„To trudne kopnięcie” – Robert Whittaker o uszkodzeniu kolana Darrena Tilla
Robert Whittaker podsumował zwycięstwo z Darrenem Tillem oraz opowiedział o kopnięciu, którym uszkodził kolano rywala.
W walce wieczoru sobotniej gali UFC Fight Island w Abu Zabi były mistrz kategorii średniej Robert Whittaker po niezwykle taktycznym widowisku wypunktował jednogłośnie Darrena Tilla, powracając na zwycięskie tory po zeszłorocznej utracie tytułu na rzecz Israela Adesanyi.
– Czuję się dobrze – powiedział Australijczyk podczas konferencji prasowej po gali. – Czuję prawdziwą ulgę. Podchodziłem do tej walki z wielką presją i w dużym stresie. Po prostu się teraz cieszę. Cieszę się, że uzyskałem rezultat, jakiego chciałem. Podróż służbowa zakończyła się sukcesem.
– Cieszę się, że miałem okazję pokazać część swoich umiejętności, otworzyć się. Musiałem ponownie w tej walce zmierzyć się z problemami. Jest, jak jest. Świetna walka, bardzo stresująca.
Dlaczego stresująca?
– To była najbardziej techniczna stójkowo walka, jaką kiedykolwiek stoczyłem – przyznał. – Partia szachów. Byłem trochę nerwowy w pierwszej rundzie i za to zapłaciłem. Pamiętam tylko, że przemknęło mi przez głowę: „Tylko nie to”. Ale wróciłem i dokonałem pewnych zmian. Od tej pory była to partia szachów. On czekał na mój atak, ja czekałem na jego atak.
W pierwszej odsłonie Brytyjczyk posłał kontrującym łokciem Australijczyka na deski, ale Żniwiarz zapewnił, że nie był mocno naruszony.
– Po prostu to uderzenie mnie zaskoczyło i usadziło na tyłku – powiedział. – Często zdarza się tak w walkach. Po prostu wyprowadzone w odpowiednim momencie uderzenie. Musiałem się pozbierać, zwolnić trochę akcję, przegrupować się i wrócić do pracy.
Druga odsłona należała natomiast zdecydowanie do byłego mistrza. Nie tylko mocnym prawym posłał Tilla na deski, ale też kopnięciem zdemolował mu kolano. Australijczyk przyznał jednak, że nie był świadom, jakie obrażenia zadał rywalowi rzeczonym kopnięciem na kolano.
– To po prostu broń, z której korzystam – powiedział o rzeczony kopnięciu Robert. – To trudne kopnięcie, które trzeba wyprowadzić w odpowiednim momencie. Musi być też duża precyzja. Zrobiłem to z odwrotnej pozycji, więc prawą nogą, o ile pamiętam. Wymagało to więc specyficznego ustawienia, było trochę bardziej przebiegłe.
– Ale tak właśnie wyglądają szachy. Dlatego ta walka była tak techniczna. Obaj staraliśmy się poczekać na drugiego, żeby skontrować, żeby wykorzystać lukę. Dlatego właśnie musiałem kąsać jego defensywę z dystansu tymi wszystkimi kopnięciami na łydkę, na kolano. Nie tylko zadawałem w ten sposób obrażenia, ale też punktowałem na kartach sędziowskich.
Goryl z Liverpoolu stwierdził po walce, że równie dobrze mogła ona pójść na jego korzyść. Ocenił, że sam trafiał mocniejszymi uderzeniami, ale to Whittaker przeważał pod kątem aktywności.
– To była bliska walka – przyznał. – Myślę, że obalenia miały duże znaczenie. Szczerze jednak mówiąc, kto wie, jak punktują to sędziowie. Mogło to pójść na jego konto. Jest, jak jest.
– Zdaję sobie sprawę, że to było bardzo bliskie starcie. Druga runda była na pewno moja. Trzecia i czwarta mogły pójść w jedną lub drugą stronę, ale uważam, że w ostatniej pokazałem swoją mistrzowską mentalność – szczególnie, że było tak blisko w stójce. Obalenie na sam koniec miało duże znaczenie.
Zapytany o dalsze plany sportowej, Robert Whittaker stwierdził, że obecnie myśli tylko o powrocie do rodziny. Przyznał jednocześnie, że wrzesień może być dobrym terminem na kolejny pojedynek – na oku nie ma jednak żadnego konkretnego przeciwnika.
Całą konferencja prasowa poniżej:
Obstawiaj wszystkie walki UFC na PZBUK i odbierz cashback 200 PLN
*****
„Pie*doliłem trzy po trzy” – Marcin Wrzosek kaja się za swoje słowa, przeprasza Borysa Mańkowskiego
Cieszy mnie to, że Robert zwyciężył. Bardzo lubię oglądać jego pracę w stójce. To był niezły występ, ale też widać było pewien braku spokoju w poczynaniach. No i szczęka też trochę nadwyrężona. Ci magicy z którymi walczył trochę zdrowia i pewności siebie go kosztowali.
Mam wątpliwości czy w rewanżu z Adensanyą zaprezentowałby się lepiej. Z Costą też, chyba było mu trudno. Teraz mógłby odprawić Hermanssona.