Typowanie KSW 41 – Kamil Szymuszowski vs. Grzegorz Szulakowski
Analiza techniczna pojedynku pomiędzy Kamilem Szymuszowskim i Grzegorzem Szulakowskim, którzy podczas KSW 41 w Katowicach powalczą o miano pretendenta do pasa mistrzowskiego.
Powiedzmy sobie otwarcie i szczerze – gdyby patrzeć wyłącznie na aspekty sportowe, to starcie Kamila Szymuszowskiego z Grzegorzem Szulakowskim, które odbędzie się w sobotę na KSW 41 w Katowicach, powinno wyłonić kolejnego pretendenta do walki o pas mistrzowski kategorii lekkiej. Obaj mogą bowiem pochwalić się świetną serią zwycięstw i bez względu na to, kto i po jak emocjonującej/nudnej walce wyjdzie z klatki z tarczą, jak psu buda należeć będzie mu się szansa starcia z Mateuszem Gamrotem.
Oczywiście jednak w KSW – i nie tylko w KSW – piekielnie ważne są też elementy marketingowe, wobec czego Bóg jeden raczy wiedzieć, czy wygrany rzeczywiście powalczy o złoto w następnej kolejności.
Zgierzanin, którzy przez większość kariery bił się w kategorii półśredniej – choć ma też za sobą występy w 84 kilogramach, a nawet 93! – znajduje się na fali dziewięciu zwycięstw z rzędu, w tym już czterech pod banderą KSW. Podczas kwietniowej gali KSW 38 miał zadebiutować w kategorii lekkiej, ale z uwagi na wypadnięcie Marifa Piraeva i wzięcie walki w zastępstwie na trzy dni przed galą przez Gracjana Szadzińskiego, ostatecznie pojedynek – wygrany przez Szymka jednogłośną decyzją sędziowską – odbył się w limicie 73 kilogramów.
Z kolei namysłowianin jedynej porażki w karierze doznał w 2012 roku, ulegając znanemu z UFC Teemu Packalenowi. Od tamtej pory odniósł siedem zwycięstw, w tym trzy dla duetu Kawulski & Lewandowski. Ostatnio był widziany w akcji również podczas gali KSW 38, gdzie w bardzo dobrym stylu ubił byłego pretendenta do pasa Renato Gomesa.
70 kg: Kamil Szymuszowski (16-4) vs. Grzegorz Szulakowski (8-1)
Jak walczy Kamil Szymuszowski?
Kamil wyróżnia się przede wszystkim rewelacyjnymi warunkami fizycznymi. Walcząc w kategorii półśredniej, uchodził za ogromnego zawodnika, więc na tle przeciwników z kategorii lekkiej jego gabaryty będą prezentować się jeszcze bardziej okazale.
Jak na wysokiego zawodnika przystało, Szymuszowski najchętniej korzysta z ciosów prostych, którymi stara się utrzymywać rywali na dystans, ewentualnie torować sobie drogę do klinczu i obalenia, jeśli akurat to przewiduje jego plan na walkę. Zgierzanin bowiem to wszechstronny fighter, który długimi fragmentami potrafi wymieniać się ciosami w stójce, chętnie też atakując w klinczu lub obalając i pracując z góry – wszystko oczywiście w zależności od charakterystyki rywala, z jakim się mierzy.
W stójce reprezentant Shark Top Team najchętniej zaprzęga do działania ręce, właśnie w postaci wspomnianych prostych – głównie lewych (walczy z klasycznej pozycji), czasami podwójnych. Gdy poczuje odpowiedni moment, przygotuje sobie rywala, wówczas odpala też prawicę, którą w formie ciasnego sierpa chętnie karci też rywali na rozerwanie półdystansu czy klinczu. Lubi też od czasu do czasu zaatakować serią kilku ciosów, rzucając w ten sposób oponentów na siatkę.
We wspomnianym półdystansie nie czuje się oczywiście najlepiej z uwagi na swoje gabaryty i długie kończyny – ale wówczas w sukurs idą mu łokcie, które zaprzęga też od czasu do czasu w kontrach na ataki rywali.
Jest piekielnie silny i trudny do skontrolowania w klinczu, gdzie bardzo umiejętnie atakuje kolanami z tajskiej klamry, ochoczo przechodząc też do obaleń. Długie ręce bardzo pomagają mu w walce na chwyty.
Jak na tak wysokiego zawodnika dysponuje zaskakująco dobrym zejściem do nóg – czy to na środku klatki, pod ciosam, czy też z klinczu. Jeśli natomiast chodzi o jego defensywę zapaśniczą, to jeśli przeciwnik nie zdoła zejść mu do nóg, zapinając tam klamrę, z klinczu piekielnie trudno wywrócić go jakimkolwiek haczeniem, zastawieniem czy rzutem.
Jeśli przeniesie walkę do parteru, z góry jest metodyczny i opanowany, świetnie kontrolując rywali. Od czasu do czasu zaatakuje jakimś uderzeniem w postaci ciosu czy łokcia, szukając przejścia pozycji. Trudno złapać go w poddanie z pleców – dobrze bronił się przed ofensywnymi zakusami Mindaugasa Verzbickasa, ale już w samej końcówce walki z Davidem Zawadą znalazł się w tarapatach po trójkącie z pleców – dotrwał jednak do końca walki. Generalnie, widać, że nie panikuje w takich sytuacjach – także, gdy zostanie złapany w gilotynę (vide pojedynku z Midaugasem Verzbickasem czy Maciejem Jewtuszko) – próbując spokojnie znajdować wyjście.
Prezentuje się bardzo przyzwoicie od strony kondycyjnej, choć akurat ten element przed sobotnią walką będzie sporą niewiadomą, bo dla Szymuszowskiego będzie to pierwsze w karierze zbijanie do 70 kilogramów. Bóg jeden raczy więc wiedzieć, jak odbije się to na jego wytrzymałości.
Jak walczy Grzegorz Szulakowski?
Nic na to nie poradzę, ale popularny Szuli w swoich poczynaniach odrobinę przypomina mi… Demiana Maię! Ale nie tego Brazylijczyka z ostatnich dwóch walk, których został zneutralizowany zapaśniczo i porozbijany w dystansie tylko tego z poprzedzającej je serii siedmiu wiktorii. I nie tylko dlatego, że uwielbia zachodzić rywalom za plecy, co czyni doskonale.
Rzecz bowiem w tym, że pochodzący z Namysłowa zawodnik jest w pełni świadom swoich atutów – a największym z nich jest oczywiście grappling. Nie traci wobec tego czasu na jakąkolwiek szermierkę na pięści czy kopnięcia, do absolutnego minimum ograniczając walkę na nogach. Od razu rusza do obalenia, które najczęściej poprzedza jakimś prawym cepem, czasem podbródkowym.
Z powodu takiego stylu walki niewiele powiedzieć można o jego stójce – na pewno jednak trzeba mu oddać, że jest bardzo odporny i chętne skróci dystans, nawet jeśli w drodze doń zainkasuje jakąś bombę czy kontrujące kolana, jak to miało miejsce w walkach z Bartłomiejem Kurczewskim i Renato Gomesem. W jego przypadku nie jest najmniejszą przesadą określenie, że wpada w rywala jak lis ciemną nocą do nafaszerowanego pulchnymi kurami kurnika.
I w swoich poczynaniach – podobnie jak nowy Maia – jest piekielnie konsekwentny. Zrzucenie go z siebie jest piekielnie trudnym zadaniem – nawet jeśli rywal zdoła wybronić pierwsze próby obaleń.
Analiza walki Łukasz Rajewski vs. Salahdine Parnasse
Analiza walki Maciej Kazieczko vs. Gracjan Szadziński
Właśnie, zapasy… W tym obszarze Szulakowski również prezentuje się bardzo solidnie. Nie jest tak, że mocuje się do utraty sił z jakąś techniką – jeśli widzi, że nie działa, przechodzi do kolejnej, a potem do jeszcze innej. Ot, chain wrestling. Potrafi obalać zejściem do dwóch nóg, ale najlepiej czuje się w klinczu, tam korzystając z wszelkiego rodzaju haczeń, zastawień czy nawet (pół)suplesów! Uwielbia zapinać klamrę na biodrach rywali, z tej pozycji najczęściej zaciągając rywali do swojego świata – czyli parteru.
W kilku poprzednich walkach bywał z parterze odrobinę zbyt – jak sądzę – ofensywnie usposobiony, co czasami przypłacał oddaniem pozycji po nieudanych gilotynach czy balachach, ale w swojej ostatniej potyczce zaprezentował już nie lada cierpliwość, metodycznie i niespiesznie rozbijając Gomesa, a uderzenia te przeplatając próbami technik kończących, głównie trójkątów rękami. Ostatecznie skończył Brazylijczyka uderzeniami z krucyfiksu.
Gdy znajdzie się na plecy, pozostaje bardzo aktywny, szukając wszelkiego rodzaju podań – głównie balach i trójkątów – oraz przetoczeń.
Dysponuje bardzo solidną kondycją – nawet pomimo tego, że jego styl walki jest niezwykle wycieńczający, szczególnie gdy ma problemy z obaleniami. Potrafi jednak przez 15 minut męczyć rywali pod siatką, uwieszając się na nich niczym pitbul i nie dając im ani milimetra przestrzeni, ani sekundy swobody.
Konfrontacja
Nie będę oszukiwał – dopóki nie przypomniałem sobie ostatnich walk Grzegorza Szulakowskiego, z jakiegoś powodu miałem zafiksowane w głowie, że był w nich piekielnie zmęczony i oddychał rękawami. Stwierdzam jednak, że okrutnie się myliłem! Szuli bowiem – pomimo nieustannej presji klinczersko-zapaśniczo-parterowej, jaką stara się wywierać przez pełne 15 minut, pomimo zainkasowania kilka soczystych uderzeń, nie jest zawodnikiem, który by widocznie zwalniał.
W konfrontacji z Kamilem Szymuszowskim paliwo w baku namysłowianina może okazać się piekielnie istotnym elementem. O skończenie Szymka będzie bowiem piekielnie trudno, wobec czego czeka nas najprawdopodobniej pełen dystans.
Taktyka obu nie jest chyba żadnym sekretem – zgierzanin zrobi wszystko, aby utrzymać walkę na nogach, najchętniej na środku oktagonu, gdzie może zaprzęgać do działania ciosy proste. Szulakowski natomiast spróbuje przenieść walkę do parteru, gdzie z góry to on powinien mieć przewagę.
Kto zatem zdoła narzucić swoje warunki gry? Otóż, sprawa wydaje się skomplikowana.
Kamil nie pracuje bowiem na nogach jak sarenka i choć w ostatnich walkach pokazał sporo orbitowania po łuku, to jednak i Gracjan Szadziński i szczególnie Mindaugas Verzbickas byli w stanie zamykać go na siatce. A dodajmy, że pod względem skracania dystansu Szulakowski przypomina wspomnianego Litwina – jednym czy dwoma ciosami toruje sobie dynamicznie drogę do klinczu, nawet jeśli w drodze zainkasuje jakieś uderzenie. Dlatego też spodziewam się, że reprezentant Berkutu Arrachionu będzie w stanie przyszpilić Szymuszowskiego do ogrodzenia.
Rzecz jednak w tym, że o obalenie Szymka na pewno nie będzie łatwo. Jego długie ręce i prawdopodobna przewaga siłowa oraz generalnie bardzo dobra technicznie gra w klinczu – szczególnie tajską klamrą – mogą mocno skomplikować plany Grzegorza. Ba, Szymuszowski chętnie w klinczu korzysta też z łokci, także wtedy, gdy rywal próbuje schodzić do jego nóg.
Jeśli Szulakowski zdoła jednak przenieść walkę na dół, to prawdopodobnie będzie w stanie utrzymać tam rywala – ale ceną za to będzie mocno ograniczona ofensywa. Kamil spróbuje bowiem prawdopodobnie wykorzystać każdą nadarzającą się okazję – a więc próby zadawania uderzeń przez Grzegorza czy obchodzenia pozycji – aby odwrócić pozycję albo wrócić na nogi.
Mimo wszystko spodziewam się, że długimi fragmentami walka toczona będzie jednak w klinczu – a tam pitbulowskie nastawienie Szuliego zostanie skonfrontowane z gabarytami, tężyzną fizyczną i szlifami technicznymi Szymka. We fragmentach stójkowych Szymek spróbuje utrzymać rywala na dystans prostymi, być może skontrować łokciem.
Biorąc jednak pod uwagę, jak zgierzanin radził sobie z Verzbickasem, czyli zawodnikiem bardzo podobnym pod względem nastawienia i stylu do Szulakowskiego, to jego minimalnie faworyzuję w tym pojedynku. Gabaryty, siła fizyczna, świetne dystansowanie łokciami, ataki z tajskiej klamry, przytomna walka o podchwyty, krótkie łokcie i generalnie dobra świadomość klinczerska – idę o zakład, że Szymek poświęcił sporo uwagi elementowi wydostawania się spod siatki – okażą się decydujące. W starciu z Litwinem Szymuszowski był w stanie sprawnie bronić się przed obaleniami, odwracać rywala na siatce i obalać jego samego, broniąc się przed próbami gilotyn. Być może spróbuje też obaleń w sobotę, ale będzie musiał piekielnie uważać, bo Grzegorz bardzo, bardzo chętnie poluje na szyję rywali, a do tego, jak wspominałem, jest niezwykle groźny z pleców.
W starciu z Szulakowskim Szymuszowskiego czeka prawdopodobnie jeszcze większe wyzwanie niż w konfrontacji z Verzbickasem, bo namysłowianin to lepszy zapaśnik od Litwina, który wydaje się też mieć więcej paliwa w baku i nie gorszą grę parterową, ale jeśli Szymek nie zamorduje swojego organizmu pierwszym w karierze ścinaniem wagi do kategorii lekkiej, zdoła wygrać na kartach sędziowskich dwie z trzech rund.
Zwycięzca: Kamil Szymuszowski przez decyzję
*****
Wszystkie wiadomości o KSW 41: tutaj
Analizy i typowania walk KSW 41:
Kamil Szumuszowski vs. Grzegorz Szulakowski
Łukasz Rajewski vs. Salahdine Parnasse
Maciej Kazieczko vs. Gracjan Szadziński