Typowanie UFC 185 – Pettis vs dos Anjos
Czy Joanna Jędrzejczyk zdobędzie pas mistrzowski UFC? Zapraszamy do redakcyjnego typowania UFC 185.
Transmisja z gali rozpocznie się o godzinie 0:30 w nocy z soboty na niedzielę.
Przypominamy, że poszczególne ikony przy przewidywanych rezultatach walk w lekkim uproszczeniu oznaczają:
Ikona | Opis |
---|---|
Tylko kataklizm mógłby sprawić, że mój faworyt przegra. | |
Jestem przekonany do swojego typu, ale nie skreślam całkowicie jego rywala, bo ma narzędzia, by zwyciężyć – choć szanse na to są niewielkie. | |
Zawodnik, na którego postawiłem powinien to bez większych problemów wygrać, choć jego rywal może stawić spory opór, który może zaprowadzić go nawet do zwycięstwa. | |
Nie jestem przekonany, bliżej mi, rzecz jasna, do zawodnika, na którego postawiłem, ale jego oponent ma umiejętności, by to wygrać. | |
Absolutnie nie będę zdziwiony, jeśli wytypowany przeze mnie zawodnik polegnie z kretesem, szalenie wyrównana walka, może pójść w dwie strony. |
155 lbs: Anthony Pettis (18-2) vs Rafael dos Anjos (23-7)
naiver: Rafael dos Anjos jest w nieprawdopodobnym gazie od momentu, gdy piekielnie sfrustrowany wychodził z oktagonu po porażce z Khabibem Nurmagomedovem. Od tamtego czasu prezentuje się spektakularnie, roznosząc w pył wszystkich swoich rywali. Jest piekielnie pewny siebie, agresywny, składa dobrze, techniczne kombinacje. Problem jednak w tym, że w jednej tylko płaszczyźnie może mieć przewagę nad Anthonym Pettisem – będąc z góry w parterze. Oczywiście, garda Showtime’a jest naprawdę dobra, ale Brazylijczyk zjadł zęby na BJJ i myślę, że byłby w stanie z góry skontrolować Amerykanina. Przeniesienie walki do parteru będzie jednak niesłychanie trudne, bo mistrz znacznie poprawił swoje defensywne zapasy, podczas gdy ofensywne pretendenta nie zachwycają. Najprawdopodobniej zatem walka to rozegra się w stójce, gdzie dobrze poukładany Brazylijczyk zmuszony będzie wymieniać ciosy z błyskotliwym mistrzem. Trudno nie widzieć tutaj przewagi Pettisa, który poza piekielną kreatywnością ma też doskonałe fundamenty – dobrze korzysta z prostych, świetnie balansuje tułowiem, doskonale pracuje na nogach. Jedynie lowkingi wydają się być po stronie pretendenta, który potrafi je rzucać z bardzo dużą mocą. Szczególnie natomiast ciekawi mnie, jak zmieniać będą ustawienie obaj zawodnicy – zarówno bowiem Amerykanin, jak i Brazylijczyk, potrafią walczyć z obu pozycji – klasycznej i odwrotnej. Wydaje mi się, że dos Anjos ma dwie drogi do zwycięstwa, obie wyboiste i kręte. Albo pójdzie na jakaś szaloną wymianą i albo ubije Pettisa (nigdy w karierze nie został nawet naruszony…), albo sam padnie. Ewentualnie może spróbować pokonać Amerykanina na punkty, wykorzystując swoją kontrolowaną agresję i większość aktywność, trochę klinczując, próbując obaleń, odchodząc i będąc nieustannie piekielnie uważnym – jednak i ten scenariusz nie wydaje mi się szczególnie prawdopodobny, bo to jednak mistrz powinien mieć w tej walce przewagę kondycyjną. Podsumowując, nie mogę całkowicie skreślić Brazylijczyka po tym, jak dobrze ostatnio wyglądał, ale myślę, że Showtime zdoła go jednak skończyć. Pewnikiem jest jednak, że dos Anjos zostawi w oktagonie całe serce i łatwo tego zwycięstwa wydrzeć sobie nie da.
Zwycięzca: Anthony Pettis przez (T)KO
Calo: Ciężko znaleźć sposób na pokonanie Anthony’ego Pettisa. Dos Anjos mógłby wprawdzie robić to, co przez 5 minut udawało się Gilbertowi Melendezowi, jednak nawet takie podejście nie daje gwarancji sukcesu. Amerykanin ma fenomenalną stójkę, ponadprzeciętne umiejętności poddawania przeciwników i coraz lepsze defensywne zapasy. Jest to zawodnik, któremu Dos Anjos nie będzie mógł pozostawić ani trochę wolnego miejsca, gdyż momentalnie może zostać skarcony przez wysokie kopnięcie lub próbę poddania. Brazylijczyk umiejętnie wywiera presję, jednak stylistycznie wciąż wydaje mi się prostszym rywalem dla mistrza niż wspomniany wyżej Gilbert Melendez. Pettis utrzyma walkę w stójce i po efektownym starciu znokautuje pretendenta.
Zwycięzca: Anthony Pettis przez (T)KO
Bolt: Czy RDA może wygrać? Może. Nawet w stójce, jeśli uda mu się wyprowadzić w pole Pettisa lub czymś zaskoczyć, a jest do tego zdolny. Z drugiej jednak strony, zapasami urwie, jeśli w ogóle, maksymalnie rundę, a w stójce jego podstawowe zagrania, a także ewentualne złe nawyki, w Roufusport rozczytano już dawno. Rafael musi iść na całość, jeśli nie chce zostać znokautowany – ma na to jednak tylko rundę, bo od tego momentu przewaga kondycyjna Anthony’ego będzie mocno rosła. Pettis prędzej czy później w mojej opinii czymś trafi i zakończy marzenia o pierwszym brazylijskim mistrzu.
Zwycięzca: Anthony Pettis przez (T)KO
115 lbs: Carla Esparza (10-2) vs Joanna Jędrzejczyk (8-0)
naiver: Nie lekceważę Carli Esparzy. Mistrzyni w stójce zdecydowanie ustępuje Joannie Jędrzejczyk, ale umiejętnie porusza się w defensywie, nieustannie odchodząc do jednego bądź drugiego boku. Będzie oczywiście miała po swojej stronie przewagę zapaśniczą, z której w swoich poprzednich bojach korzystała bardzo rozsądnie, nie tracąc sił na nieudane obalenie i zamiast tego błyskawicznie z klinczu atakując swoje rywalki kolanami lub ciosami. Esparza kilka razy zademonstrowała też markowanie obaleń, by wystrzelić z uderzeniami na głowę, co przekonuje mnie, że ogromna przewaga kickbokserska naszej zawodniczki będzie w jakimś stopniu zneutralizowana przez możliwości ofensywy zapaśniczej Amerykanki. Po dwóch dotychczasowych bojach Jędrzejczyk w UFC wyraźnie widać, że mocowanie się z nią pod siatką nie ma najmniejszego sensu, jedynie uszczuplając siły rywalek próbujących ją z tych pozycji obalić – nie sądzę, by mistrzyni szła śladami Juliany de Limy i Claudii Gadelhy. Esparza potrafi bowiem naprawdę dobrze wchodzić w obie nogi na środku oktagonu, a właśnie z tą techniką ostatnimi czasy problemy miała Jędrzejczyk. Nasza zawodniczka będzie dysponować wyraźną przewagą warunków fizycznych, co pozwalać jej będzie razić mistrzynię długimi prostymi oraz odwoływać się do kontr kolanami na obalenia. Natomiast z drugiej strony – Polka będzie musiała bardzo mocno obniżyć pozycję – wzorem Gegarda Mousasiego z walki przeciwko Markowi Munozowi, Rory’ego MacDonalda z konfrontacji z Tyronem Woodley’em czy wreszcie Jana Błachowicza z potyczki z Ilirem Latifim – bo w przeciwnym wypadku niższa Esparza będzie miała ułatwioną drogę do obaleń. Nie widzę w tej walce zdecydowanej faworytki, ale pomimo relatywnie niedługiego czasu, jaki Polka miała na załatania swoich zapaśniczych dziur, wydaje mi się, że wyjdzie z tego boju zwycięsko – pomimo tego, że Esparza dysponuje lepszą kontrolą z góry niż Gadelha, to prawdopodobnie nie na tyle dobrą, by utrzymać Polkę w parterze przez dłuższy czas. Zapewne Joanna odda kilka obaleń, ale myślę, że zdoła szybko wracać do stójki, gdzie nie podpalając się niepotrzebnie, utrzymywała będzie Esparzę na końcu swoich pięści i (rzadziej) kopnięć, ostatecznie triumfując na pełnym dystansie. Nie odmawiam jednak szans mistrzyni, bo jej bardzo dobre zapasy i inteligentna praca w stójce mogą napsuć Polce mnóstwo krwi.
Zwycięzca: Joanna Jędrzejczyk przez decyzję
Calo: Esparza ma zapasy, Jędrzejczyk ma stójkę – to chyba wiemy wszyscy. Mimo, że Amerykanka rozwinęła swój boks do naprawdę przystępnego poziomu, to jednak Joanna prezentuje się w tej płaszczyźnie klasę lepiej. O zapasach Carli pisałem szerzej w artykule z cyklu „W domu TUF”. Rzadko korzysta z klinczu, jej mocną stroną są dynamiczne wejścia w nogi i szarże. Nieczęsto zdarza się jej również przechwytywać kopnięcia, by utorować sobie drogę do sprowadzenia (latające kopnięcia Namajunas aż prosiły się o zapaśniczą kontrę!). Czy to wystarczy na Joannę? Ciężko mi powiedzieć. Jędrzejczyk miała spore problemy z szarżami Gadelhi. O ile Brazylijka jest silniejsza od Amerykanki w klinczu, to Cookie Monster ma przewagę w wejściach w nogi – robi to dużo sprawniej i dynamiczniej.
Moją faworytką – lecz bardzo minimalną – jest przy pełnej redaktorskiej bezstronności Esparza. Uważam, że jej zapasy są na poziomie, który pozwoli jej zwyciężyć starcie z Jędrzejczyk przez decyzję po wyrównanej walce. Chciałbym jednak, by stało się inaczej – i uważam, że istnieje duża szansa, że Polce uda się wybronić większość obaleń rywalki i ostatecznie odebrać jej pas mistrzowski.
Zwycięzca: Carla Esparza przez decyzję
Bolt: Polka będzie miała przed sobą niezwykle trudne zadanie, ale nie wiem, czy przypadkiem najtrudniejszej przeciwniczki już nie pokonała w ostatniej walce. Esparza co prawda posiada bardzo dobre obalenia, ale uważam, że Joanna większość wybroni, a spod reszty wstanie. Stójkowo nie wydaje mi się, żeby Carla prezentowała wyższy poziom niż Lima – jej nieco chaotyczny sposób uderzania zostawia masę miejsca na kontry. Pięć rund zdaje się także lekko faworyzować naszą rodaczkę – Esparza co prawda nie wyglądała źle w rundach mistrzowskich, ale już zwalniała, a póki co Joanna nie dała powodów do jakichkolwiek obaw w tym aspekcie. No a poza tymi argumentami oraz kwestią kibicowania dodam, że wolę oglądać u mistrzyni wyśmienite muay thai niż zapasy – takie prywatne spaczenie.
Zwycięzca: Joanna Jędrzejczyk przez decyzję
170 lbs: Johny Hendricks (16-3) vs Matt Brown (19-12)
naiver: Szczegółowej analizy tej walki dokonałem chwilę po jej ogłoszeniu – w tym miejscu. Nie chcą się powtarzać, postaram się wyciągnąć kluczowe elementy, które decydują o tym, że to Hendricksa widzę w roli faworyta. Po pierwsze – Bigg Rigg ma na rozkładzie zawodnika stylistycznie podobnego do Matta, a zarazem od niego lepszego – Carlosa Condita. Mieszanka dynamicznych szarż oraz zapasów również w tym przypadku powinna sprawdzić się bardzo dobrze. Po drugie – obecny Hendricks w aspektach stójkowych znacznie przewyższa tego, który ubijał Condita. Amerykanin wplótł do swojego arsenału mocne kopnięcia oraz dobre kombinacje kickbokserskie, nie polegając już niemal tylko i wyłącznie na atomowej lewicy. Zapowiada też, że potrafi teraz walczyć również z klasycznej pozycji, choć nie jestem akurat przekonany, czy to najlepszy sposób na Browna. Nie zmienia to faktu, że lepiej mieć więcej opcji niż mniej. Po trzecie – nie sądzę, by nacierający ostro Nieśmiertelny był w stanie powstrzymywać kontry zapaśnicze byłego mistrza kategorii półśredniej. Po czwarte – Johny prezentuje się doskonale od strony fizycznej i wydaje się, że kondycja w tym pojedynku nie ma prawa go zawieść – zwłaszcza, że będą to tylko trzy rundy. Widząc w Johnym dość wyraźnego faworyta, nie mogę jednak całkowicie skreślić Browna – Hendricks bowiem gubi się czasami pod nawałnicą ciosów, co w przypadku agresywnego stylu Nieśmiertelnego stanowić może spory problem. Stawiam jednak na to, że z tych problemów wychodził będzie nie gorzej niż w przywoływanej wcześniej konfrontacji z Conditem.
Zwycięzca: Johny Hendricks przez decyzję
Calo: Bigg Rigg ma wszelkie argumenty, by zwyciężyć w tym starciu – ma dobry boks, nie da się stłamsić w klinczu i przede wszystkim – zapasy. Nie powinien też złamać się pod presją Browna i jeśli nie będą mu towarzyszyć problemy z wagą – zwycięży. A że wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że tym razem wyjdzie w lepszej formie niż na gali UFC 181…
Zwycięzca: Johny Hendricks przez decyzję
Bolt: Hendricks w ramach przygotowań do tej walki w końcu odpowiednio przygotował się na proces zbijania wagi, co oznacza brak kondycyjnych deficytów. Kondycja przyda mu się właśnie w być może największym stopniu, bo mimo swoich atutów to ona będzie kluczem do uniknięcia złamania ze strony szalonego Matta. Czy wierzę w zapaśniczą dominację Johny’ego? Prawdę mówiąc – nie. Brown bardzo duży nacisk ostatnimi czasy kładzie na pracę nad zapasami, regularnie trenując z Benem Askrenem. Grapplersko również wyżej cenię Nieśmiertelnego – czasy, gdy pakował się w poddania już dawno temu minęły. W stójce zaś wszystko zależy od tego, w jakim stopniu były mistrz przyswoił uderzenia na korpus – bez nich może w walce z Mattem być mu okrutnie ciężko. Dlaczego? Matt będzie wywierał presję chyba jeszcze większą niż Carlos Condit, a przy tym nie będzie odpalał miliona latających kolan. Walki z Lawlerem, gdy ten atakował i Conditem, gdy ten nie leżał, wykazały, że Big Rigg niekoniecznie lubi być ciągle uderzany – a w tym Brown króluje.
Zwycięzca: Matt Brown przez decyzję
265 lbs: Alistair Overeem (38-14) vs Roy Nelson (20-10)
naiver: Roy’owi Nelsonowi prawdopodobnie wystarczy do zwycięstw przestrzelenie ciosu – byle było to odpowiednio blisko reagującej na mocniejsze ruchy powietrza szczęki Alistaira Overeema. Mam jednak poważne wątpliwości, czy stójkowo ograniczony do niezłego ustawiania sobie rywali, kowadła w pięściach i ogromnych zdolności absorpcji ciosu Amerykanin będzie w stanie wyjść zwycięsko z boju przeciwko Holendrowi. Przepis na ubicie Big Country jest bowiem banalnie prosty – Reem musi za wszelką cenę unikać półdystansu, utrzymując walkę albo na dystansie kickbokserskim, albo też błyskawicznie przechodzić do klinczu, by tam siać zniszczenie swoimi atomowymi kolanami. Od czasu do czasu Holender będzie też zapewne próbował obaleń, choć musi być w tym elemencie bardzo ostrożny, bo ostatnimi czasy Amerykanin coraz częściej próbuje podbródkowych – a na Overeema wystarczy tylko jeden. Myślę jednak, że Ali na tym etapie swojej kariery walczył będzie już niezwykle bezpiecznie – zwrócę uwagę, że skoro bał się wejść w wymiany z nie dysponującym przecież mocnym uderzeniem i na dodatek powracającym po długiej przerwie Stefanem Struve, to nie inaczej będzie w konfrontacji z młotorękim Nelsonem. Ten ostatni jednak powoli chyba zaczyna wchodzić w buty Dana Hendersona, którego wszyscy rozpracowali już dawno temu. Wydaje się też, że to Holender będzie dysponował przewagą kondycyjną i jeśli nie nadzieje się na jakiegoś cepa w pierwszej rundzie – czego absolutnie nie można jednak wykluczyć – to dzięki klinczowi i zapasom powinien wypracować sobie zwycięstwo na punkty na pełnym dystansie. I tak też, bez najmniejszego przekonania, postawię.
Zwycięzca: Alistair Overeem przez decyzję
Calo: Wracający po efektownym zwycięstwie nad Stefanem Struve Overeem będzie miał w tym pojedynku przewagę w stójce i klinczu. Jeżeli uda mu się skracać dystans, przenosić walkę pod siatkę, a tam zasypywać Nelsona gradem kolan i/lub obalać, tak jak robił to Frank Mir – powinien wykluczyć najmocniejszy i prawdopodobnie jedyny w tym starciu atut Big Country – potężną prawą rękę. O ile z początku, zaraz po ogłoszeniu tej walki, byłem skłonny typować zwycięstwo Amerykanina, tak teraz wydaje mi się, że nie jest on na tyle szybki, by stanowić aż tak wielkie zagrożenie. Typuję, że Holender ugra decyzję, choć z uwagi na jego słabą szczękę – nie zdziwi mnie widok Reema leżącego na macie oktagonu.
Zwycięzca: Alistair Overeem przez decyzję
Bolt: Overeem ma więcej narzędzi, Overeem mądrze zawalczy, Overeem powtórzy walkę z Mirem i tak dalej. Wszyscy jednak w gruncie rzeczy czekamy tylko, aż prawica Roya dosięgnie głowy Alistaira. Niby Nelson nie ma dobrych zapasów, niby Overeem to dużo lepszy technicznie striker, ale po prostu nie mogę się uwolnić od obrazu w stylu przedostatniej walki Holendra – trochę pouderza w ładny sposób, a potem się przewróci i ubije ludziom zakłady.
Zwycięzca: Roy Nelson przez (T)KO
125 lbs: Chris Cariaso (17-6) vs Henry Cejudo (7-0)
naiver: W starciu byłego olimpijczyka w zapasach z byłym pretendentem bardzo wiele zależeć może od tego, jak przebiegło zbijanie tego pierwszego. Jeśli Cejudo wyglądał będzie na ważeniu słabo, absolutnie nie wolno skreślać wówczas znacznie bardziej doświadczonego, zadziornego i twardego Cariaso, choć i tak wydaje mi się, że będzie mu niezwykle trudno powstrzymać zapaśnicze zapędy rywala, jednocześnie pozostając aktywnym w stójce. Myślę, że dobre bokserskie szlify Cejudo wsparte doskonałymi zapasami a także uwielbienie Kamikaze do rzucania kopnięć czynią ten pojedynek bardzo trudnym dla ostatniego przeciwnika Demetriousa Johnsona. Henry zaprezentował się doskonale w swoim debiucie w UFC (w kategorii koguciej), zupełnie rozbijając Dustina Kimurę i prezentując dużą mądrość zapaśniczą – nie tracił sił na próby obaleń, błyskawicznie z nich rezygnując i przechodząc do uderzeń. Podsumowując, jeśli Cejudo nie zafunduje sobie jakichś dramatów na wadze, powinien wygrać ten pojedynek, korzystając z boksu oraz zapasów, a jednocześnie neutralizując najmocniejszą broń Cariaso, kopnięcia.
Zwycięzca: Henry Cejudo przez decyzję
Calo: Henry Cejudo pokazał się w starciu z Dustinem Kimurą wyśmienicie od strony kickbokserskiej – bardzo dobrze boksował, pracował na nogach, skracał dystans. Zawalczył mądrze, nie tracąc sił na obalenia, których wcale nie potrzebował. Cariaso może postawić mu nieco większe wyzwanie w płaszczyźnie uderzanej, choć mimo wszystko – jego styl polegający na zadawaniu stanowczo zbyt wielu kopnięć, może okazać się wodą na młyn dla olimpijczyka. Kamikaze sprowadzić jest do parteru nie jest trudno (na deskach nie lądował jedynie w pojedynku z Willem Campuzano, będącej jego debiutem w UFC). O ile problemy wagowe nie będą doskwierać Cejudo, to powinien on wyciągnąć w tym starciu pewną decyzję.
Zwycięzca: Henry Cejudo przez decyzję
Bolt: Cariaso to po prostu solidny zawodnik, na którego wizerunku niekorzystnie odbiło się starcie z mistrzem – ale tak wyglądałaby walka każdego „tylko” solidnego zawodnika z Johnsonem. To pozbawiony większej mocy, ale bardzo aktywny uderzacz, który chętnie odwołuje się do kopnięć, zwłaszcza wysokich oraz low kicków. Cejudo – o ile oczywiście znowu np. nie pomyli limitu wagowego – wnosi do oktagonu przede wszystkim świetne zapasy, ale także zaskakująco dobry boks. Ta kombinacja pozwala go faworyzować, szczególnie przy ilości kopnięć ze strony Chrisa, ale nie rozumiem aż tak wysokich kursów. Chris ma bowiem dziwną umiejętność, która sprawia, że dobrzy zawodnicy wypadają przy nim źle. On sam wtedy też nie powala, ale jakoś ugrywa tego splita. Tutaj może być wbrew pozorom podobnie.
Zwycięzca: Henry Cejudo przez decyzję
155 lbs: Ross Pearson (16-8) vs Sam Stout (20-10-1)
naiver: Sam Stout powraca do oktagonu w niemal rok po ciężkim nokaucie, który zafundował mu KJ Noons. W niewiele lepszej sytuacji zdaje się być jego sobotni przeciwnik, Ross Pearson, którego ostatnio ubił Al Iaquinta. Brytyjczyk powinien mieć w tym starciu bardzo wyraźną przewagę bokserską, świetnie korzystając z szerokiego wachlarza technik pięściarskich wspartych dobrym balansem tułowia i głowy. Na jego szczęście pięści Amerykanina wcale nie ważą tak wiele, wbrew pseudonimowi Hands of Stone, który z jakiegoś powodu nosi. Defensywne zapasy Pearsona również powinny zdać egzamin, gdy rozstrzeliwany w stójce Stout próbował będzie ratować się obaleniami. Myślę, że przebieg pojedynku może być zbliżony do tego, w którym Stout został w stójce kompletnie porozbijany przez Johna Makdessiego.
Zwycięzca: Ross Pearson przez decyzję
Calo: Stout raczej nie sprowadzi lub nie będzie próbował sprowadzać do parteru Pearsona, który w stójce będzie miał jednak wyraźną przewagę. „Konserwatywny” boks Brytyjczyka w połączeniu z counterstrikingiem powinny dać mu pewne zwycięstwo po trzech rundach.
Zwycięzca: Ross Pearson przez decyzję
Bolt: Jaki jest Stout, każdy wie. Trzymający ten sam poziom średniej półki uderzacz bez błysku, ale po prostu dobry w każdym aspekcie uderzanego rzemiosła. Teraz według swojego cyklu powinien wygrać – od kilku walk przeplata porażki zwycięstwami. Czy jednak Pearson to ktoś, kto pomoże w zdobyciu kolejnego zielonego kwadracika do kolekcji? Jeśli chodzi o umiejętności, to Rossa oceniam wyżej – jest mobilniejszy, ma bardziej zróżnicowany arsenał, a także w razie potrzeby ma nieco lepsze umiejętności zapaśnicze czy grapplerskie. Jego szczęka jednak zawsze budziła we mnie pewien niepokój, a Sam ma czym uderzyć.
Zwycięzca: Ross Pearson przez decyzję
185 lbs: Elias Theodorou (10-0) vs Roger Narvaez (7-1)
naiver: Roger Narvaez to solidny średniak – dysponuje bardzo dobrymi warunkami fizycznymi, nieźle je wykorzystując w stójce, posiada też czarny pas BJJ. Theodorou to jednak typ obdarzonego doskonałą kondycją klinczera-grapplera, który w każdej niemal walce spycha swoich rywali do defensywy, demonstrując przy tym dużą inteligencję w oktagonie. Myślę, że właśnie wspomniana kondycja oraz przewaga zapaśnicza a także o wiele większa aktywność Kanadyjczyka okażą się jego największymi atutami, dzięki którym przeplatając klincz – poprzedzony dobrym skracaniem dystansu – i obijanie tam Narvaeza kolanami oraz łokciami z okolicznościowymi obaleniami, odbierze rywalowi ochotę do walki, notując pewne zwycięstwo na kartach sędziowskich.
Zwycięzca: Elias Theodorou przez decyzję
Calo: Theodorou to jeden z ciekawszych nabytków w wadze średniej ostatnimi czasy. Kanadyjczyk ma dobrą stójkę, jest niesamowicie atletyczny, ma świetną kondycję. Ciężko znaleźć słaby punkt w jego umiejętnościach. Narvaez w UFC nie zachwyca – ot, ładnie bronił sprowadzeń Cumminsa w pierwszej rundzie i nieźle trafił Barnatta w trzeciej. Jest to duży i silny, lecz przeciętny w umiejętnościach zawodnik. Theodorou będzie miał większą lub mniejszą przewagę w każdej z płaszczyzn i ciężko mi dopatrzeć się jego porażki.
Zwycięzca: Elias Theodorou przez decyzję
Bolt: Narvaez sprawił dużą niespodziankę i nie jest słabym zawodnikiem, a jego TDD stoi na przynajmniej przyzwoitym poziomie. Potrafi też czasem zabłysnąć czymś pokroju high kicka z ostatniej walki. Sądzę jednak, że zwycięzca TUFa będzie niepodzielnie królował w klinczu dziękiej byciu bardzo silnym fizycznie oraz obdarzonym mocniejszą kondycją zawodnikiem, co pozwoli mu w końcu złamać Rogera i zasypać uderzeniami w parterze. Nie skreślam jednak szans Narvaeza jako kogoś, kto nie czuje się w parterze źle, a w stójce wydaje się być nieco bardziej techniczny – z drugiej jednak strony wymieniając uprzejmości na pięści, może okazać się, że Theodorou zaczął w końcu robić w niej użytek z niezłej dynamiki, jaką dysponuje.
Zwycięzca: Elias Theodorou przez (T)KO
155 lbs: Daron Cruickshank (16-5) vs Beneil Dariush (9-1)
naiver: Gdyby był to bój kickbokserski, Dariushowi nie dawałbym najmniejszych szans. Gdyby była parterowa kulanka, Cruickshank klepałby w okamgnieniu. W MMA sprawy mocno się komplikują. Stójka Beneila podlega nieustannemu progresowi pod czujnym okiem Rafaela Cordeiro – coraz rzadziej ponosi go ułańska fantazja w ataku, która naraża go na kontry jak w starciu z Ramsey’em Nijemem. Dariush jest jednak nadal zawodnikiem walczącym agresywnie, nieustannie wywierając presję na swoich rywalach, poszukując klinczu i obaleń. Myślę, że walka może przebiegać nieco podobnie do pojedynku Cruickshanka z Adriano Martinsem, w którym falowe ataki Brazylijczyka w końcu złamały przestraszonego Amerykanina. Dariush walczy z odwrotnej pozycji, co powinno mu służyć, ale też absolutnie nie można w tym starciu wykluczyć jakiegoś spektakularnego nokautu ze strony Darona – potrafi składać kombinacje, o jakich pomarzyć może 95% zawodników UFC. Jeśli nie będzie dawał zamykać się pod siatką, uniknie klinczu, z którego najchętniej obala Dariush, może znaleźć sposób, by go ustrzelić. Postawię jednak na to, że dobrze rozwijający się reprezentant Kings MMA i klubowy kolega m.in. Fabricio Werduma i Rafaela dos Anjosa nie da się ubić w stójce, od początku siedząc na rywalu, by w końcu złapać klincz, obalić i poddać. Wiele zależeć będzie jednak od przebiegu początkowych minut pojedynku – Daron jest bowiem jednym z zawodników, którzy źle reagują na niepowodzenia w oktagonie, mocno ograniczając wówczas swoją ofensywę.
Zwycięzca: Beneil Dariush przez poddanie
Calo: Cruickshank to świetny uderzacz dysponujący bardzo szerokim arsenałem kopnięć, świetnymi kontrami i mocnym uderzeniem. Ma on także solidną bazę zapaśniczą, choć widzieliśmy go przegrywającego grapplerskie batalie z np. Jorge Masvidalem. Jest też dość chimerycznym zawodnikiem. Dariush to bardzo dobry parterowiec z wciąż rozwijającą się stójką i dość kulawą defensywą. Nie wydaje mi się, by jego szlify zapaśnicze wystarczały do ciągłego obalania i kontrolowania Cruickshanka na macie. Typuję zwycięstwo kickboksera – najpewniej przez nokaut.
Zwycięzca: Daron Cruickshank przez (T)KO
Bolt: Już trochę o tej walce napisałem, więc powiem tylko, że minimalnie bardziej wierzę w skuteczność kombinacji Cruickshanka i średnią szczęka Dariusha niż presję Beneila i słabe radzenie sobie z nią Darona. Zapaśniczo się zneutralizują.
Zwycięzca: Daron Cruickshank przez (T)KO
265 lbs: Jared Rosholt (11-2) vs Josh Copeland (9-1)
naiver: Ten pojedynek może być znacznie bardziej wyrównany, niż wskazują na to kursy bukmacherskie. Szczęka i stójkowa defensywa Rosholta są bardzo przeciętne, a Copeland potrafi naprawdę mocno uderzać – również przewaga szybkości powinna być po jego stronie. To kawał twardziela, który w swoim debiucie zaprezentował się trochę niepewnie przeciwko Ruslanowi Magomedovowi, ale teraz wszystkie motyle powinny już ulecieć z jego brzucha. Jak najbardziej biorę pod uwagę scenariusz, w którym Copeland ubija nieuważnego Rosholta, choć mimo wszystko uważam, że Josh po ostatniej porażce z Aleksiejem Olejnikiem zdał sobie sprawę, że nie ma co afiszować się ze swoją szczęką i teraz rozegra to inaczej. Pamiętajmy bowiem, że w tamtym starciu Amerykanin miał powody, by obawiać się parteru ukraińskiego Rosjanina – tutaj natomiast śmiało mógł będzie od sameog początku dążyć do walki zapaśniczej. Nie skreślając Copelanda, stawiam na to, że Rosholt zaliczy kolejne wymęczone, zapaśnicze zwycięstwo.
Zwycięzca: Jared Rosholt przez decyzję
Calo: Copeland to jeden z tych ciężkich, którzy nie wybijają się w niczym. Ma on wprawdzie mocny cios, jednak w stójce jest bardzo czytelny. Rosholt, który zapewne wyciągnie wnioski z brutalnej nauczki, jaką sprawił mu Alexey Oleinik, wróci raczej do kunktatorskiego, grinderskiego stylu walki i zwycięży przez pewną decyzję.
Zwycięzca: Jared Rosholt przez decyzję
Bolt: Copeland niby ma szansę trafić jakimś oleinikowym cepem, ale to dosyć przeciętny uderzacz, którego zapasy są zwyczajnie zbyt słabe, by stawiać dłuższy opór najprawdopodobniej jeszcze bardziej niż ostatnimi czasy asekuranckiemu Rosholtowi. Przedstawiciel Team Takedown mieszając częste obalenia z brudnym boksem, z łatwością powinien zniwelować jakiekolwiek atuty rywala, a następnie wygrać decyzją.
Zwycięzca: Jared Rosholt przez decyzję
125 lbs: Sergio Pettis (12-1) vs Ryan Benoit (7-3)
naiver: Benoit nie jest słabeuszem. To całkiem sprawny uderzacz i przyzwoity parterowiec. Dodatkowo, posiada bardzo mocne uderzenie, jak na wagę muszą – aż sześć z siedmiu zwycięstw zanotował przez (T)KO, co jest nie lada wyczynem. Pomimo tego wyraźnie nie domaga jego stójkowa defensywa, czego najlepszym dowodem był jego debiut w UFC, w którym toczył w tej płaszczyźnie bardzo wyrównaną walkę z grapplerem Joshem Sampo. Walczący z obu pozycji – aczkolwiek preferujący odwrotną – Benoit zdaje się również cierpieć na chorobę wieku dziecięcego w MMA, w każde niemal uderzenie wkładając całą siłę, co szybko drenuje jego zasoby energii. Sergio Pettis to o wiele lepiej poukładany striker, który powinien mieć też przewagę w parterze. Wydaje się on być wyraźnym faworytem, ale nie należy zapominać o dwóch aspektach. Po pierwsze, dla młodszego brata Anthony’ego będzie to debiut w kategorii muszej, co stawia szereg pytań odnośnie jego formy i wydolności. Po drugie natomiast, Benoit powraca do oktagonu po prawie półtorarocznej przerwie, co z jednej strony działa na jego niekorzyść (obycie z oktagonem), z drugiej jednak daje nadzieje, że miał czas na oszlifowanie swoich umiejętności (więcej techniki kosztem mocy w ciosach). Tak czy inaczej, trudno nie faworyzować tutaj Pettisa i tak też czynię.
Zwycięzca: Sergio Pettis przez decyzję
Calo: Benoit to całkiem niezły uderzacz i parterowiec, którego bolączką jest jednak słaba kondycja i brak mocnych zapasów. Pettis, który walczy nieco odmiennie od swojego brata, nie został aż takim fenomenem, na jakiego zapowiadał się przed debiutem w UFC, niemniej jednak zawodników pokroju Benoita powinien raczej gładko odprawiać. Korzystając z przewagi kickbokserskiej, kondycyjnej i zapaśniczej, Phenom zanotuje czwarte zwycięstwo w UFC.
Zwycięzca: Sergio Pettis przez poddanie
Bolt: Benoit został rzucony na pożarcie młodszemu z braci Pettis. Po porażce, mając za sobą zaledwie jedną walkę w UFC… Czy aby na pewno? Fakt, nie powala zapasami, ale czy Sergio będzie uparcie dążył do grapplerskiej walki z nienajgorszym przecież na ziemi Ryanem? Raczej nie. W stójce Benoit czasem sprawia wrażenie nieskoordynowanego, przyjmuje za dużo, wpada czasem z chaotycznymi akcjami, ale dysponuje mocnymi uderzeniami, zdarzają mu się ładne kombinacje (na przykład nieźle uderza, wycofując się) oraz ciut nietypowe zagrania (zwłaszcza łokciami). Sądzę, że Sergio się z nim upora przez jego braki w defensywie, ale to wcale nie musi być spacerek.
Zwycięzca: Sergio Pettis przez (T)KO
155 lbs: Joseph Duffy (12-1) vs Jake Lindsey (9-2)
naiver: Jake Lindsey ma tylko jedną drogę na wygranie tego pojedynku – jest nią zagonienie Josepha Duffy’ego do klinczu i zasypanie Irlandczyka gradem kolan i łokci. Szanse na taki scenariusz nie są jednak duże, bo totalna stójkowa mechniczność Amerykanina, który obijany był ostatnio przez Jona Tucka, nie wróży mu dobrze przeciwko solidnie kickboksersko poukładanemu rywalowi. Także w parterze to Duffy powinien mieć zdecydowaną przewagę, jeśli walka się tam przeniesie. Z której strony nie spojrzeć, wydaje się, że UFC zestawiło ten pojedynek, aby przygotowujący się do niego pod okiem Firasa Zahabiego ostatni pogromca Conora McGregora zaliczył spektakularny debiut w organizacji, nabierając rozpędu i zyskując jeszcze więcej uwagi mediów. Bibliotekarz jest jednak całkiem twardym zawodnikiem, więc skończenia go ciosami nie będzie łatwe (chyba, że na korpus…) – dlatego typuję poddanie.
Zwycięzca: Joseph Duffy przez poddanie
Calo: Co tu dużo mówić – Duffy jest po prostu o klasę lepszy od rywala w każdej płaszczyźnie i ciężko dostrzec mi scenariusz, w którym przegrywa ten pojedynek.
Zwycięzca: Joseph Duffy przez poddanie
Bolt: Jedyny sens tej walki to danie okazji Duffemu do jeszcze większego wypromowania się. Lindsley jest na tyle przeciętny w każdej płaszczyźnie, że Joseph, który przeniósł się do Tristar, może nawet go obalić i poddać. Sądzę jednak, że jako ktoś o bokserskiej bazie z łatwością upora się w swojej preferowanej płaszczyźnie z Jake’m, a w razie desperackich prób rywala zmierzających do zmiany płaszczyzny poczęstuje go bitym z niezłym timingiem kolanem.
Zwycięzca: Joseph Duffy przez (T)KO
135 lbs: Germaine de Randmie (4-3) vs Larissa Pacheco (10-1)
Calo: De Randamie będzie dysponowała wyraźną przewagą w stójce, i nie dając się obalać, powinna wypunktować swoją rywalkę na pełnym dystansie.
Zwycięzca: Germaine de Randamie przez decyzję
Bolt: Czekam na UFC 185 jak na Gwiazdkę, takie tu są fajne walki. Zdarzyła się tutaj jednak pewna wpadka – walki Pacheco i de Randamie. Ta pierwsza to agresywniejsza i lepsza strikerka, a ta druga trenuje w dobrym klubie. Hmm. Zaufam większej agresji.
Zwycięzca: Larissa Pecheco przez decyzję
PODSUMOWANIE
Walka | naiver | Calo | Bolt |
---|---|---|---|
Anthony Pettis vs Rafael dos Anjos 1.21 - 4.75 | Pettis | Pettis | Pettis |
Carla Esparza vs Joanna Jędrzejczyk 1.61 - 2.45 | Jędrzejczyk | Esparza | Jędrzejczyk |
Johny Hendricks vs Matt Brown 1.26 - 4.15 | Hendricks | Hendricks | Brown |
Alistair Overeem vs Roy Nelson 1.53 - 2.65 | Overeem | Overeem | Nelson |
Chris Cariaso vs Henry Cejudo 5.50 - 1.17 | Cejudo | Cejudo | Cejudo |
Ross Pearson vs Sam Stout 1.26 - 4.15 | Pearson | Pearson | Pearson |
Elias Theodorou vs Roger Narvaez 1.29 - 3.85 | Theodorou | Theodorou | Theodorou |
Beneil Dariush vs Daron Cruickshank 2.20 - 1.71 | Dariush | Cruickshank | Cruickshank |
Jared Rosholt vs Josh Copeland 1.31 - 3.60 | Rosholt | Rosholt | Rosholt |
Ryan Benoit vs Sergio Pettis 5.15 - 1.19 | Pettis | Pettis | Pettis |
Jake Lindsey vs Joseph Duffy 5.40 - 1.17 | Duffy | Duffy | Duffy |
G. De Randamie vs Larissa Pacheco 2.35 - 1.65 | De Randamie | De Randamie | Pacheco |
Ostatnia gala | 8-2 | 7-3 | 8-2 |
Łącznie | 244-129 | 249-124 | 239-127 |
Poprawne | 65,41 % | 66,75 % | 65,30 % |
fot. MMAFighting.com
Komentarze: 1