu ani sekundy czasu na wytchnienie. Ostatecznie albo skończy oponenta w drugiej lub trzeciej rundzie uderzeniami lub gilotyną w odpowiedzi na desperackie obalenie, albo wygra dwie z trzech odsłon.
Zwycięzca: Pedro Munhoz przez poddanie
115 lbs: Tecia Torres (10-3) vs. Weili Zhang (18-1)
Kursy bukmacherskie: Tecia Torres vs. Weili Zhang 2.10 – 1.77
Bartłomiej Stachura: Weili Zhang to wszechstronniejsza zawodniczka, która szczególnie w parterze może mieć sporą przewagę. W stójce Tecia Torres będzie prawdopodobnie aktywniejsza i szybsza, ale gabaryty Chinki oraz jej całkiem niezły kickboxing mogą stanowić dla Amerykanki spore wyzwanie. Dla Weili Zhang to zdecydowanie największe wyzwanie w karierze – ale podoła. Niewiele robiąc sobie z ataków watorękiej Tecii Torres, będzie nacierać, ostrzeliwać rywalkę, szukać klinczu, może obalać.
Zwycięzca: Weili Zhang przez decyzję
170 lbs: Robbie Lawler (28-12) vs. Ben Askren (18-0)
Kursy bukmacherskie: Robbie Lawler vs. Ben Askren 3.35 – 1.36
Bartłomiej Stachura: Trudno wyobrazić sobie bardziej klasyczne zestawienie uderzacza z grapplerem. Dopóki walka toczona będzie w stójce w dystansie, Robbie Lawler będzie miał gargantuiczną przewagę – określanie bowiem umiejętności kickbokserskich Bena Askrena mianem „amatorskich” stanowiłoby obrazę dla amatorów. Funky w stójce jest po prostu lebiegą do kwadratu – pod każdym względem. Od ofensywy przez pracę na nogach po defensywę.
W parterze natomiast wszystko ulegnie zmianie, bo tam – a nawet już w klinczu – Askren zmienia się w rekina. Nieprawdopodobna technika, niesamowita lekkość w poruszaniu się, piekielnie ciasna kontrola. Funky to wirtuoz zapasów.
Niby Lawlera nie jest łatwo utrzymać w parterze, ale nawet mi brew nie drgnie, jeśli okaże się, że Askrenowi będzie wystarczało jedno obalenie na rundę, aby wszystkie je wygrać – tak mocny jest w parterze.
Walka zaczyna się jednak w stójce, gdzie powolny, niezdarnie poruszający się Askren będzie musiał skrócić dystans, aby dopaść rywala w klinczu – wtedy też jednak, czyli właśnie przy wpadaniu w dystans, będzie narażony na największe ryzyko. Ruthless dysponuje bowiem ciężkimi rękami, a po swojej stronie będzie też prawdopodobnie miał szybkość.
Nie zdziwi mnie w tej walce żadne rozstrzygnięcie – i w tym kontekście kursy bukmacherskie wydają się średnio odpowiadać szansom obu zawodników na zwycięstwo. Jak najbardziej bowiem Lawler może powstrzymać zapaśnicze zapędy Askrena, rozbijając go lub ubijając. Może też jednak skończyć na dole – upokorzony i porozbijany lub poddany.
Dyspozycja obu jest zresztą wielką zagadką. 36-letni już Robbie Lawler nie zaprezentował dobrej formy od trzech lat, gdy po piekielnie bliskiej walce wypunktował Carlosa Condita. Ba, wraca teraz do akcji po ponad rocznej przerwie i najpoważniejszej w karierze kontuzji – zerwaniu więzadła w kolanie.
Także i debiutujący w oktagonie Ben Askren nie był widziany w akcji w 2018 roku. Nie borykał się może z żadnymi urazami, ale po zakończeniu kariery sportowej na koniec 2017 roku odstawił na boczny tor mocne treningi.
Bez najmniejszego przekonania postawię na to, że defensywa zapaśnicza Robbiego Lawlera wystarczy do utrzymania walki na nogach wystarczająco długo, aby stworzyć sobie kilka okazji na potraktowanie nacierającego rywala bombami – którąś z nich wykorzysta.
Zwycięzca: Robbie Lawler przez (T)KO
170 lbs: Tyron Woodley (19-3-1) vs. Kamaru Usman (14-1)
Kursy bukmacherskie: Tyron Woodle vs. Kamaru Usman 1.67 – 2.30
Bartłomiej Stachura: Nie będę ukrywał – gdy ogłoszono ten pojedynek, skłaniałem się minimalnie w stronę Kamaru Usmana. Wychodziłem z założenia, że jeśli uniknie prawicy Tyrona Woodleya i zdoła dopaść go pod siatką, to może i o położenie mistrza na plecach będzie piekielnie trudno, ale jednak sama walka na chwyty pod siatką doprowadzi do tego, że to pasek z energią T-Wooda kurczył będzie się w szybszym tempie – a to otworzy pretendentowi drogę do wygrania trzech ostatnich rund.
Muszę jednak uderzyć się w piersi, bo odświeżywszy sobie starcie Nigeryjskiego Koszmaru z Rafaelem dos Anjosem, widzę walkę o pas mistrzowski kategorii półśredniej nieco inaczej. Absolutnie nie wykluczam co prawda zmiany na tronie, ale…
W starciu z małym Brazylijczykiem, który zdecydowanie bardziej nadaje się do kategorii lekkiej i nie wyróżnia się defensywą zapaśniczą, Nigeryjczyk wcale nie wyglądał tak dobrze pod kątem kondycji, jak to sobie zapamiętałem. Już w trzeciej rundzie zwolnił – pomimo tego, że siłował się z mniejszym i słabszym rywalem, sporo czasu spędzając na górze. Mocowanie się z Tyronem Woodleyem – znacznie silniejszym i stojącym o klasę wyżej pod względem zapaśniczym – będzie stanowić dla pretendenta nieporównywalnie trudniejsze wyzwanie.
To jednak nie koniec, bo w kontekście kowadeł w pięściach Woodleya grzechem byłoby nie odnotować, że RDA odniósł sporo sukcesów w szermierce na pięści, dosięgając sztywnego i niezwykle mechanicznego w swoich poczynaniach Nigeryjczyka kilkoma czystymi i soczystymi ciosami. Defensywa stójkowa Usmana jest dziurawa jak szwajcarski ser – podobnie wygląda jego kontrola dystansu, czyli praca na nogach. Widać, słychać i czuć, że z w obszarze kickbokserskim nadal nie czuje się swobodnie.
W konfrontacji z tak ciężkorękim i dynamicznym – szczególnie na początku – uderzaczem, jakim jest Woodley, każda stójkowa wymiana stanowić może dla Usmana ogromne ryzyko. A nie oszukujmy się – aby wygrać ten pojedynek, musi skrócić dystans, bo w szermierce na pięści i kopnięcia o sukcesy będzie bardzo trudno.
Wiele zależeć może jednak od nastawienia samego Woodleya. Czy odda pole, jak czynił w większości walk, ustawiając się na siatce i tam broniąc się przed obaleniami i poszukując ostrych szarży, czy może – wzorem pojedynków z Darrenem Tillem czy Robbbiem Lawlerem – sam wywrze presje, zmuszając zdecydowanie nieprzyzwyczajonego do walki ze wstecznego Kamaru Usmana do cofnięcia się?
Uwagę przykuwa też jednak inna luka w stójkowej grze Nigeryjczyka – a mianowicie nieumiejętność zamykania rywali na siatce. Wywierając presję, Usman gania przeciwników, zamiast uniemożliwiać im drogę odejścia spod siatki – czy to swoim poruszaniem się, czy też wyprowadzanymi uderzeniami. O ile ustawienie T-Wooda na siatce wcale nie musi być szczególnie skomplikowane, jeśli przyjmie on taką akurat taktykę na walkę, to jednak ganianie go stanowić może duże ryzyko.
Daleki jednak jestem od skreślania Nigeryjskiego Koszmaru. O ile bowiem jego kondycji mianem żelaznej określić nie sposób, to absolutnie nie wykluczam scenariusza, w którym to jednak pretendent zachowa więcej sił na mistrzowskie rundy, co może przesądzić o jego zwycięstwie. Nie zapominajmy bowiem, że 36-letni już Tyron Woodley żadnym tytanem wytrzymałości nie jest, a w pojedynkach z Wonderboyem czy Demianem Maią nie miał szczególnie dużo pracy. Nigeryjczyk do tejże pracy może go w klinczu zmusić – i wygrać z T-Woodem w odrobinę podobny sposób jak lata temu Jake Shields, czyli długimi fragmentami trzymając go na siatce.
Minimalnie jednak faworyzuję doświadczonego w starciach o najwyższe cele i wyrachowanego w swoich poczynaniach Tyrona Woodleya, który wie, jak odbierać rywalom największe atuty. Albo ustrzeli pretendenta w pierwszej bądź drugiej rundzie, albo też po bardzo wykalkulowanej w swoim wykonaniu walce – broniąc się przed zapędami zapaśniczymi Kamaru Usmana i dosięgając go wyraźniejszymi, zadającymi większe obrażenia uderzeniami – wygra na kartach sędziowskich.
Zwycięzca: Tyron Woodley przez (T)KO
205 lbs: Jon Jones (23-1) vs. Anthony Smith (31-13)
Kursy bukmacherskie: Jon Jones vs. Anthony Smith 1.11 – 7.00
Bartłomiej Stachura: Kursy bukmacherskie odzwierciedlają moje odczucia względem tego pojedynku. Jon Jones jest lepszy od Anthony’ego Smitha w absolutnie każdym elemencie oktagonowego rzemiosła – i to wyraźnie.
Warto co najwyżej wspomnieć o kontrującym lewym sierpie, którego pretendent lubi czasami zaprzęgać do działania – trafił nim kilka razy Volkana Oezdemira czy Thiago Santosa – oraz ostrych łokciach, którymi potrafi siać spustoszenie w klinczu.
Ale reszta? Obrona Smitha przed lowkingami praktycznie nie istnieje – nie ma on ani nawyku podrywania czy cofania nogi, ani też kontrowania niskich kopnięć ciosami. W tym kontekście aż strach pomyśleć, co Jon Jones zrobi mu z wykroczną nogą swoimi słynnymi kopnięciami na kolano…
Zapasy i parter? Jeśli przewracał cię z klinczu i kontrolował – by nie rzec: dominował – wspomniany Volkan Oezdemir, to Bones prawdopodobnie zrobi z tobą w parterze, co tylko mu się zamarzy. W temacie parteru do dzisiaj unoszę brew, przypominając sobie niedawne wypowiedzi Smitha, który twierdził, że może i w stójce czy zapasach przewaga będzie należeć do Jonesa, ale w parterze – absolutnie nie!
Niedorzeczność.
Na nogach dysponujący lepszymi warunkami fizycznymi i szerszym arsenałem mistrz dręczył będzie pretendenta długodystansowymi narzędziami – prostymi, frontalami, kopnięciami na kolano. Prawdopodobnie jednak spróbuje rozwiązać walkę w parterze – i Bóg jeden raczy wiedzieć, czy nie wystarczy mu jedno li tylko obalenie, aby skończyć Smitha.
Czy Lwie Serce ma jakieś szanse? Iluzoryczne może i ma. Być może Jones nabawi się kontuzji i nie będzie mógł kontynuować walki? A może jakimś cudem Smith jednak zdoła go sieknąć w klinczu ostrym łokciem, doprowadzając do jakiegoś dużego rozcięcia uniemożliwiającego Bonesowi toczenie dalszej walki? Smith może też ruszyć z dziką szarżą i ustrzelić Jonesa – bo chociaż szczęka mistrza jest bardzo twarda, to wiadomo, że są tylko źle trafieni.
Tym niemniej, to będzie gra do jednej bramki. Nie mam co prawda żadnych wątpliwości, że Jones zlekceważy Smitha, ale niczego to nie zmieni. Pretendent nie ma ani umiejętności, ani charakteru, aby zagrozić dominatorowi 205 funtów.
Zwycięzca: Jon Jones przez TKO
PODSUMOWANIE
Walka | Bartek S. |
---|---|
Jones - Smith 1.11 - 7.00 | Jones |
Woodley - Usman 1.67 - 2.40 | Woodley |
Askren - Lawler 1.36 - 3.35 | Lawler |
Torres - Zhang 2.10 - 1.77 | Zhang |
Garbrandt - Munhoz 1.69 - 2.25 | Munhoz |
Stephens - Magomedsharipov 3.10 - 1.40 | Magomedsharipov |
Walker - Cirkunov 1.67 - 2.30 | Walker |
Perez - Stamann 2.70 - 1.50 | Stamann |
Sanchez -Gall 2.90 - 1.43 | Sanchez |
Byrd - Shabhazyan 2.20 - 1.71 | Shabhazyan |
Mazany - Chiasson 5.00 - 1.20 | Chiasson |
Cifers - Viana 3.30 - 1.40 | Viana |
Ostatnia gala | 7-6 |
Łącznie | 1390-777 |
Poprawne | 64,14 % |
*****
1. Polyana Viana przez jednogłośną decyzję (2)
2. Macy Chiasson przez poddanie w 2 rundzie (3)
3. Edmen Shahbazyan przez jednogłośną decyzję (2)
4. Mickey Gall przez poddanie w 2 rundzie (1)
5. Cody Stamann przez niejednogłośną decyzję (1)
6. Johnny Walker przez KO w 1 rundzie (3)
7. Zabit Magomedsharipov przez jednogłośną decyzję (2)
8. Pedro Munhoz przez poddanie w 2 rundzie (1)
9. Weili Zhang przez jednogłośną decyzję (1)
10. Ben Askren przez jednogłośną decyzję (3)
11. Tyron Woodley przez TKO w 2 rundzie (3)
12. Jon Jones przez TKO w 1 rundzie (5)
team LAWLER
ps. pionowa łapka do góry dla Jonesa
piktogramy rządzą