5 technik MMA w drodze na salony
Kolana na korpus
Ileż to razy krew człowieka zalewała, gdy widział, Caina Velasqueza, który, mając ku temu masę okazji, praktycznie w ogóle nie odwoływał się do kopnięć kolanami na korpus znajdującego się w żółwiu rywala… Mistrz kategorii ciężkiej UFC – podobnie jak Daniel Cormier i masa innych – zwykle preferował w takich sytuacjach kontrolę i uderzenia pięściami.
Pomimo tego, że kopnięcia kolanami na korpus, gdy oponent znajduje się w pozycji bocznej lub w żółwiu, są stare jak świat, nadal wielu zawodników zdaje się zupełnie o nich zapominać w chwilach, gdy aż prosi się o takowe uderzenia na odsłonięte i wyeksponowane do granic możliwości żebra rywala.
Oczywiście, wyprowadzenie takiego ataku może kosztować agresora utratę dogodnej pozycji i stanowić szansę dla atakowanego na wykaraskanie się z opresji, ale ryzyko zaistnienia takiego scenariusza, nie jest specjalnie duże. A im bardziej naruszony rywal, tym jest ono mniejsze.
Georges Saint-Pierre w rewanżowym boju przeciwko Mattowi Serrze kończy Amerykanina kolanami na korpus. Na drugim przykładzie dysponujący bodaj najbardziej morderczymi w całym UFC kolanami na korpus w parterze Abel Trujillo rozbija Marcusa LeVesseura, natomiast na ostatnim Jared Rosholt demonstruje tę samą technikę z pozycji bocznej.
Zawodnicy mający przeciwnika w pozycji bocznej z góry czy też w żółwiu, dysponują wówczas całym wachlarzem ofensywnych możliwości. Z bocznej mogą próbować przejść do dosiadu, uwięzić rywala w krucyfiksie, zapiąć kimurę czy zaatakować głowę łokciami. Również i przeciwnik skulony w żółwiu daje spore pole do popisu dla agresora, choć pierwszą myślą, jaka przychodzi wówczas do głowy większości zawodników mających przyzwoite choćby szlify grapplerskie, jest próba natychmiastowego wpięcie się za plecy.
Biorąc pow uwagę mnogość technik, jakie można zaprzęgnąć do działania w pozycjach, które wydają się idealne pod kolana na korpus, nie dziwi szczególnie, że rzadko są one pierwszym wyborem.
Zbyt rzadko.
Komentarze: 1