„Teraz pomyślałem: dobra, nie będzie wymówek” – Marian Ziółkowski po efektownej wiktorii z Grzegorzem Szulakowskim
Marian Ziółkowski podsumował kapitalny występ z Grzegorzem Szulakowskim, którego pewnie porozbijał na pełnym dystansie podczas gali KSW 46 w Gliwicach.
Marian Ziółkowski nie był bukmacherskim faworytem w pojedynku z Grzegorzem Szulakowskim podczas gliwickiej gali KSW 46 – a jednak pokazał nie lada klasę, deklasując faworyzowanego Szuliego na pełnym dystansie i tym samym odnosząc pierwszą wiktorię pod sztandarem polskiego giganta.
Czułem się bardzo dobrze. Przede wszystkim miałem wolną głowę, czyste sumienie, że w końcu porządnie się przygotowałem, że sumiennie trenowałem, że nie będę miał wymówek, jak przegram.
– powiedział Golden Boy w rozmowie z MyMMA.pl.
Zawsze w głowie zostawała ta bramka: „No przecież przegrałem, bo słabo się przygotowywałem”. Jak do Szymańskiego, gdzie trenowałem 2-3 razy w tygodniu. Z drugiej strony zawsze miałem na co zrzucić w swojej głowie. A teraz pomyślałem, dobra, nie będzie wymówek. Jak przegram, to znaczy, że byłem po prostu gorszy. Dobrze się przygotowywałem z moim trenerem Robertem Joczem i czułem się świetnie, bo ten narożnik, któremu ufałem, był za mną. Trener Robert Jocz mi powtarzał jak mantrę: „Marian, robisz swoją robotę”. Proste słowa, ale można powiedzieć – bardzo wymowne.
Na przestrzeni piętnastu minut warszawianin rozdawał karty w stójce, świetnie kąsając rywala długimi prostymi i ostrzeliwując potężnymi lowkingami na wysokości łydki. Neutralizował też próby zapaśnicze rywala bardzo dobrą pracą na nogach. W parterze dominował z góry.
Założenia były takie, żeby w końcu… Wszystkie swoje pojedynki przegrałem tak naprawdę przez obalenia.
– powiedział Ziółkowski.
Mam siedem porażek już na koncie. Przegrałem z Kleberem, który mnie obalił. Przegrałem z Rębeckim, który mnie na wątrobę trafił, ale całą walkę przegrywałem, bo mnie wywracał. Przegrywałem zawsze, bo mnie wywracali. Siłowo mnie dominowali, wiec założenie było takie, żeby raczej omijać zapasy, bić ciosy proste, okopywać nogę i prowadzić tę walkę w stójce.
Reprezentant warszawskiego Berkutu WCA przyznał, że Szulakowski zaskoczył go nieco tym, że szybko stracił siły, ale ocenia, że było to spowodowane wzięciem walki w zastępstwie.
Dopytany o kategorię wagową, w której zamierza walczyć – wcześniej bowiem nie wykluczał migracji do piórkowej – nie pozostawił wątpliwości.
Jestem za wysoki na 66. Jak zrobiłem 68 (w walce z Kleberem Koike Erbstem), to czułem się zamulony, więc to nie ma sensu.
– stwierdził 28-latek.
Lepiej, żebym wzmocnił się siłowo i bił się w 70, nie katował się wagą.
*****
Komentarze: 1