Typowanie UFC 211 – Miocic vs. JDS II
Obszerne analizy i typowanie szlagierowo zapowiadającej się gali UFC 211 – Stipe Miocic vs. Junior dos Santos II, na której wystąpią też Joanna Jędrzejczyk i Krzysztof Jotko.
Transmisja z gali rozpocznie się w nocy z soboty na niedzielę o godzinie 00:20.
Przypominamy, że poszczególne ikony przy przewidywanych rezultatach walk w lekkim uproszczeniu oznaczają:
Ikona | Opis |
---|---|
Tylko kataklizm mógłby sprawić, że mój faworyt przegra. | |
Jestem przekonany do swojego typu, ale nie skreślam całkowicie jego rywala, bo ma narzędzia, by zwyciężyć – choć szanse na to są niewielkie. | |
Zawodnik, na którego postawiłem powinien to bez większych problemów wygrać, choć jego rywal może stawić spory opór, który może zaprowadzić go nawet do zwycięstwa. | |
Nie jestem przekonany, bliżej mi, rzecz jasna, do zawodnika, na którego postawiłem, ale jego oponent ma umiejętności, by to wygrać. | |
Absolutnie nie będę zdziwiony, jeśli wytypowany przeze mnie zawodnik polegnie z kretesem, szalenie wyrównana walka, może pójść w dwie strony. |
265 lbs: Stipe Miocic (16-2) vs. Junior dos Santos (18-4)
Kursy UNIBET: Stipe Miocic vs. Junior dos Santos 1.77 – 2.10
Bartłomiej Stachura: Pierwszy pojedynek obu zawodników był wyrównany, ale z pewnością nie na tyle, by jednogłośna decyzja sędziowska na rzecz Juniora dos Santosa mogła budzić jakiekolwiek kontrowersje. Brazylijczyk był aktywniejszy, szczególnie ochoczo ostrzeliwując korpus Stipego Miocica, który w mistrzowskich rundach wyraźnie już zwolnił. Zwracam też uwagę, w jakich sytuacjach JDS zainkasował najmocniejsze ciosy, które zdeformowały – jak to zwykle u niego bywa – jego twarz. Otóż, wtedy, gdy swoim starym zwyczajem cofał się prosto na siatkę, by następnie odchodzić od niej nonszalancko z rękami na udach. Gdyby nie tamte akcje, pojedynek wyglądałby na znacznie mniej wyrównany.
Mówi się, że Amerykanin poczynił od tamtego czasu duży postęp – ale nic takiego nie miało miejsca. Nadal walczy bliźniaczo podobnie, a jego ostatnie zwycięstwa były też po części wynikiem ułomności jego rywali. Oczywiście można tak powiedzieć o każdej walce, ale zdominowanie zapaśnicze Hunta, ustrzelenie obłąkanego w swoich atakach Werduma czy kruchoszczękiego Arlovskiego nie przekonuje mnie w najmniejszym stopniu, że mamy do czynienia z nową wersją Miocica. Ba, jego konfrontacja z Alistairem Overeemem, którą wygrał przez nokaut w pierwszej rundzie, może wręcz wskazywać na to, że sam stał się w swoich poczynaniach brawurowy ponad miarę. Dwukrotnie zainkasował bowiem potężne ciosy, po jednym z nich padając nawet na deski.
Przypominam też, że do pierwszej walki dos Santos wychodził po laniu od Caina Velasqueza, ponad rocznej przerwie i szeregu kontuzji. A mimo to – oraz pomimo wspomnianego fatalnego nawyku odchodzenia od siatki z opuszczonymi rękami – jego zwycięstwo nie podlegało dyskusji.
Później co prawda dostał srogie lanie od Alistaira Overeema, ale rzecz w tym, że Holender to zupełnie inny stylistycznie rywal do Miocica, a i był to pierwszy obóz Brazylijczyka w ATT, gdzie próbowano robić z niego zapaśnika czy kopacza. W tamtej walce Holender ani na chwilę nie zaakceptował dystansu bokserskiego, w którym tak dobrze czuje się JDS, podczas gdy Miocic własnie w tej płaszczyźnie najczęściej walczy. I oczywiście arsenał kopnięć Overeema jest o wiele większy. Szczegóły na temat tamtej klęski JDS znajdziecie w poniższej analizie:
Z kolei w pojedynku z Benem Rothwellem przypomniał już starego, dobrego Cygana, który kiedyś trząsł dywizją ciężką. Duża aktywność, terroryzowanie korpusu rywala, świetna kondycja, realizacja planu taktycznego (żadnego półdystansu) i przede wszystkim poprawione stare nawyki, z powodu których w pierwszej walce Miocic trafił najmocniejszymi ciosami. Wszystko to nie wróży mistrzowi najlepiej przed rewanżem.
Spodziewam się, że dos Santos będzie trzymał Miocica na końcu swoich pięści, kąsając go jabami na głowę i korpus, od czasu do czasu przeplatanymi jakimiś sierpami na górę. Pierwsza walka potwierdziła, że utrzymanie Brazylijczyka na plecach jest praktycznie niemożliwe, a próby obalenia go – na ogół nieskuteczne – kosztują mnóstwo energii, czyniąc całą tę grę zapaśniczą mistrza niewartą ryzyka. A to oznacza, że Miocicowi odpadną atuty, dzięki którym ubił Hunta czy – w mniejszym stopniu – Overeema.
Nie jest jednak tak, że całkowicie skreślam Amerykanina. Nic z tych rzeczy! Trzeba mu bowiem oddać, że to twardy zawodnik z ostrą mentalnością, który teraz jeszcze zyskał na pewności siebie, której zresztą mu nigdy nie brakowało. Nie deprymuje się niepowodzeniami, a nawet po wylądowaniu na deskach – jak w walce z Overeemem czy właśnie pierwszej z dos Santosem – od razu wraca do gry i atakuje.
Dodatkowo, uważam, że kluczem do pokonania pretendenta mogą okazać się dla mistrza kopnięcia. W pierwszej walce praktycznie w ogóle nie kopał, a dysponuje naprawdę soczystym kopnięciem okrężnym na korpus po przekroku. Jeśli zacznie korzystać z technik nożnych, atakując głowę, korpus oraz przede wszystkim wykroczną nogę Brazylijczyka, jak najbardziej może nie tylko napsuć mu mnóstwo krwi, ale też utrzymać się na tronie, rewanżując się rywalowi za jedyną porażkę, jakiej doznał w ostatnich czterech latach. Nie zapominajmy bowiem też, że dla pretendenta jest to powrót do akcji po ponad rocznej przerwie i kolejnej kontuzji – Bóg jeden raczy wiedzieć, jak odbije się to na jego formie.
Tym niemniej, spodziewam się, że mający za sobą trzeci obóz przygotowawczy w ATT – a już po drugim wyglądał świetnie – dos Santos będzie długimi fragmentami w stanie utrzymywać walkę na dystansie bokserskim, ostrzeliwując mistrza szybkimi ciosami – jest aktywniejszym zawodnikiem – nie dając mu się jednocześnie zamykać na siatce. Coraz bardziej zdesperowany Miocic, który nadal dzieli karierę sportową z zawodem strażaka, zacznie w rezultacie podejmować coraz większe ryzyko w swoich atakach, co okaże się gwoździem do jego trumny.
Zwycięzca: Junior dos Santos przez (T)KO
115 lbs: Joanna Jędrzejczyk (13-0) vs. Jessica Andrade (16-5)
Kursy UNIBET: Joanna Jędrzejczyk vs. Jessica Andrade 1.52 – 2.60
Bartłomiej Stachura: Dokładnie walce Joanny Jędrzejczyk z Jessicą Andrade przyjrzałem się w osobnej analizie, więc wszystkich spragnionych szczegółów zapraszam do linku poniżej:
Matador czy byk – analiza walki Joanny Jędrzejczyk z Jessicą Andrade
W telegraficznym skrócie natomiast… Andrade będzie niebywale groźna, bo atakuje furiacko, uderza często i mocno, a do tego ma bardzo mocną szczękę i niezłe zapasy. Na domiar złego Jędrzejczyk ma tendencje do cofania się na siatkę czy też wdawania w bezsensowne – z punktu widzenia tej walki – wymiany w półdystansie. Różnice techniczne zdecydowanie przemawiają jednak za Polką – zwłaszcza, że defensywa Brazylijki jest dziurawa jak szwajcarski ser.
Uważam, że drugi obóz przygotowawczy w ATT, przewaga kondycyjna oraz szeroki wachlarz ofensywny (łokcie!) pozwolą Joannie wyjść z tej konfrontacji z tarczą – ale brew mi nie drgnie, jeśli dojdzie do zmiany warty na tronie kategorii słomkowej.
Zwycięzca: Joanna Jędrzejczyk przez decyzję
170 lbs: Demian Maia (24-6) vs. Jorge Masvidal (32-11)
Kursy UNIBET: Demian Maia vs. Jorge Masvidal 2.00 – 1.81
Bartłomiej Stachura: Starcie zapowiada się wybornie, a obaj zawodnicy mają oczywiste drogi do zwycięstwa. Jorge Masvidal spróbuje utrzymać walkę na nogach, rozbijając ustępującego mu o dwie klasy w płaszczyźnie stójkowej rywala ciosami i w mniejszym stopniu kopnięciami. Demian Maia zrobi natomiast wszystko, aby skrócić dystans, dopaść Amerykanina pod siatką, przewrócić i poskręcać.
Innymi słowy, szykują się naprawdę wyborne szachy, bo obaj zawodnicy doskonale zdają sobie sprawę, co chce zrobić ich rywal. Szczególnie tyczy się to jednak Masvidala, bo oktagonowa gra Mai została już dawno temu prześwietlona na wiele sposobów – Brazylijczyk niemal zawsze zaprzęga do działania te same narzędzia. Próbuje zamknąć rywala na siatce, zejść pod ciosem do jednej nogi – jeśli nie uda mu się obalić, przenosi walkę pod siatkę, gdzie dysponuje kilkoma rodzajami obaleń – i przechodzi od jednego do drugiego, aż przewróci rywala. Jeśli sztuka ta mu się nie uda, sam wciąga rywali do półgardy, następnie odwracając pozycję. Jego kontrola z góry to absolutnie najwyższy światowy poziom. Kapitalnie przechodzi pozycje, rewelacyjnie unieruchamiając przeciwników. Gdy rywal próbuje się skręcać, mając już Brazylijczyka w dosiadzie, ten chętnie na to pozwala, zachodząc im plecy, by następnie walczyć – na ogół z doskonałym rezultatem – o zapięcie duszenia.
Brazylijczyk bije się w ten sposób od dawien dawna i choć posiada w swoim arsenale też inne narzędzia zapaśniczo-parterowe, to najzwyczajniej w świecie nie musi się do nich odnosić. Opanował do perfekcji kilka sztuczek, które działają kapitalnie. Co bardzo istotne – Masvidal w licznych wywiadach przed galą wielokrotnie opisywał tenże styl Mai od strony technicznej. Jest więc w pełni świadomy, co go czeka.
Maia będzie miał też po swojej stronie przewagę fizyczną i najprawdopodobniej siłową, co bardzo może mu się przydać w klinczerskich i zapaśniczych bojach, jeśli przeniesie walkę pod siatkę.
Rzecz jednak w tym, że Masvidal to zawodnik z jedną z najlepszych obron przed obaleniami w całym UFC. I niech was nie zmyli, że dał się obalić Rossowi Pearsonowi – było to w kontrze na kopnięcia. Poza tym wielokrotnie powtarzał, że walczy różnie z różnymi rywalami, co doskonale widać. Czasami trzyma gardę wysoko, czasami nisko, czasami jest agresywny – szczególnie ostatnio – czasami ostrożny.
W konfrontacji z Maią spodziewam się mobilnej i bardzo wyrachowanej w pierwszej rundzie wersji Masvidala. Dokładny przepis na pokonanie Mai jest bowiem od dawna znany. Pokazał go Rory MacDonald, a bliski powtórzenia tego wyczynu był też w trzeciej rundzie Matt Brown – mając już wyraźnie zmęczonego Maię, zdzielił go dobrym ciosem, ale potem cofnął się na siatkę i było pozamiatane.
Warto też wspomnieć, że o ile na nogach będzie to gra do jednej bramki, a z każdą wymianą Maia będzie o jedno dobre uderzenia od uszkodzenia swojego błędnika, to w parterze wcale tak być nie musi. Nie twierdzę, że Masvidal poskręca Brazylijczyka – nie przesadzajmy. Czy jednak jestem sobie w stanie wyobrazić, że, na przykład, nie daje sobie zajść za plecy? Albo, że jest w stanie utrzymać Maię w swojej gardzie czy półgardzie przez minutę lub dwie? To absolutnie możliwe! Masvidal to bowiem bardzo sprawny grappler, który jest też z dołu niebywale aktywny, nie dając rywalom ani sekundy czasu czy milimetra przestrzeni na ustabilizowanie pozycji.
Nie twierdzę przez to, broń Boże, że Maia nie ma szans w tym pojedynku. Jeśli odklepujesz Carlosa Condita w minutę, to możesz to samo zrobić z każdym półśrednim na świecie i Jorge Masvidal nie jest tutaj żadnym wyjątkiem. Może bowiem przewaga Mai w parterze nie będzie tak gargantuiczna jak Masvidala na nogach, ale nie znaczy to przecież, że w bojach parterowych Amerykanina nie będzie dzieliła od porażki jedna błędna decyzja. Będzie!
Dodatkowo, niewykluczone, że na okoliczność walki z Masvidalem Maia zaprezentuje jakieś nowe sztuczki, których nie musiał pokazywać wcześniej. Jak najbardziej mogłoby to wybić z rytmu i zaskoczyć Amerykanina.
Uważam, że kluczem do zwycięstwa Jorge będzie przetrwanie przez niego pierwszej rundy – bez względu na to, jak będzie ona wyglądała (no chyba, że zainkasuje jakieś potężne ground and pound, co jednak nie jest szczególnie prawdopodobne). I z całą pewnością jest w stanie tego dokonać. Od drugiej odsłony natomiast jego przewaga kondycyjna będzie coraz wyraźniejsza. Będzie stopował coraz bardziej desperackie próby obaleń ze strony Brazylijczyka, zwyciężając na punkty albo przez nokaut w trzeciej rundzie.
Zwycięzca: Jorge Masvidal przez decyzję
145 lbs: Frankie Edgar (21-5-1) vs. Yair Rodriguez (10-1)
Kursy UNIBET: Frankie Edgar vs. Yair Rodriguez 1.73 – 2.10
Bartłomiej Stachura: Spektakularnie zapowiadający się pojedynek, który może okazać się najlepszym podczas całej gali. Frankie Edgar stanowi bez wątpienia największe wyzwanie w sportowej karierze Yaira Rodrigueza, ale… Także i Amerykanin nigdy nie bił się z zawodnikiem pokroju Meksykanina.
Od strony stylistycznej walka nie jest jednak szczególnie skomplikowana. Niby Edgar ma swój boks i mobilność, ale kopnięcia, szybkość i jeszcze większa mobilność Rodrigueza, który na dodatek z każdą walką prezentuje się na nogach coraz dojrzalej, każą widzieć w nim faworyta stójkowej szermierki. Zwłaszcza, że Edgar nigdy nie brylował pod względem kockbokserskiej defensywy, a w ostatnich potyczkach dało się zauważyć pewne symptomy upływającego czasu – Edgar nie jest tak ruchliwy jak kiedyś, zamiast tego próbując bronić się nie pracą na nogach, ale gardą.
Spodziewam się zatem, że Amerykanin będzie robił, co w jego mocy, aby przenieść walkę do płaszczyzny, w której dynamika i kreatywność Rodrigueza nie będą miały tak dużego znaczenia. Innymi słowy, spróbuje go obalić i skontrolować z góry. Pomimo tego, że parter Meksykanina chwilami jest równie kreatywny jak jego stójka, to akurat Edgar pod względem kontroli z góry prezentuje się nadal wybornie i uważam, że jak najbardziej może być w stanie utrzymać młodziana na plecach.
Rzecz jednak w tym, że szczerze wątpię, czy Edgar będzie w stanie obalać duszącego już w zarodku takie próby swoją mobilnością i dynamiką Meksykanina. Pantera jest bowiem jednym z niewielu zawodników, którzy potrafią kapitalnie kontrolować dystans, trzymając rywali na końcu nie swoich pięści, ale swoich kopnięć. Oznacza to dodatkowy dystans, jaki musi przebyć Edgar, aby dopaść Rodrigueza.
Oczywiście Amerykanin z całą pewnością spróbuje kontrować kopnięcia Rodrigueza, kładąc go wówczas na plecach, ale… Meksykanin ma tak bogaty i niekonwencjonalny arsenał kopnięć, jest tak dynamiczny, kopie bez żadnego przygotowania a jednocześnie z tak ogromną mocą, że próby zamiany jego kopnięć (zwłaszcza tych na głowę) na obalenie będą piekielnie ryzykowne.
Niby walka odbywa się na dystansie trzech rund, ale w tej ostatniej to Meksykanin może mieć więcej paliwa w baku – przy założeniu, że nie spędzi dwóch poprzednich na plecach, w co jednak powątpiewam. W 5-rundowej walce z Alexem Cacaresem – w stolicy Meksyku! – udowodnił, że potrafi przez pełne 25 minut niezmordowanie kręcić swoje obrotówki, więc na dystansie 3-rundowym i na normalnej wysokości powinno mu to przyjść z jeszcze większą łatwością.
Wreszcie, warto zaznaczyć, że obaj zawodnicy znajdują się na zupełnie innych etapach swoich karier. 35-letni Edgar lepszy już nie będzie, powoli wchodząc w schyłkowy okres swojej przygody z MMA, podczas gdy o 11 lat młodszy Rodriguez nadal się rozwija – szczególnie w obszarze pracy na nogach i boksu. Młody wilk rozszarpie starego lisa.
Zwycięzca: Yair Rodriguez przez decyzję
185 lbs: Krzysztof Jotko (19-1) vs. David Branch (20-3)
Kursy UNIBET: Krzysztof Jotko vs. David Branch 1.62 – 2.30
Bartłomiej Stachura: Starciu Krzysztofa Jotki z Davidem Branchem szczegółowo przyjrzałem się w osobnej analizie, rozkładając na czynniki pierwsze mocne i słabe strony Amerykanina. Zapraszam do linku poniżej po szczegóły:
W skrócie zatem – bo nie będę tutaj powtarzał detali przytaczanych w powyższej analizie – uważam Brancha za solidnego zawodnika, który wbrew temu, co mówi Jotko, wcale nie jest tylko specem od jiu-jitsu. Amerykanin posiada bowiem solidne fundamenty w stójce, bardzo dobrze korzystając przede wszystkim z ciosów prostych, z wielofunkcyjnym jabem na czele. Dlatego nie sądzę, aby dla naszego zawodnika był to spacerek, nawet jeśli będzie w stanie bronić się przed obaleniami Brancha, utrzymując pojedynek na nogach.
Tym niemniej, odwrotna pozycja Jotki, jego niebywała aktywność, duża mobilność oraz przewaga szybkościowa stanowić powinny atuty przesądzające o zwycięstwie Polaka nad leciwym już rywalem, który w ostatnich walkach mierzył się ze zdecydowanie słabszymi przeciwnikami.
Nie ukrywam, że liczę na jakieś kolano na głowę w wykonaniu zawodnika z Ornety w kontrze na próbę zejścia Brancha do wykrocznej nogi – bo w taki właśnie sposób Amerykanin obala mańkutów najczęściej.
Nawet jednak jeśli Jotko nie skończy pojedynku przed czasem, jego wszechstronność – gdyby znalazł się w parterze na górze, może napsuć bardzo dużo krwi biernemu z pleców Branchowi, a i w klinczu jego ostre łokcie mogą mieć znaczenie – zapewni mu zwycięstwo.
Nie będę jednak podnosił szczęki z podłogi, jeśli mimo wszystko to były mistrz dwóch kategorii średniej WSoF wyjdzie z oktagonu z tarczą… Tym niemniej…
Zwycięzca: Krzysztof Jotko przez decyzję
155 lbs: Eddie Alvarez (28-5) vs. Dustin Poirier (21-5)
Kursy UNIBET: Eddie Alvarez vs. Dustin Poirier 2.10 – 1.73
Bartłomiej Stachura: Ci, którzy mieli okazję zapoznać się z moją analizą przed walką Eddiego Alvareza z Conorem McGregorem…
… wiedzą, że nie jestem największym fanem umiejętności Alvareza. To zdecydowanie zawodnik, który jest już w schyłkowym etapie swojej kariery. Nie ma już zdrowia do tego, aby bić się w furiacki sposób, w jaki toczył – i wygrywał! – pojedynki wcześniej. Teraz szuka klinczu, męczenia rywala z góry, bezpiecznej wygranej – a jego zwycięstwo z Rafaelem dos Anjosem stanowi tylko wyjątek potwierdzający regułę. Wszystkiemu oczywiście winien Donald Cerrone, który „ustawił” go w debiucie w UFC.
W konfrontacji z Dustinem Poirierem – a więc zawodnikiem, który od lat zapowiada bardziej wyrachowane podejście do walk, nie potrafiąc jednak nigdy wcielić go w życie i raz za razem wdając się w szalone wymiany – Alvarez swoich szans ponownie szukać powinien w klinczu i w parterze.
Nie skreślam go w wymianach stójkowych, bo jest bardzo mobilny, ale aż 10 centymetrów przewagi zasięgu Diamonda może mieć tutaj kluczowe znaczenie – nie wspominając o jego odwrotnej pozycji. Dodatkowo, Poirier od kilku walk znacznie chętniej korzysta z ciosów prostych niż wcześniej, a i kontrola dystansu w jego wykonaniu – trzymanie rywali na końcach swoich pięści – jest znacznie lepsza. Jeśli Alvarez ma coś zwojować na nogach, to najpewniej w półdystansie. Niewykluczone, że spróbuje też okopać nogi Poiriera – wzorem Jima Millera – ale nie sądzę, aby Dustin nie poprawił tego elementu – a i Eddie z lowkingów nigdy nie słynął.
Alvarez zapowiada co prawda powrót do korzeni – czyli ostrą jatkę – i, nie wykluczam, że jeśli Poirier pójdzie na ostre wymiany (a wiemy, że zawsze idzie…), jak najbardziej może paść na deski, ale… Nie wierzę byłemu mistrzowi. Nie wierzę, że pójdzie na żywioł. Uważam, że ponownie spróbuje „zabić” walkę, męcząc Poiriera w klinczu i w parterze, by potem – jeśli wygra – tłumaczyć, że „po ostatniej klęsce najważniejsze było zwycięstwo”. Rzecz jednak w tym, że mam poważne wątpliwości, czy będzie w stanie męczyć Poiriera pod siatką, o obaleniach nie wspominając – reprezentant ATT to bowiem bardzo sprawny zapaśnik.
Podsumowując – Poirier będzie w stanie utrzymać walkę na środku oktagonu wystarczająco długo, by uzyskać przychylność sędziów punktowych, wychodząc obronną ręką z większości wymian, głównie pięściarskich.
Zwycięzca: Dustin Poirier przez decyzję
145 lbs: Chas Skelly (17-2) vs. Jason Knight (17-2)
Kursy UNIBET: Chas Skelly vs. Jason Knight 1.73 – 2.10
Bartłomiej Stachura: Kolejna spektakularnie zapowiadająca się – a mimo wszystko pozostająca mocno w cieniu – batalia. Zresztą, każda walka, w której bierze udział Jason Knight, jest nafaszerowana emocjami i zwrotami akcji jak dobry keks orzechami i bakaliami, że pozwolę sobie zacytować klasyka.
W stójce przewaga powinna należeć do Nicka Di… znaczy – Jasona Knighta, oczywiście. Nie posiada może bokserskich umiejętności na poziomie stocktońskich braci, ale rzecz w tym, że stójka Skelly’ego w zasadzie nie istnieje. Jest sztywny, mechaniczny, a jego defensywa przed uderzeniami woła o pomstę do nieba.
Skelly to bowiem przede wszystkim bardzo sprawny, uparty i metodyczny zapaśnik, który jednak z góry pozostaje bardzo aktywny – nie jest typem „leżaka”. W płaszczyźnie zapaśniczej może mieć delikatną przewagę, choć i Knight w tym obszarze wygląda nieźle.
Tym niemniej, to raczej Skelly znajdzie się na górze, ale rzeczy w tym, że o ile jego zapasy i BJJ stoją na wysokim poziomie, to w tym drugim elemencie to niezwykle kreatywny, agresywnie usposobiony i giętki jak guma Knight może mieć przewagę.
Nie ukrywam, że mam spory problem z typowaniem tej walki. Jeśli defensywne zapasy Knighta wystarczą, aby powstrzymać grapplerskie zapędy Skelly’ego, rozbije go na nogach. Jeśli da się przewrócić, Chas może mimo wszystko utrzymać dominującą pozycję, neutralizując próby poddań ze strony rywala – choć w parterze może wydarzyć się absolutnie wszystko. Nie zdziwi mnie, jeśli Skelly podda nadmiernie agresywnego Knighta, ale nie zdziwi mnie też, jeśli ten ostatni znajdzie sposób na odklepania tego pierwszego – nawet z pleców!
Ostatecznie jednak minimalnie bardziej skłaniam się ku Knigtowi – a to z uwagi na przewagę kondycyjną, którą powinien się cieszyć. Może przegra pierwszą rundę, ale od drugiej coraz częściej stopował będzie zapaśnicze zapędy rywala, ostatecznie zyskując uznanie w oczach sędziów punktowych.
Zwycięzca: Jason Knight przez decyzję
PODSUMOWANIE
Walka | Bartek S. | Szymon B. | Wilk |
---|---|---|---|
Miocic - JDS 1.77 - 2.10 | JDS | JDS | Miocic |
Jędrzejczyk - Andrade 1.50 - 2.65 | Jędrzejczyk | Jędrzejczyk | Jędrzejczyk |
Maia - Masvidal 2.00 - 1.81 | Masvidal | Maia | Maia |
Edgar - Rodriguez 1.73 - 2.10 | Rodriguez | Edgar | Edgar |
Jotko - Branch 1.62 - 2.30 | Jotko | Jotko | Jotko |
Alvarez - Poirier 2.00 - 1.81 | Poirier | Alvarez | Alvarez |
Skelly - Knight 1.81 - 2.00 | Knight | Skelly | Knight |
Reyes - Vick 4.00 - 1.25 | Vick | Vick | Vick |
Aguilar - Casey 2.00 - 1.81 | Casey | Aguilar | Aguilar |
Sherman - Coulter 1.73 - 2.10 | Sherman | Coulter | Sherman |
Benitez - Barzola 1.67 - 2.20 | Benitez | Barzola | Benitez |
Antigulov - Christensen | Antigulov | Antigulov | Antigulov |
Ostatnia gala | 10-3 | --- | --- |
Łącznie | 867-485 | 641-421 | 447-315 |
Poprawne | 64,12 % | 60,35 % | 58,66 % |
*****