„Trenowaliśmy przez Zooma” – Max Holloway zdradza, że trenował do UFC 251 w domu, bez żadnych sparingów
Były dominator kategorii piórkowej Max Holloway opowiedział o specyficznych warunkach, w jakich przyszło mu trenować do rewanżu z Alexandrem Volkanovskim.
Już 11 lipca w co-main evencie gali UFC 251 w Abu Zabi Max Holloway stanie do rewanżu z zasiadającym na mistrzowskim tronie kategorii piórkowej Alexandrem Volkanovskim, który w grudniu ubiegłego roku pozbawił go korony.
Przygotowania do rewanżu okazały się jednak dla Hawajczyka „trudne” i „stanowiły wyzwanie”. Wszystko z powodu ograniczeń i restrykcji nałożonych w następstwie pandemii koronawirusa.
– Wszystko robiliśmy przez Zooma – powiedział Max w rozmowie z ESPN.com. – Gdyby złapali nas w klubie, wszyscy moglibyśmy trafić za kraty, bo był całkowity lockdown. Gdybym to zrobił, musiałbym się mocno poświęcić, bo władze prawdopodobnie chciałyby przykładnie mnie ukarać. „Przymknijmy tego gościa i nastraszmy odpowiednio innych ludzi”.
– Ale podeszliśmy do tego mądrze. Zrobiliśmy, co się dało. Byłem w domu i robiłem masę treningów. Ile się dało. Tak naprawdę brakowało mi tylko bieżni, z której na ogół korzystam, ale obeszliśmy to. Myślę, że to jeden z moich najlepszych obozów.
Holloway podkreślił, że tym razem nie nabawił się żadnych nowych urazów w trakcie przygotowań do walki, podczas gdy w przeszłości na ogół kończył obóz z mniejszymi bądź większymi problemami zdrowotnymi. Przyznał też jednak, że brakowało mu sparingpartnerów.
– W ogóle nie było żadnych sparingów – powiedział. – W zasadzie to nawet mi się to podobało. Pierwszy raz robiłem obóz bez sparingów. Zawsze mocno wierzyłem w sparingi. Możecie zapytać dowolnego z moich trenerów. Zawsze na koniec dnia robiłem sparingi.
– Uwielbiam sparingi, ale ten obóz w pewien sposób otworzył mi oczy. Nie musimy już tak mocno sparować. Jestem na takim etapie swojej kariery, że wiem, jak wyprowadzać cios, jak kopać. Wiem, jak z tego wszystkiego korzystać, więc po co sparować?
Hawajczyk zapewnił, że pomimo osobliwych warunków, w jakich przyszło mu trenować – dodatkowo musiał zajmować się też domową edukacją swojego syna – ani przez chwilę nie przeszła mu przez głowę myśl o przełożeniu rewanżu.
– Po co? – powiedział. – Jesteśmy wojownikami. Wszyscy lubią nazywać nas nowoczesnymi gladiatorami. Wielu zawodników lubi określać się mianem nowoczesnych gladiatorów. Gdy trzeba walczyć, to trzeba walczyć. Nie widziałem gladiatorów, którzy mówili wtedy: „Nie, poczekajmy, bo lew, z którym trenowałem, był słaby. Muszę poszukać silniejszego lwa”. Nie byłbyś prawdziwym wojownikiem. Chcę jatki, chcę walczyć z kimkolwiek.
Cały wywiad poniżej:
Obstawiaj wszystkie walki UFC na PZBUK i odbierz cashback 200 PLN
*****
sciemnia