Typowanie KSW 89: Bartosiński vs. Parnasse
Analizy i typowanie gali KSW 89: Bartosiński vs. Parnasse, która odbędzie się w Gliwicach.
Gala KSW 89: Bartosiński vs. Parnasse rozpocznie się w sobotę o godzinie 19:00. Transmisja z wydarzenia będzie dostępna na platformie Viaplay.
65,8 kg: Wojciech Kazieczko (3-1) vs. Michał Domin (5-3)
Kursy bukmacherskie: Wojciech Kazieczko vs. Michał Domin 1.77 – 2.05
Widzę pewne podobieństwa między Patrykiem Likusem i Wojciechem Kazieczką – przynajmniej w tym elemencie, że obaj są uderzaczami o dobrych gabarytach fizycznych, którzy nie są gigantami pod kątem walki na chwyty. Likus jest nieco groźniejszy i kreatywniejszy, ale Kazieczko nieco lepiej poukładany, podejmujący mniejsze ryzyko.
Obaj zawodnicy są względnie młodzi – Michał ma 29 lat, a Wojciech 26 – więc nadal mogą dokonywać sporego progresu z walki na walkę. Niewykluczone zatem, że jeden i drugi – szczególnie młodszy Kazieczko – może zawitać do klatki uzbrojony w nowe narzędzia i z załatanymi lukami widocznymi w poprzednich starciach.
W płaszczyźnie kickbokserskiej minimalnie faworyzuję Wojciecha. Uważam jednak, że Michał swoją presją, lowkingami, tężyzną fizyczną – prognozuję, że będzie silniejszy w zwarciu – oraz przede wszystkim zagrożeniem zapaśniczym i sprawniejszym parterem zapewni sobie tutaj zwycięstwo. Spodziewam się, że wejdzie do klatki z podobnym nastawieniem jak do walki z Patrykiem Likusem – agresja, lowkingi, ciosy na korpus, klincz, obalenia.
Zwycięzca: Michał Domin przez decyzję
70,3 kg: Sebastian Rajewski (12-8) vs. Wilson Varela (10-5)
Kursy bukmacherskie: Sebastian Rajewski vs. Wilson Varela 1.60 – 2.34
Wilson Varela kilka miesięcy temu rozbił na pełnym dystansie Łukasza Rajewskiego, a teraz brata spróbuje pomścić Sebastian. Ten ostatni ostatniego pojedynku z Francuzem – tyle że Salahdinem Parnassem – najlepiej nie wspomina. Przegrał bowiem przez poddanie w rundzie czwartej, choć trzeba odnotować, że wszedł wówczas na zastępstwo, nie mając za sobą pełnego obozu przygotowawczego.
Spodziewam się w klatce jeszcze większych kickbokserskich szachów aniżeli w pojedynku Łukasza z Wilsonem – a już wtedy były spore. Starcie to zapowiada się jednak bardzo ciekawie, bo Sebastian ma jeszcze większą smykałkę do kontruderzeń aniżeli Łukasz – a to oznacza, że może mieć sporo okazji do kontr, bo Wilson jest jednak względnie aktywnym zawodnikiem – jak na standardy stójkowych szachów.
Rzecz jednak w tym, że przede wszystkim pod kątem kopnięć Varela jest bardzo niebezpieczny, sprawnie przeplatając frontalne na korpus z okrężnymi na głowę – i to z obu nóg. Niepokoić może też – a może przede wszystkim? – długi rozbrat z oktagonem Sebastiana. Nie był bowiem widziany w akcji od 13 aż miesięcy, borykając się z kontuzją. Może potrzebować nieco czasu, aby złapać rytm bitewny.
Z drugiej zaś strony, Francuz nie jest tytanem pod kątem defensywy przed lowkingami – choć, owszem, z Łukaszem bitwę tę przetrwał. Rzekłbym też, że jego szczęka jest odrobinę niepewna.
Widzę ten pojedynek w zasadzie jako 50/50. Kontruderzenia i szybkość powinny być po stronie Rajewskiego. Aktywność, agresja, różnorodne kopnięcia po stronie Vareli. Minimalnie więcej szans na wygraną daję Polakowi – wykorzysta gotowość do inicjowania ataków przez Francuza przeciwko niemu.
Zwycięzca: Sebastian Rajewski przez decyzję
65,8 kg: Łukasz Charzewski (12-1) vs. Ahmed Vila (11-4-1)
Kursy bukmacherskie: Łukasz Charzewski vs. Ahmed Avila 1.30 – 3.53
Jak walczy Łukasz Charzewski, wszyscy doskonale wiemy – to odpowiednik wschodnich dzików zapaśniczych, ale nasz własny, biało-czerwony. Presja, agresja, srogi ciąg zapaśniczy, żelazne płuca, wielkie serce do walki. Nie do złamania, nie do zajechania.
Ahmed Vila to względnie wszechstronny zawodnik, który w ostatnich latach mocno zmodyfikował swój styl walki. Jeszcze za czasów Cage Warriors walczył w szerokim ustawieniu, jakby karatecko, szukał obrotówek. Teraz natomiast – tj. od kilku walk w organizacji Oktagon – ustawia się wąsko, sylwetka wyprostowana, podwójna garda, miarowy napór. Wymusza presją ciosy rywal, na które odpowiada kanonadą sierpowych. Taki mini-taran. Mini – bo Bośniak nie zachwyca warunkami fizycznymi. Wydaje się też, że jego zasięg ramion jest niewielki. Oddać mu natomiast trzeba, że lubi i potrafi terroryzować wykroczne nogi rywali srogimi lowkingami.
Jak natomiast prezentuje się defensywa zapaśnicza Vili? Tutaj mam pewną zagwozdkę, bo ostatnie walki, jakie toczył, nie do końca odpowiedziały na to pytanie. Bywała obalany, ale szybko wracał na nogi. Jego kompaktowa budowa ciała oczywiście mocno mu w tym pomagała. Kilka obaleń zdusił natomiast świetnie w zarodku. Rzekłbym, że zapaśniczo jest ponadprzeciętny – ale niewiele ponad to.
Co to wszystko oznacza? Harry presją, zapasami i kondycją utoruje sobie drogę do zwycięstwa. Na pewno jednak będzie musiał zachować czujność przy skracaniu dystansu, bo – jak wspomniałem – Vila odpala wtedy gromy.
Zwycięzca: Łukasz Charzewski przez decyzję
77,1 kg: Andrzej Grzebyk (20-6) vs. Madars Fleminas (12-4)
Kursy bukmacherskie: Andrzej Grzebyk vs. Madars Fleminas 1.40 – 2.96
Madars Fleminas to zawodnik o specyficznym – lekko chaotycznym, jakby nerwowym, niełatwym do rozczytania – stylu walki. Przypomina mi odrobinę w swoich poczynaniach Krzysztofa Jotkę czy też Tomasza Narkuna. Spora ruchliwość, ale chwilami wręcz jakby przerysowana.
Łotysz jest zawodnikiem względnie przekrojowym. Preferuje wymiany stójkowe, ale i w zapasach oraz parterze potrafi się odnaleźć, zarówno pod kątem ofensywy, jak i defensywy.
Z prognozą walk Andrzeja Grzebyka mam często problem, bo zawodnik ten bywa odrobinę chimeryczny – nawet w trakcie jednej walki, co widzieliśmy w przypadku jego starcia z Adrianem Bartosińskim. Nie będę ukrywał, że miałem wrażenie, iż po walce z Tomaszem Romanowskim coś w Andrzeju Grzebyku pękło pod kątem jego zaangażowania w sport, determinacji. Od tego jednak czasu odniósł dwa dominujące zwycięstwa – czy to oznacza, że ogień wrócił? Nie wykluczam! Rzecz jednak w tym, że pokonanie wchodzącego na zastępstwo Otona Jasse było jego obowiązkiem, a wiktoria nad Brianem Hooiem – znacznie cenniejsza! – mogła do pewnego stopnia – jak dużego, trudno ocenić – mieć wpływ z zerwaniem więzadła w kolanie przez Holendra już w pierwszej rundzie walki.
Dlatego właśnie nadal nie jestem pewien, jakiego Andrzeja Grzebyka zobaczymy. Uważam jednak, że Polak powinien górować nad Fleminasem przede wszystkim pod kątem szybkości oraz stójkowego arsenału. Fleminas potrafi atakować długimi prostymi – a ma niezłe gabaryty! – ale kombinacje Polaka i jego agresja powinny wymusić na walczącym zawsze odrobinę nerwowo Łotyszu pewne błędy. A to oznacza, że…
Zwycięzca: Andrzej Grzebyk przez (T)KO
120,2 kg: Szymon Bajor (24-10) vs. Viktor Pesta (19-8)
Kursy bukmacherskie: Szymon Bajor vs. Viktor Pesta 1.63 – 2.28
Mam tutaj pewną zagwozdkę. W ogólnym rozrachunku spodziewam się konfrontacji stójkowo-parterowej – tj. Szymon Bajor postara się utrzymać walkę w stójce, podczas gdy Viktor Pesta powalczy o przeniesienie jej na dół. Rzecz natomiast oczywiście w tym, że Polak również jest sprawnym grapplerem. Postawi się Czechowi znacznie bardziej aniżeli Filip Stawowy.
Co ciekawe, Pesta jest wyższy i posiada lepszy zasięg ramion, a także może mieć po swojej stronie przewagą kilogramów – ostatnio ważył 110, podczas gdy Bajor 108 – ale… Mam mimo wszystko wrażenie, że przewaga siłowa powinna należeć do Polaka. Pesta jeszcze niedawno rywalizował w kategorii półciężkiej. Siła może natomiast przydać się naszemu zawodnikowi w obszarach klinczerskim i zapaśniczym.
Rzeszowianinowi bardzo przydać mogą się też przygotowania do poprzedniej walki z Philem De Friesem – szlifował wtedy mocno defensywę zapaśniczą i walkę parterową. Jasne, Pesta jest znacznie szybszy od De Friesa, wobec czego obala inaczej, ale i tak poprzedni obóz Polaka może teraz zaprocentować.
Gdy Viktor Pesta zasilał szeregi KSW, poddawałem w wątpliwość jego zaangażowanie, determinację. To zawodnik, który odbił się od UFC i PFL, powrócił do wagi ciężkiej. Wiktoria z Filipem Stawowym mogła jednak zadziałać na niego mobilizująco. Być może właśnie w KSW odnajdzie spokojną przystań?
Nie mam natomiast wątpliwości, że to Szymon Bajor ma większe serce do walki. Nie składa broni w obliczu problemów – w przeciwieństwie do Pesty, który szybki wywiesza białą flagę, jeśli napotyka opór.
Spodziewam się, że Czech ruszy tutaj żwawo od pierwszych sekund do huraganowych ataków – tj. spróbuje przenieść walkę do parteru – ale Polak przetrwa, utrzymując pojedynek na nogach, gdzie powoli będzie przełamywał rywala.
Zwycięzca: Szymon Bajor przez (T)KO
70,3 kg: Marcin Held (28-9) vs. Raul Tutarauli (32-7)
Kursy bukmacherskie: Marcin Held vs. Raul Tutarauli 1.43 – 2.83
Bardzo ciekawe starcie! Dla Marcina Helda będzie to debiut pod sztandarem KSW, co jednak nie powinno wiązać się z żadną dodatkową presją, bo Polak walczył już na wielkich wydarzeniach. To zaprawiony w bojach zawodnik o ogromnym bitewnym doświadczeniu – pomimo niespełna 32 lat na karku.
Problemem dla tyszanina może natomiast okazać się długi rozbrat z klatką. W akcji nie był on bowiem widziany od szesnastu aż miesięcy. To naprawdę długa przerwa, która może odbić się postawie naszego zawodnika, szczególnie w początkowych fragmentach pojedynku – niewykluczone, że Marcin będzie potrzebował nieco czasu, aby zrzucić z siebie bitewną rdzę, poczuć rytm walki.
Polski zawodnik będzie miał po swojej stronie przewagę gabarytów – wzrostu i zasięgu ramion – która może mu się przydać szczególnie w stójce, choć… O przewrócenie niskiego, krępego i silnego Gruzina może nie być łatwo. Podobnie z utrzymaniem go w parterze. Mała kula energii łatwa do skontrolowania nie jest, co widzieliśmy nie raz, nie dwa na przykładzie odrobinę podobnego gabarytowi do Gruzina Alexandra Volkanovskiego.
Rzecz oczywiście w tym, że jednak pod kątem walki na chwyty Tutarauli gigantem nie jest. Owszem, to niezły grappler, który jednak posiada luki w defensywie – dość powiedzieć, że cztery z siedmiu porażek doznał przez poddania. Uważam, że tak doskonały specjalista od parteru, jakim jest Marcin Held, jak najbardziej może zagrozić mu nawet z pleców. A to oznacza, że Polak w najgorszym scenariuszu będzie mógł próbować wciągnąć Gruzina do gardy.
Nie lekceważyłbym natomiast stójki Tutarauliego. Jest surowa, ale twarda – Gruzin uderza mocno, kopie jeszcze mocniej. Będzie niebezpieczny. Marcinowi w szermierce na pięści i kopnięcia pomóc może jednak nie tylko wspomniana przewaga zasięgu, ale też właśnie mocniejszy parter – nie będzie bowiem musiał obawiać się wylądowania na plecach. Z kolei Raul w swoje stójkowe poczynania będzie musiał wkalkulować ryzyko wylądowania na plecach.
Podsumowując, w roli faworyta widzę tutaj Marcina Helda, ale mając na uwadze jego długi rozbrat z klatką oraz solidny poziom Raula Tutarauliego, nie spodziewam się spacerku dla Polaka. Stawiam natomiast na to, że w jakimś kotle zapaśniczym nasz zawodnik coś złapie, wykorzystując tę lukę w bitewnej grze Gruzina.
Zwycięzca: Marcin Held przez poddanie
83,9 kg: Tomasz Romanowski (18-9) vs. Damian Janikowski (9-5)
Kursy bukmacherskie: Tomasz Romanowski vs. Damian Janikowski 1.60 – 2.34
Nie mam większych wątpliwości, że Damian Janikowski wejdzie do klatki z taktycznym nastawieniem – tj. stronił będzie od wdawania się w ostre wymiany w półdystansie, stawiając na zapasy, klincz, parter, ewentualnie lowkingi. Może też w stójce zmieni ustawienie na klasyczne, próbując dosięgać Tomasza Romanowskiego prawym prostym.
Pytanie natomiast brzmi tak: czy olimpijczyk nie da się ponieść morderczym żądzom, jeśli zainkasuje jakieś ciosy? Jeśli zacznie dopadać go zmęczenie? Tutaj mam już wątpliwości. Owszem, wrocławianin pokazał swego czasu, że nawet na dużym zmęczeniu potrafi nadal odwoływać się do zapasów, ale margines błędu w tym pojedynku będzie naprawdę niewielki. Wszystko oczywiście z powodu szybkich, ciężkich i precyzyjnych rąk Tommy’ego. Damian też potrafi oczywiście przyłożyć, ale półdystans to absolutne królestwo stargardzianina.
Romanowski jest jednak do przewrócenia – dowodzili tego chociażby Paweł Pawlak czy Patrik Kincl. Jest też do utrzymania w parterze. Dlatego absolutnie nie odbieram tutaj szans Damianowi Janikowskiemu. Jeśli przewróci Berserkera, to – stawiając z góry przede wszystkim na kontrolę – prawdopodobnie będzie w stanie utrzymać go na plecach. Także w obszarze klinczerskim klasyk może mieć przewagę siły i techniki. Nie wykluczam zatem absolutnie, że to ręka Janikowskiego powędruje w górę – najpewniej przez przewagę zapaśniczą, choć, jak mówię, wrocławianin potrafi też przyłożyć w stójce.
Natomiast za najbardziej prawdopodobny scenariusz uważam jednak ten, w którym szybkość i pięściarska precyzja Romanowskiego wespół z jego przewagą kondycyjną przesądzą. Stargardzianin prędzej czy później znajdzie drogę do szczęki Damiana.
Zwycięzca: Tomasz Romanowski przez (T)KO
83,9 kg: Paweł Pawlak (21-4-1) vs. Michał Materla (33-9)
Kursy bukmacherskie: Paweł Pawlak vs. Michał Materla 1.22 – 4.29
Michał Materla ma charakter, ma ciężkie pięści, na ogień odpowiada ogniem, jest mocny w parterze. Innymi słowy, tanio skóry nie sprzeda.
Na papierze jednak trudno dawać mu większe szanse na pokonanie Pawła Pawlaka. Mistrz jest młodszy, mniej porozbijany, lepiej dysponowany kondycyjnie, bardzo wszechstronny. Jego styl jest bardzo niewygodny – Plastinho jest bowiem ruchliwy, trudny do ustawienia pod mocne uderzenia. Sam atakuje natomiast z bocznych kątów, często w poza-książkowy sposób.
Spodziewam się, że reprezentant Octopusa będzie tutaj starał się kontrolować dystans, hasając do lewej i prawej. Najmniejsze okna możliwości wykorzystywał będzie natomiast do smagania nacierającego Materlę kopnięciami frontalnymi na korpus oraz ciosami prostymi – wszystko z zachowaniem dystansu. Będzie pomagać mu w tym nie tylko nieszablonowy sposób poruszania się ale także – z może przede wszystkim – przewaga szybkościowa. Różnica w tym obszarze powinna być gigantyczna.
Całkowicie szczecinianina skreślać oczywiście nie sposób, bo jeśli obali – łatwo o to nie będzie – może z góry skończyć mistrza. Może też trafić w jakiejś wymianie – siła ciosu często zostaje bowiem z obdarzonymi ciężkimi pięściami zawodnikami do końca ich karier. Pewnikiem jest, że nawet porozbijany, nawet wyczerpany broni składał nie będzie, poszukując szans na zwycięstwo.
Mając jednak na uwadze etapy kariery obu zawodników oraz formę, jaką prezentowali ostatnio – nawet przy założeniu, że Berserker zaleczył już urazy – trudno nie widzieć tutaj Pawła Pawlaka w roli wyraźnego faworyta. Jego ruchliwość, nieuchwytność – wszak nawet znacznie szybszy od Materli Romanowski nie był w stanie porządnie go trafić – kondycja oraz wszechstronność zaprowadzą go do pewnego zwycięstwa, najpewniej przez techniczny nokaut.
Zwycięzca: Paweł Pawlak przez (T)KO
77,1 kg: Adrian Bartosiński (13-0) vs. Salahdine Parnasse (18-1)
Kursy bukmacherskie: Adrian Bartosiński vs. Salahdine Parnasse 1.57 – 2.41
Nie będę ukrywał, że gdy ogłoszono to zestawienie, w roli sporego faworyta widziałem Adriana Bartosińskiego, ale im więcej myślę o tym pojedynku, tym więcej szans daję Salahdine’owi Parnasse’owi.
Polski zawodnik będzie oczywiście miał po swojej stronie szereg piekielnie ważnych atutów, które jak najbardziej mogą zapewnić mu zwycięstwo – i to może nawet dominujące. Bartos posiada bardzo ciężkie pięści, ma smykałkę do kontr, nie stroni od ataków w kombinacjach. Powinien mieć po swojej stronie zdecydowaną przewagę siłową, która może mu się bardzo przydać w obszarach klinczerskim, zapaśniczym i parterowym. Prawdziwa siła techniki się nie lęka!
Spodziewam się zatem, że Adrian Bartosiński będzie tutaj stroną atakującą, nieustannie wywierając większą lub mniejszą presję. Odrobinę przejaskrawiając, chętnie przyjmie trzy ciosy, aby oddać jednym. Będzie polował na klincz, obalenia, pracę w parterze.
Rzecz jednak w tym, że Salahdine Parnasse to naprawdę światowej klasy zawodnik, który nadal rozwija się z walki na walkę. Francuz jest niebywale wszechstronny, radząc sobie świetnie w każdej płaszczyźnie bitewnego rzemiosła. Kiedyś sprawiał wrażenie przede wszystkim kickboskera, ale dokonał gigantycznego progresu w obszarze zapaśniczo-parterowym – vide przescramblowanie takich specjalistów od walki na chwyty jak Roman Szymański, Daniel Rutkowski czy ostatnio Robert Ruchała.
Jego przewaga szybkości powinna być tutaj naprawdę bardzo, bardzo wyraźna. Owszem, w swoich poczynaniach francuski zawodnik będzie musiał uwzględnić potężną siłę rażenia Polaka oraz jego wysoce prawdopodobne ciągotki zapaśnicze, ale… Wspomniana szybkość – także rozumiana w charakterze pracy na nogach – może naprawdę do pewnego stopnia zneutralizować przewagę mocy, masy i siły Adriana Bartosińskiego. Jasne, po przybraniu kilku kilogramów Salahdine tak szybki jak w wagach piórkowej czy lekkiej nie będzie, ale jak na 77 kilogramów będzie prawdziwym Speedym Gonzalesem.
A czy wspomniałem już o tym, że Francuz będzie miał po swojej stronie przewagę zasięgu ramion? Wespół z jego szybkością stanowić mogą rzeczone atuty mieszankę wybuchową.
Z uwagi na powyższe nie spadnie mi szczęka na podłogę, jeśli Salahdine Parnasse dokona historycznego wyczynu, rozsiadając się na mistrzowskim tronie trzeciej kategorii wagowej. Jego taktyka nie będzie tutaj szczególnie skomplikowana – starał będzie się kąsać Adriana z dystansu, wykorzystując swoją przewagę szybkości, pozostając jednocześnie nieuchwytnym dla Polaka celem. Będzie unikał ostrych wymian, unikał przyszpilenia do ogrodzenia – w klinczu bowiem jego szybkość na niewiele się zda, choć – jak mówię – w walce na chwyty jest to piekielnie sprawny, niebywale zwinny zawodnik.
Więcej szans na zwycięstwo daję jednak Adrianowi Bartosińskiemu. Polak to odrobinę niedoceniany nadal zawodnik, który również jest bardzo wszechstronny. Nie wykluczam, że zaprzęgnie tutaj do działania taktykę, z jakiej lata temu skorzystał legendarny Mauricio Shogun Rua, gdy przyszło mu się mierzyć z Lyoto Machidą – zawodnikiem świetnie kontrolującym dystans, lotnym, szybkim – czyli pójdzie mocno w lowkingi, okopując bazę Francuza. Uważam, że presja ze strony Adriana – a do tego ciężkie ciosy i zagrożenie zapaśnicze – zmuszą Salahdine’a do szybszego zużywania zasobów kondycyjnych. Walka ze wstecznego kosztuje znacznie więcej, gdy nie możesz zwolnić jej tempa klinczem czy zapasami – a tutaj tego komfortu Francuzowi zabraknie. Prawdopodobnie podwójny mistrz wniesie też na plac bitwy największą masę w swojej karierze, co również może odbić się na jego wydolności.
Innymi słowy, na początku Bartosiński będzie miał problemy z ruchliwością i szybkością Parnasse’a, ale metodyczną presją powoli będzie Francuza doganiał – zarówno stójkowo, jak i zapaśniczo. Wygra przez techniczny nokaut w późniejszych rundach.
Zwycięzca: Adrian Bartosiński przez (T)KO
Fortuna Online to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych firm jest zabroniona. Hazard wiąże się z ryzykiem.
Parnasse | Decision
Pawlak | KO/TKO | Round 4
Grzebyk | Decision
Tutarauli | Decision
Bajor | KO/TKO | Round 2
Romanowski | KO/TKO | Round 2
Rajewski | Decision
Czerwińska | Decision
Charzewski | Decision
Kazieczko | KO/TKO | Round 2
Jak widzisz wygrane Parnassa i Tutarauliego? Francuz będzie punktował, a Gruzin utrzyma walkę na nogach?
Dokładnie tak. Parnasse będzie nieuchwytnym celem dla Bartosińskiego punktując z dystansu. Tutarauli utrzyma walkę w stójce gdzie będzie przeważał + klincz przy siatce. Oczywiście w jednej jak i drugiej daje 1/5.