Technika MMAUFC

5 technik MMA w drodze na salony

MMA jest nadal sportem, w którym do odkrycia pozostało jeszcze mnóstwo kart.

Dawne czasy naznaczone najpierw dominacją magów BJJ, później zapaśnikami ciskającymi rywalami we wszystkie strony, w końcu niewywracalnymi strikerami odeszły w siną dal. Oczywiście, tu i ówdzie nadal znajdziemy grapplerów, którzy jakoś sobie radzą, trafiają się też zawodnicy całą swoją grę opierający niemal wyłącznie na zapasach, czy przede wszystkim świetni uderzacze, których sprowadzenie do parteru czy utrzymanie tam jest piekielnie trudne, ale nie zmienia to faktu, że poziom umiejętności zawodników w każdej płaszczyźnie jest nieporównywalnie wyższy od tego sprzed lat.

Niby zatem poprzeczka z każdym rokiem zawisa coraz wyżej, wymagania rosną, a każdy niemal zawodnik marzący o sukcesie powinien posiadać określony – dużo wyższy, niż to kiedyś bywało – poziom umiejętności kickbokserskich, zapaśniczych i parterowych, ale, jak to zwykle bywa, diabeł tkwi w szczegółach.

Ewolucja

Anderson Silva podczas UFC 126 ponad trzy lata temu wprowadził na salony MMA frontalne kopnięcie, którym ubił wówczas Vitora Belforta.

Jeszcze wcześniej ten sam Brazylijczyk korzystał ochoczo z kopnięć na kolano, ale ich czas miał nastać dopiero później, gdy rozpropagował je Jon Jones, ciemiężąc nimi każdego ze swoich przeciwników – w czym ogromną rolę odegrał Greg Jackson, którego zawodnicy słyną ze świetnego wykorzystania tej właśnie techniki.

Coraz większa liczba fighterów zaczyna doceniać ciosy na korpus, a czasy, gdy głowa pozostawała niemal jedynym celem ataków, dawno odeszły do lamusa.

Edson Barboza spektakularnym nokautem na Terrym Etimie czy Vitor Belfort na Luke’u Rockholdzie spopularyzowali obrotowe kopnięcie. Nie ma teraz gali UFC, na której nie bylibyśmy świadkami jednej choćby próby takiego uderzenia.

Dominick Cruz dokonał rewolucji w obszarze pracy na nogach, znajdując swoich lepszych lub gorszych naśladowców zarówno wśród mistrzów (TJ Dillashaw), średniaków (Chico Camus), jak i słabeuszy (Ernest Chavez).

Wykorzystanie siatki do własnych celów także stoi na zupełnie innym poziomie niż lata wcześniej, za co odpowiadają przede wszystkim wirtuozi pokroju Anthony’ego Pettisa, Jose Aldo czy Demetriousa Johnsona.

Travis Browne stał się pionierem uderzeń łokciami na głowę rywala dążącego do obalenia, kończąc w ten sposób aż dwóch oponentów – Gabriela Gonzagę i Josha Barnetta (ten przyjął też potężne kolano wcześniej). Chętnie skorzystał z tych nowinek m.in. Johny Hendricks w konfrontacji z Georgesem Saint-Pierrem. Obecnie natomiast atakowanie rywala łokciami z góry w momencie, gdy próbuje obalać pod siatką, staje się standardem.

Wreszcie prowadzenie walki z obu pozycji (klasycznej i odwrotnej) również staje się coraz powszechniejsze, pozwalając poszerzyć ofensywny arsenał o całą masę nowych uderzeń. Trudno wymienić wszystkich zawodników, którym większej różnicy nie sprawia, jak są ustawieni – już teraz jest ich wielu, a będzie jeszcze więcej.

Co dalej?

Technika MMA cały czas ewoluuje, podlega nieustannym zmianom, a o kierunkach jej rozwoju najczęściej decydują pojedyncze akcje w walkach na najwyższym poziomie. Walkach, które śledzi cały świat.

Obserwując to, co dzieje się na najważniejszej arenie zmagań, a zatem w UFC, możemy jednak wychwycić jeszcze sporo technik, które nadal czekają na swój czas. Nie są jeszcze tak popularne, jak te wymienione powyżej, bo też w większości nie miały jeszcze ekspozycji w najważniejszych bataliach. W ocenie niżej podpisanego już niebawem mogą jednak na stałe zagościć w klatkach i ringach na całym świecie.

Oto wybór technik MMA, które dzisiaj traktowane są trochę po macoszemu, ale jutro mogą święcić swoje triumfy w największych pojedynkach.

1 2 3 4 5 6 7Następna strona

Powiązane artykuły

Dodaj komentarz

Back to top button