„To była jedyna walka, którą byłem przerażony” – Jorge Masvidal o jedynym rywalu, który wywołał u niego motyle w brzuchu
W najnowszym odcinku videoblogu przed galą UFC 244 Jorge Masvidal wskazał jedyną w karierze walkę, przed którą czuł przerażenie.
W drodze do szlagierowo zapowiadającej się walki z Natem Diazem, która uświetni zaplanowaną na 2 listopada w Nowym Jorku galę UFC 244, Jorge Masvidal nie zasypia medialnych gruszek w popiele.
Zobacz także: „Uderzył go jak pi*da” – menadżer Khabiba zaatakował menadżera Jonesa
Poza licznymi wywiadami, jakich udziela, stworzył też cykl dokumentalny The Diaries Of A Street Fighter, w którym opowiada o przygotowaniach do walki, o swojej karierze sportowej i życiowych doświadczeniach. W drugiej części zdradził między innymi, która z jego walk napawa największą dumą jego ojca.
Z kolei w najnowszym, czwartym, odcinku Gamebred przybliżył widzom postać swojego wieloletniego trenera Paulino Hernandeza, który przy pierwszym spotkaniu sprał go na kwaśne jabłko podczas sparingu.
To jednak nie wszystko, bo strachu nieznający Jorge opowiedział też o jednej jedynej walce w karierze, której się lękał…
Nigdy o tym nigdzie nie mówiłem.
– rozpoczął opowieść.
Nie była to walka za najwyższa gażę, jaką dostałem, ale ten człowiek… Mogę chyba pójść tak daleko i stwierdzić, że to była walka, której się bałem. Jedyna walka, przed którą byłem przerażony.
To był dla mnie milowy krok w karierze. Gdy teraz o tym myślę, to był moment, który przeniósł mnie wyżej – a to z uwagi na ogromny szacunek, jakim darzyłem tego człowieka. Był nim Yves Edwards.
Jorge Masvidal skrzyżował rękawice z Yvesem Edwardsem w 2007 roku pod flagą organizacji Bodog. Gamebred podchodził wówczas do walki, mając na koncie 12 zawodowych występów, podczas gdy Edwards miał ich ponad 40, posiadając już wyrobione nazwisko.
Byłem trochę spanikowany przed tą walką. Byłem przerażony.
– kontynuował Masvidal.
Ze wszystkich gości, z jakimi biłem się w karierze, ten jeden wywoływał u mnie motyle w brzuchu. Myślałem sobie wtedy, że „kurwa, ja pierdolę…” Widziałem, co zrobił innym ludziom. Bardzo ostry człowiek i bardzo niekorzystne zestawienie dla mnie – z wielu powodów.
Gamebred wyszedł wówczas z ringu obronną ręką, w drugiej rundzie nokautując Edwardsa wysokim kopnięciem – a więc jedną z firmowych technik Thugjitsu Mastera. Jak jednak zapewnia, wynik walki nie miał większego znaczenia. Liczyło się coś innego.
Przed tą walką trenowałem jak szalony. Harowałem jak wół, bo nie chciałem, żeby ten człowiek zdekomponował mi twarz. Miałem do niego masę szacunku. Gdy dorastałem, widziałem jego walki, a potem nagle dostałem telefon, że mam z nim walczyć. Wydawało się to wtedy wręcz nierealne. Niespodziewanie i szybko do tego doszło.
– powiedział.
Dałem z siebie absolutnie wszystko podczas obozu przygotowawczego do tej walki. Stałem się lepszym sportowcem, silniejszym mentalnie.
Zwycięstwo czy porażka nie miały żadnego znaczenia. Liczyło się to, jak ciężko trenowałem przed tą walką, jak daleko musiałem posunąć swoje granice, aby walczyć z tym człowiekiem. Poświęcenie, dyscyplina. Nie wiedziałem, że mam ich w sobie aż tyle – do czasu, aż stanąłem naprzeciwko odpowiedniego rywala, o którym wiedziałem, że jeden błąd i dobranoc.
Ta walka zaprowadziła mnie tu, gdzie teraz jestem. Wytrzymałem tortury podczas obozu przygotowawczego, odkrywając w sobie, że mogę znieść więcej i więcej, i więcej. Że mam w sobie kolejny bieg.
Cały odcinek poniżej:
*****
Kursy bukmacherskie na trzy mistrzowskie walki UFC 245 ujawnione