„To może być moja ostatnia walka” – Rose Namajunas rozważa zakończenie kariery po porażce z Jessicą Andrade
Była już mistrzyni kategorii słomkowej Rose Namajunas nie wyklucza zakończenia kariery po przegranym pojedynku z Jessicą Andrade podczas gali UFC 237.
Tak dobrze jak w pierwszej rundzie walki z Jessicą Andrade podczas gali UFC 237 w Rio de Janeiro Rose Namjunas nie wyglądała jeszcze nigdy w karierze.
Amerykanka rewelacyjnie kontrolowała dystans, raz za razem rozrywając Brazylijkę soczystymi i precyzyjnymi uderzeniami. Kilka razy nawet solidnie wstrząsnęła słynącą z niebywałej odporności rywalką.
W drugiej rundzie wszystko jednak w jednej sekundzie posypało się jak domek z kart. Andrade dopadła Namajunas pod siatką, wyniosła mocującą się z kimurą rywalkę wysoko w górę następnie ciskając nią o deski – Amerykanka upadła prosto na głowę, tracąc przytomność i przegrywając pojedynek.
Zobacz także: Michał Oleksiejczuk zainteresowany walką z trzema Brazylijczykami
W przestrzeni medialnej błyskawicznie pojawiły się opinie, wedle których natychmiastowe rewanżowe starcia miałoby pełne uzasadnienie. Jak natomiast do takiego scenariusza podchodzi Thug Rose?
Na pewno kopałam jej tyłek do tego czasu. Wiedziałam, że mam jej numer.
– powiedziała, z trudnością składając zdania wyraźnie rozemocjonowana Rose w rozmowie z TSN.ca.
Wydaje mi się, że może trochę za bardzo szukałam skończenia. Nie wiem… Na pewno wiem, że mogę ją pokonać. Muszę tylko najpierw upewnić się, że tego chcę i chcę nadal być w tym sporcie.
Rzecz bowiem w tym, że Amerykanka poważnie zastanawia się nad zakończeniem kariery. Ba, jak zdradziła, jeszcze przed pojedynkiem była bliska podjęcia decyzji o tym, że będzie on jej ostatnim.
Nie wiem. W drodze do tej walki myślałam, że to może być moja ostatnia walka, ale zobaczymy. Dzień po dniu. To jednak nadal świetna sprawa. Doskonale się bawiłam. Zobaczymy więc. Nie wiem.
– powiedziała w rozmowie z ESPN.com, a zapytana, jak blisko była decyzji o emeryturze, dodała:
Wydaje mi się, że zawsze tak do tego podchodziłam, ale tym razem sprawa była bardzo poważna. Mocno wpływa to na nasze relacje z Patem, chociaż jednocześnie wiąże się z tym masa dobrego. Trzeba dostrzegać też jasne strony. Łatwo rozwodzić się o negatywach, ale jednocześnie trzeba też myśleć o sobie.
Innymi słowy, Amerykanka jest w tej chwili mocno rozdarta, ale chce dać sobie więcej czasu na przemyślenie ostatecznej decyzji o tym, czy zawiesić rękawice na kołku. Nie stanowi to większego zaskoczenia, bo swego czasu w podcaście Joego Rogana nie ukrywała, że długo walczyć nie zamierza.
Są pewne przyjemne elementy tego wszystkiego, ale są też elementy, które przydają mi siwych włosów w wieku 26, kurwa, lat.
– powiedziała po gali.
Chcę teraz zrobić coś ze swoim życie. Nie wiem. Zobaczymy. Nie będę podejmować decyzji w tej chwili. Po prostu trudno mi czerpać z tego przyjemność. Jestem podekscytowana, że wreszcie spłacę dom.
To duża presja. Cały czas to przeżywam. Czułam duża presję powrotu, podczas gdy ostatnia walka to było emocjonalne szaleństwo. Musiałam radzić sobie z wieloma różnymi rzeczami. Nadal jestem jednak szczęśliwa, że tu przyjechałam. To był zaszczyt postawić sobie wyzwanie walki z Andrade. Jest bestią.
*****