Typowanie UFC FN 61 – Silva vs Mir
W kolejnej części redakcyjnego typowania przyglądamy się gali UFC Fight Night 61, która odbędzie się w Brazylii.
Start gali o godzinie 23:00 w niedzielę.
Przypominamy, że poszczególne ikony przy przewidywanych rezultatach walk w lekkim uproszczeniu oznaczają:
Ikona | Opis |
---|---|
Tylko kataklizm mógłby sprawić, że mój faworyt przegra. | |
Jestem przekonany do swojego typu, ale nie skreślam całkowicie jego rywala, bo ma narzędzia, by zwyciężyć – choć szanse na to są niewielkie. | |
Zawodnik, na którego postawiłem powinien to bez większych problemów wygrać, choć jego rywal może stawić spory opór, który może zaprowadzić go nawet do zwycięstwa. | |
Nie jestem przekonany, bliżej mi, rzecz jasna, do zawodnika, na którego postawiłem, ale jego oponent ma umiejętności, by to wygrać. | |
Absolutnie nie będę zdziwiony, jeśli wytypowany przeze mnie zawodnik polegnie z kretesem, szalenie wyrównana walka, może pójść w dwie strony. |
265 lbs: Antonio Silva (18-6-1) vs Frank Mir (16-9)
naiver: Jeśli jest ktoś, kto w tym pojedynku wyraźnie faworyzuje jednego bądź drugiego zawodnika, to śmiem twierdzić, że nie opiera swoich osądów na żadnych mocnych przesłankach. W kontekście tego pojedynku istnieje bowiem tak wiele znaków zapytania, że niemożliwym jest ukucie takiej analizy, która przekonywałaby w logiczny sposób, że Amerykanin bądź Brazylijczyk mają dużo więcej szans na wygraną. Mir wraca po ponad rocznej przerwie i czterech porażkach z rzędu. Silva ostatnie zwycięstwo w UFC zaliczył ponad dwa lata temu, prezentując się naprawdę fatalnie w ostatnim pojedynku, przeciwko Andreiowi Arlovskiemu. Brazylijczyk będzie prawdopodobnie silniejszy, próbując wykorzystać znaną od dawna słabość Mira, który w klinczu, przyparty do siatki, dawał sobą pomiatać Danielowi Cormierowi, Joshowi Barnettowi, Antonio Rodrigo Nogueirze i zapomnianemu już Shane’owi Carwinowi. Z drugiej jednak strony, niebywała robotyczność i powolność BigFoota powinna stanowić szansę dla Amerykanina, który przekonuje, że podczas roku odpoczynku od MMA zajął się swoim zdrowiem. Trudno przewidzieć tutaj zwycięzcę, bo niby Mir ma odrobinę lepszą szczękę, ale Silva dysponuje mimo wszystko większym sercem do walki. W stójce pojedynek zapowiada się na wyrównany, ale w parterze to chyba Frank dysponuje nadal groźniejszym arsenałem, choć będzie musiał uważać na gnp rywala. Bez najmniejszego przekonania postawię na to, że to Amerykanin wyjdzie z tego boju z tarczą, lepiej znosząc brak TRT.
Zwycięzca: Frank Mir przez (T)KO
Calo: Silva jest bardzo topornym, lecz mocno bijącym uderzaczem, który na ogół ma problemy z zawodnikami dysponującymi przewagą szybkości (Velazquez, Cormier, Arlovski). Mir, jak to Mir – fenomenalny grappler, (od czterech walk nie miał jednak ani jednej okazji zaprezentować swojego parteru), szklanoszczęki, lecz potrafiący mocno uderzyć. Obaj ciężcy w swoich ostatnich starciach zaprezentowali się fatalnie, jednak to Silva wydaje mi się zawodnikiem mniej wypalonym – o ile można to tak sformułować. Były mistrz UFC nie potrafiący (lub nawet nie próbujący) sprowadzić do parteru i padający po mocnym ciosie w stójce – to chyba najbardziej prawdopodobny scenariusz tego pojedynku. Biorąc jednak pod uwagę ostatnią dyspozycje obu, a także przebąkiwania Amerykanina o powrocie do dawnej formy, zmianie rutyny treningowej, żywieniowej, itp., nie skreślam go całkowicie w tym starciu.
Zwycięzca: Antonio Silva przez (T)KO
Bolt: Umówmy się – zarówno Mir, jak i Silva czasy świetności mają już niestety za sobą. Pytanie brzmi – w której płaszczyźnie rozegra się walka? O ile w parterze jestem w stanie uwierzyć w triumf byłego mistrza, to w stójce przewaga należeć będzie do Brazylijczyka, który absolutnie nie powala finezją, ale niemalże zwierzęcą siłą jest w stanie ranić nawet tak twarde głowy jak Mark Hunt. Sądzę, że Frank nie będzie w stanie przenieść walki na ziemię i ostatecznie zostanie zagnany pod siatkę, a tam skończony.
Zwycięzca: Antonio Silva przez (T)KO
155 lbs: Edson Barboza (15-2) vs Michael Johnson (15-8)
naiver: Wyobraźmy sobie walkę kickbokserską między Edsonem Barbozą a Michaelem Johnsonem. Kogo byście w niej faworyzowali? A teraz przenieśmy się na grunt MMA – czym to starcie różnić będzie się od pojedynku kickbokserskiego? Prawdopodobnie cały czas toczone będzie w stójce, bo defensywne zapasy Barbozy są lepsze niż ofensywne Johnsona, a ponadto w starciu z również odwrotnie ustawionym Evanem Dunhamem Brazylijczyk pokazał, że w kontrze na próby obalenia potrafi odpalić mocne kolano na korpus/głowę z zakrocznej nogi – podobnie czynił w walce z Evanem Donald Cerrone, w zalążku stopując próby obaleń rywala. A zatem walka z ogromnym prawdopodobieństwem rozgrywać będzie się w stójce, choć wcale nie wykluczam tutaj (raczej nieudanych) prób zapaśniczych w wykonaniu Edsona, tylko po to, aby Johnson miał o czym myśleć – zwłaszcza, że w swojej karierze Junior pokazał już, że potrafi wjeżdżać w nogi rywala. W końcu trenuje z Frankiem Edgarem, więc ma się od kogo uczyć. Johnson z pleców nie ma absolutnie nic, a do tego co najwyżej przeciętnie powraca do stójki, więc odosobnione próby obaleń w wykonaniu Brazylijczyka są możliwe.
Wracając zaś do wspomnianego na początku boju kickbokserskiego… ok, tam byłyby większe rękawice, co teoretycznie sprzyjałoby dysponującemu słabszą szczęką Edsonowi, ale… Barboza z początków swojej przygody w UFC i obecny Barboza to dwaj zupełnie inni zawodnicy. Ten pierwszy był przeraźliwie statyczny, kiepsko nie radząc sobie z presją. Parafrazując Conora McGregora, stał taki Barboza przed tobą i raz on uderzał ciebie, raz ty jego. I tak w kółko, aż ktoś padał. Obecnie Brazylijczyk jest nieporównanie bardziej mobilny, a to dzięki treningom u wspomnianego Frankiego Edgara. O ile nadal posiada luki bokserskie, to teraz świetnie porusza się do boków, a nawet potrafi uderzać, będąc na wstecznym, co sztuką jest nie lada, a co pokazał w pojedynkach z Lucasem Martinsem, Evanem Dunhamem i Bobbym Greenem. Zamknięcie go pod siatką będzie piekielnie trudne – to nie jest Melvin Guillard, który w starciu z Michaelem Johnsonem pół pojedynku spędził przyklejony plecami do siatki.
Pamiętacie, gdy wydawało się, że agresywny styl jest receptą na Barbozę? Wnioskowano tak, całkiem słusznie, po jego bojach z Rossem Pearsonem i zwłaszcza Jamie Varnerem. Jednak teraz te twierdzenia należy wyrzucić do kosza – Brazylijczyk mierzył się bowiem ostatnio z dwoma zawodnikami, którzy starali się powtórzyć to, co zrobił Varner – wspomnianych już Evanem Dunhamem i Bobbym Greenem. I wyszedł z tych pojedynków zwycięsko, nie będąc ani na moment poważnie zagrożonym. Znacznie szybciej odchodzi od siatki, nie czeka na to, by najpierw poczuć ją za plecami, jak to bywało wcześniej.
Johnson oczywiście ma argumenty na to, by zwyciężyć. Jego odwrotna pozycja oraz boks powinny mu mocno pomagać, podobnie jak treningi z doskonały kickbokserem, Niekym Holzkenem. Amerykanin bardzo dobrze pracuje na nogach, a w starciu z Joe Lauzonem zaprezentował chwilami wyborną technikę pięściarską. Choć nie należy zapominać, że to był jednak tylko Lauzon, który stójkowo zawsze prezentował się bardzo przeciętnie. Na uwagę zasługuje też demolka, jaką Menace zafundował solidnemu Gleisonowi Tibau, ale też chyba nikt nie będzie porównywał umiejętności kickbokserskich ostatniego rywala Piotra Hallmanna z tymi Edsona Barbozy? Zwłaszcza, że nawet cepownikowi Tibau Johnson dał się kilka razy trafić w pierwszej rundzie.
Mylą się ci, którzy przewidują, że Barboza nie będzie korzystał ze swojej bodaj największej broni – atomowych lowkingów. Będą one oczywiście odrobinę utrudnione z racji odwrotnej pozycji Johnsona, ale po pierwsze – w walce z także walczącym na mańkuta Dunhamem Brazylijczyk zaprzęgnął je do akcji, po drugie zaś – odwrotna pozycja Johnsona będzie nadawała się idealnie pod kopnięcia na korpus i na głowę. Działa to oczywiście także w drugą stronę, ale, szanujmy się, gra kopana Barbozy to poziom wyżej niż u Johnsona.
Wreszcie na koniec rzućmy okiem na przeciwników obu zawodników. Najlepszym stójkowiczem, z jakim mierzył się Edson Barboza, był Donald Cerrone, z którym przegrał, choć doskonale rozpoczął tamten pojedynek. Evan Dunham i Bobby Green to również przede wszystkim strikerzy, chociaż ich poziom nie jest najwyższy. Za czasów, gdy Brazylijczyk był jeszcze nowicjuszem w UFC, bił się z Rossem Pearsonem i Anthonym Njokuanim. Podsumowując, możemy chyba śmiało powiedzieć, że widział już bardzo dużo.
Zupełnie inaczej ma się sprawa z Michaelem Johnsonem, którego największym skalpem kickbokserskim w UFC był wystraszony i znajdujący się w fatalnej dyspozycji Melvin Guillard. Menace w oktagonie nigdy nie spotkał się z zagrożeniami, jakie niesie ze sobą pojedynek z Barbozą.
Nie odbieram szans Michaelowi Johnsonowi, bo to naprawdę dobry zawodnik, który wydaje się bardzo mocno rozwijać ostatnimi czasy. Nie mogę jednak nie faworyzować Edsona Barbozy w batalii, która rozegra się najprawdopodobniej wyłącznie w stójce. Zwłaszcza, że Amerykanin powraca po prawie rocznej przerwie.
Zwycięzca: Edson Barboza przez decyzję
Calo: Swego czasu uważałem Johnsona za utalentowanego zawodnika, który jednak do końca swojej przygody z UFC będzie brutalnie tłamszony przez dobrych grapplerów. O ile starcia z Rezą Madadim i Mylesem Jurym potwierdziły moje oczekiwania, tak widząc ostatnie trzy pojedynki Menace’a, mogę śmiało stwierdzić, że wszedł w końcu na poziom, którego się po nim spodziewałem. Johnson to ruchliwy, szybki i mocno bijący bokser, który znacząco poprawił aspekt obrony obaleń. W starciu z prawdopodobnie najlepszym „kopaczem” w UFC, Barbozą, nie spodziewam się, by którykolwiek z nich odwoływał się do sprowadzeń. Wydaje mi się, że styl walki Amerykanina okaże się bardzo niewygodny dla Edsona, a jego ciężkie ręce w końcu dosięgną wątpliwej szczęki Brazylijczyka. Zwycięstwo Juniora nie zdziwi mnie jednak ani trochę.
Zwycięzca: Michael Johnson przez (T)KO
Bolt: Michael Johnson bywał zaskakująco wręcz chimeryczny, ale w ostatnich walkach zdawał się wskoczyć na dobry tor. Pytanie, czy się na nim utrzyma po rocznej przerwie spowodowanej sprawami osobistymi? Dysponuje on świetną pracą na nogach, momentami składa piękne kombinacje, a także dobrze kontruje i potrafi bardzo mocno uderzać dzięki atakom ze specyficznych kątów, o czym przekonał się niezwykle wytrzymały Gleison Tibau. Na jego drodze staje jednak Edson Barboza – posiadacz być może najlepszych kopnięć w wadze lekkiej, którego defensywne zapasy wyłączają ofensywne zapędy jakichś 95 % zawodników, w tym pewnie Johnsona. Ten jednak może powtórzyć manewr Danny’ego Castillo i tym samym posłać na deski mającego po prostu zwyczajną (bo nie słabą) szczękę Edsona. Ten jednak w ostatniej walce zaprezentował duży progres w swojej mobilności, a do tego jest w stanie kończyć rywali nie tylko ciosami na głowę, ale także na korpus czy nawet nogi. Starcie wygląda na niesamowicie wyrównaną stójkową ucztę.
Zwycięzca: Edson Barboza przez (T)KO
185 lbs: Cezar Ferreira (8-3) vs Sam Alvey (24-6)
naiver: Sam Alvey to kawał twardziela (nigdy nie przegrał przez nokaut), który jednak nie grzeszy szczególnie inteligencją w swoich pojedynkach – ot, nieustannie napiera, zbiera na pysk, stara się oddawać. Jak odda, to dobrze, bo ma ciężkie ręce i szansa na ubicie rywala wzrasta. Jak nie trafi, to nic się nie dzieje, zbiera, co trzeba i dalej napiera. Stylistycznie w stójce będzie to bardzo niewygodny rywal dla kruchoszczękiego Cezara Ferreiry, ale ten, zdawszy sobie niedawno sprawę, że w każdej chwili pojedynku od spotkania z Morfeuszem oddziela go jedno celne uderzenie w wykonaniu rywala, zaczął bić się ostrożniej, o wiele częściej korzystając ze swoich zapasów. Taki też gameplan przewiduję na okoliczność jego walki z Amerykaninem. Postawię na to, że zaprowadzi go on do zwycięstwa, choć zupełnie nie zdziwi mnie, jeśli jedna z szarż Alvey’a zakończy się dla Brazylijczyka dechami – nawet w trzeciej rundzie.
Zwycięzca: Cezar Ferreira przez decyzję
Calo: Ferreira to solidny, wszechstronny uderzacz z dobrą bazą zapaśniczą, którego największą bolączką jest podejrzana szczęka – znokautował go CB Dollaway (ten pojedynek Mutante zawalczył bardzo bezmyślnie), a Andrew Craig naruszał go każdym mocniejszym ciosem. Od momentu porażki z Dobermanem dało się jednak zauważyć rozsądniejsze podejście Brazylijczyka – nie podpala się, mając naruszonego przeciwnika, skupia się bardziej na defensywie. Alvey dywizji średniej na pewno nie zwojuje – 28-latek z Wisconsin ma solidną stójkę, przyzwoite zapasy, a także mocny cios, efektowny styl walki i niezbyt dużo myślenia w klatce. Wydaje mi się, że Ferreira poradzi sobie zarówno w płaszczyźnie kickbokserskiej, jak i zapaśniczej, ostatecznie wygrywając pewną decyzję – nie zdziwi mnie jednak, jeśli Smilin dosięgnie jego niezbyt wytrzymałej szczęki.
Zwycięzca: Cezar Ferreira przez decyzję
Bolt: Umówmy się, że Sam Alvey nikim wybitnym nie będzie. Ma niezłe zapasy, o ile pamięta o ich używaniu, ręce ważą swoje, ale brak w tym jakiegokolwiek błysku. Mierzy się z Ferreirą, którego szybki nokaut z rąk Dollaway’a nauczył już, że nie zajedzie daleko, zawierzając swoim marnym bokserskim umiejętnościom. Brazylijczyk jednak trenuje w mocnym Blackzilians, posiada mocne parterowe umiejętności, a w ostatniej walce pokazał kilka ładnych przebłysków w stójce w postaci chociażby świetnego łokcia, który mocno zranił Andrewa Craiga. Cezar raczej nie da się obalać, więc zapowiada się stójkowa batalia, gdzie mający szerszy arsenał, ale brak szlifów Mutante będzie musiał także szczególnie pilnować swojej szczęki przed prostym, ale skutecznym w ofensywie Amerykaninem. Trudno tu kogoś faworyzować, bo obaj są niestety przeciętni, ale większy potencjał ma podopieczny Vitora Belforta.
Zwycięzca: Cezar Ferreira przez decyzję
155 lbs: Rustam Khabilov (17-2) vs Adriano Martins (26-7)
naiver: Rustam Khabilov to bardzo solidny zawodnik – stoczył wyrównaną batalię z Bensonem Hendersonem, pokonał Jorge Masvidala, posiada mocne zapasy i coraz lepszą stójkę. W konfrontacji z Adriano Martinsem uchodzi za zdecydowanego faworyta – zupełnie niesłusznie. Po pierwsze – Khabilov tym razem nie przygotowywał się pod okiem Grega Jacksona, cały obóz spędzając w Dagestanie. Po drugie – Martins wyjechał do American Top Team, by tam szlifować formę. Po trzecie – Brazylijczyk walczy u siebie. Po czwarte – Adriano to kawał potężnego i silnego tura, który jest mańkutem. Rosjanin będzie prawdopodobnie dysponował przewagą zapaśniczą, ale Martins to prawdziwie czarny pas BJJ i nie sądzę, by Khabilov był w stanie poważnie zagrozić mu w parterze czy to poddaniem, czy uderzeniami. Zwłaszcza, że uciekali mu z parteru Benson Henderson, Jorge Masvidal, Yancy Medeiros a nawet Vinc Pichel – uciekał będzie też Martins. Rosjanin znany jest też z bardzo przeciętnej kondycji, co potwierdziły jego walki ze wspomnianymi Hendersonem i Masvidalem – teraz, jak wspomniałem, będzie bił się na wrogim sobie terenie po obozie przygotowawczym spędzonym w Dagestanie, co nie jest dobrym prognostykiem w kwestii wydolności. Brazylijczyk nie jest jakimś magiem stójki, ale na początku sprawił poważne problemy Donaldowi Cerrone, a Darona Cruickshanka (doskonałego kickboksera) po prostu stłamsił jak robaka. Uderza i kopie bardzo mocno, do tego walczy z odwrotnej pozycji. Momentami wydaje się zbyt sztywny, a jego defensywa czasami płata mu figle, ale nie jestem przekonany, czy akurat Khabilov jest zawodnikiem, który będzie w stanie to wykorzystać. Wydaje mi się, że Martins do pojedynku z Kowbojem podszedł ze zbyt dużym szacunkiem do rywala – tutaj raczej tego nie będzie, bo w wywiadach przed galą prezentuje dużą pewność siebie. Absolutnie nie wykluczam w tej potyczce scenariusza, w którym Khabilov przez dwie rundy męczy w klinczu i parterze Martinsa, by ostatecznie wygrać na kartach sędziowskich – bo tak w istocie może się ten pojedynek potoczyć – ale postawię na to, że walczący u siebie Martins sprawi niespodziankę i dzięki ciężkim nogom i rękom oraz dobremu parterowi wyjdzie zwycięsko z tej batalii.
Zwycięzca: Adriano Martins przez decyzję
Calo: Martins z pewnością będzie lepszym uderzaczem i stricte grapplerem. Ciężko mi jednak typować pojedynek, gdyż defensywne zapasy Brazylijczyka są jednak sporą niewiadomą (żaden z jego rywali nie próbował go specjalnie obalać – Cerrone wykonał jedno sprowadzenie, po czym starcie wróciło do stójki). Bez przekonania typuję wygraną świetnego zapaśnika w osobie Rosjanina – wydaje mi się, że ciągłymi sprowadzeniami i unikaniem prób poddań da radę ugrać trzyrundową decyzję.
Zwycięzca: Rustam Khabilov przez decyzję
Bolt: Niezwykle ciekawe starcie szerzej już omówiłem w Nie przegap, także pokrótce rzecz ujmując, minimalnie faworyzuję Khabilova ze względu na zapasy, którymi może punktować i dużą dynamikę w uderzeniach – ale ani trochę nie zdziwi mnie ustrzelenie go w stójce przez mocno i celnie bijącego Martinsa.
Zwycięzca: Rustam Khabilov przez decyzję
135 lbs: Iuri Alcantara (31-5) vs Frankie Saenz (9-2)
naiver: Niby defensywne zapasy Alcantary prezentują się bardzo przeciętnie, niby Saenz to właśnie przede wszystkim zapaśnik, który na dodatek bardzo udanie zadebiutował w UFC, ale… Różnica w umiejętnościach stójkowych będzie bardzo duża, Brazylijczyk będzie miał wyraźną przewagę warunków fizycznych, walczy u siebie. Amerykanin tymczasem wraca po kontuzji kolana, do tego jest o wiele mniej doświadczonym zawodnikiem niż jego rywal, mierząc się dotychczas niemal wyłącznie ze słabeuszami. Jeśli Frankie przetrwałby pierwszą rundę, być może miałby szanse na wygranie drugiej i zwłaszcza trzeciej (te Alcantara zwykł przegrywać w każdym starciu), ale nie sądzę, by taki scenariusz był realny. Zwłaszcza, że nie należy zapominać, iż przecież nawet w parterze Brazylijczyk prezentuje się bardzo dobrze, aktywnie szukając poddań. Mam wrażenie, że Saenza rzucono na pożarcie Iuriemu, aby ucieszyć brazylijskich fanów.
Zwycięzca: Iuri Alcantara przez (T)KO
Calo: Nieznany szerszej publiczności Frankie Saenz to całkiem niezły zapaśnik, co skłania mnie do stwierdzenia, że Alcantara wcale nie jest w tym pojedynku pewniakiem. Brazylijczyk w trzech ostatnich – mimo że wygranych – starciach oddał aż 9 obaleń. Marajo powinien być jednak dużo większy od swojego rywala i mieć przewagę siłową. W stójce będzie to raczej gra do jednej bramki. Ogólnie rzecz biorąc, uważam, że Brazylijczyk, który wygrał z Wilsonem Reisem i sprawił ogromne problemy Urijah Faberowi, nie da się zapaśniczo zdominować mniejszemu Saenzowi, który kandydatem na zawodnika ścisłej czołówki raczej nie jest.
Zwycięzca: Iuri Alcantara przez (T)KO
Bolt: O tym starciu również pisałem, dlatego też krótko – Alcantara bije bardzo mocno, momentami zaskakuje nietypowymi akcjami i może poddać Franka z dołu, a ten drugi z kolei wykorzystując zapasy, inteligencję oraz słabe zapasy przeciwnika może wyciągnąć decyzję. Sądzę jednak, że Iuri w końcu go czymś złapie.
Zwycięzca: Iuri Alcantara przez (T)KO
170 lbs: Santiago Ponzinibbio (19-2) vs Sean Strickland (15-0)
naiver: Uważam ten pojedynek za znacznie bardziej wyrównany, aniżeli wskazywałyby na to kursy bukmacherskie, wedle których Sean Strickland jest wyraźnym faworytem. Amerykanin zaprezentował się świetnie w swoim debiucie, doskonale kończąc Bubbę McDaniela, by potem po fatalnym pojedynku zakończonym niejednogłośną decyzją wypunktować Luke’a Barnatta. Amerykanin pokazał kilka drobnych przebłysków, chwilami ładnie balansując głową przy skracaniu dystansu, ale wszystko to zginęło w morzu bierności i asekuranctwa. Jak tłumaczył się potem Tarzan, nabawił się kontuzji ręki w trakcie pojedynku i to zadecydowało o takim jego obrazie. Jego przeciwnikiem będzie Argentyńczyk Santiago Ponzinibbio – ciężkoręki brawler, który na ogół uderza, by zabić, ale dysponuje tez przyzwoitymi ofensywnymi zapasami oraz mocnym gnp. W swoim debiucie został sponiewierany zapaśniczo przez Ryana LaFlare, ale na jego szczęście Tarzan nie jest aż tak dobrym wrestlerem (a przynajmniej nie był). Później Ponzinibbio koncertowo rozprawił się z Wendellem Oliveirą, nokautując go niezwykle efektowną kombinacją. Amerykanin powinien szukać swoich szans przede wszystkim w parterze, bo tam jego przewaga z góry może być dość wyraźna, zwłaszcza że ma trochę niedoceniane BJJ. Sparingi z Joshem Koscheckiem mogą natomiast okazać się bardzo pomocne przy taktyce nastawionej na obalania, a takiej właśnie się spodziewam. Nie chcę przez to powiedzieć, że Amerykanin nie będzie miał nic do powiedzenia w stójce, bo to pewnie nieprawda, ale wchodzenie w wymiany z tak dynamicznym rywalem to proszenie się o nokaut. Zwrócę też uwagę, że kondycja przygotowującego się do tego boju w ATT (dobra wróżba!) Argentyńczyka nie jest tak zła, jak mogłoby wynikać z jego debiutu w UFC – w walce z LaFlare przez pierwsze kilka minut toczył bardzo trudny graplingowy bój w dużym tempie, broniąc pozycji przed agresywnym przeciwnikiem. Później przyjął jeszcze kilka bardzo mocnych kopnięć na korpus, które odebrały mu z pewnością sporo energii. Nawet pomimo tego w trzeciej rundzie był jeszcze w stanie rzucać mocne ciosy. Także występy w TUFie w żaden sposób nie sugerują, aby Argentyńczyk miał jakieś problemy z kondycją. Ba, biorąc pod uwagę, że dla Stricklanda będzie to debiut w kategorii półśredniej, to raczej u niego aspekt kondycyjny wydaje się bardziej podejrzany. Przyznam szczerze, że bardzo mocno kusi mnie, aby postawić na zwycięstwo Ponzinibbio, ale ostatecznie jednak zdecyduję się na Stricklanda – myślę, że treningi z Koscheckiem w Dethrone, Markiem Munozem i Michaelem Bispingiem w Reign MMA oraz z Lorenzem Larkinem zaprowadzą go do zwycięstwa po bardzo wyrównanej walce.
Zwycięzca: Sean Strickland przez decyzję
Calo: Ciężkie do typowania starcie. Strickland schodzi do kategorii półśredniej, co może dać mu przewagę siłową – Argentyńczyk do olbrzymich półśrednich z pewnością nie należy. Jeżeli solidnemu zapaśnikowi i grapplerowi w osobie Tarzana uda się obalać rywala, jest w stanie dociągnąć decyzję. Z drugiej strony, w ostatnim pojedynku zaprezentował się bardzo słabo – właściwie przegrywając – z Lukiem Barnattem. Amerykanin w stójce pozwalał Anglikowi na wywieranie presji – jest to coś, czego musi bardzo unikać w walce z Poniznibbio. Wydaje mi się, że kickbokserska przewaga Argentyńczyka zaprowadzi go do zwycięstwa, nie zdziwi mnie jednak, jeśli Strickland udanie wykorzysta swoje umiejętności zapaśnicze i parterowe, i wypunktuje rywala na pełnym dystansie.
Zwycięzca: Santiago Ponzinibbio przez (T)KO
Bolt: Strickland nigdy nie kupi serc fanów, ale swoim konsekwentnym trzymaniem się planu może wiele osiągnąć, przynajmniej dopóki walczy ze średniakami, a do takich co najwyżej zalicza się Santiago. Argentyński uderzacz notuje czasem przebłyski w postaci skończenia z ostatniej walki, ale niczym nie zachwyca w swojej płaszczyźnie, poza tym wykazał już problemy z zapasami oraz kondycją, chociaż myślę, że przynajmniej tę ostatnią nieco poprawił w ATT, gdzie ostatnio trenuje. Sean jednak może wygrać dobrą kontrolą dystansu, a do tego sam ma przyzwoitą stójkę z mocnym ciosem.
Zwycięzca: Sean Strickland przez (T)KO
135 lbs: Jessica Andrade (12-3) vs Marion Reneau (5-1)
Calo: Reneau dała się poznać w swoim debiucie jako solidna uderzaczka – choć nie wiem, czy zmasakrowanie w stójce Alexis Dufresne można uznać za światowej klasy wyczyn. Do tego posiada ona czarny pas w BJJ. O ile w stójce byłbym skłonny dać minimalną przewagę Amerykance, tak jej defensywne zapasy są zbyt mało sprawdzone, bym faworyzował ją w pojedynku z solidną brazylijską zapaśniczką. 14 lat młodsza i dużo bardziej doświadczona Andrade podejdzie do pojedynku bardzo agresywnie, a obaleniami utoruje sobie drogę do zwycięstwa.
Zwycięzca: Jessica Andrade przez decyzję
Bolt: Brazylijka prezentuje od trzech walk całkiem dobrą formę, a i w przegranym debiucie z Carmouche nieźle się pokazała, ale za to Reneau wykazuje strasznie dobrą jak na tę dywizję stójkę, więc typuję ją. I tyle.
Zwycięzca: Marion Reneau przez decyzję
170 lbs: William Macario (7-2) vs Matt Dwyer (7-2)
naiver: William Macario to stójkowicz z przebłyskami. Nie poradził sobie ostatnio z zasięgiem Neila Magny’ego, ale wcześniej świetnie uporał się z Bobbym Voelkerem. Matt Dwyer niby ma doskonałe warunki fizyczne, ale stójkowo to klasa niżej niż Brazylijczyk. Myślę, że ten ostatni, walcząc u siebie, będzie w stanie w większym lub mniejszym stopniu skopiować wyczyn Alberta Tumenova i korzystając z chwilami doskonałej dynamiki, skracał będzie umiejętnie dystans, by ostatecznie skończyć Kanadyjczyka przed czasem.
Zwycięzca: William Macario przez (T)KO
Calo: Dwyer ma spory zasięg, jednak absolutnie nie potrafi z niego korzystać. Większość swoich walk rozgrywa w stójce, choć jego defensywa i szczęka są zdecydowanie za słabe, by mógł się on dłużej utrzymać w największej organizacji świata. Patolino jest dość chimeryczny i nie zawojuje raczej swojej dywizji, jednak momentami miewa przebłyski (jak chociażby w pojedynku z Bobbym Voelkerem). Kanadyjczyk nie będzie w stanie powtórzyć wyczynu Neila Magny’ego i będzie zmuszony uznać wyższość finalisty TUFa w stójce.
Zwycięzca: William Macario przez (T)KO
Bolt: Nie rozumiem co prawda aż takich kursów, bo Macario żadnym zabijaką nie jest, ale Dwyer też w UFC kariery nie zrobi. Lubuje się w klinczu, dał się efektownie skończyć Tumenovowi w ciągu zaledwie minuty i to tyle. William powinien go w końcu czymś trafić, przy czym i w swojej uderzanej płaszczyźnie szału nie robi, ale dopóki będzie miał kondycję, może atakować, a że Matt mimo zasięgu słabo kontroluje dystans, to w końcu da się zapędzić pod siatkę i tam ubić Brazylijczykowi.
Zwycięzca: William Macario przez (T)KO
145 lbs: Tiago dos Santos (19-4-2) vs Mike de la Torre (12-4)
naiver: Pojedynek dos Santosa z de la Torre to jeden wielki znak zapytania. Dla obu będzie to debiut w kategorii piórkowej. Brazylijczyk to przede wszystkim agresywny i aktywny striker, którego poczynaniom towarzyszy jednak często sporo chaosu. Natomiast trenujący w MMA Lab Amerykanin jest co prawda znacznie bardziej poukładany w stójce, ale też dużo mniej aktywny. Wiązałem z nim spore nadzieje, gdy przybywał do UFC, ale słabym pojedynkiem z Brianem Ortegą (nakoksowanym, dodajmy) zachwiał moją wiarą w swoje umiejętności. Na szczęście dla Amerykanina zapasy Brazylijczyka nie stoją na wysokim poziomie i niewykluczone, że de la Torre odwoła się do swoich, by przenosić walkę do parteru. Tak czy inaczej, wydaje mi się, że bardzo wiele zależeć będzie od kondycji obu zawodników, więc po ważeniu będziemy znacznie mądrzejsi. Tym niemniej, na któregoś z nich trzeba się zdecydować, więc ostatecznie mój wybór pada na lepszego zapaśnika w osobie Mike’a de la Torre.
Zwycięzca: Mike de la Torre przez decyzję
Calo: Trator powinien mieć przewagę w stójce, gdzie jego agresywne i chaotyczne muay thai powinno zdać egzamin. Brazylijczyk nie będzie raczej skłonny obalać, a jeśli już – wątpię, by mu się to udało. Tiago ma jednak bardzo przeciętne defensywne zapasy i nie zdziwi mnie, jeśli to El Cucuy spróbuje położyć go na plecach. Pomimo odmiennego rekordu obu zawodników w UFC, starcie wydaje mi się bardzo wyrównane na papierze – bez przekonania typuję zwycięstwo Brazylijczyka.
Zwycięzca: Tiago dos Santos przez decyzję
Bolt: Walka dwóch słabych zawodników. De La Torre trenuje co prawda z Bensonem Hendersonem i czasem zaskakuje – jak z Markiem Bocekiem, ale szału nie ma. W stójce brak mu jakiegokolwiek błysku, rewelacyjny grappler w postaci Ortegi szybko go poddał, co nie powinno być powodem do wstydu, ale jednak budzi niepokój. Zapaśniczo wygląda słabo w obronie i przyzwoicie w ofensywie. Tutaj właśnie należy upatrywać słabości Tratora, który nieźle chwilami wypada w stójkowych bijatykach, bowiem jego żywiołem jest chaos, ale łatwo go przewracać. Obawiający się zwolnienia Amerykanin z pewnością podejdzie do pojedynku rozważnie i użyje swoich obaleń.
Zwycięzca: Mike de la Torre przez decyzję
170 lbs: Wendell Oliveira (24-8) vs TJ Waldburger (16-9)
naiver: TJ Waldburger posiada doskonałe BJJ, ale bardzo słabo widzę jego szanse w konfrontacji z Wendellem Oliveirą. Amerykaninowi brakuje zapasów, aby przenosić walkę do parteru, a w stójce nie będzie miał większych szans. Brazylijczyk – pomimo ostatniej porażki z Santiago Ponzinibbio – nie jest żadnym słabeuszem. To solidny stójkowicz z przyzwoitymi defensywnymi zapasami i brązowym pasem BJJ. W TUFie przetrwał do decyzji w konfrontacji z mocnym Warrley’em Alvesem i mam spore problemy z wizualizacją scenariusza, w którym przegrywa w Brazylii z naprawdę kruchoszczękim Waldburgerem. Przewiduję nokaut.
Zwycięzca: Wendell Oliveira przez (T)KO
Calo: Myślę, że Amerykanin prędzej czy później znajdzie drogę do obalenia i poddania przeciwnika. Nie będę jednak zdziwiony, jeśli mający na swoim koncie już 7 porażek przez nokaut Waldburger padnie jak długi po ciosie mocno bijącego Oliveiry.
Zwycięzca: TJ Waldburger przez poddanie
Bolt: Waldburger powinien kończyć karierę, jeśli chce mieć cokolwiek z mózgu na stare lata, no ale… To sprawny grappler, któremu jednak jakoś nie idzie ostatnimi czasy przenoszenie pojedynku do swojej płaszczyzny, a w stójce walczy po prostu do przyjęcia kończącego go ciosu. Oliveira to dosyć mierny zawodnik, którego miejsce jest na lokalnych galach, ale bije mocno, a od wygranej dzieli go cały czas jeden cios. I tylko dlatego…
Zwycięzca: Wendell Oliveira przez (T)KO
135 lbs: Douglas Andrade (22-1) vs Cody Gibson (12-5)
naiver: Niepokonany do czasu debiutu w UFC Douglas Andrade w swoim premierowym boju dla amerykańskiej organizacji zaprezentował się bardzo słabo, wyraźnie przegrywając z Zubairą Tukhugovem. Na jego usprawiedliwienie dodać trzeba, że wziął tę walkę w zastępstwie, ustępując wyraźnie Czeczenowi pod względem warunków fizycznych. Brazylijczyk to przede wszystkim ciężkoręki striker, który w starciu z Codym Gibsonem debiutował będzie w kategorii koguciej, co samo w sobie rodzi kilka pytań, zwłaszcza o zbijanie i kondycję. Nie ulega jednak wątpliwości, że jego słabe warunki fizyczne właśnie do tej (lub może nawet muszej?) kategorii go predestynują. Gibson przegrał co prawda dwa z trzech pojedynków w UFC, ale w obu porażkach pokazał się z bardzo dobrej strony. Walkę z piekielnie utalentowanym Aljamainem Sterlingiem, która była dla niego debiutem w organizacji, wziął z ledwie tygodniowym wyprzedzeniem, a w starciu z Mannym Gamburyanem prezentował się doskonale do momentu władowania się w gilotynę. Na jego szczęście Brazylijczyk nie jest znany ani z gry parterowej, ani z mocnych zapasów, co powinno pozwolić dysponującemu dużo lepszymi warunkami fizycznymi Amerykaninowi przeplatać uderzenia z obaleniami. Gibson to kawał zadziornego, charakternego zawodnika, który nigdy nie przegrał przez nokaut. Jego piętą achillesową wydaje się obrona przed poddaniami, ale jako, że w tej batalii nie mierzy się z zawodnikiem znanym z dobrego BJJ, to spodziewam się, iż pomimo walki na wyjeździe powinien rozstrzygnąć ten pojedynek na swoją korzyść, dysponując dużo bardziej poukładanym boksem (w przeciwieństwie do chaotycznego choć walczącego z odwrotnej pozycji Andrade) i lepszymi zapasami.
Zwycięzca: Cody Gibson przez decyzję
Calo: Gibson to dużo lepszy zawodnik, niż wskazuje na to jego rekord – do momentu gilotyny wyraźnie wygrywał z Mannym Gamburyanem zarówno w stójce, jak i w płaszczyźnie zapaśniczej. Cody jest wszechstronniejszy i bardziej utalentowany od Douglasa Silvy, który pomimo fenomenalnego bilansu w swoim debiucie w UFC pokazał się bardzo przeciętnie. Amerykanin wygra przez pewną decyzję.
Zwycięzca: Cody Gibson przez decyzję
Bolt: Gibson to utalentowany gość, któremu nieobce są zapasy, a także dobrze wygląda w stójce. W ostatniej walce zbytni zapał przypłacił jednak poddaniem z rąk słabego Manny’ego Gamburyana. Teraz do walki o wszystko stanie z Silvą, którego perfekcyjny rekord 22 wygranych zniszczyła porażka z rąk Tukhugova, który wykazał, że styl oparty na pojedynczych mocnych kopnięciach średnio działa na lepszych uderzaczy. Brazylijczyk zszedł jednak niżej i nietrudno mi wyobrazić go sobie kończącego w którymś momencie mimo wszystko nieco gorszego strikera z Ameryki jakąś kontrą lub zamęczającego silnymi lowkingami. Cody jednak najprawdopodobniej zdecyduje się na nudną walkę i zapasami jakoś wyciągnie zwycięstwo.
Zwycięzca: Cody Gibson przez decyzję
155 lbs: Ivan Jorge (25-4) vs Josh Shockley (11-3-1)
naiver: Shockley w swoim debiucie w UFC nie wypadł jakoś tragicznie, choć przegrał przed czasem z Jasonem Saggo, najbliższym rywalem Marcina Bandela. Zaprezentował całkiem przyzwoitą defensywną pracę z pleców, a oglądając ten bój raz jeszcze, trudno nie odnieść wrażenia, że w czasie upadku w wyniku obalenia Saggo Shockley nabawił się jakiejś kontuzji – świadczyć o tym może grymas bólu, który co jakiś czas pojawiał się na jego twarzy. Ufam więc w to, że Amerykanin może z pleców być jeszcze lepszy. Problemem natomiast może być dla niego klincz, czyli płaszczyzna, w której najchętniej walczy Ivan Jorge. Brazylijczyk nie jest jednak tak sprawny jak Saggo i może mieć problemy z przenoszeniem walki do parteru – a prawdopodobnie właśnie to będzie próbował czynić, nie mając wiele do zaoferowania w stójce oraz ustępując Amerykaninowi pod względem warunków fizycznych. Będzie jednak musiał mieć się na baczności, bo Shockley posiada całkiem przyzwoitą gilotynę. Amerykanin jest też o 9 lat młodszy od 34-letniego już Batmana, który z całą pewnością lepszy już nie będzie. Dodatkowo, kondycja Brazylijczyka jest co najwyżej przeciętna i jeśli walka dotrwa do trzeciej rundy, prawdopodobnie będzie już pływał. Mimo wszystko bez najmniejszego przekonania to właśnie na bardziej doświadczonego, walczącego u siebie Ivana Jorge postawię, choć to nie będzie miła dla oka walka – spodziewam się dużo klinczu i parterowej walki o pozycje.
Zwycięzca: Ivan Jorge przez decyzję
Calo: Starcie obu lekkich prędzej czy później powinno trafić do parteru – i lepiej, by tak było (gwarantuję Wam, dobrego widowiska w stójce raczej by tutaj nie było). Shockley to zapaśnik z całkiem niezłym defensywnym grapplingiem, a Jorge – parterowiec, silny fizycznie, nie mający z kolei zbyt dobrych zapaśniczych szlifów. Bez najmniejszego przekonania postawię na to, że Batman wypunktuje Amerykanina w klinczu i z pomocą obaleń – nie uważam jednak, by zwycięstwo Josha było jakimkolwiek zaskoczeniem.
Zwycięzca: Ivan Jorge przez decyzję
Bolt: Obydwaj to nieźli grapplerzy i kiepscy zawodnicy MMA, ale to Shockley trenuje w lepszym klubie oraz sprawniej poczyna sobie w stójce, dlatego po bezbarwnych stójkowych wymianach zostanie zwycięzcą.
Zwycięzca: Josh Shockley przez decyzję
PODSUMOWANIE
Walka | naiver | Calo | Bolt |
---|---|---|---|
Antonio Silva vs Frank Mir 1.31 - 3.60 | Mir | Silva | Silva |
Edson Barboza vs Michael Johnson 1.69 - 2.25 | Barboza | Johnson | Barboza |
Cezar Ferreira vs Sam Alvey 1.32 - 3.55 | Ferreira | Ferreira | Ferreira |
Adriano Martins vs Rustam Khabilov 1.22 - 4.60 | Martins | Khabilov | Khabilov |
Frankie Saenz vs Iuri Alcantara 4.85 - 1.21 | Alcantara | Alcantara | Alcantara |
Santiago Ponzinibbio vs Sean Strickland 2.45 - 1.61 | Strickland | Ponzinibbio | Strickland |
Jessica Andrade vs Marion Reneau 1.43 - 2.95 | Andrade | Andrade | Reneau |
Matt Dwyer vs William Macario 3.40 - 1.36 | Macario | Macario | Macario |
Mike de la Torre vs Tiago dos Santos 2.65 - 1.53 | de la Torre | dos Santos | de la Torre |
TJ Waldburger vs Wendell Oliveira 2.10 - 1.77 | Oliveira | Waldburger | Oliveira |
Cody Gibson vs Douglas Silva 1.40 - 3.10 | Gibson | Gibson | Gibson |
Ivan Jorge vs Josh Shockley 1.42 - 3.10 | Jorge | Jorge | Shockley |
Ostatnia gala | 7-3 | 7-3 | 7-3 |
Łącznie | 227-117 | 233-111 | 224-113 |
Poprawne | 65,98 % | 67,73 % | 66,46 % |
fot. UFC.com
Komentarze: 1