Przed burzą – UFC 169, Barao vs Faber 2
KARTA GŁÓWNA
135 lbs: Renan Barao vs Urijah Faber
Walką wieczoru gali UFC 169 będzie pojedynek o pas mistrzowski kategorii koguciej pomiędzy Renanem Pegado, pseudonim Barao, a Urijahem Faberem. Skazywany na pożarcie California Kid prezentował ostatnio wyborną formę, choć na przygotowania do tej walki miał ledwie cztery tygodnie – zastąpił bowiem ponownie kontuzjowanego Dominicka Cruza.
Zdecydowanym faworytem tego starcia jest Brazylijczyk, który raz już pokonał Fabera – stało się to na UFC 149 półtora roku temu. Od tamtego czasu Barao zwyciężał dwa razy, broniąc tymczasowego pasa w pojedynkach z Michaelem McDonaldem oraz Eddiem Winelandem, natomiast Faber z walki na walkę prezentował się coraz lepiej, odprawiając kolejno Ivana Menjivara, Scotta Jorgensena, Youri Alcantarę oraz ostatnio Michaela McDonalda.
Kluczowa zmiana na przestrzeni czasu, który upłynął od pierwszego pojedynku bohaterów sobotniej gali, nastąpiła w klubie Alpha Male, do którego dołączył Duane Ludwig. Bang z rewelacyjnych zapaśników tam trenujących stworzył zawodników kompletnych zachwycających także w płaszczyźnie stójkowej. Czy Ludwig jest w stanie ułożyć Faberowi taktykę, która zapewni zwycięstwo jego podopiecznemu w starciu z Renanem? Ze statystyk porównujących dokonania zawodników Alpha Male przed i po dołączeniu Ludwiga zamieszczonych na portalu Cagepotato.com (dane na 15 grudnia 2013r.) wynika, że przed dołączeniem Banga reprezentanci tego gymu mieli na koncie 21% zwycięstw przez (T)KO, po tym natomiast jak dołączył – aż 54%, co oznacza wzrost aż o 151%! Pamiętajmy także, iż lepsza stójka oznacza skuteczniejsze sprowadzenia, co również potwierdzają statystyki – przed Ludwigiem skuteczność obaleń zawodników Alpha Male wynosił 31%, po dołączeniu – 65%. To wzrost aż o 112%!
Eddie Winelenad zademonstrował na pierwszym gifie, co należy robić, gdy kopnięcie wyprowadza Renan Barao – jeśli za lowkingi Brazylijczyka Faber odgryzał będzie się ciosami lub próbami sprowadzeń, zniechęci Barao do korzystania z kopnięć. Na drugim przykładzie widzimy świetną akcję Winelanda, który kombinacją bokserską przygotował soczystego stepującego lowkinga – wywieranie presji na Barao to dobry pomysł, bo Brazylijczyk nie jest w sztuce kontrowania Lyoto Machidą.
W pierwszym starciu California Kid był bezradny, nawet pomimo tego, że według statystyk na przestrzeni pięciu rund w liczbie znaczących uderzeń ustąpił Brazyliczykowi tylko 85-60, dodatkowo wygrywając trzecią rundę 19-16 i remisując piątą 7-7. To nie najgorszy prognostyk dla Amerykanina przed rewanżem, tym bardziej jeśli weźmiemy pod uwagę, że po pierwsze – momentami wówczas nie miał pojęcia, co robić w stójce, po drugie zaś, istotniejsze – od połowy pierwszej (!) rundy walczył z żebrem złamanym na skutek przyjęcia kolana Barao. Brazylijczyk jednak nieustannie trzymał go na dystans kickbokserski, wykorzystując swoją przewagę zasięgu i lepsze umiejętności stójkowe. Faber nie był w stanie ani skrócić dystansu, by zagrozić uderzeniami Brazylijczykowi, ani też zrobić tego, by obalić Renana, który wybronił wszystkie próby przeniesienia walki do parteru w wykonaniu Amerykanina.
Trzymający na ogół wysoką gardę Barao jest szczególnie narażony na ciosy na korpus – pod warunkiem wszakże, że jego rywal jest nieprzewidywalny, a taki w stójce był Wineland. Czy Faber będzie potrafił pójść w jego ślady, kończąc jednak w inny sposób niż Eddie?
Pod względem dyspozycji kickbokserskiej i wpływu Ludwiga na poczynania Fabera w perspektywie starcia z Pegado walki Kalifornijczyka szczególnie ze Scottem Jorgensenem oraz Michaelem McDonaldem dają nadzieję, że tym razem nawiąże on rywalizację z Brazylijczykiem. W tej pierwszej potyczce Urijah wywierał nieustanną presję na Jorgensenie, przy okazji demonstrując kilka doskonałych kombinacji, którymi naruszył swojego rywala. Na szczególne uznanie zasługuje też ostatni pojedynek Urijaha, w którym ubił w stójce dysponującego ciężkimi rękami i naprawdę niezłym boksem Michaela McDonalda. Dwa kontrujące prawe sierpowe z zejściem do lewej strony okazały się kluczowe dla losów tamtego pojedynku. Wcześniej nie widzieliśmy tego rodzaju kontr w wykonaniu Kalifornijczyka.
W pierwszej akcji widzimy Urijaha Fabera szarżującego z doskonałym atakiem na Scotta Jorgensena. Była to druga walka Kalifornijczyka po tym, jak do Alpha Male dołączył Duane Ludwig. Takich akcji California Kid będzie potrzebował w starciu z Brazylijczykiem jak najwięcej.
Jak mówi Duane Ludwig, najwięcej z Faberem pracowali nad poprawieniem jego poruszania się, kontroli dystansu, szukaniu pozycji, z których można wyprowadzić dobrą ofensywę, samemu pozostając poza zasięgiem rywala. Pamiętajmy, że Barao stoczył bardzo wyrównaną pierwszą rundę z Eddiem Winelandem oraz przegrał pierwszą rundę z Michaelem McDonaldem. Czasami tłumaczy się to tym, że zawodnicy Nova Uniao świadomie nie forsują tempa w otwierających walkę rundach, poświęcając je na rzecz rozczytania swoich rywali. Czy jednak tak rzeczywiście jest, trudno rzec. Jest to na pewno szansa dla Fabera, by dobrze wejść w pojedynek. Kluczem do sukcesu Amerykanina będzie wywieranie nieustannej presji, markowanie ciosów, obniżanie i podnoszenie pozycji (byle nie tak, jak Wineland…), markowanie sprowadzeń, klinczowanie i – co pokazała ostatnia walka Barao – poszukiwanie ciosów na korpus. California Kid powinien być nieprzewidywalny w wywieraniu presji na rywalu. Nie mam bowiem wątpliwości – nie ma ich też Ludwig – że Faber dysponuje lepszą kondycją niż Brazylijczyk i jak najbardziej istnieje szansa na to, że w rundach mistrzowskich może przejąć kontrolę nad walką. Warunkiem tego jest jednak hiperaktywność Fabera w pierwszych trzech rundach – jeśli tylko zniechęcony niepowodzeniami zacznie czekać na Barao, źle to się dla niego skończy.
Warto w tym miejscu podkreślić to, o czym napomknąłem wcześniej – lepsza stójka, a taką na pewno dysponuje teraz Faber, bardzo przydaje się też przy obaleniach. Nie można zatem wykluczyć, że tym razem Urijah w płaszczyźnie kickbokserskiej zmusi Brazylijczyka do myślenia, co ułatwi mu przeniesienie walki do parteru.
McDonald trafia wysokim kopnięciem Fabera, ale źle ocenia szkody, które wyrządził, ruszając z ostrą szarżą. Urijah zatrzymuje się w pewnym momencie i schodzi do boku, kontrując pięknym overhandem, który oznacza początek końca dla ciężkorękiego McDonalda.
O ile oceniam szanse Fabera na znacznie wyższe, niż wynikać mogłoby to z kursów bukmacherskich, to nadal za faworyta uważam Brazylijczyka za faworyta tej potyczki. Niby wiadomo, jak powinien zawalczyć Faber, aby nawiązać równorzędną walkę z Barao, ale wcielenie tego planu w życie przy inteligentnie walczącym Brazylijczyku będzie bardzo trudne i ostatecznie postawię na to, że pomimo tego, iż pojedynek będzie bardziej wyrównany niż ich pierwsze starcie, to zwycięzca pozostanie ten sam.
Zwycięzca: Renan Barao przez decyzję. Faber (3.50 – 4.00)
145 lbs: Jose Aldo vs Ricardo Lamas
Dominator dywizji piórkowej Jose Aldo (23-1, 5-0 UFC) na UFC 169 postawi na szali swój pas mistrzowski w starciu z Ricardo Lamasem (13-2, 4-0 UFC).
Nie będę ukrywał, że jestem sobie w stanie wyobrazić zwycięstwo pretendenta w inny sposób niż jakaś kontuzja mistrza – bo nie jestem. Jose Aldo wydoroślał, jest zupełnie innym zawodnikiem niż jeszcze kilka lat temu za czasów, gdy roznosił konkurencję w WEC. Stał się dominatorem, a to spowodowało, że w każdym starciu ma furę do stracenia, niezbyt wiele do zyskania – walczy zatem znacznie bezpieczniej, mniej ochoczo niż w latach poprzednich szukając skończenia. Bardziej metodyczny styl walki został jednak opakowany w szereg nowych umiejętności, wśród których wybija się przede wszystkim mocno podrasowany boks.
Ricardo Lamas wraca po rocznej przerwie. Wraca, by zmierzyć się z bezdyskusyjnie najlepszym zawodnikiem kategorii piórkowej na świecie. Wraca po pokonaniu Erika Kocha, z którym stoczył wyrównaną pierwszą rundę, przegrywając w drugiej wymiany stójkowe do momentu, aż Koch lekko naruszył go, rzucając się następnie do furiackiego ataku, co przypłacił wylądowaniem na plecach – i został tam już do końca, rozbity łokciami przez Ricardo. Bully miał jednak solidne problemy z obaleniem Kocha, a Aldo prezentuje pod względem obrony obaleń poziom nieskończenie wyższy. Ponadto Ricardo przegrywał wymiany stójkowe z Kochem, więc trudno sobie wyobrazić, by był w stanie wychodzić obronną ręką z pojedynku na uderzenia z Brazylijczykiem.
W starciu z Frankie Edgarem Jose Aldo prezentował w początkowych rundach rewelacyjną pracę lewym prostym z doskokiem i jednoczesnym zejściem do boku, jak żywo przypominającym to, jak swego czasu walczył Georges St. Pierre. Soczysty i szybki jab to doskonała, relatywnie nowa broń w arsenale Brazylijczyka.
Aldo pokonywał lepszych niż Lamas zapaśników (Frankie Edgar, Chad Mendes), strikerów (Mark Hominick, Cub Swanson) i lepszy grapplerów (Chan Sung Jung). Trudno nie ulec wrażeniu, że tak naprawdę pretendent nie ma w zasadzie nic na mistrza, poza może trzema czynnikami, których jednak wzajemna relacje każą powątpiewać w możliwość zdobycia pasa przez Lamasa. Chodzi o nieprzewidywalność, kondycję oraz fakt, że Ricardo nie ma absolutnie nic do stracenia w tym starciu. Wdając się w szczegóły na temat tych trzech…
Rok nieobecności mógł być wystarczający dla Lamasa, by ten w sobotę był odrobinę innym zawodnikiem niż Lamas, którego znaliśmy dotychczas. Być może będzie w stanie zaskoczyć czymś Brazylijczyka, choć jest to raczej myślenie życzeniowe, bo rok przerwy to raczej podstawa do powątpiewania w formę zawodnika, aniżeli asumpt do wysnucia teorii, że być może nauczył się nowych sztuczek. Ale na bezrybiu…
Kondycja. Brazylijczyk znany jest z tego, że w mistrzowskich rundach zwalnia tempo. Nie jest może wtedy dominowany przez swoich rywali, ale można sobie śmiało wyobrazić, że w oczach sędziów może wówczas wypadać gorzej. Ricardo Lamas prezentował niezłą kondycję jak dotychczas, ale pamiętajmy, że z uwagi właśnie na roczną nieobecność i fakt, że na dystansie pięciu rund ostatnio walczył sześć lat temu, trudno jednak wyobrazić sobie, by w rundach mistrzowskich – jeśli do nich dotrwa – mógł zagrozić mistrzowi.
Największym atutem Lamasa może natomiast być fakt, że jest gremialnie skreślany przez ekspertów większych i mniejszych oraz rzesze fanów. Wszyscy spodziewają się jego przegranej. W zależności od nastawienia psychicznego zawodnika może to działać na niego motywująco, wyzwalając dodatkowe pokłady energii, albo też demotywująco i zniechęcająco. Jeśli Lamas jest w stanie przekuć niewiarę ludzi na swoją siłę, być może będzie w stanie nawiązać jako taką rywalizację z Brazylijczykiem.
Jose Aldo prezentuje technikę, którą za swoich najlepszych czasów stosował Mauricio Shogun Rua – dynamiczne zejście na prawą stronę przy jednoczesnym rzucaniu lewego sierpa w momencie, gdy prawa noga wędruje do przodu – nabranie rozpędu nadaje takiemu ciosowi odpowiedniej mocy, natomiast rzucanie go w tak mało oczekiwanym momencie (ruch prawej nogi do przodu) zaskakuje przeciwnika.
Ostatecznie jednak jedyną płaszczyzną, w jakiej Lamas prawdopodobnie może mieć przewagę, będzie parter z Amerykaninem na górze. Jeśli zdarzy się to w którejś z mistrzowskich rund, to dzięki swoim morderczym łokciom oraz prawdopodobnemu zmęczeniu Brazylijczyka Lamas będzie miał okazję na sprawienie sensacji (pamiętajmy, że Hominick z góry sprawił masę problemów Aldo). Aby jednak doszło do tego, musiałoby się spełnić tak wiele warunków (brak negatywnego wpływu na formę po rocznej przerwie, przetrwania przez Lamasa pierwszych trzech rund, położenie Aldo na plecach, utrzymanie go tam itd.), że scenariusz taki muszę uznać za w zasadzie niemożliwy do spełnienia. Uważam, że kapitalnie kontrolujący dystans Aldo ostrożnie przewalczy pierwszą rundę, wybada Lamasa i skończy go ciosami w drugiej lub trzeciej.
Zwycięzca: Jose Aldo przez (T)KO.
265 lbs: Alistair Overeem vs Frank Mir
Były mistrz UFC kategorii ciężkiej po trzech kolejnych porażkach kontra zawodnik, który przez lata uważany był za jednego z najlepszych ciężkich na świecie, dołączając do UFC w glorii chwały, a teraz znajdując się na stromym zakręcie po dwóch przegranych. Pojedynek dwóch niegdyś wielkich, dziś będących raczej obiektem luźnych żartów. Innymi słowy – Frank Mir (16-9, 14-8 UFC) vs Alistair Overeem (36-13, 1-2 UFC).
Holender spędził przygotowania do walki w Tajlandii, podkreślając, że skupił się przede wszystkim na poprawieniu swojej kondycji. Nie wątpię, że jest teraz lepsza, ale czy wystarczająco dobra, by ubić będącego na TRT Franka Mira? Dodajmy, że w pojedynku z Danielem Cormierem kondycja Mira wyglądała w trzeciej rundzie naprawdę nieźle. Czy trend ten zostałby utrzymany w starciu z Joshem Barnettem, ciężko rzec, bo Frank nie przetrwał pierwszej rundy. Innymi słowy, uznaję, że pod względem kondycyjnym obaj będą stać na porównywalnym poziomie, a być może nawet przewagę może mieć tutaj Mir – tym bardziej, że pomimo zapewnień Holendra, że ścinał wagę do tego pojedynku, na ważeniu okazał się 2 funty cięższy niż ostatnio (przyjmijmy, że jego odzienie, z którym wchodzi na wagę, waży tyle samo…).
W płaszczyźnie stójkowej teoretycznie wyraźną przewagę powinien mieć kickbokser Overeem, ale pamiętajmy, że kiepsko radzi sobie z przyjmowaniem ciosów i jeśli układałbym gameplan na walkę Mirowi, to na pewno opierałby się on na wywieraniu presji na Holendra, spychaniu go do defensywy. Nie jest on Lyoto Machidą kontrataku, a jeśli pozwoli mu się spokojnie utrzymywać dystans kickboskerski, może być groźny. Mir ma ciężkie ręce i całkiem niezłe – jak na grapplera – kopnięcia. Jeśli tylko nie da się zepchnąć do defensywy, nie powinien jakoś szczególnie odstawać od ostrożnego – bo sądzę, że taką postawę w oktagonie przyjmie Holender – Overeema. Warto dodać, że tym razem Mir nie trenował u Grega Jacksona (tłumaczył to logistyką i świętami), ale dużo sparował z Jamesem McSweeney’em, który w jego opinii przypomina nieco Reema.
Ciekawi mnie niezmiernie, czy i tym razem Overeem trzymał będzie ręce nisko w obawie przed sprowadzeniem… Nie twierdzę, broń Boże, iż każdy zawodnik powinien trzymać gardę wysoko przy szczęce, bo to, czy jest to korzystne, zależy od całej masy czynników, ale intryguje mnie, jak dostosuje swoje ustawienie pod Amerykanina Holender.
Czy jednak aby na pewno Frank Mir po raz kolejny cofając się, nie zejdzie prosto na siatkę, dając się wciskać w nią rywalowi, jak to było w starciach z Shanem Carwinem, Antoni Rodrigo Nogueirą oraz wspomnianymi już tutaj Danielem Cormierem i Joshem Barnettem? Szczerze w to wątpię nawet pomimo tego, że jestem pewien, iż Mir doskonale zdaje sobie sprawę, że jest to jego słaby punkt. Klincz Holendra jest natomiast bardzo groźny. Odstawiając na chwilę emocje i fakt, że Overeem zawsze był przereklamowany, przyznać trzeba, że był dosłownie o włos od zwycięstwa nad uznawanym obecnie za doskonałego zawodnika MMA Travisa Browne’a. Inny sędzia prawdopodobnie by to przerwał. Uważam, że Overeemowi zabrakło wówczas odrobiny opanowania, zabrakło tego, o czym w takich momentach nie zapomina nigdy inny uczestnik gali UFC 169 Abel Trujillo – zabrakło kolan na korpus, o które aż się prosiło. Tak czy inaczej, jeśli Mir znajdzie się plecami do siatki – gra skończona.
Czy można spodziewać się gry parterowej, obaleń? Nie sądzę, Holender raczej nie będzie dążył do parteru, a Mir nie ma zapasów, by go tam sprowadzić – chyba, że z klinczu jakiś rzut, ale szanujmy się – jeśli klincz to pewnie z Frankiem dociskanym do siatki. Jeśli w ogóle walka trafi do parteru, to najpewniej w wyniku jakiegoś knockdownu, ale w takim scenariuszu – biorąc pod uwagę, jak kiepsko znoszą ciosy obaj zawodnicy – będzie to ostatni rozdział tego starcia.
Pojedynek zapowiada się nieco jak partia szachów, obaj zawodnicy wiedzą bowiem o sobie niemal wszystko i od założeń taktycznych oraz umiejętności ich realizacji w mojej opinii zależeć będzie jego wynik. Nie zdziwią mnie ani wygrana decyzją przez jednego z fighterów po mało porywającym widowisku, ani nokaut w wykonaniu jednego z nich, ani poddanie na korzyść Mira. Jedyny scenariusz, który trudno mi sobie wyobrazić to ten, w którym Holender poddaje Amerykanina – czasy jego gilotyny bezpowrotnie minęły, a przykład Nogueiry pokazuje, że łapanie Mira w tą technikę jest bardzo ryzykowne. Scenariusz, który jednak jest mi zdecydowanie najbliższy to ten, w którym Overeem nokautuje Mira, prawdopodobnie wysyłając go na sportową emeryturę – choć sam Frank zarzeka się, iż wcale o niej jeszcze nie myśli, stwierdzając nawet, że mógłby dołączyć do innej organizacji.
Zwycięzca: Alistair Overeem przez (T)KO. Mir (3.50 – 4.00)
125 lbs: John Lineker vs Ali Bagautinov
Zwycięzca tego szalenie interesująco zapowiadającego się starcia w wadze muszej stanie prawdopodobnie w kolejnym boju naprzeciwko mistrza Demetriousa Johnsona w walce o pas mistrzowski. No, chyba że Brazylijczyk pokona Rosjanina, nie robiąc przy okazji po raz kolejny wagi, czego wykluczyć nie można…
Tym niemniej, po swojej ostatniej walce John Lineker (23-6, 4-1 UFC) współpracował przez krótki okres czasu z Mikiem Dolce, ale bariera językowa oraz odległość zdecydowały o tym, że mariaż trwał bardzo krótko. Pomimo tego menadżer Brazylijczyka twierdzi, że podjęto współpracę z brazylijskim ekspertem żywieniowym, która przynosi doskonałe rezultaty – w poprzednich walkach Lineker dwa tygodnie przed galą ważył około 147 lbs, tym razem natomiast tylko 140 lbs, wobec czego zrobienie wagi nie powinno być problemem.
Jak przedstawiają się szanse obu zawodników? Brazylijczyk to przede wszystkim bardzo groźny striker – wbrew temu, co można usłyszeć tu i ówdzie, Lineker posiada bardzo bogaty arsenał uderzeń. Już pobieżne prześledzenie jego walk daje bardzo wyraźny obraz szerokiego wachlarza umiejętności kickbokserskich Brazylijczyka. O ile w swojej pierwszej walce w UFC (i jedynej przegranej) raz po raz odpalał potężne sierpy, to w każdym kolejnym starciu prezentował się coraz lepiej, wyłączając może krótki fragment jego starcia z Jose Maria Tome, gdy został mocno naruszony przez krajana. W pojedynku z Azamatem Gashimovem (tak… Rosjaninem, który trenował do tej walki u Grega Jacksona…) zaprezentował kapitalne kopnięcia, które przeplatane z kombinacjami bokserskimi na korpus i głowę zaprowadziły go do dominującego zwycięstwa. Zresztą już w starciu z Yasuhiro Urushitanim Brazylijczyk zaprezentował kapitalną pracę bokserską i wielką ochotę do ostrzeliwania korpusu przeciwnika – w tym nadal niedocenianym aspekcie pięściarskiego rzemiosła Lineker jest jednym z najlepszych zawodników w UFC. Hands of Stone ochoczo korzysta też z mocnych lowkingów oraz kopnięć korpus. Biorąc pod uwagę, że w starciach z Gashimovem oraz Philem Harrisem również często kopał, nie obawiając się sprowadzenia ze strony teoretycznie lepszych grapplerów, można śmiało postawić tezę, że i w pojedynku z Alim Bagautinovem (12-2, 2-0 UFC) nie zaprzestanie tej niecnej praktyki ostrzeliwania kończyn rywala – zwłaszcza, że Rosjanin kiepsko radził sobie z przyjmowaniem lowkingów Tima Elliotta. W swoim ostatnim starciu Lineker zaprezentował też kilka naprawdę dobrych prostych, którymi ustawiał sobie Harrisa, przygotowując potężne sierpy na głowę i korpus.
Ali Bagautinov po przybyciu do UFC zanotował dwa zwycięstwa, odprawiając najpierw Marcosa Viniciusa a następnie wspomnianego tu już Tima Elliotta. Rosjanin z Dagestanu walczy najchętniej z kontry, próbując unikać ciosów rywali, odpowiadając samemu. Nie byłem zachwycony jego pierwszym starciem w UFC, gdzie w parterze nie radził sobie z Viniciusem, a i w stójce tylko sporadycznie wyprowadzał jakiekolwiek – a jeśli już to potężne – ciosy najczęściej mijające szczękę Brazylijczyka. Owszem, ostatecznie go znokautował, ale walka w jego wykonaniu nie sprostała oczekiwaniom, z jakimi przychodził do UFC. Rosjanin za to znacznie lepiej zaprezentował się w pojedynku z bardzo dobrym Timem Elliottem – pokazał kilka naprawdę dobrych technik pięściarskich, do tego dużo częściej korzystał ze znacznie szybszych niż sierpowe ciosów prostych, co w starciu z zawodnikiem dysponującym przewagą zasięgu, a takim był Amerykanin, było kluczowe. Rosjanin – pomimo tego, że nieustannie w defensywie – dobrze taktycznie rozegrał ten pojedynek, ładnie pracując na nogach, choć wcale bym się nie zdziwił, gdyby sędziowie orzekli zwycięstwo Elliotta.
Jak może wyglądać stójkowa konfrontacja obu zawodników? Ali Bagautinov dotychczas w UFC mierzył się z rywalami przewyższającymi go warunkami fizycznymi, co z drugiej strony oznaczało też, że dysponował sporą przewagą szybkościową nad nimi. W starciu z Linekerem tej przewagi mieć prawdopodobnie nie będzie. Warto też zwrócić uwagę na to, że dwaj ostatni rywale Rosjanina nie słynęli absolutnie z ciężkich rąk – dzięki temu mógł on w swoje kontry wkładać dużą moc, nie obawiając się, że wyląduje na deskach. Z ciężkorękim Linekerem takie ryzyko będzie towarzyszyć mu w każdej sekundzie, w której walka toczyć się będzie w stójce. Wreszcie praca nóg Rosjanina, która zaprowadziła go do zwycięstw w dwóch pierwszych walkach – Vinicius i Elliott raczej gonili Rosjanina, aniżeli zamykali go pod siatką – co znacznie ułatwiało Bagautinovi pracę. Lineker walczy agresywnie, ale nie podąża za rywalem, starając się raczej zamykać drogę ucieczki.
Spore znaczenie odegrać może przygotowanie kondycyjne. Rosjanin w pojedynku z Viniciusem mocno zwolnił od połowy drugiej rundy, ciężko oddychał też w połowie starcia z Elliottem, choć trzeba przyznać, że pomimo tego nadal był w stanie skutecznie wyprowadzać swoje ataki. Jak wielokrotnie wspominałem przy różnorakich analizach, wyprowadzanie każdego niemal ciosu przy maksymalnej sile – a to cechuje Rosjanina – prowadzi do szybkiego kurczenia się zasobów kondycyjnych, czego Bagautinov jest niezłym przykładem. Z drugiej strony także i Lineker rzuca mnóstwo ciosów z pełną siłą, ale jego sposób poruszania się jest znacznie luźniejszy niż Bagautinova, który wydaje się nieustannie lekko spięty, co z pewnością nie wpływa korzystnie na jego cardio. W swoim jedynym pojedynku na pełnym dystansie w UFC Lineker zaprezentował się bardzo dobrze, do ostatnich sekund wywierając presję na Urushitanim, stąd wnioskuję, że – o ile walka toczyć się będzie w stójce – kondycyjnie lepiej zniesie ją Brazylijczyk, choć oczywiście takie twierdzenie obarczone jest sporym ryzykiem z uwagi na komplikacje wagowe, których niemal zawsze przed walką doświadcza Lineker.
Na pierwszym gifie John Lineker brutalnie rozprawia się z Philem Harrisem, rażąc go potężnymi ciosami na korpus. Na drugim natomiast Ali Bagautinov potężnym prostym w kontrze powala na deski Marcusa Viniciusa, dobijając go w parterze.
Bagautinov swojej przewagi szukać powinien w parterze, bo nie mam wątpliwości, że pod względem umiejętności grapplerskich przewyższa Linekera. Rosjanin nie zachwycił jednak poziomem swoich zapasów w dotychczasowych bojach, kończąc 4 z 9 prób obaleń. Brazylijczyk ma niezłe defensywne… wróć! Brazylijczyk doskonale kontroluje dystans, nie dając się zbliżyć swoim rywalom, nie pcha się do klinczu. Dzięki temu właśnie może się pochwalić dobrą skutecznością obrony przed sprowadzeniami – poza pracą na nogach pomagają mu też jego niebywała eksplozywność. Pamiętajmy jednak, że jedno udane obalenie Rosjanina może bardzo mocno ograniczyć ofensywne zapędy stójkowe Linekera, który zacznie obawiać się zapasów Aliego. Z drugiej natomiast strony, każdy mocny, celny cios Linekera – zwłaszcza na korpus, biorąc pod uwagę kondycję Bagautinova – będzie powodował coraz bardziej nerwowe reakcje Rosjanina.
Warto też wspomnieć to, o czym pisałem już w komentarzach – Brazylijczyk przed tą walką przez pewien czas trenował w American Top Team, co z pewnością stanowiło dlań ogromny – pozytywny – przeskok jakościowy w porównaniu z salką gimnastyczną, w której dotychczas trenował w Brazylii.
Myślę, że gameplan Rosjanina będzie relatywnie prosty i najbezpieczniejszy z możliwych. Nieustannie cofanie się, szukanie ciosu i pójście po obalenie. Zanim Bagautinov trafił pod skrzydła Jacksona, walczył efektowniej, częściej szukając skończenia – w swoich dwóch pierwszych bojach w UFC raz po raz spoglądał natomiast na zegar, będąc w nieustannym odwrocie. Przed UFC był znacznie mniej kunktatorski, ale też szybki rzut oka na jego wcześniejszych rywali pokazuje, że i powodu do spoglądania na zegar nie miał. Lineker już udowodnił, że potrafi radzić sobie z Rosjanami od Jacksona (Gashimov), choć przed walką stawiany był wówczas w roli underdoga. Dysponuje lepszą kondycją, jest młodszy (mniejsze ryzyko nokautu, co jest potwierdzone statystycznie), uderza mocniej, a jego arsenał ofensywny w stójce jest bogatszy. Starciem z Tome udowodnił, że potrafi wychodzić z nie lada tarapatów.
W ostatecznym rozrachunku starcie zapowiada się na wyrównane, zwłaszcza jeśli Bagautinov po raz kolejny będzie walczył mądrze/bezpiecznie/kunktatorsko (niepotrzebne skreślić). Jeśli będzie w stanie kłaść na plecach Linekera, najpewniej wygra to starcie poddaniem lub zależeniem Brazylijczyka. Nie można też wykluczyć tego, że któraś z jego kontr dosięgnie i mocno naruszy Johna, ale ostatecznie postawię na młodszego, ale bardziej doświadczonego Brazylijczyka, który przeplataniem ciosów na korpus i głowę wpędzi Rosjanina w tarapaty, zwyciężając przez nokaut techniczny.
Zwycięzca: John Lineker przez (T)KO. Lineker (2.10 – 2.29)
155 lbs: Jamie Varner vs Abel Trujillo
Arcyciekawie zapowiada się starcie w wadze lekkiej pomiędzy weteranem mieszanych sztuk walki Jamie Varnerem a Abelem Trujillo, który w swoim ostatnim występie w UFC zanotował prawdopodobnie najlepszy występ w karierze, serwując potworną lekcję pokory Rogerowi Bowlingowi.
Zanim przejdziemy do elementów kluczowych, które moim zdaniem zadecydują o wyniku tej walki, przyjrzyjmy się podstawom, a więc umiejętnościom obu zawodników.
Nie bez kozery Jamie Varner porównuje swojego sobotniego rywala do Melvina Guillarda – Abel Trujillo bowiem to piekielnie eksplozywny striker, który w każdym niemal pojedynku nieustannie dąży do skończenia swoich rywali przed czasem. Trenujący w mającym ostatnio dobrą passę gymie Blackzilians Amerykanin bardzo lekko pracuje na nogach, zwłaszcza w początkowej fazie swoich pojedynków. Dysponuje kapitalnym przyspieszeniem, dzięki czemu jest w stanie błyskawicznie skrócić dystans, dopadając swoich oponentów serią potężnych ciosów. Trujillo w każdą niemal ofensywną technikę bokserską wkłada pełną moc, choć zdarza się od czasu do czasu, że zaprzęgnie do działania także ciosy proste stanowiące miłe urozmaicenie w jego arsenale. Za siłą jego ciosów nie zawsze nadąża technika, ale nie oszukujmy się – na palcach jednej ręki znaleźć można w UFC zawodników, którzy wyprowadzając mocny cios sierpowy, drugą ręką chronią swoją głowę. Takie rzeczy to nie w MMA! Abel za to nieźle operuje wąskimi sierpami, co warte jest odnotowania, gdyż w ogólnej opinii uchodzi za szalonego brawlera, co nie do końca odpowiada prawdzie.
Bez wątpienia jednak najgroźniejszą bronią Killa w stójce są potworne kolana, którymi razi swoich przeciwników. Atakuje nimi głowę i korpus rywali w klinczu, żebra, mając ich w pozycji bocznej czy w żółwiu, do tego latające kolana w stójce – postawię tezę, że nikt w całym UFC nie wykorzystuje kolan lepiej, bardziej wszechstronnie, niż to, jak kreatywnie i skutecznie zaprzęga je do boju Abel Trujillo. Czasami, oczywiście, przesadza, jak w pierwszym pojedynku z Bowlingiem, gdy będącego w parterze rywala trafił potężnym kolanem na głowę – być może w szale bitewnym, ale czy aby na pewno? Pseudonim Killa dobrze oddaje nastawienie do walki Amerykanina – to typowy zabijaka, który mało kalkuluje, brutalnie idąc na żywioł.
Abel Trujillo skończył Marcusa LeVesseura potężnymi kolanami na korpus. To nadal bardzo rzadko spotykana technika w MMA – większość zawodników w podobnych sytuacjach decyduje się na atakowanie głowy rywala.
Jamie Varner natomiast jest zdecydowanie bardziej technicznie poukładanym bokserem. Nie uderza może tak mocno, nie rzuca tak obszernych sierpów, ale nadrabia to z nawiązką precyzją. Zresztą, skoro jesteśmy przy mocy uderzeń, nie ukrywam, że nie uważam Trujillo za zawodnika, który posiada nokautujący cios – owszem, bije mocno, ale po jego potężnym, idealnie trafionym ciosie Khabib Nurmagomedov nawet się nie zachwiał, a i w drugim starciu z Bowlingiem największe zniszczenia na zdrowiu Rogera Killa poczynił w parterze. Pomimo twardej szczęki obu, zwłaszcza Varnera, spodziewam się, że ten ostatni będzie chciał raczej przenieść tą walkę do parteru.
Defensywne zapasy obu nie należą do wybitnych, ale ofensywne Varnera wydają się być odrobinę lepsze. Problem polega jednak na tym, że o ile nie jest wielką sztuką obalenie Trujillo (Nurmagomedov czynił to co chwilę, na nieudane próby Marcusa LeVesseura przymknijmy oko, ponieważ to zapaśnik, który pod MMA nie potrafił ich wykorzystywać), to już utrzymanie go tam graniczy z cudem, o czym zresztą wspomniany Rosjanin dobitnie się przekonał. Skoro Trujillo raz po raz wstawał spod Khabiba, to przypuszczam, że historia może się powtórzyć, jeśli na plecach kładł go będzie Jamie Varner. Gdyby natomiast Killa zdołał obalić C-4 – a czasami ostre szarże bokserskie wykorzystuje do skrócenia dystansu i pójścia po nogi! – to ten ostatni mógłby mieć spore problemy z uwagi na dobre gnp Trujillo oraz mordercze kolana (gdyby udało mu się dojść do pozycji bocznej). W ogóle każde pójście w klincz z Abelem jest ryzykowne z uwagi na jego zamiłowanie do korzystania – efektownego i efektywnego – z kolan.
Egzekucja, jaką Rogerowi Bowlingowi w ostatniej walce sprawił Abel Trujillo, demonstrując świetne gnp i instynkt finishera.
Gdybym zatem miał oceniać tą walkę pod kątem tego, co dotychczas obaj prezentowali w oktagonie, to prawdopodobnie skłaniałbym się minimalnie ku znacznie bardziej doświadczonemu i poukładanemu od strony technicznej Varnerowi, ale…
Właśnie… Jest kilka mocnych poszlak, które każą zapalić kilka czerwonych lampek, jeśli chodzi o dyspozycję Jamiego Varnera.
Po pierwsze – pierwotnie na UFC on Fox 9 miał się bić z Patem Healym, ale nabawił się kontuzji ramienia, która na kilka tygodni wykluczyła go z treningów. Jak mówi w wywiadach przed walką z Trujillo, ramię nie jest jeszcze sprawne w 100%, choć oczywiście możemy uznać, że blefuje. Tym niemniej…
Po drugie – Varner wziął tą walkę w zastępstwie, mając na przygotowanie około czterech tygodni, co może niekorzystnie wpłynąć na jego przygotowanie kondycyjne – a to po stronie Trujillo prezentuje się bez zarzutu.
Po trzecie – Jamie większość swoich treningów odbył… we własnym gymie, którego otworzeniem w ostatnim czasie był mocno pochłonięty. Raczej nie trenował tam z najlepszymi sparingpartnerami, choć wspomina, że wybrał się do MMA Lab choć na krótko.
Po czwarte – w wywiadach przed walką raz po raz mówi o tym, że czuje w kościach wszystkie te lata spędzone w MMA. Obiecał sobie, że gdy stukną mu 33 lata, nie wejdzie już nigdy do klatki. Chciałby założyć rodzinę i czyni kroki w tym kierunku (cokolwiek to znaczy). Innymi słowy – pomimo tego, że Varner jest o rok młodszy od Trujillo i na pewno ma przewagę doświadczenia, to jego organizm wydaje się już mocno wyniszczony rywalizacją na najwyższym poziomie. Varnerowi, wydaje się, brakuje już ognia, determinacji, chęci. I zdrowia. Pamiętajmy, że już w 2009 roku po walce z Donaldem Cerrone na WEC 38, którą po technicznej decyzji wygrał Varner, pisano o tym, że nie wiadomo, czy powróci on jeszcze do MMA – tamten pojedynek kończył bowiem ze złamaną ręką, stopą i problemami ze wzrokiem w wyniku przyjęcia kolana na głowę. Teraz, przed starciem z Trujillo Varner myśli o zakończeniu kariery, o przyszłości, tworzy swój gym, chce założyć rodzinę. A z drugiej strony? Zabijaka Abel Trujillo pomimo 30-stki na karku wygląda imponująco, będąc dopiero na początku swojej drogi. Wszystko przed nim. Ogień aż bucha!
Z wyżej wymienionych powodów daję minimalnie większe szanse na zwycięstwo właśnie Trujillo. Może i Varner (jeszcze) przewyższa swojego rywala czystymi umiejętnościami, ale znajduje się na takim etapie swojej kariery, na którym trudno mi uznać go za faworyta w starciu z młodym (pod względem wyniszczenia organizmu), głodnym Trujillo. Każda szczęka kiedyś pęka…
Zwycięzca: Abel Trujillo przez (T)KO. Trujillo (2.30 – 2.49)
Jeśli Martinez wyjdzie tak jak do walki z Espinozą to może sprawić niespodziankę. Totalnie go sponiewierał, a Espinoza to nie byle leszcz. Może być ciekawie!
Co sądzisz o walce Bagautinov – Lineker? I jaka analiza następna?
Pozdrawiam
Jego pojedynek z Espinozą to właśnie dobry przykład dzikiej furii, z jaką napierał. Cariaso jednak znacznie lepiej pracuje na nogach i nie sądzę, żeby bezmyślnie czekał pod siatką na Martineza.
Bagautinov vs Lineker to złożona sprawa. Po pierwsze – Ali nie trenował teraz u Jacksona (nie wiem, czy to z automatu oznacza, że Grega nie będzie w jego narożniku – raczej spodziewam się, że jednak będzie), natomiast Lineker przygotowywał się w ATT. Z drugiej strony pokonanego przez Bagautinova Elliotta stawiam wyżej niż każdego, kogo dotychczas w UFC pokonał Lineker. Z trzeciej zaś jeśli pisze się o Linekerze, że raz po raz wali sierpy (z czym się nie zgadzam, przypominam jego walkę z Gashimovem), to niemal to samo trzeba napisać o Bagautinovie.
Może właśnie tą walkę wezmę pod lupę w kolejnej analizie, skoro już zacząłem :)
Ciekawe info z tym, że Ali nie trenował u Jacksona… Może rywale Linekera byli słabsi, ale pokonywał ich w lepszym stylu. Myślę, że dużą rolę odegrają tutaj zapasy, bo w parterze Rusek będzie miał dużą przewagę. Jeśli będzie udanie obalał to wygra.
Zgadzam się, że zapasy będą bardzo ważne. Warto też zwrócić uwagę, że z jednej strony Bagautinov w końcu nie będzie ustępował warunkami fizycznymi swojemu rywalowi, natomiast z drugiej – prawdopodobnie z tego samego powodu nie będzie też szybszy Linekera, jak to było w przy jego dwóch poprzednich rywalach w UFC (mieli lepsze warunki fizyczne, ale byli wolniejsi).
Obszerna analiza Lineker vs Bagautinov dodana, czyli Brazylijczyk będzie szybszy niż dotychczasowi rywale Rosjanina, będzie w przeciwieństwie do nich dysponował nokautującym ciosem, ochoczo uderzał na korpus i miał przewagę kondycyjną, dzięki czemu… :)
Również minimalnie skłaniam się ku Linekerowi. Bagautinov z 9 prób tylko 2 razy obalił wysokiego jak tyczka (trudniej wtedy bronić sprowadzeń) Elliota, a defensywne zapasy Brazola jak dotąd zdawały egzamin. Rusek pokonał narazie 1 solidnego zawodnika i to jeszcze w mało przekonywującym stylu a robi się z niego drugiego Nurmagomedova. Przedwcześnie.
Analiza Makdessi vs Patrick dodana, czyli stawiamy drobne na Brazylijczyka.
„Patrick będzie wyższy od Makdessiego o 7 centymetrów oraz będzie miał przewagę zasięgu ramion rzędu aż 16 centymetrów! ”
Zawodnicy wyżsi od rywala w przedziale 7-9cm wygrali 13 walk na 36 (36%. Natomiast w samej wadze lekkiej wygrali 50 % walk przy takiej przewadze wzrostu.
A zawodnicy o takiej przewadze zasięgu wygrali jak na razie wszystkie starcia od kiedy prowadzę statystyki.
:) Dzięki! Ciekawe rzeczy! Przy okazji, kupiłem ostatnio książkę ze statystykami UFC i zacznę je wplatać w teksty.
Nie wiedziałem nawet, że takie książki istnieją;)Dużo ciekawostek?
Analizy Magomedov vs Martin oraz Magny vs Umalatov dodane, czyli w końcu jakiś zielony kciuk :)
Magomedov to moim zdaniem talent podobny do Khabiba, troszkę wyżej go cenię niż Khalibova – z takimi zawodnikami jak Martin powinien poradzić sobie jedną ręką.
nie w temacie ale :
JANEK W UFC !!!!!
Super wiadomość! A KSW tak cwaniakowało, że zatrzyma swoich zawodników, haha :)
Błachowicz vs. Maldonado na wiosnę, a na UFC Poland jakiś poważniejszy rywal!
ciekawe czy ufc zaryzykuje i da Janka jako ME UFC Poland
jak Latifi wygra z Diabate to z checia bym go widzial dla Janka na przetarcie :)
Świetna sprawa! Janek to mega równy chłop i w końcu osiągnął to, do czego tak bardzo dążył. Życzę mu wszystkiego dobrego, chociaż powrót po kontuzji na największą scenę to będzie naprawdę trudna sztuka…
Na wiosnę raczej nie zawalczy, bo się do tego czasu nie wykuruje, a gdy się wykuruje, to sytuacja w LHW może się mocno różnić od aktualnej, więc nie podejmę się typów co do jego potencjalnego rywala.
Analiza Hester vs Enz dodana.
Al Iaquinta vs Kevin Lee dodane.
Analiza Watson vs Catone dodana.
Rzeczy, które zwróciły moją uwagę na ważeniu:
– Watson jest dużo większy niż Catone, powinien wygrać,
– Lee dużo mniejszy niż się spodziewałem, ale cholernie wyżyłowany – moja pewność co do Iaquinty wzrosła,
– Patrick taki na ważeniu jak i w klatce – źle mu to wróży, wydawało mi się, że będzie większy w porównaniu z Makdessim,
– Lineker słabo wyglądał, widać, że walczył do końca z wagą, ale nie dał rady, mentalnie może czuć się marnie, bo nawet jeśli wygra, to TS nie dostanie pewnie – plus dla Bagautinova,
– Varner nadspodziewanie duży przy Trujillo.
Co myślicie o takim kuponie? Magomedov + Aldo + Al Iaquinta ako 2;27
Osobiście bym za Iaquintę wstawił Cariaso, ale nic nie sugeruję, żebym potem nie było na mnie ;)
„Nie zdziwią mnie ani wygrana decyzją przez jednego z fighterów po mało porywającym widowisku,”
Mnie by zaskoczyło. Overeem gdy przychodził do UFC był przeceniany, a teraz wydaje mi się, że jest niedoceniany. Mimo że nie jestem fanem Holendra, ale dwie poprzednie walki wcale nie pokazały, że jest słabym zawodnikiem. Nie sądzę, aby miał takiego pecha i trzeci raz z rzędu dał się trafić. No chyba, że walka zejdzie do parteru. Ale moim zdaniem Mir to idealny przeciwnik do znokautowania w pierwszych minutach. Również obserwując ważenie, Mir wydawał sie nie być sobą. Zazwyczaj budował atmosferę przed walką, był arogancki itd. Ale to waga ciężka, i wszystko się może zdarzyć.
Przy okazji, waga ciężka to jedna waga ciężka, mimo dwóch bardzo ciekawych walk o pas i dwóch innych interesujących starć na głównej karcie, to i tak najbardziej oczekuje walki Mir-Overeem.
Zgadzam się z ogólną oceną Holendra, tzn. że teraz jest być może odrobinę niedoceniany, chociaż kursy bukmacherskie by temu przeczyły, bo jest murowanym faworytem. Z czym po części się zgadzam i w analizie otrzymał kciuka, na jaki nie pozwoliłem sobie w wielu innych walkach tej karty. Co i tak nie zmienia tego, że w szoku będę tylko jeśli Overeem poda Mira. Frank kondycyjnie może być mocniejszy i jeśli przetrwa pierwszą, nie mówiąc o drugiej rundzie… No, ale stawiam, że nie przetrwa.
Ciekaw jestem taktyki Reema zważając na to, że:
– jego przeciwnik jest bogiem w parterze
– Reem ma fatalną kondycję
– Mir jest słabiutki w klinczu, a Overeem wręcz przeciwnie
– Klincz jest szalenie męczący.
Powiem szczerze, że mam wrażenie, że Ali się jednak opierniczał w tej Tajlandii… :) Myślę, że będzie próbował to rozegrać tak, jak pierwszą rundę z BigFootem – czyli nieustanna, ale ostrożna presja, jak zagoni Mira na siatkę, to raczej po to, żeby razić go jakimiś pojedynczymi ciosami (chyba, że go naruszy), a nie po to, żeby tam się z nim mocować.
Obszerna analiza walki wieczoru dodana, czyli… stawiamy na Fabera! A przynajmniej u buków ;)