Tim Boetsch przed walką z Jacare: „Będzie kolizja na środku oktagonu – on spudłuje, ja trafię i pójdzie spać”
Weteran Tim Boetsch opowiada o zbliżającej się walce z Ronaldo Jacare Souzą na gali UFC 208 w Brooklynie.
Jeszcze w lipcu ubiegłego roku po trzech z rzędu porażkach walczył o utrzymanie się w UFC, a dzisiaj staje przed szansą przedarcia się do ścisłej czołówki kategorii średniej. Tim Boetsch, bo o nim mowa, w kluczowej dla swojej dalszej kariery pod banderą amerykańskiego giganta walce ubił wówczas Josha Sammana, by w listopadzie ten sam los zafundować Rafaelowi Natalowi i w konsekwencji otrzymać starcie z Ronaldo Jacare Souzą.
Szczerze mówiąc, byłem zdezorientowany.
– przyznał w rozmowie z MMAJunkie.com Boetsch, wspominając moment, gdy dowiedział się o walce z Jacare.
Nie wiedziałem, dlaczego akurat do mnie dzwonią. Okazało się, że po prostu chciał się bić, więc znaleźli mu gościa, który będzie się z nim bił. Wiem, że wykonali wcześniej wiele telefonów, ale goście po prostu nie chcieli wejść z nim do klatki. Jest niebezpieczny i jestem pewien, że miało to znaczenie, gdy odrzucali walkę.
Ale jestem szczęśliwy, że tu jestem. Jestem zadowolony, że chciał się ze mną bić, jestem zadowolony z tej szansy, bo gdy pokonam, znajdę się tam, gdzie chcę.
Obaj zawodnicy pójdą w oktagonowe tany już w nocy z soboty na niedzielę w Brooklynie na gali UFC 208. Co ciekawe, dla Boetscha będzie to także ostatnia walka w kontakcie z amerykańskim gigantem. Zwycięstwo da mu mocne narzędzia do renegocjacji umowy, ale po porażce nie może być pewien swojego dalszego losu w UFC.
To jeden z najlepszych gości. Jest niebezpieczny, jest twardy. Może sprzątnąć ludzi rękami. Wiadomo, że może ich skończyć w parterze. Jest w samym czubie.
– powiedział 36-letni Amerykanin.
Szczerze mówiąc, sądzę, że potoczy się to dość szybko. Wyjdzie i spróbuje ubić mnie swoją ciężką prawą ręką, ale ja też mam ciężką prawicę, więc będzie kolizja na środku oktagonu. Myślę, że spudłuje, ja trafię i pójdzie spać.
Bijący się w UFC od 2010 roku Boetsch w swojej karierze dwóch walk z rzędu – a więc serii, jaką może pochwalić się obecnie – nie doświadczył od 2012 roku, gdy wygrał cztery kolejne pojedynki. Amerykanin, który jest jednym z największych bukmacherskich underdogów w karcie walk, uważa, że pokonując sklasyfikowanego obecnie na 3. miejscu w rankingu kategorii średniej Brazylijczyka, zbliży się na wyciągnięcie ręki do złota.
Myślę, że gdy ubiję Jacare, będę miał jeszcze jedną walkę i wtedy pojawią się szczere rozmowy pod tytułem: „Hej, może ten Barbarzyńca, który jest tu od zawsze, zasługuje na titleshota?”. Zobaczymy, jak to się potoczy, ale sądzę, że to będzie dla mnie dobry rok.
*****
Yoel Romero: „W tamtej chwili Michael Bisping nie chciał być mistrzem UFC”