Tim Means: „Nie zamierzam gryźć ręki, która mnie karmi”
Tim Means opowiada o zbliżającej się konfrontacji z Alexem Oliveirą na gali UFC 207.
Od czasu powrotu do UFC i przejścia z kategorii lekkiej do półśredniej prezentuje się doskonale. Znajduje się na fali dwóch zwycięstw, z tarczą wychodząc z aż sześciu z siedmiu ostatnich potyczek. Jedyną porażkę w tym czasie zafundował mu Matt Brown.
Tim Means, bo o nim mowa, powróci do oktagonu już dziś w nocy, na gali UFC 207 mierząc się z Alexem Oliveirą – i liczy na to, że także od strony finansowej będzie to dla niego nie lada szansa na podbicie stawki.
Negocjujemy w trzeciej walce – i to jest trzecia walka w moim kontrakcie.
– powiedział w rozmowie z MMAFighting.com.
Po walce z Mattem Brownem otrzymałem doskonały kontrakt. To była walka, która mi uciekła. Sądzę, że lałem go całkiem nieźle, ale dostałem w oko i w tym momencie wszystko się zmieniło. Nie mogłem już gościa widzieć – choć może powinienem wymyślić inną wymówkę. UFC jednak coś zobaczyło i zaproponowali mi zabójczy kontrakt, z którego byłem zadowolony – ale dlaczego nie renegocjować go teraz przy efektownym zwycięstwie i kolejnym nokaucie? Nie da się wymusić takich rzeczy – trzeba pozwolić, aby do ciebie przyszli, ale najpierw muszę tam wyjść i sprzątnąć Kowboja.
Wielu zawodników w ostatnich miesiącach chętnie sprawdza swoją wartość na otwartym rynku, wypełniając kontrakt z UFC i wysłuchując ofert od innych organizacji. Takowych planów nie ma jednak Means.
Ni diabła. Nikt nie dba o nas lepiej niż UFC.
– stwierdził 32-latek.
Nie zamierzam testować wolnego rynku. Zostałem zwolniony, wróciłem, zostałem zawieszony, poszedłem robić za $9 za godzinę. Wiem, ile jestem wart. Będę o tym mówił na spotkaniach i będę wdzięczny, że otrzymuję szansę, aby zarobić 35 kawałków za samo wyjście. Nie zamierzam gryźć ręki, która mnie karmi – nie teraz, gdy zdałem sobie sprawę, jak szybko może się wszystko zmienić – mam pieniądze na koncie, a nagle jestem po prostu okropnie biedny. Czy mogłoby być lepiej? Absolutnie – ale to kwestia komunikacji i myślę, że jesteśmy tego bliscy.
W swoich dotychczasowych dwunastu występach pod banderą UFC Means dwukrotnie otrzymał $50-tysięczne bonusy. Nie ukrywa, że liczy na poprawienie tej statystyki przy okazji konfrontacji ze zwycięskim w pięciu z ostatnich sześciu walk Alexem Oliveirą.
Jego nazwisko nie ma wiele blasku, ale zdecydowanie jest to gość, dzięki któremu mogę dostać bonus za Występ Wieczoru i zainkasować dwa czy trzy czeki.
– powiedział Amerykanin.
O to w tym wszystkim chodzi teraz dla każdego zawodnika. Mogą być goście, którzy budują swoje nazwisko albo coś w ten deseń, ale w muay thai i boksie łącznie zbliżam się do 40 walk, więc nie jest to już dla mnie hobby. To praca, w ten sposób układam sobie życie. A potem widzisz gości w stylu Sage’a Northcutta, który dostaje 60 kawałków, a którego mógłbyś sprzątnąć z łatwością.
Dopiero buduje swoje nazwisko, ale nie powinien zarabiać więcej niż wielu z nas. Rozumiem, że wywołał zgiełk z tym swoim karate, ale nie poświęcił UFC tak wiele czasu jak inni goście, którzy nie otrzymują takich pieniędzy. Jest więc sporo tematów do rozmowy z Daną, Seanem Shelbym i Joe Silvą, gdy znajdą się w pobliżu – ale najpierw muszę tak wyjść, dać popis i pozwolić, żeby się wszystko ułożyło.