UFC

TJ Dillashaw: „Gość nie zasłużył na rewanż – ofiarowuję mu go, bo ch*ja mu się należy”

Rozdający karty w kategorii koguciej TJ Dillashaw zdradza najważniejszą zmianę w drodze do rewanżowego starcia z Codym Garbrandtem, do którego dojdzie podczas sierpniowej gali UFC 227.

Droga do pierwszej walki TJ-a Dillashawa z Codym Garbrandtem była nafaszerowana medialnymi potyczkami – najczęściej nieszczególnie wyrafinowanego sortu – niczym wielkanocna baba rodzynkami.

W ich inicjowaniu gustował ówczesny mistrz, który wściekle rzucał się na oponenta, a to wypominając mu, że zdradził Team Alpha Male, a to przypominając, jak znokautował go na sparingu, a to zarzucając mu stosowanie dopingu – i naukę tegoż procederu w TAM – we wszystko to wplatając też opowieści o rzekomym zakończeniu kariery przez Chrisa Holdswortha na skutek frajerskiego uderzenia ze strony TJ-a Dillashawa właśnie.

Ostatecznie jednak w kluczowej dla tego konfliktu batalii – tej oktagonowej – to Dillashaw okazał się górą, ubijając Gabrandta w drugiej rundzie walki podczas listopadowej gali UFC 217.

Do natychmiastowego – bo wcześniej żaden nie stoczył innej potyczki – rewanżu dojdzie natomiast 4 sierpnia w walce wieczoru gali UFC 227 w Los Angeles – i Dillashaw już teraz widzi, że No Love kompletnie zmienił ton.

Już teraz jest zupełnie inaczej.

– powiedział w rozmowie z MMAJunkie.com Dillashaw, śmiejąc się.

Ten obóz przygotowawczy jest znacznie spokojniejszy. Gość dużo mniej gada. Trudno być dupkiem, gdy dostajesz wpierdol. Trudno zgrywać twardziela, gdy dopiero co zostałeś znokautowany. Nie szczeka już tyle. Jestem pewien, że trochę spróbuje zajść mi za skórę, ale nie w takim stopniu jak poprzednio.

Gość tak naprawdę nawet nie zasługuje na ten rewanż. Ofiarowuję mu go, bo chuja mu się należy. Należy mu się jednak kolejny wpierdol – i tego się doczekać nie mogę.

32-latek skupia się obecnie wyłącznie na rewanżu – trzecim w swojej karierze, a wygrywał wszystkie – z Garbrandtem, ale jednocześnie nie ukrywa, jaka walka nadal interesuje go najbardziej. Jest to pojedynek z mistrzem kategorii muszej Demetriousem Johnsonem, który – tak się składa – walczy tego samego wieczoru w co-main evencie z Henrym Cejudo.

*****

Damian Janikowski: „Jak wrzucę pierwszy bieg, to zatrzymuję się na dziewiątym”

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Back to top button