Tom Aspinall vs. Marcin Tybura – analiza i typ! Czy gremialnie skreślany Polak zaskoczy?
Typowanie i analiza walki wieczoru gali UFC w Londynie pomiędzy Marcinem Tyburą i Tomem Aspinallem – kto ma więcej narzędzi do wygrania?
Dla Czytelników Lowking.pl, którzy nie są jeszcze graczami FORTUNY, przygotowaliśmy 3X ZAKŁAD BEZ RYZYKA – DO 100, 200 i 300 ZŁ. Szczegóły – tutaj.
W walce wieczoru gali UFC Fight Night w Londynie Marcin Tybura skrzyżuje rękawice z Tomem Aspinallem. Dla Polaka będzie to trzecia w karierze szansa – po tych, jakie otrzymał w potyczkach z Fabricio Werdumem i Alexandrem Volkovem – na przedarcie się do ścisłej czołówki kategorii ciężkiej UFC.
Uniejowianin faworytem walki nie jest. Ba! Jest największym bukmacherskim underdogiem w całej rozpisce! Czy rzeczywiście pojedynek zapowiada się na grę do jednej – tej polskiej – bramki?
265 lb: Marcin Tybura (24-7) vs. Tom Aspinall (12-3)
Kursy bukmacherskie: Marcin Tybura vs. Tom Aspinall 4.87 – 1.18
W niniejszej analizie krótko omówimy sobie style walki obu zawodników oraz kluczowe elementy, które mogą przesądzić o tym, kto opuści oktagon w glorii zwycięzcy.
Jak walczy Marcin Tybura?
Polaka wyróżnia przede wszystkim bardzo duża – jak na kategorię ciężką – ruchliwość. Hasa po oktagonie na lewo i prawo od początku do końca walki. Z czasem hasanie czasami zmienia się może odrobinę w człapanie – ale oddać Marcinowi trzeba, że statycznym celem nie jest.
Co równie istotne – a może nawet istotniejsze – uniejowianin chętnie miesza ustawienie klasyczne z odwrotnym. W ten sposób obciąża oczywiście dodatkowo oktagonowy procesor swoich rywali, bo inaczej walczy się z mańkutem, inaczej z klasykiem.
Oddać trzeba też Marcinowi, że jego korpus nadąża za nogami – pozostaje ruchliwy. Polak buja się do lewej, prawej, odchyla się. Nie jest najłatwiejszy do czystego trafienia w głowę. Sprawnie amortyzuje uderzenia.
Tybur nie jest typem zawodnika, który polowałby na potężne uderzenie. To raczej typ volume punchera. Chętnie atakuje w krótkich kombinacjach, czasami kończąc je kopnięciami.
Marcin dobrze korzysta z frontalnych smagających kopnięć na głowę – z obu nóg i z obu ustawień, klasycznego i odwrotnego. W pojedynku z Blagoiem Ivanovem nasz reprezentant z powodzeniem atakował też niskimi kopnięciami.
W aspektach pięściarskich trzeba zwrócić uwagę na kombinację prawego z lewym po przekroku – tj. wraz ze zmianą ustawienia z klasycznego na odwrotne. Marcin bardzo lubi tego rodzaju ataki. Czasami doskakuje też do rywala z bezpośrednim lewym sierpem. Nie stroni też od ataków prostymi na korpus. Potrafi skontrować w tempo krosem po przepuszczeniu ciosów.
Jak na zawodnika trenującego Ankosie MMA przystało, Tybur nie stroni też od obaleń, najchętniej przy ogrodzeniu. Z góry jest stara się kontrolować swoich rywali – z niezłym często skutkiem – torując sobie drogę do coraz bardziej dogodnych pozycji. Jest aktywny, mieszając uderzenia na korpus z tymi na głowę.
Polak nie ma nokautującego uderzenia – jak na wagę ciężką – ale nie jest też łatwy do trafienia. Mam w ogóle wrażenie, że po walce z Sergeyem Spivakiem nasz zawodnik przeszedł pewnego rodzaju mentalną metamorfozę – o ile kiedyś po zainkasowaniu mocniejszych uderzeń cofał się na ogrodzenie i chował za gardą, nie przejawiając większej gotowości do kontynuowania walki, tak teraz w podbramkowych sytuacjach zachowuje się zupełnie inaczej – szuka przestrzeni, próbuje odpowiadać ciosami, chwyta klincz. Widać, że robi, co może, aby pozostać w grze.
Jak walczy Tom Aspinall?
30-letni Brytyjczyk uchodzi za przyszłość wagi ciężkiej UFC. Podobnie jak Marcin Tybura, jest to zawodnik wszechstronny, który nie stroni od żadnej płaszczyzny walki, w każdej dobrze się odnajdując.
Podobnie też jak Polak, także i Brytyjczyk jest ruchliwy, choć porusza się zupełnie inaczej. Również co prawda miesza ustawienie klasyczne z odwrotnym, ale w jego poczynaniach jest znacznie więcej sprężystości i dynamiki. O ile Marcin pozostaje w nieustannym, metodycznym, rzeklibyśmy, ruchu, tak Tom raczej preferuje krótkie doskoki i odskoki.
Swoją stójkową defensywę Brytyjczyk często opiera właśnie na pracy na nogach, tj. kontroli dystansu. Odskakuje przed udzerzeniami rywali, jednocześnie się odchylając – i działa to całkiem nieźle, bo Tom ma szybkie nogi i wyróżnia się zwinnością.
Z jakich technik Brytyjczyk korzysta najczęściej? Otóż, jego ulubioną jest kombinacja 1-2. Niby prosta sprawa, ale Tom doskonale kamufluje ją różnorodnymi kiwkami, przyruchami – a jako że jest piekielnie szybki, to jego rywale mają poważny problem z rozróżnieniem kiwki od faktycznie wyprowadzonego ataku.
Dzięki szybkim rękom i gotowości do wyprowadzania nawet 3-uderzeniowych kombinacji Tom świetnie odnajduje się w półdystansie. Nierzadko dwa pierwsze ciosy w jego wykonaniu służą jedynie za przygotowanie artyleryjskie pod trzeci, którym próbuje urwać oponentowi głowę.
W pojedynkach z Andreiem Arlovskim czy Sergeyem Spivakiem Brytyjczyk pokazał też, że sprawnie radzi sobie z rywalami chowającymi się za podwójną gardą – umiejętnie przedziera się przez nią, mieszając ciosy proste z sierpami oraz podbródkami. Oddać też trzeba Tomowi, że ma smykałkę do kontruderzeń – potrafi cofnąć się przed atakiem rywala, w pewnym momencie zatrzymując się i odpalając kontrujący prawy krzyżowy – a la Conor McGregor, tyle że z klasycznego ustawienia.
Kopnięcia? Tytanem w tym obszarze Aspinall nie jest, ale potrafi grzmotnąć lowkingiem. Chętnie też odwołuje się do dystansujących kopnięć na kolano, które zniechęcając jego przeciwników do opierania ciężaru ciała na wykrocznej nodze – co jest niezbędne do ataków.
Swoją dynamikę Tom chętnie wykorzystuje też w aspektach zapaśniczych, pod ciosami ostro schodząc do nóg rywali. Widać, że jest ciąg zapaśniczy – tj. gdy już złapie nieboraka, prze wściekle do przodu, aż go obali. Brytyjczyk to także sprawny grappler, który umiejętnie łączy uderzenia z góry z próbami poddań.
Tom ma ciężkie ręce i – oceniając po niektórych ciosach, jakie przyjął w oktagonie UFC – niezłą szczękę. Jego kondycja stoi natomiast pod znakiem zapytania. Jest to bowiem zawodnik zrywny, dynamiczny, atakujący chętnie w krótkich, pochłaniających sporo energii szarżach – a nigdy w karierze nie widział trzeciej rundy.
Jak może przebiegać walka?
Typowanie
Walka walce nierówna i każde zestawienie rządzi się swoimi prawami, ale z kronikarskiego obowiązku warto wspomnieć, że Polak i Brytyjczyk mają na rozkładzie trzech wspólnych rywali – Alexandra Volkova, Sergeya Spivaka oraz Andreia Arlovskiego. W każdym z tych porównań zdecydowanie lepiej wypadł Aspinall. Szczególnie było to widoczne w jego konfrontacji z Rosjaninem, którego koncertowo rozbił w pył – i świetnie obalił! – podczas gdy Polak niemiłosiernie się z nim męczył, ostatecznie kończąc na tarczy. Pomimo iż – jak powtarzam – w MMA analiza porównawcza jest ryzykowna, to jednak trudno przejść obojętnie obok aż trzech wspomnianych przykładów.
Jak walka może wyglądać pod kątem technicznym? Otóż, wydaje się, że przewaga szybkości, dynamiki należeć będzie do Aspinalla – pomimo iż podczas ważenia Polak był od niego lżejszy aż o 5,5 kilograma. Metodyczny styl walki naszego zawodnika oraz jego ruchliwość mogą natomiast w pewnym stopniu zneutralizować przewagę szybkościową Brytyjczyka.
Spodziewam się, że Tom będzie starał się kiwkami, zmyłkami i przyruchami przygotować sobie Marcina pod mocniejsze uderzenia – najpewniej 1-2. Jak też zapowiada, zapoluje w tej walce na kopnięcia. Polak będzie natomiast szukał krótkich kombinacji ciosami prostymi, zachowując uwagę w defensywie. Jeden i drugi może poszukać obaleń.
Jeśli czuje zagrożenie lowkingami – a Marcin Tybura może go takowymi postraszyć – Tom Aspinall lubi, wzorem Charlesa Oliveiry, wysoko unosić przednią nogę. Nawyk ten ma swoje zalety – kiedyś fantastycznie ukazał je Jorge Masvidal w starciu z Donaldem Cerrone (szczegóły tutaj) – ale ma też swoje wady, bo zawodnik na moment, gdy akurat znajduje się na jednej nodze, jest podatny na ataki. Jego zdolność do szybkiej reakcji jest bowiem wtedy mocno ograniczona.
Grzechem byłoby nie wspomnieć, że Tom wraca do akcji po rocznej przerwie i poważnej kontuzji kolana. Niewykluczone zatem, że w pierwszych minutach pojedynku będzie odrobinę zardzewiały – byłaby to świetna wiadomość dla Marcina, bo właśnie w pierwszych minutach Brytyjczyk jest zawsze najgroźniejszy. Gdyby zaś musiał spożytkować je na wyczucie dystansu, złapanie rytmu… Szanse Polaka wzrosłyby.
Rzecz jednak w tym, że Tom od wielu miesięcy forsuje narrację, wedle której dotychczasowe sukcesy w UFC odnosił w zasadzie o jednej nodze – bo kontuzja doskwierała mu od kilku lat. Teraz zaś – jak przekonuje – w końcu ma do dyspozycji obie nogi. Może w końcu kopać tak, jak by chciał. Jeśli to prawda – a trudno tutaj zakładać, że Tom kłamie – to w oktagonie możemy naprawdę zobaczyć Aspinalla w wersji 2.0. Już przecież w poprzedniej prezentował się świetnie, a jest to zawodnik nadal młody, rozwijający się z walki na walkę.
Marcin Tybura przeżuwa i wypluwa Toma Aspinalla pod kątem doświadczenia. To zawodnik, który widział już w oktagonie UFC wszystko. Zmuszony był do mierzenia się z oktagonowymi demonami i w ostatnich latach zostawiał je za sobą. Pod tym kątem Brytyjczyk nie jest przetestowany. Nie znaczy to, że wymięknie przy pierwszej lepszej okazji, ale po prostu brak dowodów na to, że je przezwycięży. Przesłanką wskazującą na to, że serce do walki jednak ma spore, jest jego walka z Andreiem Arlovskim – w drugiej rundzie był już bowiem mocno zmęczony, a jednak Białorusina skończył.
A skoro zahaczyliśmy już o rundy… Tak, pod kątem kondycyjnym Tom Aspinall sprawdzony nie jest. Nigdy w karierze nie widział trzeciej. Jego najdłuższy pojedynek w UFC trwał 7 minut i 9 sekund. Dwa najdłuższe w karierze – oba przegrane – 8 minut i 59 sekund oraz 8 minut i 33 sekundy. Z dwunastu zwycięstw w karierze aż jedenaście odniósł w pierwszych rundach, jedno na początku drugiej.
Mając na uwadze dynamiczny styl walki Brytyjczyka, jak najbardziej można zadumać się nad tym, co stanie się, jeśli Marcin Tybura wyjdzie do trzeciej rundy w stanie nadal nadającym się do oktagonowego użytku. Czy znany z dobrej kondycji Polak zacznie wówczas przejmować stery walki w swoje ręce? Absolutnie nie sposób tego wykluczyć.
Z drugiej zaś strony, Tom Aspinall wcale lebiegą kondycyjnym być nie musi. Jeśli odrobinę okiełzna mordercze żądze, jeśli sfinalizuje jakieś obalenie, spędzając kilka minut na górze, wcale od Polaka odstawać w tych aspektach nie musi. Ostatnio choćby Ilia Topuria udowodnił, że czasami pozory mylą.
Tym niemniej, jeśli Marcin Tybura ma wygrać, to najprawdopodobniej właśnie dzięki wyższości kondycyjnej. Polak jest gremialnie skreślany, podczas gdy świat jest przekonany, że dla Toma Aspinalla będzie to spacerek. Brytyjczyk zapowiada zresztą, że chce odnieść dominujące zwycięstw. Kto wie, może podpali się podobnie jak w pierwszej rundzie walki z Andreiem Arlovskim, Marcin Tybura te huraganowe ataki przetrwa, a wtedy… Tak. Nadzieja w kondycji, wytrzymałości i doświadczeniu Polaka. O skończenie łatwo bowiem nie będzie, bo uniejowianin typem finishera nie jest.
Wiadomo, waga ciężka, jeden zbłąkany cios, zyg zamiast zag – wszystko zdarzyć się może. Na papierze jednak więcej argumentów ma tuta Tom Aspinall. To nadal młody, ciągle rozwijający się zawodnik, który jest groźny w każdej płaszczyźnie. Silny, szybki, dynamiczny, ciężkoręki, sprawny w obszarze zapaśniczo-parterowym. Obawiam się, że jego szybkie doskoki z ciosami – poprzedzone kiwkami, także zapaśniczymi – mogą okazać się dla Marcina Tybury zabójcze.
Zwycięzca: Tom Aspinall przez (T)KO
Fortuna Online to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych firm jest zabroniona. Hazard wiąże się z ryzykiem.