Tony Ferguson vs. Donald Cerrone – El Cucuy czy Papa Kowboj?
Techniczna analiza i typowanie szlagierowo zapowiadającej się walki Tony’ego Fergusona z Donaldem Cerrone, do której dojdzie podczas gali UFC 238.
Nie oszukujmy się – bez względu na to, jak oficjalnie prezentuje się kolejność walk sobotniej gali UFC 238 w Chicago, cały świat MMA – z wyjątkiem rodzin, najbliższych znajomych, trenerów i osobliwych fanów Henry’ego Cejudo, Marlona Moraesa, Valentiny Shevchenko oraz Jessiki Eye – czeka przede wszystkim na elektryzująco zapowiadające się starcie w czubie kategorii lekkiej pomiędzy Tonym Fergusonem i Donaldem Cerrone.
El Cucuy – swego czasu tymczasowy mistrz, pozbawiony tytułu poza oktagonem – znajduje się na nieprawdopodobnej fali jedenastu zwycięstw z rzędu, rozparcelowując rywala za rywalem, podczas gdy Kowboj, wkroczywszy na drogę ojcostwa, prezentuje się spektakularnie, zachwycając formą.
Nie będę ukrywał – od dawna nie czekałem tak bardzo na żaden pojedynek w UFC, jak czekam na starcie tych dwóch oktagonowych rzeźników. Aż żal, że jeden z nich przegra, mocno – być może na zawsze – oddalając się od pasa mistrzowskiego kategorii lekkiej. Idealnym zwieńczeniem karier obu byłoby bowiem założenie złota na biodra.
Mając ckliwy ten wstęp za sobą, przejdźmy do konkretów tejże analizy i spróbujmy wskazać kluczowe elementy w grze obu zawodników, które mogą przesądzić o ich sukcesie / porażce.
155 lbs: Tony Ferguson (24-3) vs. Donald Cerrone (36-11)
Kursy bukmacherskie: Tony Ferguson vs. Donald Cerrone 1.71 – 2.20
Obaj zawodnicy preferują walkę w stójce, choć zupełnie inaczej doń podchodzą. Donald Cerrone to świetnie poukładany kickbokser – przede wszystkim jednak w aspektach technik nożnych, w mniejszym stopniu pięściarskich – podczas gdy Tony Ferguson to stójkowy szaleniec korzystający z przebogatego arsenały uderzeń – niezachwycający może technicznie, ale piekielnie trudny do rozczytania.
Jak walczy Donald Cerrone?
Kowboj jest absolutnym wirtuozem w kamuflowaniu wysokich kopnięć z obu nóg – czy to bezpośrednich, czy też na zakończenie kombinacji – które potrafi wyprowadzić nie tylko bez najmniejszej choćby sygnalizacji, ale wręcz sugerując rywalom, że zaatakuje zupełnie inaczej.
Słynie także z kapitalnych kontrujących kolan, a ostatnimi czasy mocno poprawił też grę bokserską – przede wszystkim w aspektach lewego prostego oraz kontrującego prawego po zejściu z linii ataku. Widać też o wiele więcej zdecydowania w zaprzęganiu do akcji ostrych łokci w zwarciu, które dobrze uzupełniają jego mocny tajski klincz. Także i praca na nogach Donalda poszła do przodu – teraz nie tylko porusza się w linii prostej do przodu i do tyłu, co swego czasu było jego poważną bolączką, ale znacznie częściej odchodzi do boku.
Kowboj nadal co prawda bywa w swoich poczynaniach sztywny, ale nie tak jak onegdaj, gdy w zasadzie o jakimkolwiek balansie czy obniżeniu pozycji nie było mowy – teraz tu i ówdzie przepuści uderzenie, zejdzie do boku, obniży pozycję. Owszem, gdy rusza do ostrzejszych kombinacji, nadal zostawia nogi daleko w tyle, ale… Idzie piekielnie ostro, z pełnym zaufaniem i przekonaniem do swoich umiejętności.
I właśnie w tym elemencie tkwi najważniejsza różnica pomiędzy starym Kowbojem i Papą-Kowbojem – czyli w podejściu mentalnym, które przekłada się na jego poczynania w oktagonie. O co chodzi? Przede wszystkim o reakcje Cerrone na przyjmowanie uderzeń. Wcześniej naprawdę gubił się pod presją, cofając się prosto na siatkę z gardą uniesioną wysoko. Był chaotyczny, a w jego poczynania wkradała się wtedy niemalże… panika!
Dzisiejszy Cerrone podchodzi do tematu zupełnie inaczej – zainkasowawszy cios, nie oddaje pola, nie zamyka się, nie traci ani odrobiny pewności siebie. Nie. Teraz przyjmowane przezeń ciosy nie wzmagają w nim lęku – ale agresję. Było to doskonale widoczne przede wszystkim w ostatnich dwóch potyczkach Amerykanina, który w ten właśnie sposób – a więc natychmiastowymi ostrymi szarżami w długich kombinacjach – odpowiadał na udane akcje ze strony Alexandra Hernandeza i Ala Iaquinty.
Zapasy i parter? Piekielnie wysoki poziom. Cerrone odnajduje się rewelacyjnie we wszelkiego rodzaju kotłach zapaśniczych czy parterowych kulankach, będąc zresztą w tych elementach niebywale niebezpiecznym. Kondycja? Absolutne mistrzostwo świata. Szczęka? Nadal twarda jak skała. Korpus? Jakby odporniejszy.
Jak walczy Tony Ferguson?
Tony’emu Fergusonowi poświęciłem na Lowking.pl już kilka technicznych analiz – w tym tę sążnistą przed jego niedoszłą konfrontacją z Khabibem Nurmagomedovem, w której rozkładałem na czynniki pierwsze każdy element jego oktagonowej gry.
W telegraficznym zatem skrócie – El Cucuy to oktagonowy wyga i rzeźnik zarazem. Wyga, bo czuje się doskonale w każdym położeniu – w stójce, w zapasach, w parterze – a rzeźnik, bo jego styl walki cechuje nieskrępowana niczym agresja, uzupełniona o gargantuiczne zaufanie do własnych umiejętności i odporności przy jednoczesnym pogardliwym stosunku do oktagonowego ryzyka. Ferguson robi rzeczy, jakie nie śniły się oktagonowym filozofom większym i mniejszym.
Jego poczynaniom brakuje oczywiście w wielu aspektach szlifów technicznych. Ferguson bywa czasami okrutnie toporny – nie dostrzeżemy tam żadnej gracji, finezji, lekkości w ruchach. Chwilami Tony wygląda po prostu nieporadnie, gdy wlekąc za sobą nogi, miesza różnorodne techniki, często – wydaje się – bez większego ładu i składu czy jakiejś myśli przewodniej.
Rzecz jednak w tym, że El Cucuy odnajduje się rewelacyjnie w absolutnie każdym położeniu, działa zdecydowanie, bez choćby krzty zawahania. Może tu i ówdzie nie domaga technicznie, a jego defensywa częściej niż rzadziej woła o pomstę do nieba, ale jakże on łączy te wszystkie techniki! Klasyczna pozycja, odwrotna, dystans kickbokserski, półdystans, klincz, parter z góry, z dołu – bez znaczenia! Wszędzie Tony zachowuje się tak, jakby na tym akurat elemencie oktagonowego rzemiosła zjadł zęby. Cechuje go niczym niezmącona pewność siebie.
Dwa obrotowe łokcie z rzędu? W przypadku Tony’ego Fergusona tego typu nietypowe akcje to codzienność. Drugim zresztą zaskakuje kpiąco kiwającego głową po pierwszym Rafaela dos Anjosa.
Atakuje bez przygotowania, w locie, z każdej pozycji – i dzięki temu jest niezwykle trudny do rozczytania. Niewielu zawodników zaryzykuje wyprowadzenie dwóch obrotowych łokci z rzędu – dla Tony’ego Fergusona jest to natomiast chleb powszedni. Podobnie jak obrotowy łokieć milisekundę po powrocie na nogi po knockdownie, jak miało to miejsce w starciu z Showtimem. Nie musi przygotować sobie pozycji, nie musi ustawić sobie rywala – instynktownie i spontanicznie rozpuszcza wszystkie cztery narzędzia mordu z każdego miejsca. Za nim nie nadążysz!
Gangsterskie to nastawienie uzupełnia o zasobny bak z paliwem oraz odporną szczękę. Niewiele zarzucić też można jego grze zapaśniczej i parterowej. Na dole jest równie agresywny i kreatywny, nie stroniąc od podejmowania ryzyka większego i mniejszego.
Aspekty techniczne
Nie będę ukrywał, że odświeżając sobie ostatnie walki obu zawodników i próbując zwizualizować sobie ich pojedynek, targały mną sprzeczne myśli. Z jednej strony luki w defensywie Tony’ego Fergusona prowadziły mnie do refleksji, że lepiej technicznie poukładany w stójce Donald Cerrone raczej prędzej niż później znajdzie drogę do szczęki rywala, posyłając go na deski. Z drugiej zaś strony – czy aby na pewno niesłynący z radzenia sobie z ostrą presją Kowboj będzie w stanie wygospodarować sobie wystarczająco dużo miejsca i czasu na to, aby znaleźć się w dogodnej pozycji do ustrzelenia furiacko nacierającego El Cucuya?
Jakie konkretnie techniczne elementy mogą okazać się kluczowe? Spróbujmy wymienić kilka z nich – tych najważniejszych.
Mieszanie pozycji przez Fergusona
El Cucuy potrafi walczyć z obu pozycji – klasycznej i odwrotnej. Na tym jednak nie koniec, bo zmienia je w locie, w każdej chwili będąc gotowym do ataku jedną z czterech kończyn. Nie ma dla niego znaczenia, w jakim ustawieniu skończy jakikolwiek ofensywny czy defensywny manewr – jest zawsze gotowy do wyprowadzenia różnorodnych uderzeń.
To właśnie mieszanie ustawień stanowi jeden z fundamentów trudnego do rozczytania stylu Tony’ego. W starciu z Kowbojem będzie zatem mógł dostosowywać ustawienie w zależności od okoliczności. Wielu prognozuje, że będzie preferował przede wszystkim walkę z odwrotnej pozycji – wszak z mańkutami Cerrone miewał w przeszłości problemy nie raz, nie dwa – ale warto mieć na uwadze, że w ten sposób będzie otwierał się na okrężne kopnięcia ze strony Kowboja – czy to na korpus, czy też na głowę.
Tony Ferguson inicjuje akcję długim krosem z klasycznej pozycji, trafiając siłą rozpędu do odwrotnej – z niej wyprowadza kombinację podbródkowego i prostego – i ostatni z tych ciosów sięga szczęki RDA.
Kopnięcia frontalne Fergusona
Tony uwielbia atakować schaby rywali smagającymi kopnięciami frontalnymi – i potrafi czynić to na kilka sposobów. A to zaatakuje lewym kopnięciem, a to prawym, a czasami wystrzeli wręcz ze stepującym frontalem – bez sygnalizacji, bez przygotowania. Niemal z marszu, w locie.
Kopnięcia te mogą okazać się szalenie istotne w ostatecznym rozrachunku, bo pomimo iż korpus Cerrone od dłuższego już czasu nabrał jakby odporności – moim zdaniem to jednak w ogromnej mierze kwestia mentalna – to soczysty precyzyjny frontal na schaby może okazać się decydujący. A oddać trzeba Fergusonowi, że łapie rywali tymiż kopnięciami z naprawdę dużego dystansu, będąc wówczas relatywnie bezpiecznym.
Prawą nogą czy lewą nogą. Z miejsca czy z rozbiegu – Tony Ferguson potrafi ostrzeliwać korpus rywali na wiele różnych sposobów.
Jeśli jednak mówimy o kopnięciach Fergusona, to grzechem byłoby nie wspomnieć o przebogatywm arsenale technik nożnych Cerrone.
Kopnięcia Kowboja
Donald jest bez wątpienia jednym z najlepszych kopaczy w UFC. Potrafi siec przeciwników z obu nóg, na wszystkich wysokościach. Pojedynczymi kopnięciami czy finalizującymi kombinacje. Co szczególnie istotne, kapitalnie je kamufluje, do ostatniej chwili nie zdradzając swoich zamiarów.
Mając zaś na uwadze defensywę El Cucuya, której daleko, daleko do szczelnej – tu i ówdzie co prawda odchyli się do boku, ale nosi to raczej znamiona powodowanego chaosem przypadku niż jakiejś przemyślanej gry defensywnej – to nikomu szczęka na podłogę spaść nie powinna, a przynajmniej nie spadnie mnie, jeśli Donald wypracuje sobie jednak odrobinę miejsca i czasu, aby ustrzelić rywala jakimś wysokim kopnięciem.
Tego rodzaju kiwki – czyli ustawienie sobie rywala, w tym przypadku Matta Browna, ciosami pod wysokie kopnięcie z wykrocznej nogi – stanowić mogą ogromne niebezpieczeństwo dla walczącego z nisko opuszczonymi rękami Tony’ego Fergusona. A przypominam, że równie dobrze Cerrone ustawia sobie rywali pod kopnięcie prawą nogą…
Osobny akapit należy jednak poświęcić innym kopnięciom Donalda – a mianowicie lowkingom.
Lowkingi Cerrone
Jeśli nie nazywasz się Edson Barboza lub Justin Gaethje, nie pójdziesz na wymianę lowkinga za lowkinga z Kowbojem – skurczybyk uderza bowiem piekielnie mocno i piekielnie szybko, a sam potrafi przyjąć wiele.
Rzecz jednak w tym, że… El Cucuy ma w sobie wystarczająco dużo oktagonowego szaleństwa, aby to właśnie uczynić! Na swoją zgubę, dodajmy… Nie mam bowiem wątpliwości, że z takowej kopaniny to Cerrone wyszedłby obronną ręką. Z kilku powodów.
Po pierwsze – Donald kopie mocniej, w najmniejszym stopniu nie telegrafując lowkingów. Po drugie – potrzebuje na ich wyprowadzenie dosłownie milimetra przestrzeni i milisekundy czasu. Po trzecie – broni się przed lowkingami znacznie lepiej od Fergusona. Po czwarte – Kowboj potrafi atakować z obu nóg, do tego mieszając kopnięcia na wysokości uda z tymi na wysokości łydki. Po piąte wreszcie – El Cucuy ma za sobą poważną kontuzję kolana lewej nogi.
Grzechem byłoby też nie wspomnieć o sukcesach, jakie w starciu z Tonym Fergusonem notowali zawodnicy stojący o dwa poziomy niżej od Donalda Cerrone, jeśli chodzi o lowkingowe szlify – a mianowicie Anthony Pettis i szczególnie Rafael dos Anjos. Brazylijczyk w pierwszej rundzie napsuł naprawdę wiele krwi El Cucuyowi, właśnie poprzez niskie kopnięcia. Z czasem oczywiście został przełamany – sam zainkasował ich furę – ale obnażył tę poważną lukę w defensywie stójkowej Tony’ego.
Innymi słowy, srogie lowkingi Donalda Cerrone wespół z szaloną gotowością Tony’ego Fergusona do wdawania się w ich wymiany, mogą okazać się bardzo ważne, mocno przybliżając Kowboja do zwycięstwa.
Lowkingi Fergusona
Powiem wprost – niskie kopnięcia El Cucuya będą dla niego bardzo… ryzykowne! A to dlatego, że El Cucuy szczególnie upodobał sobie stepującą ich wersję, przy której całkowicie opuszcza ręce! Popatrzcie sami…
Tony Ferguson naciera z wewnętrznym lowkingiem po przekroku, ręce trzymając niezwykle nisko i aż prosząc się o kontrę – kilka takowych zresztą w starciu z Anthonym Pettisem zainkasował, ale o tym dalej…
Zwracam też uwagę, że Showtime w obu przypadkach bez większych problemów odchodzi do boku, do czego powrócę za chwilę.
Kolano + ciosy Kowboja
Anthony Pettis notował furę sukcesów, kompletnie wyprowadzając w pole Tony’ego Fergusona kombinacją kopnięcia na korpus z natychmiastowym krótkim prawym, na początku drugiej rundy posyłając nawet El Cucuya w ten sposób na deski. O ile bowiem stójkowa defensywa byłego tymczasowego mistrza sama w sobie woła o pomstę do nieba – ręce nisko, szczęka wysoko, gardy brak – to gdy zawodnik pokroju Pettisa dodawał jakieś kiwki, Ferguson gubił się totalnie.
Rzecz natomiast w tym, że i Cerrone doskonale łączy kopnięcia z ciosami. Szczególnie upodobał sobie kolana z prawicą – wyprowadza mianowicie prawe kolano, najczęściej w kontrze, następnie zanim w ogóle opuści nogę, dokładając szybki cios na szczękę. Tony Ferguson może mieć z tego rodzaju akcjami furę problemów z uwagi właśnie na wspomnianą lichą defensywę.
Kowboj uwielbia kontrować ataki rywali kolanem – czasami przypłaci to zainkasowaniem jakiegoś długiego prostego, ale natychmiast sam rozpuszcza ręce, z łowcy zamieniając przeciwnika w ofiarę.
To jednak nie wszystko…
Rozerwanie klinczu
Wszyscy doskonale zdajemy sobie sprawę, jak ważnym elementem jest rozrywanie klinczu – a tam Kowboj prezentuje się ostatnimi czasy wybornie. Nigdy nie zapomni o zdzieleniu rywala jakąś srogą prawicą, łokciem czy nawet pogonieniu go z kombinacją.
W przypadku El Cucuya sprawa ma się znacznie gorzej. Tony ma bowiem tendencje do pozostawania w tym samym miejscu po wyprowadzeniu uderzeń – na przykłada wpadając w półdystans czy klincz. Rozrywając klincz, nie grzeszy natomiast czujnością, co wielokrotnie wykorzystał przeciwko niemu między innymi Anthony Pettis.
O ile trudno jednoznacznie wskazać, kto będzie miał przewagę w klinczu – wydaje się, że z uwagi na ostre łokcie może ona leżeć po stronie Fergusona, choć tajski klincz Cerrone stanowić może dobrą na to odpowiedź – to przy rozrywaniu uścisku to Kowboj prezentuje o wiele więcej sprytu i przytomności umysłu.
Donald Cerrone nie próżnuje w klinczu – szukając tajskiej klamry, gnębi Alexandra Hernandeza krótkimi ciosami, na rozerwanie odpalając łokcie i niesygnalizowane wysokie kopnięcie, którym wstrząsa rywalem. El Cucuy w takich fragmentach miewa tendencje do… lenistwa.
Mordercza presja Fergusona
Tak… Z której strony by nie spojrzeć, ten właśnie aspekt podnoszony jest najczęściej przy porównywaniu stylów walki obu zawodników. Ferguson uwielbia wywierać morderczą presję, podczas gdy Cerrone w przeszłości pod takową tracił rezon, kończąc walki na tarczy.
Otóż… Przewaga El Cucuya w tym elemencie wcale nie musi – choć jak najbardziej może – być tak wyraźna, jak wielu zakłada. Po pierwsze bowiem Cerrone nie jest typem zawodnika, którego da się zajechać kondycyjnie – czy to wywieraniem presji, czy jakkolwiek inaczej. Jego bak z paliwem jest imponujący. Prawdopodobnie nie stanie pod siatką ledwie żywy, jak ostatnio Pettis. Nie pójdzie po desperackie i nieprzygotowane obalenie jak swego czasu Barboza.
Po drugie – El Cucuy nie jest absolutnie wirtuozem, jeśli chodzi o zamykanie rywali na siatce. Nagminnie rusza prosto na nich – i to z pełnym impetem. A to oznacza, że jeśli rywal da pół kroku w bok, wtedy Tony wpada twarzą w siatkę. Pokazał to wielokrotnie swego czasu Danny Castillo, a i Showtime – póki mu sił starczało – dawał sobie w tych aspektach radę.
Ostre ataki w linii prostej nie sprzyjają ustawianiu sobie rywali na siatce, o czym Tony Ferguson przekonał się wielokrotnie w swojej karierze. Powyżej dwie akcje z jego walki z Dannym Castillo.
Po trzecie wreszcie – oddać trzeba Cerrone, że o ile nadal miewa zgubne nawyki do poruszania się w linii prostej na siatkę, to w starciu z Hernandezem – nastawionym bardzo agresywnie – wielokrotnie odzyskiwał przestrzeń, odchodząc do boku. Podobnie wyglądało to w pojedynku z Iaquintą, który miał gargantuiczne problemy z ustawieniem sobie Kowboja na ogrodzeniu. Praca na nogach Donalda – mimo iż nadal do zachwycającej jej daleko – naprawdę uległa w ostatnich latach poprawie.
Praca Kowboja na nogach przeszłą w ostatnich latach długą i wyboistą drogę – i to widać. Jest go o wiele trudniej unieruchomić na siatce niż onegdaj – a taki właśnie będzie cel Fergusona.
Nie jest natomiast żadnym sekretem, że Donald w starciu z Tonym będzie łaknął przestrzeni jak kania dżdżu. O ile bowiem nie skreślam go całkowicie w walce w klinczu, to jednak nie ulega wątpliwości, że najkorzystniejszą płaszczyzną będzie dla niego dystans kickbokserski. Tam El Cucuya czeka ogromne niebezpieczeństwo – nie dość bowiem, że jego defensywa stójkowa jest bardzo, bardzo przeciętna – delikatnie rzecz ujmując – to Kowboj udowodnił, że potrafi wyprowadzać w pole znacznie sprawniejszych w aspektach obronnych rywali.
Innymi słowy, każde wymanewrowanie Fergusona przez Cerrone – czyli zyskanie przez tego ostatniego odrobiny przestrzeni i czasu – stanowić będzie o gargantuicznym zagrożeniu dla El Cucuya.
W kontekście rzeźnickiej presji, jaką wywiera Tony Ferguson, warto przypomnieć też pojedynek Kowboja z Robbiem Lawlerem. Czy pamiętacie, z jaką furią na Donalda Cerrone ruszył wówczas Ruthless? Jak wściekły byk! A jednak Donald nie tylko przetrwał tę nawałnicę rywala obdarzonego znacznie cięższymi rękami od Fergusona, ale też z czasem doszedł do głosu, ostatecznie przegrywając na punkty po piekielnie równej walce, która jak najbardziej mogła pójść na jego konto.
Oczywiście jednak trzeba podkreślić, że presja ze strony El Cucuya jest inna – bardziej metodyczna. Nie ma tu może ostrych cepów, ale częstotliwość wyprowadzania różnorodnych uderzeń na różnych płaszczyznach jest diablo wysoka.
Zasięg ramion Fergusona
O ile nie mam wątpliwości, że w płaszczyźnie kickbokserskiej – rozumianej jako toczenie walki narzędziami długodystansowymi, czyli głównie kopnięciami i ciosami prostymi – karty rozdawać będzie znacznie sprawniejszy technicznie Cerrone, to jednak doskonały zasięg ramion Fergusona może mu mocno skomplikować zadanie.
Również jeśli Donald zostanie ustawiony na siatce, zasięg rywala może stanowić dla niego zaskoczenie i nowość.
Zapasy i parter
Zapasy obu stoją na solidnym poziomie, podobnie z parterem, gdzie jednak Cerrone jest w swoich działaniach bardziej metodyczny i opanowany, podczas gdy Ferguson – nieprzewidywalny i agresywny. Nie ukrywam, że fundamenty Kowboja przemawiają do mnie bardziej niż szaleństwo w walce na chwyty El Cucuya, choć o poddanie z którejkolwiek strony będzie tutaj piekielnie trudno.
Zapasy? Otóż, nie zdziwiłbym się w najmniejszym stopniu, gdyby to jednak Donald miał w tym aspekcie przewagę – potrafi bowiem w tempo zejść do nóg, a agresywny styl Tony’ego będzie go na takie próby narażał.
Tym niemniej, wydaje się, że walka zostanie rozstrzygnięta jednak w stójce.
Czynniki pozaoktagonowe
Nie sposób ich pominąć. Najważniejszym z nich wydaje się oczywiście psychika Kowboja. Pomimo ponad 15 lat wojaczki nadal jest to zawodnik łatwo poddający się emocjom. Nigdy nie wiadomo, jaki nastrój złapie go przed walką, a to może zadecydować o jej wyniku.
Przykładowo, przyznał, że przed starciem z Iaquintą czuł się dramatycznie źle, nie mając ochoty na jakąkolwiek walkę. Stwierdził wręcz, że gdyby nowojorczyk zdał sobie z tego sprawę, przycisnąłby go ostro w pierwszej rundzie i może nawet skończył walkę.
Innymi słowy, mamy tu do czynienie z czynnikiem losowym, którego Cerrone okiełznać nie potrafi. Czy świadomość, że staje teraz naprzeciwko rywala, który jest mentalnym tytanem, raczej napełni go żądzą walki, czy może podkopie jego pewność siebie? Bóg jeden raczy wiedzieć.
Kolejnym elementem, który należy poruszyć, jest szybki powrót do akcji Cerrone – wszak ostatnio był widziany w akcji ledwie miesiąc temu, tocząc 5-rundowy bój! To dla niego drugi najszybszy powrót do akcji w historii jego bojów w UFC. Najkrótszą przerwę – ledwie 2-tygodniową – miał przed starciem z Bensonem Hendersonem, w którym zdecydowanie nie zachwycił.
Szczerze jednak mówiąc, nie sądzę, aby w 3-rundowej walce miało to większe znaczenie – nawet w starciu z takim tytanem kondycji, jakim jest Tony Ferguson.
Forma El Cucuya również stanowi zresztą pewnego rodzaju zagadkę – a to z uwagi na problemy rodzinne i psychiczne, jakie trapiły go w ostatnich miesiącach.
Nie będę jednak ukrywał, że nie spodziewam się, aby forma jednego lub drugiego ucierpiała na krótkiej – w przypadku Cerrone – czy dłuższej – w przypadku Fergusona – nieobecności. Tym niemniej, czynnik losowy w postaci mentalności, z jaką wejdzie do oktagonu Donald, może mieć kapitalne znaczenie.
Typowanie
Sprawa jest znacznie bardziej skomplikowana niż: „Donald walczy z wywierającym presję rzeźnikiem, więc przegra”. Niegramotność defensywna El Cucuya woła bowiem chwilami o pomstę do nieba, narażając go na okrutne niebezpieczeństwo. Kowboj bowiem to nie tylko doskonały technicznie kickbokser – przede wszystkim, co powtarzam, w aspektach kopnięć – ale też zawodnik, któremu piekielnie trudno odebrać oddech. Jego bak z paliwem jest bowiem naprawdę pojemny, a licha onegdaj wątroba – naprawiona.
Oczami wyobraźni widzę Donalda zyskującego tak potrzebną mu w tej walce przestrzeń poprzez masę przyruchów. Z powodzeniem taką taktyką błysnął kilka razy Anthony Pettis.
Celem Anthony’ego Pettisa na pierwszej animacji jest wypracowanie sobie odpowiedniej przestrzeni do zaatakowania kopnięciami. Jak do tego doprowadza? Otóż, markuje ciosy, w odpowiedzi na co Ferguson odrobinę się cofa. Pettisowi więcej nie potrzeba – wyprowadza kopnięcie na głowę z przedniej nogi, jeszcze przygotowując sobie je wcześniej ciosem. Minimalnie jednak pudłuje. Dla porównania odrobinę podobna akcja z walki Cerrone z Brownem.
Powyżej wspomniana pogarda Fergusona do defensywy w chwili wyprowadzania (stepujących) lowkingów. Z nisko opuszczonymi rękami atakuje lewym lowkingiem, inkasując kontrę prawym sierpem od Pettisa. Nie wyciąga jednak z tego wniosków, doskakując potem z kolejnym lewym lowkingiem – Pettis natomiast błyskawicznie odpala kopniecie na korpus (wszak zyskał odrobinę przestrzeni) z ponowieniem prawym sierpem – i El Cucuy ląduje na deskach.
Na drugiej animacji widzimy natomiast ponownie, jak Showtime wypracowuje sobie przestrzeń do kopnięć kiwkami bokserskimi. Markuje ciosy, Ferguson cofa się, Pettis odpala kopnięcie na korpus, potem kompletnie zaskakując rywala soczystym prawym sierpem na szczękę – bliźniaczo podobnym do tego na poprzedniej animacji z knockdownem.
Innymi słowy, nawet mi brew nie drgnie, jeśli Cerrone nie tylko znajdzie kilka razy odpowiednio dużo przestrzeni i czasu do zaatakowania morderczymi kopnięciami, ale nawet ustrzeli Fergusona. Jego kopnięcia – czy raczej sposób, w jaki je przygotowuje, kompletnie zwodząc rywali – to absolutny majstersztyk.
W tym kontekście kursy bukmacherskie, wedle których wcześniej – bo teraz mocno się wyrównały – Tony Ferguson był zdecydowanym faworytem, uważam za chybione.
Pomimo tego, iż okrutnie kusi mnie wytypowanie Kowboja w charakterze zwycięzcy, bezpieczniejszym wyborem jest jednak El Cucuy.
Od początku ruszy na Cerrone – znanego z tego, że potrzebuje czasu, aby złapać odpowiedni rytm walki – spychając go do defensywy. Kilka razy znajdzie się co prawda w podbramkowej sytuacji, gdy zostanie wymanewrowany, będąc zmuszonym ponownie skracać dystans na środku oktagonu – ale nie da się ustrzelić. Agresywnym nastawieniem kastrując rywala z czasu i przestrzeni na wyprowadzenie kopnięć – a zatem zmuszają go do tego, aby wycisnął maksimum z nielicznych do tego okazji – zyska uznanie w oczach sędziów punktowych. Nie będzie to jednak gra do jednej bramki.
Zwycięzca: Tony Ferguson przez decyzję
[yop_poll id=14]Szanowni Czytelnicy, jeśli przypadła Wam do gustu powyższa analiza i inne treści na Lowking.pl oraz chcielibyście wesprzeć jego 1-osobową działalność, zapraszam Was do objęcia portalu mecenatem na Patronite.pl. Szczegóły w oknie poniżej. Dziękuję!
Szczerze mówiąc po przeczytaniu całej twojej analizy zacząłem widzieć faworyta w osobie kowboja(mimo że jestem za Tonym i na początku widziałem go jako wyraźnego faworyta tego pojedynku) i też myślałem że w ramach puenty wytypujesz jego zwycięstwo. Szalenie wyrównana walka, może pójść w obie strony. Ja jednak mam nadzieję że El Cucuy pokona Kowboja i pójdzie po pas.
Byłem bardzo, bardzo bliski wytypowania Kowboja. I do tej pory dumam, czy dobrze postąpiłem.
Dobrze! Daleki jestem od zachwytów nad Kowbojem w walce z Iaquintą. Pochwały tak, peany nie. Al zawalczył jak pierdoła saska, bawiąc się w dystansie, zamiast przedzierać do półdystansu.
Mimo zmiany w postawie Kowboja myślę, że będzie to wyglądało nieco podobnie do pojedynku z Barbozą. Początkowej przewagi upatruję po stronie Cerrone, ale z czasem ulegnie słabszemu technicznie, choć mocniejszemu kondycyjnie (tak, Kowboja w walce z Edwardsem złapała zadyszka) i przede wszystkim mentalnie rywalowi.
Postawię na krwawe brabo w rd 3 #yolo
Absolutnie może tak być – w sensie, że Tony wygra, i to przed czasem. Choć akurat o wiele bliżej mi do decyzji.
Co do Ala, zawsze jednak staram się z dystansem podchodzić do tez, że ten czy tamten „fatalnie walczył”. Zawsze jest jakaś przyczyna tkwiąca w dyspozycji tego drugiego. Kowboj nie dał mu kompletnie się rozhulać, a nawet zbliżyć. Peany to może za dużo, ale uniesienie brwi z uznaniem – pasuje :)
Walka z Edwardsem jednak nie do końca reprezentatywna, bo wierzę Kowbojowi, że był kurewsko chory przed – jak opowiadał. Miał się prawie wycofać. Plus zapieprzał chyba od razu po walce z powrotem do USA do szpitala, gdzie rodził mu się syn. Masa czynników.
Dołożyłbym do tego życzenie, żeby jednak też nie trwało to jednak minutę czy mniej…
Walka z Kevinem Lee była o tyle ciekawa, że po R1 Tony zaczął panicznie obawiać się obalenia ;) Wręcz przesadnie reagował na próby obaleń ze strony Lee. Oczywiście ostatecznie go poddał, ale to już Lee był wymęczony i złamany.
Powinieneś być na etacie naszych zawodników z UFC i rozgryzać Ich przeciwników.
Myślę, że mieli by łatwiej. O ile wskazanie zwycięzcy to loteria przy takich zawodnikach, o tyle wyłapanie mocnych i słabych stron zawodników to majstersztyk.
Dzięki za miłe słowa!
Nie ma takiego zawodnika jak Antony Hernandez, to jest Alexander Hernandez.
Wiem, dzięki. Tak właśnie jest napisane, gdy jest wspomniany po raz 1-wszy w tekście. Przy drugim przekręciłem imię.
skierrwa fajne te analizy robisz :D