Typowanie UFC 213 – Nunes vs. Shevchenko
Analizy i typowanie gali UFC 213 – Nunes vs. Shevchenko, która odbędzie się w nocy z soboty na niedzielę.
Transmisja z gali rozpocznie się w nocy z soboty na niedzielę o 00:30.
Przypominamy, że poszczególne ikony przy przewidywanych rezultatach walk w lekkim uproszczeniu oznaczają:
Ikona | Opis |
---|---|
Tylko kataklizm mógłby sprawić, że mój faworyt przegra. | |
Jestem przekonany do swojego typu, ale nie skreślam całkowicie jego rywala, bo ma narzędzia, by zwyciężyć – choć szanse na to są niewielkie. | |
Zawodnik, na którego postawiłem powinien to bez większych problemów wygrać, choć jego rywal może stawić spory opór, który może zaprowadzić go nawet do zwycięstwa. | |
Nie jestem przekonany, bliżej mi, rzecz jasna, do zawodnika, na którego postawiłem, ale jego oponent ma umiejętności, by to wygrać. | |
Absolutnie nie będę zdziwiony, jeśli wytypowany przeze mnie zawodnik polegnie z kretesem, szalenie wyrównana walka, może pójść w dwie strony. |
155 lbs: Anthony Pettis (19-6) vs. Jim Miller (28-9)
Kursy bukmacherskie: Anthony Pettis vs. Jim Miller 1.42 – 3.00
Bartłomiej Stachura: Nie będę ukrywał, że mam poważne problemy we wskazaniu faworyta tego pojedynku – wbrew bukmacherom i graczom, którzy wyraźnie faworyzują Anthony’ego Pettisa. Skończenie Millera będzie piekielnie trudne, bo to niebywale twardy zawodnik, który tylko raz w karierze przegrał przez techniczny nokaut, dwukrotnie przez poddanie. Jeśli jednak jesteś w stanie przetrwać bomby Dustina Poiriera i potem napsuć mu jeszcze mnóstwo krwi – a to właśnie uczynił ostatnio Miller – przetrwasz też najmocniejsze ciosy Pettisa.
Ciosy – bo jeśli chodzi o kopnięcia, sprawa nie jest już taka oczywista. Showtime potrafi atakować technikami nożnymi niebywale precyzyjnie, z dużą mocą i bez sygnalizacji. Jak przy okazji każdej analizy walki Pettisa, trzeba zatem obowiązkowo odhaczyć standardowe stwierdzenie – może on skończyć walkę w każdej chwili, do czego potrzebuje jednego tylko przebłysku geniuszu.
Jeśli jednak przyjrzymy się uważniej jego ostatnim pojedynkom, to wyglądały one dramatycznie słabo – nawet zwycięstwo z Charlesem Oliveirą w starciu, w którym był na najlepszej drodze do porażki/remisu. I nie chodzi o to, że nagle Pettis nie potrafi się już bić. Robi mniej więcej to, co robił wcześniej – ale jego luki zostały obnażone, a przepis na niego szeroko udostępniony.
I agresywnie walczący Jim Miller, który z każdą walką prezentuje się odrobinę lepiej w płaszczyźnie stójkowej, dysponuje soczystymi lowkingami, walczy z odwrotnej pozycji, jest bardzo agresywny i aktywny, a do tego posiada solidne zapasy i przyzwoity parter, jak najbardziej może powtórzyć to, co kiedyś uczynił Rafael dos Anjos – odrobinę do niego podobny stylistycznie. Nie spodziewam się co prawda aż takiej demolki, ale „zaszczucie” Pettisa pod siatką i pokonanie go na punkty? To jak najbardziej realny scenariusz.
Z drugiej natomiast strony, powtórzę, Pettis, który ostatnimi czasy stał się odrobinę bardziej mobilny – w sensie poruszania się do boków, a nie jak w taekwondo do przodu i tyłu, bo to czynił zawsze – cały czas będzie o jednego soczystego middlekicka od naruszenia rywala. Ba, nawet jeśli zostanie położony na plecach, prawdopodobnie nie będzie miał problemu ze wstawaniem, a może nawet zagrozi bardzo przeciętnemu w obszarze kontroli Millerowi jakimś poddaniem. No i pamiętajmy, że od strony szybkościowej Pettis szczególnie w pierwszej rundzie będzie miał ogromną przewagę – być może wystarczająco dużą, by nawet zniwelować agresywny styl Millera i ukryć własne słabości. Czasami nic lepiej nie maskuje niedostatków technicznych niż właśnie znakomite atrybuty fizyczne w postaci szybkości, dynamiki, wyczucia czasu i dystansu. I starcie Pettisa z Millerem może się takowym właśnie okazać – stylistycznie bowiem ten ostatni zdecydowanie nie jest wygodnym rywalem dla tego pierwszego, ale ten pierwszy od strony fizycznej może mieć tak dużą przewagę, że wszystkie atuty Millera zostaną zneutralizowane.
I z ogromnym wahaniem na taki właśnie scenariusz postawię – Pettis albo skończy Millera jakimś niesygnalizowanym kopnięciem, najpewniej na schaby, albo zdoła trafiać wystarczająco często na środku oktagonu, aby przekonać sędziów, że chwile, które spędzał z plecami wbitymi w siatkę, nie były najważniejsze w tej walce. W najmniejszym stopniu nie zdziwi mnie jednak zwycięstwo skreślanego przez bukmacherów Millera.
Zwycięzca: Anthony Pettis przez decyzję
265 lbs: Alistair Overeem (42-15) vs. Fabricio Werdum (21-6-1)
Kursy bukmacherskie: Alistair Overeem vs. Fabricio Werdum 1.80 – 2.05
Bartłomiej Stachura: Kursy bukmacherskie na zwycięstwa obu zawodników są niezwykle wyrównane, ale przyznam szczerze, że biorąc pod uwagę ostatnie walki obu oraz sposób, w jaki na przestrzeni lat modyfikowali swoje style walki, nie mam większych problemów ze wskazaniem faworyta tego starcia.
Otóż, pojedynek najprawdopodobniej toczył będzie się w preferowanej przez Overeema płaszczyźnie stójkowej, a to z prostej przyczyny – Werdumowi brak szlifów zapaśniczych, aby przenosić walkę do parteru, gdzie z góry byłby bardzo niebezpieczny.
Faworyzujący Brazylijczyka powiedzą: „I co z tego – przecież to Werdum częściej trafiał na nogach w ostatnim pojedynku obu”. Zgadza się. Rzecz jednak w tym, że dzisiejszy Holender w obszarze kickbokserskim mocno różni się od tego z czasów, gdy obaj mierzyli się po raz drugi. Wtedy przyciśnięty, cofał się w linii prostej, nie miał pomysłu na kontry, gubił się. Teraz jego styl walki jest zupełnie inny. Owszem, od wielkiego dzwona przyklei się plecami do siatki, unosząc gardę, ale generalnie jego praca na nogach uległa ogromnej poprawie – nie jest już 260-funtową napakowaną mięśniami statyczną bestią, ale lotnym 240-funtowcem, który bardzo starannie wybiera własne momenty do ataku, pracą na nogach i kontrami frustrując napierających oponentów.
I tak właśnie widzę ten pojedynek w płaszczyźnie stójkowej – Werdum będzie napierał w swoim tradycyjnym stylu, ochoczo wyprowadzając uderzenia i kombinacje, a jednocześnie będąc w swoich poczynaniach mocno nieodpowiedzialnym w defensywie. Brazylijczyk nigdy nie wypracował w swoim stylu solidnych szlifów defensywnych w postaci mobilnego tułowia, głowy, zbić, bloków, odchyleń, zmian poziomów. Za to z całą pewnością trzeba oddać mu, że nabrał pewności siebie przy wyprowadzanych atakach. Brak w tym wszystkim jednak jakiegoś uporządkowania, taktyki, planu. Werdumowi raczej kołaczą się po głowie losowe myśli: „Teraz wyprowadzę 1-2, a teraz obrotówkę, teraz popatrzę na dół i kopnę na górę”. Jest więc element sytuacyjnej inteligencji, który np. w konfrontacji z Markiem Huntem zapewnił mu zwycięstwo, ale w tym wszystkim brakuje jednak jakiegoś logicznego przyczynowo-skutkowego toku myślowego, jakiegoś konkretnego planu taktycznego albo chociażby reaktywnego podejścia do wydarzeń w oktagonie. „Cholera, nie mogę go dopaść, bo się cofa – więc ruszę jeszcze ostrzej!” – i bach, sfrustrowany Werdum pada pod ciosem Stipego Miocica.
Zupełnie inaczej sprawa wygląda w przypadku Overeema, który od czasu trafienia pod skrzydła Grega Jacksona i Mike’a Winkeljohna (choć oczywiście trenuje też ze swoimi ludźmi) zmienił się nie do poznania. Trzyma się założonego przed walką planu, pozostaje w swoich działaniach niebywale cierpliwy i konsekwentny. Jeśli pewien element działa – kros w walce z Miocicem – próbuje atakować w ten właśnie sposób. Jak mało kto w kategorii ciężkiej potrafi kontrolować dystans.
Jak więc może w płaszczyźnie stójkowej wyglądać walka? Brazylijczyk będzie wywierał presję, atakując na różne sposoby, ale mocno się też wówczas odsłaniając. A jako że nie jest najszybszym zawodnikiem – a wręcz, nawet jak na standardy kategorii ciężkiej: lekko ślamazarnym – Holender będzie miał nie tylko sporo przestrzeni do tego, aby te luki wykorzystać, ale też sporo czasu. Spodziewam się więc, że będzie co prawda znajdował się przez większość czasu na wstecznym – choć nie tak panicznym jak w starciu z ciężkorękim Miocicem – ale będzie też trafiał częściej – czy to w kontrach, czy też we fragmentach, w których Brazylijczyk będzie „resetował” nogi na środku oktagonu.
Jak pamiętamy, kluczem do pokonania Caina Velasqueza dla Fabricio Werduma okazał się jego tajski klincz, ale akurat w konfrontacji z Alistairem Overeemem ta broń na niewiele mu się najprawdopodobniej zda. Reem to bowiem być może najlepszy ciężki klinczer na świecie.
Innymi słowy, nie sądzę, aby Werdum był w stanie swoją aktywnością stłamsić Overeema na nogach, ani dosięgnąć go jakimś mocnym ciosem, który rozstrzygnąłby pojedynek. Holender albo pewnie go wypunktuje, albo skończy jakąś kontrą.
Zwycięzca: Alistair Overeem przez decyzję
265 lbs: Daniel Omielańczuk (19-7-1) vs. Curtis Blaydes (6-1)
Kursy bukmacherskie: Daniel Omielańczuk vs. Curtis Blaydes 6.20 – 1.14
Bartłomiej Stachura: Daniel Omielańczuk jest największym bukmacherskim underdogiem gali i na papierze ma to uzasadnienie. Polak bowiem od dawna ma problemy z zapaśnikami – a takowym właśnie jest Curtis Blaydes. Ba, czarnoskóry Amerykanin jest nie tylko „zapaśnikiem”, ale ogromnym, piekielnie silnym zapaśnikiem, który nie bawi się w stójkowe wymiany, od razu przechodząc do swoich najmocniejszych stron.
Nie ulega żadnej wątpliwości, że tylko niepoprawni optymiści mogą faworyzować w tym pojedynku Omielańczuka. Jeśli bowiem klinczersko-zapaśniczo byli w stanie zdominować naszego zawodnika Anthony Hamilton, Jared Rosholt i Tim Johnson, to jak najbardziej Blaydes – z pewnością lepszy zapaśnik od Hamiltona i Johnsona – może pójść ich śladami.
Rzecz jednak w tym, że polski zawodnik naprawdę radzi sobie coraz lepiej właśnie w elementach klinczu i defensywnych zapasów. Kiedyś dawał się z łatwością zamykać na siatce, a stamtąd obalać. Teraz natomiast jego praca na nogach uległa wyraźnej poprawie – znacznie trudniej przyszpilić go plecami do ogrodzenia. A jeśli nawet jego rywalowi się to uda, Polak potrafi bardzo dobrze bronić się przed obaleniami – czego dowodem wybronione 4 z 5 prób zapaśniczych Tima Johnsona.
Jestem pewien, że Omielańczuk mocno szlifuje swoją pracę na nogach, nie tylko poprawia swoje umiejętności zapaśnicze, ale też robi, co może, aby klincz zrywać i zyskiwać przestrzeń, gdzie z uwagi na swoją szybkość i solidne szlify kickbokserskie jest najgroźniejszy. Rzecz jednak w tym, że – jak sam przyznawał – jest po prostu za mały na kategorię ciężką i pewnych fizycznych barier – głównie siłowych – nie przeskoczy.
Właśnie dlatego trudno dawać Omielańczukowi większe szanse w konfrontacji z Blaydesem. Polak nie należy do najmocniej uderzających zawodników, który urywałby głowy i kończył rywali. Prędzej czy później Amerykanin – który sam potwierdził, że szczękę ma nie od parady – znajdzie drogę na skrócenie dystansu, nawet jeśli w drodze doń zainkasuje jakiś cios. W klinczu natomiast polskiego zawodnika czeka powtórka z rozrywki – czyli w najlepszym razie utrzymywanie walki na nogach za cenę spędzania czasu na siatce.
Oczywiście, gdyby Daniel był w stanie przewalczyć 15 minut w ten sposób, w jaki walczył na początku konfrontacji z Johnsonem – trafiając rywala i świetnie odchodząc do boku, czym unikał przyszpilenia do siatki (i sądzę, że taki właśnie będzie miał plan na sobotni pojedynek) – wówczas mógłby napsuć Blaydesowi mnóstwo krwi. Na pewno naszemu zawodnikowi w sukurs przyjdzie duży oktagon, w jakim będzie odbywać się walka, ale nie jestem przekonany, czy będzie w stanie choćby przez te półtorej rundy ostrzeliwać w ten sposób rywala i unikać klinczu i obaleń. Praca na wstecznym sporo kosztuje.
Tym samym spodziewam się niestety, że Blaydes znajdzie sposób na zmianę pojedynku na walkę klinczersko-zapaśniczą, w której trudno nie widzieć go w roli wyraźnego faworyta.
Zwycięzca: Curtis Blaydes przez decyzję
185 lbs: Yoel Romero (12-1) vs. Robert Whittaker (18-4)
Kursy bukmacherskie: Yoel Romero vs. Robert Whittaker 1.87 – 1.95
Bartłomiej Stachura: Do szczegółowej technicznej analizy tego kapitalnie zapowiadającego się pojedynku odsyłam do poniższego tekstu:
W telegraficznym skrócie: minimalnie faworyzuję Romero z uwagi na jego niebywałą dynamikę, olimpijskie zapasy, ciężkie pięści i nieprzewidywalność. Czynniki te mocno ograniczą zapędy ofensywne Whittakera, pozwalając Kubańczykowi na oszczędne korzystania z ograniczonych zasobów kondycyjnych w drodze do obalenia i ubicia Australijczyka z góry. Nie drgnie mi jednak brew, jeśli Whittaker znajdzie lukę przy okazji szalonych chwilami szturmów rywala, kończąc go ciosami.
Zwycięzca: Yoel Romero przez (T)KO
135 lbs: Amanda Nunes (14-4) vs. Valentina Shevchenko (14-2)
Kursy bukmacherskie: Amanda Nunes vs. Valentina Shevchenko 1.91 – 1.91
Bartłomiej Stachura: Nie miałem okazji, aby zobaczyć poprawioną kondycję Amandy Nunes, która zawsze miała w tym obszarze problemy – dwa kolejne starcia wygrała bowiem ekspresowo w pierwszej rundzie. Natomiast w trzeciej odsłonie pierwszej walki z Shevchenko była bezbronna i wyczerpana do granic możliwości. Jeśli więc pochodząca z Kirgistanu pretendentka zdoła przetrwać pierwszą rundę – w której na pewno Brazylijka będzie najbardziej niebezpieczna – przejmie stery pojedynku w swoje ręce od drugiej, najpóźniej trzeciej rundy, ostatecznie albo kończąc Nunes, albo ją wypunktowując. Biorąc pod uwagę umiejętności kickbokserskie Shevchenko, stawiam na to, że nie da się ubić na początku i strąci Brazylijkę z tronu.
Zwycięzca: Valentina Shevchenko przez (T)KO
PODSUMOWANIE
Walka | Bartek S. | Maciej S. |
---|---|---|
Nunes - Shevchenko 1.91 - 1.91 | Shevchenko | Nunes |
Romero - Whittaker 1.87 - 1.95 | Romero | Romero |
Omielańczuk - Blaydes 6.60 - 1.12 | Blaydes | Blaydes |
Overeem - Werdum 1.80 - 2.05 | Overeem | Overeem |
Pettis - Miller 1.41 - 3.05 | Pettis | Pettis |
Oleinik- Browne 3.00 - 1.42 | Browne | Browne |
Camozzi - Laprise 6.00 - 1.14 | Laprise | Laprise |
Meerchaert - Santos 2.35 - 1.65 | Santos | Santos |
Muhammad - Mein 1.69 - 2.25 | Muhammad | Muhammad |
De Andrade - Font 3.60 - 1.31 | Font | Font |
Stamann - Ware 1.38 - 3.20 | Stamann | Stamann |
Bochnovic - Giles 3.55 - 1.32 | Giles | Giles |
Ostatnia gala | 8-5 | 7-6 |
Łącznie | 907-504 | 95-53 |
Poprawne | 64,28 % | 64,18 % |
*****