Typowanie UFC 228 – Woodley vs. Till
Analizy i typowanie wszystkich pojedynków karty głównej gali UFC 228 – Woodley vs. Till, która odbędzie się w Dallas.
Transmisja z gali UFC 228 rozpocznie się w nocy z soboty na niedzielę o godzinie 00:15 w aplikacji UFC Fight Pass. O godzinie 4:00 rozpocznie się karta główna, która będzie transmitowana na kanale Polsat Sport.
Przypominam, że poszczególne ikony przy przewidywanych rezultatach walk w lekkim uproszczeniu oznaczają:
Ikona | Opis |
---|---|
Tylko kataklizm mógłby sprawić, że mój faworyt przegra. | |
Jestem przekonany do swojego typu, ale nie skreślam całkowicie jego rywala, bo ma narzędzia, by zwyciężyć – choć szanse na to są niewielkie. | |
Zawodnik, na którego postawiłem powinien to bez większych problemów wygrać, choć jego rywal może stawić spory opór, który może zaprowadzić go nawet do zwycięstwa. | |
Nie jestem przekonany, bliżej mi, rzecz jasna, do zawodnika, na którego postawiłem, ale jego oponent ma umiejętności, by to wygrać. | |
Absolutnie nie będę zdziwiony, jeśli wytypowany przeze mnie zawodnik polegnie z kretesem, szalenie wyrównana walka, może pójść w dwie strony. |
170 lbs: Niko Price (12-1) vs. Abdul Razak Alhassan (9-1)
Kursy bukmacherskie: Niko Price vs. Abdul Razak Alhassan 2.10 – 1.83
Bartłomiej Stachura: Nie będę ukrywał, że mam ogromna zagwozdkę w przypadku tego pojedynku. Przez długi czas skłaniałem się minimalnie w stronę Niko Price’a, bo nie tylko posiada bardzo ciężkie ręce, które całkiem sprawnie wykorzystuje w kontrach, ale przede wszystkim jest znacznie wszechstronniejszy oraz najprawdopodobniej będzie miał po swojej stronie przewagę kondycyjną.
Rzecz jednak w tym, że… Amerykanin będzie zdecydowanie ustępował rywalowi z Ghany pod względem szybkościowym. Alhassan słynie z wdawania się w ostre jatki od samego początku walki. Dość powiedzieć, że wszystkie dziewięć zwycięstw w karierze odniósł przez nokauty w pierwszej rundzie. Mam wobec tego poważne wątpliwości, czy Price będzie w stanie przetrwać pierwsze pięć minut – szczególnie, że jego defensywa posiada spore luki. Niby arsenał Alhassana jest prosty jak konstrukcja cepa – wszystko ustawia pod prawego overhanda lub podbródek – ale jednocześnie jego dynamika czyni go niezwykle niebezpiecznym.
Ba, nawet od strony kondycyjnej wcale nie wyglądał najgorzej w jedynej w karierze porażce, jaką jednogłośną decyzją zadał mu swego czasu Omari Akhmedov. Wobec tego nie jestem pewien, czy rzeczywiście w drugiej części walki to Price zacznie rozdawać karty.
Daleki jestem od skreślania Amerykanina, bo jak wspominałem, nie tylko sam może ustrzelić lubującego się niedbalstwie defensywnym w czasie własnych szarży Alhassana, ale także może poskręcać go w parterze. Pomimo tego minimalnie skłaniam się ku temu ostatniemu. A skoro tak – to nokaut w rundzie pierwszej.
Zwycięzca: Abdul Razak Alhassan przez (T)KO
135 lbs: Jimmie Rivera (21-2) vs. John Dodson (20-9)
Kursy bukmacherskie: Jimmie Rivera vs. John Dodson 1.71 – 2.30
Bartłomiej Stachura: Prawdopodobnie nie będzie to najbardziej efektowny pojedynek w karcie walk. John Dodson swoim zwyczajem będzie hasał jak szalony wzdłuż oktagonu, długimi fragmentami unikając walki, by w wybranych przez siebie momentach pokusić się o jakąś kontrę lub ostrą szarżę z kilkoma ciosami.
Magik nadal oczywiście dysponuje ciężkimi pięściami i trudno skreślać go w pojedynku z kimkolwiek, ale ma już na karku 34 lata i wydaje się, że powoli wchodzi w schyłkowy etap swojej kariery. Szybkościowo ustępował chwilami Marlonowi Moraesowi, a w starciu z Pedro Munhozem w końcówce miał ogromne problemy z ciągłą presją Brazylijczyka, wyraźnie zwalniając.
Jimmie Rivera powraca po pierwszym w karierze nokaucie, co jak najbardziej może odbić się na jego oktagonowych poczynaniach i pewności siebie, ale jest zawodnikiem bez porównania aktywniejszym niż John Dodson. Dysponuje też solidnymi zapasami, które może spróbować od czasu do czasu wpleść do swojej gry.
Jego umiłowania do długich kombinacji może stanowić jego atut – podniesie bowiem jego aktywność – ale też ryzyko, bo szybszy Dodson może wykorzystać okazję do kontry. Rivera sam zresztą jest kontruderzaczem, choć oddać mu trzeba, że często na różne sposoby – wywieraniem presji i kiwkami – wymusza na rywalach ataki, by następnie je skontrować.
Niezwykle cenną bronią Jimmiego mogą okazać się lowkingi. Jeśli dosięgnie kilkoma Dodsona, być może ograniczy jego ruchliwość, wymuszając na nim częstsze wdawanie się w wymiany.
Nie wykluczam w najmniejszym stopniu, że Magik wygra ten pojedynek – albo przez nokaut, albo trafiając po prostu w kontrach częściej i będąc precyzyjniejszym – ale za odrobinę bardziej prawdopodobny scenariusz uznaję ten, w którym Rivera nieustanną presją zmusza rywala do ciągłej pracy ze wstecznego i jako zawodnik znacznie aktywniejszym w obszarze wyprowadzania uderzeń zwycięża na kartach sędziów punktowych.
Zwycięzca: Jimmie Rivera przez decyzję
145 lbs: Zabit Magomedsharipov (15-1) vs. Brandon Davis (9-5)
Kursy bukmacherskie: Zabit Magomedsharipov vs. Brandon Davis 1.10 – 9.50
Bartłomiej Stachura: Brandon Davis jest największym bukmacherskim underdogiem gali – i trudno się dziwić. Walkę wziął niespełna dwa tygodnie przed galą, nie mając za sobą obozu przygotowawczego.
Owszem, to charakterny i twardy zawodnik, który naprawdę potrafi błysnąć w stójce – szczególnie ślicznymi prostymi – ale w starciu z Zabitem Magomedsharipovem czeka go piekielnie trudna przeprawa. Nie dość bowiem, że nawet w stójce przewaga należeć powinna do dysponującego świetnymi warunkami fizycznymi i bardzo szerokim arsenałem ataków Dagestańczyka, to przede wszystkim w obszarze zapaśniczym i parterowym dominacja Zabita nie powinna podlegać najmniejszej dyskusji.
Dopóki zatem Davis będzie utrzymywał pojedynek na nogach, walka może być ciekawa. Jeśli tylko trafi do parteru – a nie mam większych wątpliwości, że jeśli tylko w stójce Magomedsharipov napotka opór, postara się rozegrać walkę bezpiecznie w parterze, zdając sobie doskonale sprawę, że w konfrontacji tej podejmuje ogromne ryzyko, nie mając wiele do wygrania – Dagestańczyk będzie dzielił i rządził, prawdopodobnie torując sobie drogę do poddania.
Zwycięzca: Zabit Magomedsharipov przez poddanie
115 lbs: Karolina Kowalkiewicz (12-2) vs. Jessica Andrade (18-6)
Kursy bukmacherskie: Karolina Kowalkiewicz vs. Jessica Andrade 4.90 – 1.23
Bartłomiej Stachura: Wielokrotnie w tym tygodniu dumałem nad tym, w jaki sposób na dystansie trzech rund – czy może nawet przed czasem – Karolina Kowalkiewicz może pokonać Jessicę Andrade. I nie będę ukrywał – nie do końca starczało mi wyobraźni, aby taki scenariusz sobie wyobrazić.
Łodzianka jest mobilniejsza i może spróbować rozegrać walką w stylu odrobinę zbliżonym do tego, w jakim zrobiła to swego czasu Joanna Jędrzejczyk. Ba, nawet Claudia Gadelha i Tecia Torres miały swoje dobre momenty w pierwszych rundach, hasając przy siatce, przepuszczając ciosy wściekle atakującej i mocno chwilami przewidywalnej Andrade – i kąsając ją kontrami. Gadelha i Torres nie miały jednak wystarczająco dużo paliwa w baku, aby przewalczyć na wstecznym – i jednocześnie kąsać Andrade – dłużej niż przez kilka ledwie minut. Opadły z sił. Dały się przyszpilić do siatki i zdominować zapaśniczo.
Kowalkiewicz ma na pewno lepszą kondycję od tej dwójki – Gadelhy i Torres – ale czy posiada też wystarczająco dobrą pracę na nogach, aby trzymać Andrade na dystans? Mam co do tego poważne wątpliwości. Nie myli się bowiem Brazylijka, zaznaczając, że Polka nieszczególnie często porusza się do boków, zamiast tego raczej hasając do przodu i do tyłu.
Najmocniejszym aspektem w grze łodzianki jest natomiast prawdopodobnie klincz. Potrafi tam terroryzować przeciwniczki – wszystkie poza Joanną Jędrzejczyk – łokciami i szczególnie kolanami, o czym najdobitniej przekonała się swego czasu zasiadająca obecnie na tronie kategorii słomkowej Rose Namajunas. Rzecz jednak w tym, że Jessica jest silna jak tur – i absolutnie nie wykluczam, że tajską klamrę Kowalkiewicz będzie w stanie zamienić na obalenie, co zresztą zdążyła już zapowiedzieć. Niby Brazylijka nie jest szczególnie techniczna w swoich zapaśniczych poczynaniach, a obrona Polki przed obaleniami stoi na wysokim poziomie, ale przewaga siłowa Andrade może okazać się w tym elemencie kluczowa.
Parter? Czy spadłaby mi szczęka, gdyby Karolina znalazła sposób na poddanie Jessiki? Niekoniecznie – ale brew jednak bym uniósł. Podobnie jak w każdym w zasadzie obszarze walki, także i w parterze Polka jest prawdopodobnie lepsza technicznie – ale czy o tyle, by zniwelować dysproporcję siły? Mam wątpliwości. Przypominam bowiem, że Andrade rzucała po całym oktagonie wyróżniającą się przecież w aspektach siłowych Gadelhą.
Karolina jest oczywiście piekielnie odporna – zarówno fizycznie, jak i mentalnie – a do tego mocna kondycyjnie, ale przecież także i Andrade nic w obszarze wydolności zarzucić nie można. Szczękę ma równie twardą, a nastawienie jeszcze bardziej rzeźnickie.
Nie mam wątpliwości, że Brazylijka będzie inkasowała sporo ciosów od Polki, ale mam wątpliwości, czy w jakikolwiek sposób zniechęci ją to do wywierania morderczej presji i rozpuszczania rąk w szalonych kombinacjach, w których za cel obiera sobie głowę i korpus rywalek.
Może zdając sobie sprawę z tytanu w szczęce rywalki, Kowalkiewicz poszuka ataków na korpus albo lowkingów na łydkę? A może przez kilka miesięcy szlifowała jakąś skrętówkę?
Tym niemniej… Chętnie się pomylę, odszczekując wszystko powyższe, ale obawiam się, że łodzianka nie ma wystarczająco dobrej pracy na nogach, aby rozbijać żeńską krzyżówkę Wanderleia Silvy i Johna Linekera z dystansu, a jej tajski klincz zostanie zneutralizowany zapasami dominującej pod względem siłowym Brazylijki. Innymi słowy…
Zwycięzca: Jessica Andrade przez decyzję
170 lbs: Tyron Woodley (18-3-1) vs. Darren Till (17-0-1)
Kursy bukmacherskie: Tyron Woodley vs. Darren Till 2.30 – 1.71
Bartłomiej Stachura: Powiedzmy sobie szczerze – dziennikarze, eksperci więksi i mniejsi oraz fani wyraźnie faworyzujący jednego z zawodników w walce wieczoru UFC 228 rozmijają się z rzeczywistością. I nie zmieni tego nawet scenariusz, w którym ich faworyt ostatecznie wygra w dominującym stylu.
Rzecz bowiem w tym, że mając na uwadze dotychczasowe boje Tyrona Woodleya i Darrena Tilla, można wskazać wiele elementów, które stanowią niewiadomą, będąc piekielnie trudnymi do rozczytania. Obaj mają w swoich arsenałach narzędzia, które mogą okazać się kluczowe dla ich wiktorii – ale obaj posiadają też luki, które mogą zostać wykorzystane przeciwko nim.
Rozpocznijmy od… kondycji! Tyron Woodley pod tym względem zdecydowanie nie zachwyca i niech nikogo nie zmylą pieciorundowe boje, jakie ostatnimi czasy toczył. Po 15 minut w każdej z tych walk spędził plecami na siatce, tam regenerując siły – a jako że dysponuje kowadłem w pięści, rywale na rzeczone ładowania paska z energią chętnie mu pozwalali, obawiając się inicjowania jakichkolwiek akcji. Kondycja mistrza zdecydowanie zatem do najlepszych nie należy. I nie miejmy złudzeń – po ponad rocznej przerwie, powrocie po kontuzji i w wieku 36 lat elementu tego już nie poprawi.
A Goryl z Liverpoolu? Przewalczył pięć rund ze Stephenem Thompsonem – ale w takim tempie, przy takiej bierności Wonderboya i przy braku elementów zapaśniczych prawdopodobnie mógłby przewalczyć jeszcze pięć. Niczego – w aspektach kondycyjnych – tym pojedynkiem nie udowodnił. Natomiast w 3-rundowych walkach z Bojanem Velickovicem i Jessinem Ayarim w drugiej części walk zwolnił. Starcie z Nicolasem Dalbym można mu darować, bo nabawił się w nim poważnej kontuzji.
Nie jest większym sekretem, w jaki sposób obaj zawodnicy podejdą do pojedynku. Amerykanin do niemal każdego podchodzi bliźniaczo podobnie – i to samo powiedzieć można o Brytyjczyku.
Owszem, warto odnotować, że do potyczki z Robbiem Lawlerem T-Wood wyszedł nadspodziewanie agresywnie, ale Ruthless nie jest kontruderzaczem. Jest nim natomiast Till, wobec czego mam bardzo poważne wątpliwości, czy w starciu z Brytyjczykiem Woodley będzie tak ochoczo inicjował wymiany, jak czynił to z Lawlerem.
Spodziewam się zatem, że swoim zwyczajem Tyron będzie cofał się na siatkę, tam wypatrując odpowiedniego momentu do wystrzelenia – czy to w kontrze na atak rywala, czy też nabierając rozpędu zamarkowaniem prawicy (może obalenia?), by ostatecznie wyprowadzić ją w drugie tempo, inicjując całą serię uderzeń i pędząc przed siebie jak zły. Ewentualnie – spod siatki ruszy bezpośrednio do ostrego obalenia.
A Goryl? Spróbuje wykorzystać nie tyle przewagę zasięgu po swojej stronie – ta bowiem jest niewielka – co przede wszystkim swój styl walki, w którym chętnie trzyma rywali na dystans kickbokserski. Postara się zatem terroryzować Woodleya długim krosem, męcząc go też okolicznościowym jabem czy kopnięciami na wszystkich wysokościach – choć na te na korpus będzie musiał uważać z uwagi na możliwe obalenie.
Till uwielbia ustawiać sobie rywali na siatce – i spodziewam się, że spróbuje, z powodzeniem, ustawić też sobie tam mistrza. Czy jednak będzie ostrzeliwał go z dystansu równie chętnie i z równie wysoką częstotliwością jak swego czasu Rory MacDonald? Wątpliwe. Till nie jest bowiem zawodnikiem, który gustuje w swego rodzaju punktującym stylu walki – uderza znacznie rzadziej niż Kanadyjczyk, ale za to znacznie mocniej. Czy takie podejście będzie korzystne na okoliczność starcia z Tyronem Woodleyem? Nie sądzę…
Szybkie, bite z niepełną siłą – a zatem pozwalające zachować czujność w defensywie i dystans zarazem – proste Czerwonego Króla stanowiły idealną broń na Amerykanina, który za nic w świecie nie potrafił wstrzelić się z kontrą czy obaleniem, nieustannie gnębiony różnorodnymi – bo do prostych Kanadyjczyk wplatał też kopnięcia – atakami.
Darren Till nie walczy w ten sposób, choć… Jego pojedynek ze Stephenem Thompsonem udowadnia, że nie wiemy jeszcze o nim wszystkiego. Pokazał, że potrafi bić się w niezwykle wyrachowany, konsekwentny i metodyczny sposób. O ile obniża w ten sposób prawdopodobieństwo zwycięstwa przez nokaut, to akurat w konfrontacji z T-Woodem takie podejście – czyli nastawienie na dużą częstotliwość wyprowadzanych z niepełną mocą ataków – wydaje się zasadne.
Na korzyść Woodleya mogą natomiast przemawiać dwa elementy. Przede wszystkim – jak słusznie zaznaczył Wonderboy, liverpoolczyk ma tendencję do odchylania się przed ciosami i kopnięciami, pozostając stopami na miejscu. A to oznacza, że jest wówczas potwornie narażony na obalenia. Tyron jak najbardziej może to wykorzystać – o ile oczywiście Till nie ograniczy tego nawyku, o co jednak łatwo nie będzie, bo wydaje się on głęboko zakorzeniony w jego pamięci mięśniowej. W starciu z zapaśnikiem – a Darren nie mierzył się dotychczas z żadnym odrobinę choćby przypominającym Amerykanina, wobec czego jego defensywa przed obaleniami stanowi wielką niewiadomą – jest to taktyka piekielnie ryzykowna.
Z drugiej zaś strony – Brytyjczyk to aktywny, tj. wymuszający na rywalach ataki, kontruderzacz. Przestrzelony cios Woodleya czy nawet nieprzygotowana próba obalenia może oznaczać dla niego koniec wieczoru.
Jeśli zaś chodzi o drugi element, który może przemawiać na korzyść mistrza… Chodzi o lowkingi. Woodley kopie jak koń. Till tymczasem został okrutnie porozbijany lowkingami przez Velickovica. Jednak jak w każdym niemal elemencie tego pojedynku, także i tutaj istnieje druga strona medalu. Otóż, w starciu z Cerrone Goryl wyciągnął wnioski z boju z Velickovicem – i za każdą próbę niskiego kopnięcia w wykonaniu Amerykanina karcił go soczystymi krosami. Jako zawodnik, który rozkłada styl rywali na atomy, Woodley jest tego z pewnością świadomy.
Generalnie zatem istnieje ryzyko, że starcie to będzie w mniejszym lub większym stopniu przypominało potyczki Woodleya z Thompsonem czy Tilla z Thompsonem. Zdając sobie bowiem sprawę z kontrujących umiejętności Brytyjczyka, Amerykanin będzie ograniczał ataki do minimum. Zresztą, wraz z kolejnymi obronami powszechną tendencją wśród mistrzów jest nabieranie coraz większej awersji do ryzyka – a że Woodley ryzyka nienawidzi, to wiemy od dawna.
I podobnie sprawa będzie miała się z pretendentem, który zamknąwszy mistrza na siatce, również najprawdopodobniej wcieli się w kickbokserskiego szachistę, będąc w pełni świadomym, że lada chwila Woodley może wystrzelić z ostrą szarżą lub próbą zapaśniczą.
Nie zapominajmy, że Goryl już po walce z Wonderboyem otwarcie przyznał, że byłby głupcem, gdyby ostro zaatakował gustującego w walce z kontry przeciwnika. Woodley natomiast nie jest oczywiście tak dobrym kontruderzaczem jak Thompson, ale… jest piekielnie szybki, uderza bez porównania mocniej, a do tego może zagrozić ci obaleniem. Brytyjczyk będzie miał zatem furę powodów, aby podejść do walki w sposób wyrachowany.
Nie ukrywam, że o ile Woodley prawdopodobnie uderza mocniej – choć głowy za to nie dam – to jego odporność na ciosy nie jest tak dobra jak młodszego o całe jedenaście lat Tilla. Przyznam szczerze, że byłem pod wrażeniem absolutnie zerowej reakcji Brytyjczyka na kilka soczystych ciosów, jakimi potraktował go w Liverpoolu Wonderboy. Na mistrzu ciosy Thompsona robił zdecydowanie większe wrażenie.
Scenariusz, w którym Woodley nokautuje Tilla, jest jednak realny. Podobnie jak taki, w którym po toczonej w żółwim tempie walce ostatecznie zwycięża decyzją sędziowską, notując kilka decydujących dla werdyktu obaleń. Powtarzam bowiem, że nie wiemy wiele o defensywie zapaśniczej Tilla. Owszem, w starciu z Cerrone wyglądał w tym obszarze dobrze – ale Kowboj to nie T-Wood.
Mając jednak na uwadze, że Amerykanin nie walczył od lipca zeszłego roku, powraca po kontuzji, poza obozem przygotowawczym praktycznie nie trenuje, skupiając się na wrażliwej społecznie propagandzie w TMZ, ma już na karku aż 36 lat, a jego styl oparty jest na dynamice – spodziewam się regresu. Najlepsze lata Woodley ma już za sobą. Szybszy nie będzie, lepszy kondycyjnie również. Także i jego odporność będzie pikować.
Goryl nie ma na swoim rozkładzie tak mocnych rywali jak T-Wood, a walka o pas jest dla niego nowością, ale nieustannie się rozwija. W starciu z Cerrone udowodnił, że łata dziury w swojej oktagonowej grze, a w konfrontacji z Thompsonem pokazał, że gdy trzeba, potrafi okiełznać mordercze oktagonowe żądze, za cel stawiając sobie przede wszystkim odniesienie zwycięstwa. Wszystko to uzupełnia niebywałą pewnością siebie, która po ważeniu – wniósł na wagę 169 funtów, zamykając usta krytykom – prawdopodobnie pozwala mu wręcz lewitować nad ziemią.
Młodzian albo znajdzie sposób na ustrzelenie rywalizującego od dawna wyłącznie z leciwymi rywalami – choć mańkutami! – Woodleya w kontrze, albo większą aktywnością w stójce utoruje sobie po taktycznie rozegranej walce drogę do zwycięstwa na punkty nad spędzającym masę czasu na siatce Amerykaninem.
Zwycięzca: Darren Till przez (T)KO
PODSUMOWANIE
Walka | Bartek S. |
---|---|
Woodley - Till 2.30 - 1.71 | Till |
Kowalkiewicz - Andrade 4.90 - 1.23 | Andrade |
Magomedsharipov - Davis 1.10 - 9.50 | Magomedsharipov |
Dodson - Rivera 2.30 - 1.71 | Rivera |
Alhassan - Price 1.83 - 2.10 | Alhassan |
Suarez - Esparza 1.22 - 5.00 | Suarez |
Neal - Camacho 1.56 - 2.67 | Camacho |
Byrd - Stewart 1.59 - 2.60 | Byrd |
Stamann - Sterling 2.35 - 1.69 | Stamann |
White - Sanchez 1.48 - 2.75 | White |
Aldana - Pudilova 1.91 - 2.00 | Aldana |
Miller - White 2,40 - 1.67 | White |
Brooks - Sanchez 1.50 - 2.85 | Brooks |
Ostatnia gala | 8-5 |
Łącznie | 1245-693 |
Poprawne | 64,24 % |
*****