Nadal idzie na czołowe zderzenia w oktagonie, ale „teraz zapina pasy” – Poirier uważa, że Gaethje nadal walczy podobnie, zapowiada kolejną wojnę
Były tymczasowy mistrz kategorii lekkiej UFC Dustin Poirier opowiedział obszernie o taktycznych aspektach rewanżowego starcia z Justinem Gaethje, do którego dojdzie podczas lipcowej gali UFC 291 w Salt Lake City.
Niewidziany w akcji od listopada ubiegłego roku – zafundował wówczas pierwszą w karierze porażkę przez poddanie Michaelowi Chandlerowi – Dustin Poirier powróci do akcji 29 lipca w Salt Lake City, gdzie w walce wieczoru gali UFC 291 stanie do rewanżu z Justinem Gaethje.
W najnowszym wywiadzie, jakiego udzielił w magazynie The MMA Hour, Diament wyjaśnił, że jego dłuższa przerwa była spowodowana brakiem odpowiedniego na ten etap kariery zestawienia. Chciał przeciwnika, który go zmotywuje do treningów. Justin Gaethje spełnia te kryteria.
– Potrzebuję tego lęku – powiedział Dustin. – Wtedy jestem swoją najlepszą wersją, mam największą motywacją i uczę się o sobie samym i o sportach walki najwięcej. Tam właśnie tkwi wielkość. W tej niepewności, w tym dyskomforcie. Dlatego właśnie próbuję igrać z ogniem. I to jest właśnie jedna z tych walk, które mi to gwarantują.
– Jeśli ta walka cię nie ekscytuje, nie jesteś fanem sportów walki. Wyłącz You Tube i przestań to oglądać, bo ta jest właśnie starcie, na które zakładam czapeczkę z napisem „War”. Wiem, na co się piszę. To będzie czołowe zderzenie w oktagonie. I nie zamierzam skręcać w bok. O to chodzi w tej walce. I to mnie w niej kręci. Już teraz jestem podekscytowany.
Justin Gaethje ostatni pojedynek stoczył w marcu, pokonując w Londynie większościową decyzją sędziowską Rafaela Fizieva. Powrócił tym samym na drogę zwycięstw po zeszłorocznej porażce z Charlesem Oliveirą, jednocześnie zatrzymując serię sześciu wiktorii Atamana.
Poirier przyznał, że oglądając na żywo ostatnie starcie Gaethje, wypunktował je właśnie dla swojego krajana. Jak zapewnił, dostrzega zmiany w stylu walki Highlighta, ale…
– Owszem, wyglądał nieco inaczej – powiedział. – Wszyscy mówią, że jego boks i inne rzeczy się zmieniły. I to prawda. Wykorzystywał lewy prosty o wiele lepiej. Poruszał się do boków o wiele lepiej. To prawda.
– Nadal jednak widzę tego samego Justina Gaethje. Kilka rzeczy robi lepiej, ale nadal widzę siebie w roli matadora, który trafia tego gościa.
Zapytany, czy nadal spodziewa się oktagonowych czołowych zderzeń, w których gustuje Justin, Dustin długo się nie zastanawiał.
– Tak – przytaknął. – Tyle że teraz robi to z zapiętymi pasami.
Do pierwszej walki obu zawodników doszło w 2018 roku. Po morderczym boju Poirier znokautował w czwartej rundzie Gaethje. Przyznał natomiast, że jego pierwszym wspomnieniem z tamtej walki są… niskie kopnięcia Justina. Higlight okrutnie zdemolował Diamentowi wówczas prawą nogę, kopnięciami nadrywając mu mięsień czworogłowy. Luizjańczyk przyznał swego czasu, że z żadnej walki nie wyszedł nigdy z tak dużymi obrażeniami, jak z tamtejszej z Gaethje.
– To będzie wojna – powiedział. – Jestem bardzo zmotywowany. To walka o dziedzictwo. Tak ją postrzegam.
– Muszę po prostu wygrać. Mając na uwadze nasze style, to i tak będzie niesamowita walka. Nie muszę wchodzić tam i starać się, żeby to była ekscytująca walka. Wczoraj podpisałem kontrakt, więc wiem, na co się piszę.
– Jestem fanem Justina. Kilka razy przecięliśmy się od czasu pierwszej walki. Zawsze podchodził do mnie z szacunkiem. Lubię gościa. Za każdym razem gdy walczy, kupuję PPV i oglądam. Jednak gdy stajemy naprzeciwko siebie, jest wojna.
Porażka z Dustinem Poirierem w 2018 roku była dla Justina Gaethje drugą z rzędu – po nokaucie z rąk Eddiego Alvareza. Po niej zawodnik z Arizony zmodyfikował swój styl walki, przywiązując znacznie więcej wagi do defensywy.
– Musiał się od tamtego czasu poprawić – ocenił Dustin. – Ja tak samo. Inaczej zmarnowalibyśmy te pięć lat. Co myśmy, do cholery, robili?
– Uważam jednak, że nadal jest bardzo podobny i robi wiele takich samych rzeczy. Znacznie lepiej pracuje natomiast na nogach, szczególnie do boków. Da się zauważyć, że nieco bardziej inwestuje w swoją defensywę.
– Często korzysta z lewego prostego, czego wcześniej nie robił. Po prostu rąbał potężnymi ciosami, a teraz stara się ukrywać je za jabami. Do tego trochę lepsza praca na nogach.
– Nie za bardzo się jednak teraz na tym skupiam. Gdy w tym tygodniu przyjadę na Florydę, będziemy analizować jego walki dokładniej, żeby stworzyć odpowiedni plan.
Na tronie kategorii lekkiej od niespełna roku zasiada Islam Makhachev. Dla Dagestańczyka na październikową galę UFC 294 w Abu Zabi jest szykowany zwycięzca czerwcowej konfrontacji Beneila Dariusha z Charlesem Oliveirą.
Diament nie ma wątpliwości, że jeśli Benny pokona Do Bronxa, zasłuży na titleshot, ale zapytany, czy sam może otrzymać walkę o pas po ewentualnej wiktorii z Gaethje, scenariusza takiego nie wykluczył.
– Nie wiem – powiedział Dustin w temacie walki o pas. – Jeśli Beneil wyjdzie teraz (do Oliveiry) i wygra… Nie można mu chyba odmówić.
– Z drugiej jednak strony, my tutaj się bijemy, a nie walczymy o sprawiedliwość. Idziemy się więc bić, a co będzie potem, to się okaże.
Za bardziej prawdopodobny scenariusz Poirier uznał natomiast taki, w którym na początku przyszłego roku walczy o pas ze zwycięzcą pojedynku Makhacheva z Dariushem – oczywiście o ile ten ostatni pokona wcześniej Oliveirę.
Fortuna Online to legalny bukmacher. Gra u nielegalnych firm jest zabroniona. Hazard wiąże się z ryzykiem.