Typowanie KSW 82: Hooi vs. Grzebyk
Analizy najciekawszych walk i typowanie całej gali KSW 82: Hooi vs. Grzebyk, która odbędzie się w Warszawie.
Dla Czytelników Lowking.pl, którzy nie są jeszcze graczami FORTUNY, przygotowaliśmy 3X ZAKŁAD BEZ RYZYKA – DO 100, 200 i 300 ZŁ. Szczegóły – tutaj.
Przypominamy, że poszczególne ikony przy przewidywanych rezultatach walk w lekkim uproszczeniu oznaczają:
Ikona | Opis |
---|---|
Tylko kataklizm mógłby sprawić, że mój faworyt przegra. | |
Jestem przekonany do swojego typu, ale nie skreślam całkowicie jego rywala, bo ma narzędzia, by zwyciężyć – choć szanse na to są niewielkie. | |
Zawodnik, na którego postawiłem powinien to bez większych problemów wygrać, choć jego rywal może stawić spory opór, który może zaprowadzić go nawet do zwycięstwa. | |
Nie jestem przekonany, bliżej mi, rzecz jasna, do zawodnika, na którego postawiłem, ale jego oponent ma umiejętności, by to wygrać. | |
Absolutnie nie będę zdziwiony, jeśli wytypowany przeze mnie zawodnik polegnie z kretesem, szalenie wyrównana walka, może pójść w dwie strony. |
79 kg: Robert Maciejowski (6-4-1) vs. Wiktor Zalewski (4-0)
Kursy bukmacherskie: Robert Maciejowski vs. Wiktor Zalewski 1.80 – 1.90
Nie jest to łatwa do wytypowania walka. Dla 23-letniego Wiktora Zalewskiego, trenującego na co dzień w WCA, będzie to debiut pod sztandarem KSW. Walczy z odwrotnej pozycji, hasa lekko na nogach, wyróżnia się przede wszystkim w aspektach kickbokserskich, choć lebiegą parterowym absolutnie nie jest. Najgroźniejsze bronie? Kopnięcia lewą nogą oraz ciosy krzyżowe.
Robert Maciejowski kilka miesięcy temu zasilił szeregi klubu Octopus, więc na brak mocnych sparingpartnerów – z Adrianem Bartosińskim na czele – narzekać nie może. Podobnie jak Zalewski, także Maciejowski walczy z odwrotnego ustawienia i również preferuje szermierkę na pięści i kopnięcia. Uwielbia atakować krzyżowym, zachowując odpowiedzialność w defensywie po ulokowaniu jej na szczęce rywala – vide starcie z Arkadiuszem Kaszubą.
Zalewski na zawodowej scenie nie widział jeszcze trzeciej rundy – trzy z dotychczasowych walk wygrał w pierwszych, a jedną na początku drugiej. Nie ulega wątpliwości, że 30-letni Maciejowski będzie miał tutaj przewagę doświadczenia. Stoczył zresztą już dwie walki dla KSW, w obu – pomimo bilansu 1-1 – prezentując się nieźle.
Maciejowski wydaje się zawodnikiem nieco mniejszym, ale… Prawie na pewno będzie miał sporą przewagę zasięgu ramion, bo w tym obszarze się wyróżnia.
Nie będę ukrywał, że mam nie lada zagwozdkę z wytypowaniem zwycięzcy tego pojedynku. Nie zdziwi mnie tutaj absolutnie żaden wynik. Maciejowski ma po swojej stronie doświadczenie, zasięg, Zalewski – agresję, młodość i być może grappling. Przyznam szczerze, że gdyby Maciejowski w walce z kickbokserem Kaszubą poszukał jakiegokolwiek obalenia, wskazałbym na niego. Nie zrobił tego jednak, więc bez najmniejszego przekonania postawię na to, że wszechstronniejszy w tym pojedynku okaże się Zalewski, co zapewni mu zwycięstwo.
Zwycięzca: Wiktor Zalewski przez decyzję
70,3 kg: Gracjan Szadziński (9-5) vs. Wilson Varela (8-5)
Kursy bukmacherskie: Gracjan Szadziński vs. Wilson Varela 1.57 – 2.41
Po porażce z Maciejem Kazieczką w debiucie w KSW Wilson Varela doznał jeszcze dwóch kolejnych, ale dwoma ostatnimi zwycięskimi występami utorował sobie drogę z powrotem pod sztandar polskiego giganta.
Portugalczyk to przede wszystkim kickbokser, naprawdę nieźle poukładany technicznie. Kopie na wszystkich poziomach, inicjuje ataki ciosami, potrafi skontrować jakimś prawym sierpem, składa kombinacje. Walczy taktycznie. Potrafi intuicyjnie złapać jakąś technikę kończącą, ale nie ulega wątpliwości, że jego piętą achillesową są zapasy oraz parter. Poddaję też w wątpliwość odporność jego szczęki.
W starciu z Gracjanem Szadzińskim raczej jednak o grę parterową Wilson Varela obawiać się nie będzie musiał. Polak to przede wszystkim bokser, który doskonale odnajduje się w półdystansie, gdzie jest zdecydowanie najgroźniejszy. Rozpuszcza ostre kombinacje, ciosy na głowę przeplatając z tymi na korpus. Chętnie wywiera presję.
W ogólnym więc rozrachunku spodziewam się, że Portugalczyk starał będzie się utrzymywać walkę na środku ogrodzenia w dystansie kickbokserskim, gdzie dzięki bogatszemu arsenałowi i lepszym warunkom fizycznym powinien rozdawać karty. Polak spróbuje natomiast okopywać go lowkingami i zaganiać na ogrodzenie, aby rozpuścić ręce w półdystansie.
Absolutnie nie skreślam tutaj Gracjana. Mając na uwadze, że uderza bardzo mocno, a Wilson tytanu w szczęce nie posiada, to w stójce cały czas będzie o jedno mocne uderzenie od nokautu lub zachwiania Portugalczykiem. Pomimo tego minimalnie więcej szans na zwycięstwo daję Vareli. Będzie w stanie dłuższymi fragmentami utrzymać pojedynek w dystansie, skąd będzie trafiał częściej.
Zwycięzca: Wilson Varela przez decyzję
70,3 kg: Donovan Desmae (16-8) vs. Raul Tutarauli (31-7)
Kursy bukmacherskie: Donovan Desmae vs. Raul Tutarauli 2.83 – 1.43
Dynamika tego pojedynku nie wydaje się szczególnie skomplikowana, przynajmniej na papierze. Otóż, będziemy mieć tutaj konfrontację byka z matadorem. W rolę zwierza wcieli się Raul Tutarauli, podczas gdy matadorem będzie Donovan Desmae.
Gruzin to typ fizola. Zawodnika silnego, agresywnego, krępego, w swoich poczynaniach nieszczególnie skomplikowanego – gustuje w ostrych cepach – ale skutecznego, szczególnie w obszarze klinczersko-zapaśniczo-parterowym.
Jeśli jednak Belg będzie w stanie utrzymywać tutaj dystans, to w szermierce na pięści i kopnięcia powinien rozdawać karty – oczywiście pod warunkiem zachowania czujności w defensywie. Donovam Desmae walczył w stójce jak równy z równym z Łukaszem Rajewskim, ale – i jest to duże ale – tutaj w swoje poczynania będzie musiał wkomponować ryzyko wylądowania na plecach.
Pomimo tego wcale nie odbieram tutaj Desmae szans na zwycięstwo, zwłaszcza że czasem potrafi też błysnąć w parterze jakimś instynktowym poddaniem. Jego defensywa zapaśnicza również zła nie jest, a w stójce jego smykałka do kontruderzeń może zdziałać cuda naprzeciwko agresywnego Gruzina.
Ba! Nie spadnie mi szczęka na podłogę, jeśli Belg znajdzie sposób na poddanie Tutarauliego, chociaż nie jest on jednak tak sprawnym grapplerem jak Szymański… A skoro już zahaczyłem o Szymańskiego – właśnie dlatego minimalnie w tym starciu faworyzuję Tutarauliego. Zdoła dłuższymi fragmentami męczyć Desmae w klinczu, może w parterze, w ten sposób torując sobie drogę do zwycięstwa.
Zwycięzca: Raul Tutarauli przez decyzję
93 kg: Bohdan Gnidko (9-0) vs. Rafał Kijańczuk (12-5)
Kursy bukmacherskie: Bohdan Gnidko vs. Rafał Kijańczuk 1.43 – 2.83
Wydaje się, że Rafał Kijańczuk postąpiłby tutaj rozsądnie, gdyby na początku walki spróbował jakoś zwolnić tempo walki, poszukać klinczu, może nawet jakiegoś obalenia. Bohdan Gnidko jeszcze nigdy w swojej karierze nie widział bowiem w warunkach bojowych drugiej rundy! A jako że walczy agresywnie, szukając w każdej niemal akcji skończenia, to kto wie, jak poradzi sobie, gdy walka wyjdzie za pierwsze pięć minut?
Nie oszukujmy się jednak. Pojedynek ten raczej nie potrwa długo. Jak najbardziej może skończyć się już w jednej z pierwszych wymian. Nie mam nawet pewności, czy Rafał będzie tutaj w stanie jakkolwiek zmęczyć Bohdana walką na chwyty, bo w tym elemencie przewagę – jako zawodnik z przeszłością w Sambo – może mieć Ukrainieć.
Kto zatem trafi w stójce pierwszy? Otóż, mam wrażenie, że jednak Gnidko jest odrobinę szybszy. Kopie z luzu, w sposób niesygnalizowany, lubi atakować ciosami prostymi. Trafi pierwszy, chociaż w starciu dwóch zawodników, którzy z kalkulowania nie słyną, trudno skreślać któregokolwiek.
Zwycięzca: Bohdan Gnidko przez (T)KO
61,2 kg: Sebastian Przybysz (10-3) vs. Filip Macek (27-17-1)
Kursy bukmacherskie: Sebastian Przybysz vs. Filip Macek 1.27 – 3.77
Filip Macek to solidny zawodnik, który potrafi odnaleźć się w każdej płaszczyźnie. Walczy w klasycznym ustawieniu, chętnie kopie zakroczną nogą, nie stroni od kombinacji, lubi czasami zakręcić obrotówką albo wyskoczyć z latającym kolanem. Posiada przyzwoite zapasy i niezły parter. Na pewno będzie górował nad Sebastianem Przybyszem pod kątem doświadczenia. Pytanie jednak, czy może to przełożyć się na walkę – a jeśli tak, to w jaki sposób?
Wiadomo, MMA, małe rękawice, dyspozycja dnia, jeden błąd, zyg zamiast zag – i może być po wszystkim. Mam jednak wątpliwości, czy doświadczenie Czecha będzie mieć tu jakiekolwiek znaczenie. Ma on też bowiem bardzo bogate doświadczenie w… przegrywaniu! W ostatnim starciu z Gustavo Lopezem klepał duszenie niebywale szybko.
Sebastian Przybysz może mieć tutaj przewagę – nie jakąś zdecydowaną ale jednak – w każdej w zasadzie płaszczyźnie walki. W stójce Polak potrafi walczyć z obu pozycji, jest bardzo ruchliwy, będzie miał po swojej stronie gabaryty. Jeśli Macek – zniecierpliwiony niemożnością ustawienia sobie mobilnego Sebicia pod uderzenia – ruszy agresywniej, Polak może skontrować obaleniem. Także w parterze nasz zawodnik raczej igrał z ogniem nie będzie.
Dodatkowo, mam nieodparte wrażenie, że pomimo ledwie dwóch lat w wieku obu zawodników, to Przybysz jest zawodnikiem zdecydowanie bardziej wygłodniałym, ambitnym, zdeterminowanym. Co miał Macek osiągnąć, to już prawdopodobnie osiągnął.
Innymi słowy, dobrze taktycznie poukładany – w przeciwieństwie do ostatniej walki, w której przegrał trochę na własne życzenie – Sebić wypunktuje Macka, korzystając z pełnego wachlarza swoich umiejętności w każdej płaszczyźnie.
Zwycięzca: Sebastian Przybysz przez decyzję
77,1 kg: Brian Hooi (19-10) vs. Andrzej Grzebyk (19-6)
Kursy bukmacherskie: Brian Hooi vs. Andrzej Grzebyk 1.90 – 1.90
Obaj zawodnicy to przede wszystkim uderzacze, więc spodziewam się szermierki na pięści i kopnięcia. Owszem, Andrzej Grzebyk czasami poszuka obalenia, ale mam poważne wątpliwości, czy będzie w stanie przewracać Briana Hooia. A jeśli nawet to uczyni, to utrzymanie Holendra w parterze do najłatwiejszych zadań nie należy – nie daje się on ustabilizować, potrafi sprawnie wracać na nogi.
Natomiast zagrożenie zapaśnicze ze strony polskiego zawodnika jak najbardziej może nieco ułatwić mu walkę w stójce – Hooi będzie bowiem zmuszony do tego, aby w swoje kickbokerskie poczynania wkomponować ryzyko wylądowania na plecach.
Jak zatem walka ta może wyglądać w stójce? Otóż, jak powtarzałem wielokrotnie, Brian Hooi ma poważny problem z kopnięciami prawą nogą na głowę, vide poniższe przykłady.
Nie ma przypadków – są tylko znaki. Defensywa Hooia przed hajami to problem! pic.twitter.com/xoKwoGnm60
— Bartłomiej Stachura (@Lowkingpl) November 14, 2022
Rzecz jednak w tym, że w starciu z Jivko Stoimenovem Holender chyba w końcu zwrócił uwagę na tę wyrwę w swojej defensywie. Wybronił bowiem wszystkie pięć kopnięć na głowę, jakimi zaatakował go Bułgar – lewą rękę trzymał cały czas przy głowie.
Andrzej Grzebyk walczy nieco elektrycznie, na sporej mobilności. Nie stroni jednak od ostrych wymian, w których mocno osadza stopy, szukając rozstrzygających uderzeń. Lubi atakować w kombinacjach, kopie na wszystkich wysokościach.
Przyznam natomiast, że uważam Hooia za lepszego kontruderzacza – pomimo iż czasami na wstecznym cofa się w linii, co może ułatwić Polakowi dosięgnięcie go kombinacjami. Długie krosy Holendra na głowę i szczególnie korpus mogą jednak stanowić spory problem dla Grzebyka – Hooi potrafi wyprowadzać je z dużego dystansu, jest szybki, zwinny.
Także w klinczu chuligan z Rotterdamu może być groźny – potrafi tam sprawnie operować łokciami i kolanami. Zresztą właśnie kolanem na korpus z klinczu naruszył ostatnio Stoimenova.
Z drugiej zaś strony, także Andrzej lubi przecież zaatakować korpus przeciwnika. Na pewno jest zawodnikiem aktywniejszym i prawdopodobnie będzie tutaj agresorem. Nawet mi brew nie drgnie, jeśli jakąś ostrą kombinacją rzuci szukającego kontry Hooia na siatkę, tam trafiając jakąś bombą.
Minimalnie więcej szans na zwycięstwo daję jednak Holendrowi. Spodziewam się, że będzie lepszy kondycyjnie, o ile walka ta wyjdzie za pierwszą rundę. Nadal też nie jestem przekonany, czy Andrzej Grzebyk jest mentalnie tym samym zawodnikiem, którym był przed złamaniem nogi. Ma teraz sporo innych rzeczy na głowie, więc… Ostatnia walka była dobrym prognostykiem, ale muszę zobaczyć więcej. W przypadku Hooia wątpliwości nie mam – Holender ma srogi charakter, co udowadniał nie raz, nie dwa, także w walkach ulicznych.
Innymi słowy…
Zwycięzca: Brian Hooi przez (T)KO
Fortuna Online to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych firm jest zabroniona. Hazard wiąże się z ryzykiem.