„To dobra walka, spotkajmy się w Australii” – Dan Hooker wskazuje rywala, z którym chciałby stoczyć kolejny pojedynek
Daniel Hooker opowiedział o spektakularnym nokaucie na Jamesie Vicku, wskazując też przeciwnika, z którym najchętniej stanąłby w szranki w kolejnym występie.
W grudniu ubiegłego roku doznał pierwszej zawodowej porażki przez nokaut, będąc okrutnie porozbijanym i ostatecznie w trzeciej rundzie ubitym przez Edsona Barbozę. Wylizawszy rany, do akcji powrócił w sobotę w San Antonio, gdzie w ramach gali UFC on ESPN 4 stanął w szranki z walczącym przed własną publicznością Jamesem Vickiem.
Zobacz także: Martin Lewandowski grozi Mateuszowi Gamrotowi odebraniem pasa
Po kilku pierwszych wymianach w połowie otwierającej walkę rundy Daniel Hooker, bo o nim oczywiście mowa, rewelacyjnie przygotował sobie soczystego lewego sierpowego, ścinając kolosalnego Amerykanina z nóg. Uderzenia z góry były tylko formalnością, cementującą piąte zwycięstwo Hangmana w ostatnich sześciu występach.
Wyniki UFC on ESPN 4: Dan Hooker brutalnie ubija Jamesa Vicka – VIDEO
To wiele dla mnie znaczy. Prawdopodobnie najbardziej satysfakcjonujące zwycięstwo w mojej karierze.
– powiedział Nowozelandczyk w rozmowie z dziennikarzami po gali.
To zwycięstwo nawet nie było dla mnie, bo tak czy siak i tak będę nadal walczył. Dojście do siebie po ostatniej walce było dla mnie łatwe. Wszystkie te obrażenia, jakich doznałem, i cała reszta – jestem pogodzony z tymi rzeczami. Nie było to dla mnie nic wielkiego, ale ludzie mi bliscy, którzy to oglądali… Rodzina, przyjaciele, żona. Czułem, że to oni najbardziej potrzebują tego zwycięstwa. To zwycięstwo było bardziej dla nich niż dla mnie.
Do akcji Nowozelandczyk chce powrócić u boku swojego kompana Israela Adesanyi – ten zmierzy się w starciu na szczycie wagi średniej z Robertem Whittakerem – podczas zaplanowanej na 5 października gali UFC 243.
Dopytywany o rywal, z którym chciałby pójść w szranki, stwierdził, że zadowoli go dowolny z czołowej dziesiątki, który nie ma aktualnie żadnej zaplanowanej walki. Gdy natomiast przytoczono mu trzy takowe nazwiska – Gregora Gillespiego, Ala Iaquinty i Tony’ego Fergusona – nie zawahał się ani sekundy.
Czuję, że Al Iaquinta ma sens.
– powiedział.
To nazwisko na pewno przykuwa moją uwagę. Al Iaquinta. 5 października. Spotkajmy się w Australii. Wsadźcie go w samolot. To dobra walka. Ma sens.
*****